bardzo mi przykro ale musze w trybie natychmiastowym zawiesic tego bloga;/ do odwolania
przepraszam
Kontynuacja bloga http://femmefatale-severusmilo.blogspot.com/ o miłości Severusa Snapea i Hermiony
środa, 26 grudnia 2012
środa, 12 grudnia 2012
XXX Noc wieży astronomicznej
Harry biegł
korytarzami ile sił w nogach. Czasu miał mało, a musiał powiadomić o wszystkim
Gwardię Dumbledora i przede wszystkim Hermionę. Zasapany wtargnął jak burza do
pokoju wspólnego, ale zastał tam tylko Rona i Nevila. Szybko wytłumaczył im, że
muszą pilnować zamku, bo dziś w nocy nie będzie w nim Dumbledora, a Draco na
pewno, jakimś tylko sobie znanym sposobem, się o tym dowie.
- Sobie znanym
sposobem? - prychnął Ron - chyba to oczywiste kto mu o tym powie
- Też tak uważam,
Nevil, jeśli możesz zawiadom Lunę i resztę, ja muszę jeszcze chwile porozmawiać
z Ronem - wysapał Harry
Kiedy tylko Nevil
zniknął za portretem Grubej Damy Harry spytał wprost
- Gdzie do
cholery jasnej jest Hermiona?!
- Do cholery
jasnej człowieku wyluzuj, to nie ja jestem jej facetem, nie? Wiec zejdź ze
mnie, przecież jej nie pilnuję - Ron posłał przyjacielowi urażone spojrzenie
- Ron! Chodzi o
bardzo ważną dla niej sprawę, zresztą, dla nas wszystkich. Snape to zdrajca!
- To wiem! - odparł
Ron, ale zawahał się przez chwilę.
Harry powtarzał to w kolko, ale dziś był inny,
zachowywał się inaczej i wydawało mu się, że musiał się dowiedzieć czegoś nowego
- Dowiedziałeś
się czegoś nowego o Snapie, tak?
- Tak Ron to
Snape…
Harry nie dokończył
zdania, bo do Pokoju Wspólnego właśnie weszła spuchnięta od płaczu Hermiona.
Kiedy usłyszała nazwisko swojego narzeczonego zbystrzała, otarła łzy i
spojrzała z nienawiścią na przyjaciół.
- Co znowu Snape,
co?! Czego tym razem od niego chcesz, jakie tym razem psy na niego powiesisz?!
- Co się stało,
dlaczego płaczesz? - spytał zaniepokojony Ron
- Hermino, mam ci
cos bardzo ważnego do powiedzenia, ale usiądź - Harry starał się mówić możliwie
najspokojniejszym w tej sytuacji głosem - usiądź, bo ta wiadomość jest naprawdę
porażająca.
- Nie będę
siadać i nie będziesz mi rozkazywać, mów co masz do powiedzenia i daj mi
spokój, dajcie mi wszyscy spokój - jeszcze raz otarła łzy, a to co umknęło
oczom Harrego nie umknęło oczom drugiego z jej przyjaciół
- To Snape wydał
moich rodziców Voldemortowi - Harry nawet nie próbował owijać w bawełnę, nie
miał na to czasu
- Bzdura, co za
bzdura, większej bzdury nie dałoby się wymyślić - Hermiona aż uśmiechnęła się
przez łzy
- To nie żadna
bzdura, to święta prawda, chcesz to spytaj dyrektora jak wróci. Dowiedziałem
się tego od Trelawney, przed chwilą, Dumbledor to potwierdził, nienawidzę
sukinsyna, policzę się z nim jak tylko będę mógł, ale teraz wyruszamy z
Dumbledorem z bardzo ważną misją, zamek zostaje bez opieki, wiec proszę was o
szczególną ostrożność, pilnujcie szczególnie Dracona - zawahał się i spojrzał
na Hermione - i Snapea.
Kiedy Harry
wybiegł z pokoju wspólnego Hermiona i Ron stali jeszcze przez jakiś czas jak
wryci. Ron nie wiedział co powiedzieć, wiedział, że Harry nienawidzi Snapea i
wiedział, że ma ku temu słuszne powody, ale nigdy nie podejrzewał Snapea o cos
aż tak podłego
- Można było się
domyślić, Snape jest gorszy niż przypuszczaliśmy, bardziej podły, przebiegły i
niebezpieczny…
- Ron, niemów
tak - prosiła błagalnym głosem Hermiona - to na pewno nie tak, to jakaś pomyłka,
musi być jakieś wytłumaczenie, ja go spytam…
- Ok. Harry
mógłby skłamać na temat Snapea, ale nie mieszałby w to kłamstwo Dumbledora i
nie powoływałby się na niego, prawda? Dobrze wiedział, że sprawdzisz taką
informację. To po pierwsze Hermino, a po drugie nie mieszałby w to swoich
rodziców, nie uważasz?
