środa, 26 grudnia 2012

środa, 12 grudnia 2012

XXX Noc wieży astronomicznej



Harry biegł korytarzami ile sił w nogach. Czasu miał mało, a musiał powiadomić o wszystkim Gwardię Dumbledora i przede wszystkim Hermionę. Zasapany wtargnął jak burza do pokoju wspólnego, ale zastał tam tylko Rona i Nevila. Szybko wytłumaczył im, że muszą pilnować zamku, bo dziś w nocy nie będzie w nim Dumbledora, a Draco na pewno, jakimś tylko sobie znanym sposobem, się o tym dowie.
- Sobie znanym sposobem? - prychnął Ron - chyba to oczywiste kto mu o tym powie
- Też tak uważam, Nevil, jeśli możesz zawiadom Lunę i resztę, ja muszę jeszcze chwile porozmawiać z Ronem - wysapał Harry
Kiedy tylko Nevil zniknął za portretem Grubej Damy Harry spytał wprost
- Gdzie do cholery jasnej jest Hermiona?!
- Do cholery jasnej człowieku wyluzuj, to nie ja jestem jej facetem, nie? Wiec zejdź ze mnie, przecież jej nie pilnuję - Ron posłał przyjacielowi urażone spojrzenie
- Ron! Chodzi o bardzo ważną dla niej sprawę, zresztą, dla nas wszystkich. Snape to zdrajca!
- To wiem! - odparł Ron, ale zawahał się przez chwilę.
 Harry powtarzał to w kolko, ale dziś był inny, zachowywał się inaczej i wydawało mu się, że musiał się dowiedzieć czegoś nowego
- Dowiedziałeś się czegoś nowego o Snapie, tak?
- Tak Ron to Snape…
Harry nie dokończył zdania, bo do Pokoju Wspólnego właśnie weszła spuchnięta od płaczu Hermiona. Kiedy usłyszała nazwisko swojego narzeczonego zbystrzała, otarła łzy i spojrzała z nienawiścią na przyjaciół.
- Co znowu Snape, co?! Czego tym razem od niego chcesz, jakie tym razem psy na niego powiesisz?!
- Co się stało, dlaczego płaczesz? - spytał zaniepokojony Ron
- Hermino, mam ci cos bardzo ważnego do powiedzenia, ale usiądź - Harry starał się mówić możliwie najspokojniejszym w tej sytuacji głosem - usiądź, bo ta wiadomość jest naprawdę porażająca.
- Nie będę siadać i nie będziesz mi rozkazywać, mów co masz do powiedzenia i daj mi spokój, dajcie mi wszyscy spokój - jeszcze raz otarła łzy, a to co umknęło oczom Harrego nie umknęło oczom drugiego z jej przyjaciół
- To Snape wydał moich rodziców Voldemortowi - Harry nawet nie próbował owijać w bawełnę, nie miał na to czasu
- Bzdura, co za bzdura, większej bzdury nie dałoby się wymyślić - Hermiona aż uśmiechnęła się przez łzy
- To nie żadna bzdura, to święta prawda, chcesz to spytaj dyrektora jak wróci. Dowiedziałem się tego od Trelawney, przed chwilą, Dumbledor to potwierdził, nienawidzę sukinsyna, policzę się z nim jak tylko będę mógł, ale teraz wyruszamy z Dumbledorem z bardzo ważną misją, zamek zostaje bez opieki, wiec proszę was o szczególną ostrożność, pilnujcie szczególnie Dracona - zawahał się i spojrzał na Hermione - i Snapea.
Kiedy Harry wybiegł z pokoju wspólnego Hermiona i Ron stali jeszcze przez jakiś czas jak wryci. Ron nie wiedział co powiedzieć, wiedział, że Harry nienawidzi Snapea i wiedział, że ma ku temu słuszne powody, ale nigdy nie podejrzewał Snapea o cos aż tak podłego
- Można było się domyślić, Snape jest gorszy niż przypuszczaliśmy, bardziej podły, przebiegły i niebezpieczny…
- Ron, niemów tak - prosiła błagalnym głosem Hermiona - to na pewno nie tak, to jakaś pomyłka, musi być jakieś wytłumaczenie, ja go spytam…
- Ok. Harry mógłby skłamać na temat Snapea, ale nie mieszałby w to kłamstwo Dumbledora i nie powoływałby się na niego, prawda? Dobrze wiedział, że sprawdzisz taką informację. To po pierwsze Hermino, a po drugie nie mieszałby w to swoich rodziców, nie uważasz?
- Ron, Harry dolał mi już kiedyś amortencji do herbaty, wierzę, że jest zdolny do wszystkiego jeśli chodzi o Severusa, ale…
- Ale nie do tego prawda? Wiesz dobrze, że to Harry mówi prawdę, czas chyba zwątpić w magiczną przemianę niemal męczennika Severusa Snapea
Ronowi nie dane było dokończyć swojego umoralniającego wywodu, bo do pokoju wpadł zdyszany Nevil z Ginny.
- Draco zniknął!
- Na chuja Merlina! - zaklął przerażony Ron
*****
Od informacji Harrego na temat Snapea minęło parę godzin, a Hermiona wciąż nie mogła uwierzyć w to co usłyszała. Zaczynała powoli rozumieć dlaczego Severus tak bardzo błagał ją o to, by w niego nie zwątpiła, a ona mu to przyrzekła, wiec jest mu to winna. Wiedziała, że nie szybko będzie miała okazję z nim porozmawiać, ale przecież nie było to wcale konieczne, wierzyła narzeczonemu, nie Harremu. Odegnała od siebie te okropne wątpliwości i wróciła z Ginny do przyglądania się Mapie Huncwotów.
- Ginny, patrz!
- Na Merlina! Jest Draco, a z nim Bellatrix, Greyback, o nie! Draco wprowadził do szkoły Śmierciożerców! Trzeba wszystkich ostrzec!
- Harry miał jednak racje… - Hermiona nie mogła uwierzyć w to co widzi
- A co ty myślałaś? Tylko ja mu wierzyłam i proszę jakie mamy teraz efekty!