- Ron, Harry
dolał mi już kiedyś amortencji do herbaty, wierzę, że jest zdolny do
wszystkiego jeśli chodzi o Severusa, ale…
- Ale nie do
tego prawda? Wiesz dobrze, że to Harry mówi prawdę, czas chyba zwątpić w
magiczną przemianę niemal męczennika Severusa Snapea
Ronowi nie dane
było dokończyć swojego umoralniającego wywodu, bo do pokoju wpadł zdyszany
Nevil z Ginny.
- Draco zniknął!
- Na chuja
Merlina! - zaklął przerażony Ron
*****
Od informacji
Harrego na temat Snapea minęło parę godzin, a Hermiona wciąż nie mogła uwierzyć
w to co usłyszała. Zaczynała powoli rozumieć dlaczego Severus tak bardzo błagał
ją o to, by w niego nie zwątpiła, a ona mu to przyrzekła, wiec jest mu to
winna. Wiedziała, że nie szybko będzie miała okazję z nim porozmawiać, ale
przecież nie było to wcale konieczne, wierzyła narzeczonemu, nie Harremu. Odegnała
od siebie te okropne wątpliwości i wróciła z Ginny do przyglądania się Mapie
Huncwotów.
- Ginny, patrz!
- Na Merlina!
Jest Draco, a z nim Bellatrix, Greyback, o nie! Draco wprowadził do szkoły
Śmierciożerców! Trzeba wszystkich ostrzec!
- Harry miał
jednak racje… - Hermiona nie mogła uwierzyć w to co widzi
- A co ty
myślałaś? Tylko ja mu wierzyłam i proszę jakie mamy teraz efekty!
W tym samym
czasie Harry patrzył jak Snape zabija Dumbledora, nie mógł się ruszyć i nie
wiedział dlaczego. Gdyby zatrzymał Snapea… ale nie, przecież dyrektor mu tak bardzo
ufał, ręczył za niego głową i różdżką, za jego lojalność, za jago cudowną
przemianę. Dał się zwieść jak Hermiona. Biedna Hermiona, niby taka rozsądna
dziewczyna, ale nie ma co się jej dziwić, skoro nawet Dumbledora potrafił
oszukać, samego wielkiego Dumbledora, który jeszcze przed chwilą błagał go o
litość jak przyjaciela, a teraz leżał gdzieś na błoniach, jak stara kukła. W
tej samej chwili Harry odzyskał zdolność poruszania się i niewiele się
zastanawiając ruszył w pościg za Snapem. Mijal swoich przyjaciół walczących ze Śmierciożercami
i modlił się, aby Ginny nic się nie stało. Chciał go za bić, chciał zabić
Snapea, torturować go , wykrzyczeć mu wszystko w twarz, uderzać, kopać, dać
upust swojej złości. Miał okazję, właśnie mignęła mu przed oczyma jego
sylwetka, zmierzał do wyjścia razem z Draconem
*****
- Zrobiłem to,
zrobiłem - powtarzał w myślach Severus Snape - zabiłem przyjaciela, ale
przecież tego chciał, błagał mnie o to od miesięcy, sam wybrał sobie śmierć,
więc dlaczego czuję się z tym tak podle?
- Profesorze,
Potter nas goni! - powiedział Draco piskliwym trzęsącym się ze strachu
głosikiem bieluchnej fretki
- Szybciej
Draco! Poruszasz się wolniej niż babcia Nevila! - skarcił go Snape - Kurwa
Potter, jeszcze jego mi tu brakowało, jakby wszystko nie było już dość
skomplikowane.
Znaleźli się na
błoniach, mieli już niedaleko do granic Hogwartu, gdy Snape poczuł drżenie swojej
różdżki i ledwo tylko zdołał się obronić przez zaklęciem rzuconym przez Harrego
Pottera.