W tym samym czasie Harry patrzył jak Snape zabija Dumbledora, nie mógł się ruszyć i nie wiedział dlaczego. Gdyby zatrzymał Snapea… ale nie, przecież dyrektor mu tak bardzo ufał, ręczył za niego głową i różdżką, za jego lojalność, za jago cudowną przemianę. Dał się zwieść jak Hermiona. Biedna Hermiona, niby taka rozsądna dziewczyna, ale nie ma co się jej dziwić, skoro nawet Dumbledora potrafił oszukać, samego wielkiego Dumbledora, który jeszcze przed chwilą błagał go o litość jak przyjaciela, a teraz leżał gdzieś na błoniach, jak stara kukła. W tej samej chwili Harry odzyskał zdolność poruszania się i niewiele się zastanawiając ruszył w pościg za Snapem. Mijal swoich przyjaciół walczących ze Śmierciożercami i modlił się, aby Ginny nic się nie stało. Chciał go za bić, chciał zabić Snapea, torturować go , wykrzyczeć mu wszystko w twarz, uderzać, kopać, dać upust swojej złości. Miał okazję, właśnie mignęła mu przed oczyma jego sylwetka, zmierzał do wyjścia razem z Draconem
*****
- Zrobiłem to, zrobiłem - powtarzał w myślach Severus Snape - zabiłem przyjaciela, ale przecież tego chciał, błagał mnie o to od miesięcy, sam wybrał sobie śmierć, więc dlaczego czuję się z tym tak podle?
- Profesorze, Potter nas goni! - powiedział Draco piskliwym trzęsącym się ze strachu głosikiem bieluchnej fretki
- Szybciej Draco! Poruszasz się wolniej niż babcia Nevila! - skarcił go Snape - Kurwa Potter, jeszcze jego mi tu brakowało, jakby wszystko nie było już dość skomplikowane.
Znaleźli się na błoniach, mieli już niedaleko do granic Hogwartu, gdy Snape poczuł drżenie swojej różdżki i ledwo tylko zdołał się obronić przez zaklęciem rzuconym przez Harrego Pottera.
- Draco, biegnij szybciej, biegnij do granic Hogwartu, zaraz cię dogonię! - Snape odwrócił się i odparł kilka zaklęć jednocześnie myśląc o tym jakie niebezpieczeństwo grozi teraz Hermionie - niech nikt nie wazy się jej tknąć, inaczej przetestuję na nim wszystkie najstraszniejsze w skutkach eliksiry jakie mam w swoich zbiorach - ale wiedział, że to przecież nic nie da, że zemsta nic nie da, że zemsta jej nie wskrzesi jak nie wskrzesiła Lily
- Jak śmiałeś, ty tchórzu, wracaj tchórzu! Jak śmiałeś?! - Potter był u granic ludzkiej wytrzymalości
- Nigdy nie nazywaj mnie tchórzem! - tego było za wiele, bohaterski Potter śmie nazywać go tchórzem, jego, który tyle w życiu już przeżył i tyle razy naraził swe życie, po to by go chronić!
- A jak nazwiesz to co zrobiłeś moim rodzicom!
Snape szedł w kierunku leżącego na ziemi Pottera i zastanawiał się jakie zaklęcie mu zaserwować na dowidzenia, kiedy słowa Pottera zaczęły go razić z siłą po stokroć potężniejszą od jakichkolwiek zaklęć.
- Nienawidziłeś mojego ojca, za to, że się nad tobą znęcał i kazałeś go zabić. Nienawidziłeś Syriusza i on też zginął. Przez ciebie Lupin wyleciał z pracy, ty doniosłeś, że jest wilkołakiem. Ale nie spodziewałem się, że byłeś w zmowie z Glizdogonem! Dwaj Najwięksi tchórze czarodziejskiego świata, Smarkerus i Glizdogon. Co,  zaniemówiłeś Wycierusie?
Snape patrzył na niego z niemą nienawiścią, czyżby Potter jakimś cudem dowiedział się, że to on wydał Czarnemu Panu Jamesa i Lily?
- Ale co zrobiła ci moja matka!? Co ona ci zrobiła, zawsze cię broniła, zawsze się za tobą wstawiała, na pierwszą randkę z moim ojcem poszła tylko dlatego, ze obiecał się za to od ciebie odczepić, wiesz!? - Harry wypluwał słowa z prędkością Błyskawicy, krzyczał a Snape stał sparaliżowany, w tej chwili nie miałby siły odeprzeć ataku, ani sam zaatakować, ale dopiero ostatnie słowa miały go kompletnie porazić.
- Słyszałem jak Syriusz rozmawiał z Lupinem na Grimmuald Place, ale nie sądziłem, że mogliby mówić prawdę, Syriusz powiedział, że moja matka uważała cię przez wiele lat za swojego najlepszego przyjaciela
- Nie prawda! - Snape w końcu się odezwał
- Lupin stwierdził, że była w tobie nawet zakochana, dopóki nie nazwałeś jej szlamą, ma to dla ciebie jakiekolwiek znaczenie Snape?! No pewnie, że nie, bo była przecież brudną szlamą, tak jak Hermiona, w waszym czystokrwistym świecie, taka miłość nie ma żadnego znaczenia, a jednak taka jest prawda Snape, a ty kazałeś ją zabić.
Severus Snape nie pamiętał jak dostał się do Malfoy Mannor, kto wyciągnął go za bramy Hogwartu i teleportował. Huczały mu w głowie słowa Harrego Pottera i wszystko przestało mieć znaczenie, cala ta wojna, cały ten czystokrwisty czy też szlamowaty czarodziejski świat. Teraz przekonał się jak bardzo jedno słowo mogło zmienić życie człowieka, życie kilku ludzi. Jeśliby nie nazwałby jej wtedy szlamą, jeśli było prawdą to co mówił Potter, a wierzył, że było, to miałby teraz na nazwisko Snape, Harry mialby na nazwisko Snape, nie Potter, a jego żoną byłaby Lily Evans, nie, Lily Snape. Najgorszą i najlepszą myślą było dla niego to, że ona go kochała. Naprawdę go kochała jeśli zwierzyła się z tego Lupinowi. Z marazmu wyrwało go dziwne uczucie, jego różdżka już nie drżała, to znaczyło, że
- Hermionie już nic nie grozi - westchnął i pokiwał głową do tej ciepłej myśli.

środa, 28 listopada 2012

Rozdział XXIX Nigdy

Ten rozdział pieściłam przez jakieś dwa miesiące, serio. Uważam, że jest absolutnie genialny, oczywiście jak na moje opowiadanie ;) Chyba mój ulubiony. Jest taki jaki miał być, melodramatyczny do obrzydzenia mniaaam:D A powtórzenia są celowe. Uwielbiam takiego Severusa, silny i męski, a jednocześnie taki wrażliwy ahh taki jak żaden rzeczywisty facet... Postaram się teraz dodawać rozdziały co tydzień w środy:)





Hermiona przyszła do lochów punktualnie, jak zawsze, a Severus, jak zawsze, siedział przy biurku zatopiony głęboko w swoich myślach.
- Dałabym tysiąc galeonów za twoje myśli - szepnęła
- Masz tyle? - uśmiechnął się z błyskiem w oku, ale już po chwili jego oczy znów zmatowiały - musimy porozmawiać.
- Nie mogę uwierzyć, że to już dziś - mruknęła Hermiona tak, że ledwo ją usłyszał
- Nie wiem co powiedzieć, nie wiem od czego zacząć - Snape wstał i podszedł do niej po to by mocno przytulić ją do siebie - nie lubię tej myśli, że przez jakiś czas… Na Merlina do jasnej cholery! Nienawidzę tej myśli, że będziesz ode mnie tak daleko przez tak długi czas!
- To tak jak ja kochany, ale zacznij już mówić o co chodzi, wiem, że czasu jest tak mało, że prawie go nie ma - pogłaskała jego policzek i widząc jakąś niepewność w jego oczach powiedziała - nie bój się, wszystko mi możesz powiedzieć i we wszystkim mi możesz zaufać, kocham cię bardzo, bardzo mocno.
Atmosfera zagęściła się, nie była już przyjemna. Była jakaś dziwnie mokra, w złym tego słowa znaczeniu, przesycona zgnilizną, złowroga, zwiastująca wszystko co najgorsze, ale uśmiech Snapea słyszącego słowa ‘kocham cię’ z ust Hermiony przebił nawet tę grobową atmosferę. Niestety, jednak tylko na chwilę, zaraz po tym jego twarz spoważniała. Nabrał powietrza i zaczął mówić powoli, ważąc każde słowo.
- Będą się działy rzeczy straszne i ważne, pamiętaj tylko, nie broń mnie, za nic w świecie mnie nie bron, to dla mnie bardzo ważne.
- Dobrze… jeśli o to prosisz - Hermionę zdziwiły te słowa, ale słuchała dalej
- I chce cię jeszcze prosić o coś jeszcze- opuścił głowę, zamknął oczy, przygotowywał się, do tej najważniejsze prośby - to dla mnie najważniejsze, bez tego… bez tego nie mam po co żyć…
- Co tylko zechcesz - przerwała mu dziewczyna
Nastała chwila ciszy, bardzo gęstej ciszy, Hermiona nie śmiała się odezwać, czekała, aż w końcu Snape upadł na kolana i klęcząc tak przed nią przemówił:
- Hermiono i cokolwiek się dziś stanie, dziś, czy kiedykolwiek, cokolwiek o mnie usłyszysz, nie ważne czy od kogoś znajomego czy kogoś całkiem obcego, cokolwiek by się nie stało, proszę cię, nigdy we mnie nie wątp - patrzył na nią błagalnym smutnym wzrokiem
- Nie wiem co masz na myśli, ale dobrze wiesz, że nigdy w ciebie nie zwątpię, cokolwiek by się nie wydarzyło, wiesz przecież Sev…
- Hermiono - Snape nie dawał za wygraną - cokolwiek, powtarzam cokolwiek, nawet coś potwornego, coś najpotworniejszego…- głos Snapea się załamał
- Błagam cię, Hermiono, błagam cię, nigdy we mnie nie zwątp
- Nigdy, Severusie, nigdy, obiecuje ci i przysięgam, że cokolwiek by się nie stało, nawet gdyby chodziło o cos najbardziej tragicznego w skutkach, o …- Hermiona zawahała się - nigdy w ciebie nie zwątpię, przyrzekam
- Nigdy? - powtórzył Snape
- Nigdy - powiedziała dziewczyna z taka mocą i stanowczością w głosie, że nie musiał się już więcej upewniać.
Przytuliła go do siebie bardzo mocno, wiedziała jak bał się odrzucenia, szczególnie przez nią i niemal czuła jego ból i strach.
- Wstań, wstań już Severusie, wszystko będzie w końcu dobrze, tak jak należy - uspokajała go dziewczyna - ile mamy jeszcze czasu?
- Niewiele Hermiono, niewiele - westchnął Snape
- Kiedy cię teraz zobaczę?
- Myślę, że niedługo, za kilka tygodni, może trochę szybciej, nie wytrzymałbym długo bez ciebie. Myśl, że cię zobaczę będzie mnie trzymać przy życiu, wśród tych wszystkich wrogów których musze nazywać przyjaciółmi.
Hermiona usiadła na łóżku Snapea i wyciągnęła do niego rękę
- Chodź, usiądź tu ze mną, chcę się jeszcze tobą nacieszyć, popatrzeć na ciebie i poczuć twoje ciepło i chłonąć twój zapach i glos i ciebie całego.
Mężczyzna usiadł naprzeciwko niej i wziął jej ręce w swoje
- Dłonie ci drżą - zauważyła Hermiona - jeszcze nigdy…
- Nic mi nie będzie, naprawdę, jeśli wciąż będziesz ze mną i nigdy we mnie…
- Nigdy Severusie, nigdy przenigdy - ujęła jego twarz w dłonie - nigdy i wbij to sobie do głowy i ty też we mnie nigdy nie wątp.
- Nigdy - powiedział Snape - po czym pocałował ją, raz, potem drugi, potem już nie mogli się od siebie oderwać. Hermiona położyła się na łóżku, Snape położył się na niej, powoli zaczęli pozbywać się ubrań, atmosfera była mroczna i złowieszcza, świece paliły się krótkim przerywanym płomieniem gdy połączyli się w jedno, było dziwnie cicho, słychać było tylko ich przyspieszone oddechy. Po wszystkim mężczyzna prawie od razu zasnął. Hermiona tuliła jego głowę do swoich nagich piersi, głaskała go po włosach i zastanawia się co miał na myśli mówiąc o strasznych rzeczach i o zwątpieniu w niego, zastanawiała się co ich teraz czeka, kiedy znów będzie mogła go tak tulić, wiedziała, że musi go już obudzić, ale Snape obudził się sam, spojrzał na nią smutnymi oczami i powiedział