- Draco, biegnij
szybciej, biegnij do granic Hogwartu, zaraz cię dogonię! - Snape odwrócił się i
odparł kilka zaklęć jednocześnie myśląc o tym jakie niebezpieczeństwo grozi
teraz Hermionie - niech nikt nie wazy się jej tknąć, inaczej przetestuję na nim
wszystkie najstraszniejsze w skutkach eliksiry jakie mam w swoich zbiorach -
ale wiedział, że to przecież nic nie da, że zemsta nic nie da, że zemsta jej
nie wskrzesi jak nie wskrzesiła Lily
- Jak śmiałeś, ty
tchórzu, wracaj tchórzu! Jak śmiałeś?! - Potter był u granic ludzkiej
wytrzymalości
- Nigdy nie
nazywaj mnie tchórzem! - tego było za wiele, bohaterski Potter śmie nazywać go
tchórzem, jego, który tyle w życiu już przeżył i tyle razy naraził swe życie,
po to by go chronić!
- A jak nazwiesz
to co zrobiłeś moim rodzicom!
Snape szedł w
kierunku leżącego na ziemi Pottera i zastanawiał się jakie zaklęcie mu
zaserwować na dowidzenia, kiedy słowa Pottera zaczęły go razić z siłą po
stokroć potężniejszą od jakichkolwiek zaklęć.
- Nienawidziłeś
mojego ojca, za to, że się nad tobą znęcał i kazałeś go zabić. Nienawidziłeś
Syriusza i on też zginął. Przez ciebie Lupin wyleciał z pracy, ty doniosłeś, że
jest wilkołakiem. Ale nie spodziewałem się, że byłeś w zmowie z Glizdogonem!
Dwaj Najwięksi tchórze czarodziejskiego świata, Smarkerus i Glizdogon. Co, zaniemówiłeś Wycierusie?
Snape patrzył na
niego z niemą nienawiścią, czyżby Potter jakimś cudem dowiedział się, że to on
wydał Czarnemu Panu Jamesa i Lily?
- Ale co zrobiła
ci moja matka!? Co ona ci zrobiła, zawsze cię broniła, zawsze się za tobą
wstawiała, na pierwszą randkę z moim ojcem poszła tylko dlatego, ze obiecał się
za to od ciebie odczepić, wiesz!? - Harry wypluwał słowa z prędkością
Błyskawicy, krzyczał a Snape stał sparaliżowany, w tej chwili nie miałby siły
odeprzeć ataku, ani sam zaatakować, ale dopiero ostatnie słowa miały go
kompletnie porazić.
- Słyszałem jak
Syriusz rozmawiał z Lupinem na Grimmuald Place, ale nie sądziłem, że mogliby
mówić prawdę, Syriusz powiedział, że moja matka uważała cię przez wiele lat za
swojego najlepszego przyjaciela
- Nie prawda! -
Snape w końcu się odezwał
- Lupin
stwierdził, że była w tobie nawet zakochana, dopóki nie nazwałeś jej szlamą, ma
to dla ciebie jakiekolwiek znaczenie Snape?! No pewnie, że nie, bo była
przecież brudną szlamą, tak jak Hermiona, w waszym czystokrwistym świecie, taka
miłość nie ma żadnego znaczenia, a jednak taka jest prawda Snape, a ty kazałeś
ją zabić.
Severus Snape
nie pamiętał jak dostał się do Malfoy Mannor, kto wyciągnął go za bramy
Hogwartu i teleportował. Huczały mu w głowie słowa Harrego Pottera i wszystko
przestało mieć znaczenie, cala ta wojna, cały ten czystokrwisty czy też
szlamowaty czarodziejski świat. Teraz przekonał się jak bardzo jedno słowo
mogło zmienić życie człowieka, życie kilku ludzi. Jeśliby nie nazwałby jej
wtedy szlamą, jeśli było prawdą to co mówił Potter, a wierzył, że było, to miałby
teraz na nazwisko Snape, Harry mialby na nazwisko Snape, nie Potter, a jego
żoną byłaby Lily Evans, nie, Lily Snape. Najgorszą i najlepszą myślą było dla
niego to, że ona go kochała. Naprawdę go kochała jeśli zwierzyła się z tego
Lupinowi. Z marazmu wyrwało go dziwne uczucie, jego różdżka już nie drżała, to
znaczyło, że
- Hermionie już
nic nie grozi - westchnął i pokiwał głową do tej ciepłej myśli.
Subskrybuj:
Posty (Atom)