- Już czas, musze już iść, zaraz tu będą.
- Kto?
- Dowiesz się, dowiesz się już niedługo, ale zanim jeszcze się rozstaniemy chce cię prosić o jeszcze coś.
Wstał, założył spodnie, wyszedł na chwilę do gabinetu. Kiedy wrócił ponownie uklęknął przed Hermiona, która siedziała na łóżku owinięta prześcieradłem
- Sev, przyrzekłam ci już, że nigdy w ciebie nie zwątpię, wstań, no…
- Nie utrudniaj mi tego proszę, nigdy tego jeszcze nie robiłem i już widzę, że będą kłopoty - mruknął nerwowo, wziął głęboki oddech, opuścił głowę, wyjął coś z kieszeni spodni
- Hermiono, czy jak wojna się skończy, kiedy to wszystko ustanie i zapanuje spokój, czy wtedy, zostaniesz moją żoną? - podniósł głowę i spojrzał na nią pełnymi nadziei czarnymi oczami.
Dziewczyna to patrzyła na niego, to na piękny pierścionek z białego złota z okazałym szmaragdem, zabrakło jej słów, głos uwiązł gdzieś bardzo głęboko w gardle, wyciągnęła rękę i dotknęła jego policzka uśmiechając się najbardziej szczęśliwym ze swoich uśmiechów
- Tak, tak, zostanę twoją żoną Severusie, wyjdę za ciebie, wyjdę za ciebie z największą przyjemnością i największą ochotą i oh Sev, tak bardzo się cieszę, nie spodziewałam się jeszcze, oh jestem tak zaskoczona i tak bardzo cię kocham i brak mi słów, my i twój mały biały domek, nasz biały domek!
- Jak na to, że brak ci słów to trochę dużo mówisz - zaśmiał się Severus tak ładnie jak tylko potrafił - załóż - wyciągnął bardziej pierścionek w jej kierunku
- Nie, ty mi go włóż na palec - dziewczyna wyciągnęła rękę, mężczyzna powoli wsunął na jej serdeczny palec pierścionek
- Barwy Slytherinu - uśmiechnęła się
- Żebyś nie zapomniała, że to ode mnie - palnął
- Żartujesz.
- Ale obawiam się ze na dziś to nasze ostatnie chwile.
Snape wstał i sięgnął po resztę ubrania, Hermiona zrobiła to samo, za chwile już ubrani, spojrzeli na siebie jeszcze raz.
- Nic nie mów - Hermiona miała łzy w oczach - nic nie mów, bo będzie mi jeszcze trudniej, mam bardzo złe przeczucia, tak strasznie się boję, o nas, o ciebie.
- Ciiii - Snape przytulił ją ostatni raz, zamknęli oczy, potem odnalazł jej usta i bardzo, bardzo delikatnie je pocałował, dziewczyna odsunęła się od niego, dotknęła jego twarzy i poszła w stronę drzwi, on poszedł za nią, Hermiona otworzyła drzwi i była już jedną nogą za progiem, gdy usłyszała jego głos
- Nigdy? - kolejny raz pytał Snape
Jego głos brzmiał tak bezbronnie, że w jednej chwili trzasnęła drzwiami, odwróciła się i wpadła mu w ramiona, rozpaczliwie go do siebie tuląc
- Nigdy, nigdy, kochany, nigdy, nie musisz mnie już pytać, przecież wiesz
- Kocham cię, kocham cię bardziej niż mogę to sobie uświadomić, bardziej niż jestem w stanie ci to przekazać, kocham cię do bólu, ale idź już, proszę cię idź już, bo teraz ja… bo nie będę umiał… proszę cię nic już nie mów - starał się na nią nie patrzeć
- We wszystkim co zrobisz jestem z tobą, zawsze, we wszystkim co zrobisz, bez względu na cokolwiek, pamiętaj Severusie, we wszystkim.
Hermiona wziął jego rękę i przyłożyła ją do swojej klatki piersiowej, skinęła powoli głową, łzy płynęły jej po policzkach i mogłaby przysiąc, że w jego oczach tez cos zamigotało, ale w tym momencie Snape odwrócił się od niej i pochylił nad biurkiem wpierając się na rekach
- Proszę cię - wyszeptał
Ale tej prośby nie chciała spełnić, położyła mu rękę na ramieniu i wyszeptała z bólem w głosie
- Nawet jeśli będziesz zabijać będę z tobą, jestem z tobą całą sobą.
Hermiona wyszła. W momencie gdy drzwi się za nią zamknęły Snape uderzył pięścią w biurko z taka siłą, że po chwili jego knykcie były już mocno spuchnięte.
*****
Kiedy zakładał szaty i chował pod peleryną maskę Śmierciożercy myślał tylko o tym, że się zgodziła, że najlepsze stworzenie na świecie zgodziło się zostać jego żoną, jego, okropnego, wstrętnego, splugawionego mordercy.
- Ale mimo wszystko się zgodziła - szepnął i coś przebiegło przez jego twarz, cos jakby cień uśmiechu.
Jednak im dłużej jej nie widział tym więcej miał wątpliwości. Kiedy wychodził z lochów myślał już tylko o tym jak Hermiona zareaguje na wieść o śmierci Dumbledora, przecież lubili się, dyrektor okazywał jej specjalne względy, jako przyjaciółce Harrego Pottera i towarzyszce jego przygód. Jak ona zareaguje na to, że to on, Severus, zabił Dumbledora? Czy zwątpi w niego?
- Nigdy - powiedział sam do siebie szybko odganiając przykre myśli
- Jesteś tego taki pewien? - odezwał się złośliwy głosik w jego głowie
- Muszę, nic mi innego nie pozostało - wyszeptał z bólem i uświadomił sobie, że bardzo chciałby mieć pasmo jej włosów.

środa, 21 listopada 2012

Rozdział XXVIII Always



W Weekend Severus i Hermiona byli razem przez cały czas, została w jego lochu nawet na noc z soboty na niedzielę. Właśnie spędzali ze sobą leniwy niedzielny wieczór. Zdążyli dziś poćwiczyć zaklęcia na ślimakach, pokochać się, uważyć eliksir tojadowy, znów się pokochać, przejść się do Hogsmade po piwo i bynajmniej nie było to piwo kremowe, zjeść kolację, porozmawiać o rzeczach ważnych i mniej ważnych i jeszcze raz się pokochać. Leżeli właśnie w łóżku, Hermiona bawiła się jego włosami, a on od czasu do czasu zamruczał z zadowolenia jak domowy kot.
- Severusie, zauważyłam, że spędzamy ze sobą coraz więcej czasu, nie żeby mi to przeszkadzało, ale muszę spytać, coś się za tym kryje?
- Chcę spędzać z tobą każdą wolną chwilę dopóki mogę, bo niedługo będzie to znacznie utrudnione, jednak na szczęście nie niemożliwe - dodał widząc cień przebiegający przez jej roześmiana dotąd twarz - nie chmurz się, proszę, tak nie lubię jak się smucisz czy martwisz.
- Sev, dowiem się w końcu o co chodzi?
- Dowiesz się, dowiesz, ale nie każ mi mówić wszystkiego teraz, jest tak miło…
- Ale mogłoby być jeszcze milej, gdybyś mi powiedział o co chodzi - przerwała mu
- Nie będziemy się mogli oficjalnie spotykać, przez jakiś czas - zaczął mężczyzna
- Przecież teraz też spotykamy się po kryjomu, więc co będzie inaczej? - Hermiona nie bardzo rozumiała co ukochany próbuje jej przekazać
- Nikt nie będzie mógł wiedzieć o tym, że się spotkamy, nawet twoi przyjaciele, kompletnie nikt, tak będzie lepiej i dla mnie i dla ciebie - westchnął i przeczesał włosy dłonią
- To dlatego uczyłeś mnie oklumencji i legimencji…
- Dlatego też, ale są jeszcze inne powody.
- O tym tez pewnie dowiem się w swoim czasie - mruknęła niezadowolona
- Tak, obiecuje ci, że dowiesz się jako pierwsza i ostatnia, o czymś bardzo bardzo ważnym dla całego czarodziejskiego i nieczarodziejskiego świata, ale teraz, dla dobra sprawy, nie mogę cię jeszcze wtajemniczyć w to, co ma się zdarzyć, wybaczysz mi?
- Wybaczę ci, kolejny raz, a co, mam jakiś wybór? - roześmiała się
- Obawiam się że żadnego - Severus uśmiechnął się do niej bardzo ładnie
- Jesteś piękny - powiedziała Hermiona z zachwytem pochylając swoja twarz nad twarzą ukochanego - Mówiłam ci już, że jesteś piękny?
- Mówiłaś i daj już spokój, przestań - Severus starał się ukryć twarz
- Zawstydziłeś się! Ha! Nie wierze, zawstydziłeś się, oh kochany mój, teraz jesteś jeszcze piękniejszy - zachichotała  i pocałowała go w nos.
*****
- No jakem żyw to siem żem tak znerwował, że ojej! On krzyczał na dyrektora!
- O Hermino! Jak dobrze, że przyszłaś, Hagrid opowiada właśnie coś bardzo ciekawego - Harry przywołał koleżankę ruchem ręki
- Co się takiego ciekawego stało Hagridzie, ojej, tylko mi nie mów, że ukrywasz w chacie kolejnego smoka - Hermiona uśmiechnęła się na widok swoich przyjaciół, dawno nie miała okazji porozmawiać z Hagridem jak za dawnych czasów - no opowiadaj co ciekawego słychać w Zakazanym Lesie.
- A żebyś właśnie wiedziała, że w Zakazanym Lesie, ale dokładnie o czym to mowa tam była wtedy to ja nie usłyszałem, za daleko stałem a i podsłuchiwać jest przeż bardzo nie tego no - Hagrid zrobił minę jakby obrażał się za to, że ktoś mógłby go posądzić o podsłuchiwanie - ale no widziałem, że Snape krzyczał na naszego dyrektora, kłócili się o coś, bardzo rano było jeszcze, wyglądali jakby się przejść poszli, dziwne też mi miejsce na przechadzki o poranku nie sądzicie?
- Właśnie! To kolejny dowód na to, że Snape coś knuje! - Harry obstawał przy swoim jak zwykle - Co się tak patrzysz Hermiono?
- Nie wiem jak wy, ale ja tu nie widzę żadnego dowodu - zmarszczyła brwi
- No ja nic nie twierdze na pewno, co to to nie, ale to normalne chyba nie było, co? Hę? Myślę, że dobrze myślę - Hagrid zrobił bardzo uczoną minę - Jeszcze nie wiedziałem, żeby się Snape na kogoś tak wściekał, krzyczał cos, ręcami machał, cuda na kiju, mówię wam, a niech mnie.
- Ale nie usłyszałeś nic, kompletnie nic? - teraz Hermiona zainteresowała się żywo jego opowieścią - ani słowa? Nawet z ruchów ust nie mogłeś niczego odczytać? Hagridzie, zastanów się dobrze.
- Jak oni tak daleko stali, że ja nie widział ust nawet, tylko sylwetki i to mgła była, coś krzyczał, że on już nie chce tego robić, ale czego robić? Może szpiegować już nie chce, hehe, cykora pewnie ma, bo się gorąco robi coraz bardziej nie, cholibka! To pewnie o to szło - Hagrid był bardzo zadowolony, że odgadnął tak skomplikowana zagadkę.
- No wiesz co? - Hermiona była oburzona - na pewno chodziło o coś zupełnie innego.
- No na pewno, na pewno, przecież Snape to jest wzór cnót wszelakich, nie ma co - Harry zakpił sobie z jej oburzenia - na koniec pewnie dodał, że pragnie pomagać wdowom i sierotom. O! Właśnie i ja będę jego pierwszą ofiarą, to znaczy tfu! Dla mnie spełni swoja pierwszą ofiarę
- To wcale nie jest takie zabawne Harry - Dziewczyna była coraz bardziej wściekła
- No nie, masz rację, to nawet wzruszające, oh tak, chwyciło mnie to za serce, poza tym to przecież nie jest jego pierwsza ofiara spełniona z miłości do bliźnich, przecież się poświęca, co noc pewnie tak, tak, wbrew własnej woli ryzykuje życie dla nas wszystkich - Harry miał coraz większy ubaw ze zdenerwowanej koleżanki, która zdążyła już zmienić kolor na purpurowy przynajmniej dwukrotnie - Severus Snape obrońca uciśnionych i przede wszystkim Harrego Pottera, tak! On przecież gotów jest zginąć za mnie!
- Musiałoby być ci bardzo głupio gdyby rzeczywiście się tak stało, co? - starała się nad sobą panować ale było jej bardzo ciężko - nie sądziłam, że kiedykolwiek docenisz jego pracę, ale że będziesz tak kpić? Tego się Harry po tobie nie spodziewałam i jest mi bardzo przykro.
Hermiona wściekła na cały świat odwróciła się na pięcie i pomaszerowała żwawym krokiem w stronę zamku mrucząc pod nosem jakieś okropne przekleństwa pod adresem Harrego.
- Co ona, wogle, nie kumam nic - Hagrid kompletnie nic nie rozumiał tej dziwnej wymiany zdań
- Dalej z nim sypia - Harry powiedział to zanim zdążył ugryźć się w język
- Co do jasnej ciasnej!? Trzeba o tym powiedzieć Dumbledorowi, przecież… - Hagrid nie wierzył własnym uszom
- Za późno, już wszystko skończone, skrzyżowali różdżki - Ron pokręcił głową i splunął przed siebie z pogardą.
*****
Było już bardzo późno, reszta uczniów dawno smacznie spała, niektórzy nauczyciele i prefekci patrolowali zamek i okolicę. Nie było wśród nich Severusa Snapea, który spędzał już kolejną godzinę w gabinecie dyrektora Hogwartu. Nie mógł uwierzyć w to co usłyszał, w to, że wszystko co robił, robił na marne, że został przez Dumbledora oszukany i że ten okropny Harry Potter też został oszukany.
- Severusie, jeśli robiłeś to wszystko dla niej, z miłości do niej, jeżeli twoim patronusem jest wciąż jej patronus, to powiedz mi kim jest w tym wszystkim Hermiona Granger!?
- Po tym wszystkim co mi powiedziałeś śmiesz się jeszcze do mnie odzywać uniesionym głosem?! - Snape był wściekły i rozgoryczony - robiłem wszystko żeby chronić jej jedynego syna, nie ważnie, że miała go z Potterem, to był jej syn, za którego oddala swoje ,życie. Ja robiłem wszystko… zrobiłbym dla niej wszystko! Udało mi się go chronić, aż do tej pory kiedy mi mówisz, że on ma umrzeć wtedy kiedy ty sobie tego zażyczysz! Wiesz czego ode mnie oczekujesz?!
- Severusie, przyjacielu, gwarantuje ci, że twoje wysiłki nie pójdą na marne, ale nie mogę ci teraz wszystkiego wyjawić, jednak chciałbym znów czegoś od ciebie, tak, chciałbym żebyś odpowiedział mi na jedno pytanie, może będzie ich więcej.
Snape patrzył na Dumbledora z mieszaniną odrazy i nienawiści i co chwila spoglądał na miejsce, w którym znikła srebrna łania. Nie miał ochoty odpowiadać na żadne pytania dyrektora, w ogóle nie miał ochoty z nim rozmawiać, ani na niego patrzeć. W głowie huczały mu tylko słowa, które cały czas sobie powtarzał, że nigdy jej już nie zawiedzie. Teraz okazało się, że zawiedzie ją po raz kolejny i to chyba najbardziej jak tylko mógł zawieść.
- Severusie, a gdybyś miał przedmiot, który pozwala wskrzeszać umarłych? - Dumbledor zrobił dziwnie tajemnicza minę - ale nie wiedziałbyś w jakiej postaci ona wróci, czy będzie do końca taka jaka była, do końca ludzka…
- Jaka by nie była, byle by tylko znów była - Snape odpowiedział jednym tchem
- A Hermiona? Wszystko to co ona ci dała? A skrzyżowane różdżki?
- Nie wiem. - Snape zaczął mówić spokojniejszym tonem
- Czego nie wiesz, kogo kochasz? A nie jest to takie proste?
- Lily wyszła za mąż, urodziła mu syna…
- Ale przecież nie chcesz mi chyba wmówić, że wskrzesiłbyś także Jamesa, a Harry nie jest już niemowlęciem - Dumbledor drążył temat z uporem sobie właściwym.
- Mogłaby być moją przyjaciółką - Severus sam nie wierzył w te bzdury, które teraz mówił
- Tak? Doprawdy, jesteś tego pewien, a która z nich? - Dumbledor prawie parsknął śmiechem
- Nie wiem, daj mi spokój, oszukałeś mnie, w okrutny sposób mnie oszukałeś!
Snape opuścił gabinet dyrektora w humorze jeszcze bardziej podłym niż zwykł opuszczać go zazwyczaj. Dwie sprawy nie dawały mu spokoju. Dlaczego Albus Dumbledor mówił o przedmiocie, który ma moc wskrzeszania zmarłych? Przecież nie był głupcem, żeby wierzyć w bajki, ale kto jeśli nie on, mógł wiedzieć, że taki przedmiot naprawdę istnieje, a gdyby rzeczywiście istniał? No właśnie, to był drugi problem, jeśli miałby wybór z kim chce spędzić resztę życia, to kogo by wybrał? Na początku odpowiedź była oczywista, Lily, tylko Lily, ale teraz, kiedy emocje już nieco opadły? Mógłby ją znowu zobaczyć, dotknąć, poczuć jej zapach, nikt nie pachniał tak ja ona, nikt nie był taki jak ona. Tak dawno jej nie widział i teraz jednym ruchem mógłby ja przywołać do siebie, tylko jakim kosztem?
- Przecież na pewno nie chciałaby żyć tu, bez swojego męża - skrzywił się Snape - pobyłbym z nią tylko chwilę, a potem mogłaby wrócić, na pewno by mogła, poza tym umożliwiłbym jej spotkanie z synem… chyba sam siebie oszukuję, nie wiem, nic już nie wiem. Chociaż jakbym mógł żyć bez Hermiony, mojej kochanej Hermiony? Skrzyżowaliśmy różdżki, nie, nie mógłbym. Jedno jest pewnie wolałbym umrzeć, niż skrzywdzić lub zawieść którąkolwiek z nich - powiedział Snape sam do siebie schodząc do swoich lochów.

środa, 7 listopada 2012

Rozdział XXVII Rozmowy



- Harry, powtarzam ci po raz kolejny, że Draco nie ma do wykonania żadnego niesamowitego zadania i na pewno nie dla Voldemorta, a ty Ron przestań wreszcie syczeć na dźwięk tego słowa! - Hermiona była już wyraźnie zirytowana przedłużającą się rozmową o tym co robi Draco i gdzie znika Draco - Harry! Ani słowa więcej na ten temat! Wałkujemy to już ponad dwie godziny i to kolejny raz, daj mi spokojnie żyć!
- Ja swoje, a ty swoje. Mówię ci, że teraz wiem przynajmniej gdzie się podziewa kiedy znika, to już bardzo dużo, prawda?
Hermiona westchnęła ostentacyjnie i wzniosła oczy ku niebu.
- Łazi do pokoju życzeń, myślę, że tam coś schował, na pewno coś tam ukrył, założę się, że to jakiś czarnomagiczny przedmiot…
- Do cholery jasnej! Daj już wreszcie spokój, bo to zaczyna być niepokojące! - Hermiona nie mogła już wytrzymać słuchania kolejny raz o tym samym
- Właśnie - przerwał jej Harry z satysfakcją- sama przyznajesz, że zaczęło to być niepokojące.
- Ale ja nie o Draco, tylko o tym, że masz obsesję i powinieneś się leczyć!
Hermiona wstała z fotela w pokoju wspólnym i po chwili przeszła przez dziurę w portrecie. Nie lubiła rozmów o Draconie, dlatego, że wiedziała o całej sprawie więcej od swoich przyjaciół i dlatego, że zawsze musiała kryć tego wstrętnego blondyna. Rozmyślając o tym czego tak naprawdę jest w stanie dowiedzieć się Harry i jak mógłby to wykorzystać przeciwko Severusowi dotarła do lochów. Snape siedział na dywanie przed kominkiem, patrzył w ogień i bawił się różdżką, ucieszył się, jak zwykle, na widok swojej kobiety. Hermiona usiadła za nim i objęła go w pasie.
- Jak ci minął dzień? - spytała głaszcząc go po głowie
- Nic specjalnego, nic nowego, nic ciekawego, czyli wymarzony spokój, a tobie?
- Harry kazał śledzić Zgredkowi i Stworkowi Dracona, dowiedzieli się, że znika w Pokoju Życzeń, teraz Harry nie daje mi spokoju, zresztą Ronowi też. Mnoży teorie spiskowe i żąda żebyśmy przyznawali mu rację, jestem tym cholernie zmęczona - westchnęła dziewczyna
- Potter - westchnął Severus
- Ale nie gadajmy o tym, nie chce mi się znów o tym myśleć, powiedz lepiej jakie masz dziś dla mnie zadanie - Hermiona spojrzała na niego z delikatnym uśmiechem i wyrazem żywego zainteresowania na twarzy
- Avada, moja kochana Hermiono - Severus uśmiechnął się jakiś dziwnym nieprzeniknionym uśmiechem - nie bój się, tylko na ślimakach - dodał widząc przerażenie w tych kochanych ciepłych brązowych oczach.
Wstał, podszedł do kredensu i wyciągnął małe brązowe pudełko ze ślimakami, które zaraz podał dziewczynie.
- Myślałam, że masz coś specjalnego, że będziemy ćwiczyć na czymś innym, może większym, no nie wiem… - Hermiona była troszkę zawiedziona takim samym zadaniem jak tydzień temu i jeszcze tydzień temu
- Tak, to co powiesz na to?- Severus Snape machnął różdżką i ślimaki rozrosły się do rozmiarów sporego kota - teraz trudniej będzie ci je zabić, widzisz je dokładniej, są większe, no ale spróbuj.
Dziewczyna wyciągnęła przed siebie różdżkę, zamknęła oczy i próbowała skupić się z całych sił na zaklęciu, które jako jedyne ciągle sprawiało jej jakieś trudności. Imperius opanowała perfekcyjnie, nawet Cruciatus wychodziło jej całkiem nieźle, ale ilekroć próbowała użyć śmiertelnego zaklęcia, tylekroć coś było nie tak.
- Avada Kedavra - wypowiedziała głośno i pewnie
- Kochanie, ale nie z zamkniętymi oczami, na Merlina! - Severus zaśmiał się - patrz jak to się robi
- Sev, nie lubię patrzeć jak zabijasz - skrzywiła się dziewczyna widząc jak mężczyzna przymierza się do użycia śmiertelnej klątwy
- Hermino, to tylko ślimaki, wiesz, że w swoim życiu zabijałem nie tylko ślimaki.
- Wiem, ale…
Snape spojrzał na ślimaka, który właśnie zostawiał oślizgły ślad na jego podłodze i próbował wpełznąć do sypialni.
- Avada Kedavra - zielone światło błysnęło, ślimak zwalił się na ziemię i już się nie poruszył
- Masz talent - pochwaliła go dziewczyna
- Daj spokój, w ogóle, co ty mówisz? Właśnie powiedziałaś, że mam talent do zabijania - Severus był zły, naprawdę zły
- Przepraszam, nie to miałam na myśli - podeszła do niego i próbowała się przytulić - oj Sev, proszę cię, przecież wiesz, że nie myślę o tobie w ten sposób.
Snape westchnął nachmurzony, ale pozwolił jej się do siebie przytulić.
- Na czwartym roku, na OPCM Moody, a raczej Barty Crouh, pokazywał nam na pierwszej lekcji te trzy zaklęcia na pajakach. Pamiętam jak dziś, po lekcji podszedł do mnie Harry, z taką dziwną miną i powiedział, że teraz już wie jak zginęli jego rodzice, jak ten pająk, szybko, cicho, bezboleśnie, dziwnie się wtedy poczułam. Mimo, że potem opowiadał mi jak zginęła jego matka, to jednak tamta chwila wyryła mi się w pamięci najbardziej.
- Opowiadał? Przecież był bardzo mały, nie mógł tego pamiętać - Snape był zaciekawiony opowieścią dziewczyny
- To prawda, ale przypomniał sobie wszystko dzięki dementorom, zawsze gdy dementor był bardzo blisko Harry słyszał głos swojej matki, jak błaga Voldemorta o litość dla swojego dziecka, jak on każe jej się odsunąć, a potem słyszał już tylko krzyk
- Słyszał jej głos - Severus szepnął na tyle cicho żeby nie mogła go usłyszeć- szczęściarz
- Co tam mruczysz? Szczęściarz? Czemu tak twierdzisz? Sev, co ci przyszło do głowy?
- Szczęściarz, tyle razy dementorzy prawie go mieli, a on zawsze wychodził z tego cało.
- Ah, tak, prawda. Sev! Ten ślimak zaraz zje ci połowę twoich zapasów skrzeloziela!
Rzeczywiście, jeden z trzech wielkich ślimaków dobierał się właśnie do szafki z ziołami, Snape błyskawicznie machnął różdżką i po chwili schował pudełko ze ślimakami powrotem do szafki w kredensie.
- Sev, wiesz może coś o horkruksach? - Hermiona wypaliła tak nagle, że gdyby Snape miał jeszcze w rękach pudełko ze ślimakami to leżałoby ono już na podłodze.
- Co też ci przyszło do głowy? Jest tyle interesujących dziedzin wiedzy magicznej…od kiedy? Od kiedy interesuje cię czarna magia? Hermino? - Snape był tak zdziwiony i zaniepokojony pytaniem ukochanej, że nawet nie starał się tego ukryć - Mam nadzieje, że to nie z mojego powodu, wiesz, też byłem kiedyś w twoim wieku i zainteresowanie czarną magią nie wyszło mi na zdrowie.
- Nie, bo wiesz, tak tylko się pytam, cos mi się musiało obić o uszy, a może widziałam tę nazwę w jakiejś księdze, tej z indeksu ksiąg zakazanych - Hermiona starała się żeby wszystko wyglądało jak najbardziej naturalnie, jednak oszukanie Severusa Snapea graniczyło z cudem.
- Potter? Dobrze myślę? To on szuka informacji o horkruksach? - widząc minę ukochanej tylko splunął ze złością do kominka - jak mogłem ciebie posądzić o takie bzdury, jasny chłopiec, dobroć tego świata, pocieszyciel strapionych, nadzieja wiernych, Potter.
- Wiesz coś czy nie? Szukałam wszędzie, naprawdę wszędzie, wiesz jak bardzo jestem uparta jeśli chce osiągnąć swój cel - Hermiona nadal drążyła temat
- O tak, widziałem to przy Avadzie - Snape lubił czasami być troszeczkę złośliwy
- Więc szukałam wszędzie i nie znalazłam kompletnie nic. Nie wiem, do kogo mogłabym się zwrócić z tym pytaniem jeśli nie do ciebie.
- Nie pomyślałaś o Dumbledorze? - podsunął jej pomysł mężczyzna
- Nie, to właśnie on zlecił Harremu to zadanie
- A Potter oczywiście sam nie potrafi niczego osiągnąć więc od razu zwrócił się o pomoc, cały Potter, nic w pojedynkę, zawsze otoczony wianuszkiem fanów i doradców, ale do rzeczy - Snape odwrócił się do niej plecami i zrobił kilka kroków do przodu - wiem niewiele, prawie tyle co nic. Horkruks to przedmiot o wyjątkowej magicznej mocy, jest szkatułą w której chowa się część ludzkiej duszy, nie wiem dokładnie jak horkruks powstaje, ale chyba można zaryzykować tezę, że w jakiś szczególnie okropny sposób.
Hermiona patrzyła na niego przerażonymi oczami i nie wiedziała co powiedzieć, po chwili jednak odzyskała głos i zadała pytanie, które nasuwało się od razu
- Ale po co ktoś miałby stworzyć taki horkruks, po co miałby rozszczepiać swoją duszę? Chyba, że…
- Dokładnie, i ja tak myślę, po to żeby nie umrzeć do końca, ale proszę cię, nie przekazuj tego co ci powiedziałem Potterowi.
- Dlaczego? - Dziewczyna była zdziwiona, bo przeciez ta wiedza była potrzebna właśnie Harremu, a nie jej
- Po prostu nie i koniec, w porządku?
- OK - zgodziła się niechętnie - A teraz muszę już pędzić do siebie, cisza nocna i te sprawy, wiesz, patrole
Przytuła się do niego ciesząc się, że może czuć jego zapach, który tak bardzo uwielbiała. On z kolei cieszył się w tej chwili miękkością jej włosów. Pocałowali się długo na pożegnanie i Hermiona wyszła z jego gabinetu.
*****
Poranek był rześki i mglisty, z trudem można było dostrzec dwie ciemne postacie przechadzające się skrajem Zakazanego Lasu. Osoba w czarnych szatach była wyraźnie wzburzona, żywo gestykulowała, natomiast osoba z długą jasną brodą zachowywała się normalnie.
- A nie pomyślałeś, że ja już nie chcę tego robić, że chcę mieć święty spokój, taki na ile to możliwe, że może chcę wreszcie ułożyć sobie życie?!
- Severusie, wiesz, że obiecałeś mi coś dawno temu - odpowiedział spokojnie Dumbledor
- Ale okoliczności nieco się zmieniły, prawda? - nie dawał za wygraną Snape
- Okoliczności bardzo się zmieniły, to prawda, jesteś tak blisko wykonania zadania jak nigdy dotąd, szkoda by było zmarnować te całe lata wyrzeczeń i poświęceń, mylę się?
- Przypuśćmy, że cię zabiję, zostanę dyrektorem Hogwartu i co? Przecież kompletnie nic mi nie mówisz! Pomyślałeś chociaż o Hermionie? - Snape był naprawdę wściekły
- Severusie, jeśli kocha cię tak bardzo jak powinna, to nie powinieneś się niczego obawiać - uśmiechnął się dobrotliwie dyrektor - a jeśli chodzi o moje zaufanie, to wpadnij dziś do mnie wieczorem, powiem ci to, co już dawno powinieneś wiedzieć.
- Przyjdę na pewno - uciął krótko Snape i skierował swoje kroki do zamku.


wtorek, 23 października 2012

Rozdział XXVI Niebiańska plaża



Snape wszedł do okrągłego gabinetu dyrektora i już od progu miał dziwne wrażenie, że wszystkie sprzęty podejrzliwie na niego patrzą. Chciał zacząć opowiadać o tym co działo się na zebraniu Śmierciożerców, kiedy Dumbledore uciszył go ruchem reki.
- Severusie - pretensja zabrzmiała w jego spokojnym głosie - Severusie, jak mogłeś?
Snape patrzył na niego z niemałym zdziwieniem.
- Skoro czekaliście tak długo, to mogliście poczekać jeszcze trochę, spodziewałem się po tobie większej rozwagi, rozczarowałeś mnie Severusie - Dymbledor spojrzał mu prosto oczy - był u mnie Ron Wesley, powiedział co zauważył dziś u Hermiony Granger.
Snape zacisnął dłonie w pięści aż chrupnęło.
- I co ja mam teraz z tobą zrobić? - Dumbledor podszedł do Snapea - przecież nie mogę cię wyrzucić. Na brodę Merlina!
Snape starał się nie patrzeć w oczy dyrektora, ale i tak miał wrażenie, że te oczy przewiercają go na wylot, bardzo tego nie lubił, a Dumbledor miał to niestety w swoim zwyczaju robić dość często i to nieraz bez wyraźnego, zdaniem Snapea, powodu.
- Nie sądzę, aby Ronald rozniósł tę nowinkę po całej szkole, ale myślę, że Harry i Ginny już wiedzą, a jeśli oni wiedzą, to mogą dowiedzieć się o tym rodzice Rona i Ginny, a tego bardzo bym nie chciał. Jak wiesz, są oni jakby opiekunami panny Granger w magicznym świecie i myślę, że nie spodobałoby im się, to w jaki sposób i z kim panna Granger… ehhh Severusie, Severusie, co ja mam z tobą zrobić - westchnął strapiony Dumbeldor.
- Sugerujesz mi cos? Powinienem odejść sam, zrzec się posady w Hogwarcie? Bo jeśli masz zamiar próbować przekonywać mnie do tego ażebym zostawił Hermionę, to daruj sobie to już na samym początku, szkoda twojego i mojego czasu.
Snape chciał jeszcze coś powiedzieć, był przygotowany na to, że będzie musiał opuścić Hogwart. Wcale tego nie chciał, bo Hogwart był jego jedynym prawdziwym domem jaki kiedykolwiek miał, jednak pozwolił sobie na coś, na co nie powinien i teraz wypadałoby ponieść konsekwencje swojego zachowania, ale nawet jeśli będzie musiał zamieszkać w Hogsmade i poszukać sobie innej pracy to nie żałował. Tak, Severus Snape nie żałował tego, że poddał się tak szybko tej młodej, pięknej i piekielnie inteligentnej dziewczynie.
- Jesteś szczęśliwy? - spytał go Dumbledor łagodnie
- Chyba pierwszy raz w życiu - odpowiedział mu Snape tak szybko, że aż go to zdziwiło
- A ona? A panna Granger?
- Też, uważam, że też.
Dumbledor odwrócił się od niego i spokojnym krokiem podszedł do swojego biurka, usiadł na fotelu, złączył palce w trójkąt
- Wszystko w porządku? Pytam o zebranie - dodał jakby od niechcenia beztroskim głosem
- Tak - odpowiedział Snape nieco zaskoczony nagłą zmianą tematu - wszystko idzie zgodnie z planem.
- Świetnie. Dziękuję ci Severusie, dobranoc. - Dumbledor zajął się jakąś wyjątkowo ciekawą książką i nawet nie spojrzał na zdumionego Snapea.
*****
Reszta stycznia minęła bardzo szybko, podobnie jak luty i marzec. Kwiecień mijał już nieco wolniej, może dlatego, że dni były dłuższe, wiosenne, bardziej słoneczne. Powoli uczniowie Hogwartu zaczęli wychodzić na błonia, spacerować wokół jeziora, w zamku zrobiło się dość pusto i cicho. Hermiona zdała swój egzamin z teleportacji, za co Severus obiecał zabrać ją w pewne piękne miejsce. Szli właśnie do granic Hogwartu żeby się teleportować. Hermiona mogła tym razem teleportować się już sama, miała licencje, zdała, cieszyła się z tego bardzo. Jednak Severus nie chciał za nic w świecie powiedzieć jej gdzie mają się teleportować, więc znowu była zmuszona teleportować się łącznie. Kiedy otworzyła oczy jej oczom ukazał się taki widok, że aż pisnęła.
- Oh! Sev! Jak tu pięknie! - dziewczyna była wprost urzeczona widokiem białej pustej plaży
- No cóż, miałem nadzieję na właśnie taką reakcję i cieszę się, że się nie pomyliłem - Snape był z siebie bardzo zadowolony
- Ale jak to jest, że ta plaża jest pusta? Tak piękne miejsce powinno przyciągać swoim pięknem rzesze turystów, przyznaj się, co wykombinowałeś?
- Hmm coś jak z Hogwartem, Mugole widzą tylko ruiny grożące zawaleniem, my widzimy piękny zamek, my widzimy piękną plażę, a oni brudną linię brzegową, wiesz, pełną wodorostów i wplątanych w nie śmieci. Sprytne, prawda? Ktoś to dobrze wymyślił.
- Tak, ale Severusie, tu jest bardzo gorąco, to nie jest Wielka Brytania, mamy kwiecień, a tu jest co najmniej 30 stopni, gdzie my jesteśmy?
- W Afryce - odpowiedział jej jeszcze bardziej zadowolony z siebie mężczyzna
- W Afryce? No no… Przeszedłeś samego siebie, gdzie dokładniej?
- W Libii. Trafiłem tu kiedyś przez przypadek, niezbyt dokładnie skupiłem się na celu mojej teleportacji i zamiast tam gdzie powinienem trafić trafiłem właśnie tu, to co, popływamy? - Snape zaczął się już rozbierać
- Masz dla mnie kostium kąpielowy? -Hermiona spytała, chociaż dobrze wiedziała jaka będzie odpowiedź
- Żartujesz? - Snape aż się zaśmiał
- To jak mam pływać?
- No jak to jak? Nago! Hermiono, nie powiesz mi chyba, że się mnie wstydzisz - spojrzał na nią z takim politowaniem, że aż zaklęła w duchu
Chcąc nie chcąc zaczęła powoli pozbywać się ubrań. Mimo, że od jakiegoś czasu sypiali ze sobą regularnie dziewczyna w dalszym ciągu czuła przed nim wstyd, wprawdzie tylko odrobinkę, ale jednak. Zawsze wydawało jej się, że ma za mały biust, za duży brzuch, cellulit, za grube uda, zbyt płaskie pośladki i tak dalej i tak dalej. Severus widząc jej zawstydzoną minę stwierdził, że znowu myśli o jakiś bzdurach.
- Hermino, wydaje mi się, że masz rację
- Co?
- Coś jest z tobą nie tak - przyglądał się jej teraz badawczo z poważną miną
- Oh, ale co? - wystraczyła się dziewczyna - chodzi ci o ten cellulit?
- Tak, właśnie to mam na myśli - Severus pokiwał glową
- No bo wiesz no, zapuściłam się trochę przez zimę - Hermiona była bardzo zmieszana
- Nie wiem, jak można mieć taki cellulit - ciągnął dalej Snape - nie możesz czegoś z nim zrobić?
- Oh Sev, jesteś okropny!
- Taki cellulit na paznokciach u stóp, Hermino, byś się wstydziła - powiedział poważnie Snape po czym widząc jej minę wybuchnął śmiechem
- Severusie! To nie jest cellulit, to brokat! - Hermiona chciała zrobic groźną minę, ale widząc jak Sev dusi się ze śmiechu nie mogła zrobić nic innego jak tylko się uśmiechnąć - uwielbiam cię i te twoje paskudne poczucie humoru też
- Kochana zapamiętaj, że dla nas nie ma czegoś takiego jak cellulit, on nie istnieje w świecie facetów, to choroba mózgu występująca u pięknych kobiet - objął ja w talii i spojrzał na nią z góry - uwielbiam kiedy jesteś naga i kiedy się tego nie wstydzisz, tak jak teraz.
- Dobrze pływasz? - Hermiona chciała zmienić temat
- Całkiem nienajgorzej, a ty?
- Chyba też całkiem nienajgorzej.
Hermiona uśmiechała się, bawiła się jego włosami i patrzyła mu w oczy z taką miłością, że aż go to bolało, wiedział, że mają coraz mniej czasu. Nie był pewien jej reakcji, na to co miało nastąpić, czy ona to zrozumie? Czy nie przestanie w niego wierzyć? Czy nie przestanie mu ufać i kochać go? Czy będzie bezpieczna?
- Hermino, ćwiczysz prawda? Zaklęcia niewybaczalne, na tych ślimakach, które ci dałem? - jego ton nagle stał  się bardzo poważny
- Tak Sev, ćwiczę, codziennie wieczorem i idzie mi całkiem nieźle, chociaż avada dalej mi nie wychodzi tak jak powinna - skrzywiła się i spojrzała w ziemię
- Umarłbym gdyby cos ci się stało - powiedział bardzo bardzo cicho i pocałował ją w czoło - idziemy popływać? - dodał już normalnym głosem
Pływali, bawili się w wodzie, biegali po plaży, Hermiona wytaplała się w piasku ku wielkiej uciesze Severusa, który zaniósł ja potem do wody i wrzucił bez ostrzeżenia. Wszystko było idealne, plaża, morze, pogoda, on tylko nie mógł odegnać od siebie tych okropnych myśli, że to się już powoli kończy, ale może nie będzie tak źle, może ona mu wybaczy? Może go zrozumie, zrozumie to wszystko co miało niedługo nastąpić, może zna go lepiej niż mu się wydaje, może jej nie docenia, musi jej tylko bardziej zaufać.
- Ufam ci - powiedział to mimowolnie
- O co chodzi? Czego mi nie mówisz? - Hermiona spoważniała - zauważyłam, że jesteś coraz bardziej ponury…
- Zawsze jestem ponury, ja z natury jestem ponury, przecież mnie znasz - Severus starał się żeby wszystko wyglądało naturalnie
- Nie prawda. Wcale nie jesteś ponury, sprawiasz tylko takie wrażenie, chcesz być taki w oczach innych, ale ja cię znam, trochę - wzięła jego twarz w dłonie i spojrzała na niego bardzo poważnie - wcale nie jesteś ponury, jesteś kochany i cudowny, tylko widzę, że coś cię coraz bardziej martwi.
- To nic, przejdzie mi, zobaczysz, to nic takiego - dobrze wiedział, że kłamie
- Sev, kłamstwo masz opanowane do perfekcji i na prawdę nie widać, że kłamiesz, ale ja i tak wiem, że kłamiesz, dowiem się o co chodzi?
- Tak
- Kiedy?
- W swoim czasie.
- Nie lubię gdy tak mówisz, ale niech będzie - wiedziała, że nawet gdyby prosiła go najlepiej jak umie to i tak niczego by nie osiągnęła jeśli rzeczywiście nie chciał jej teraz nic powiedzieć.
- Co zrobimy z resztą dnia? - tym razem Snape zmienił temat - Masz jakieś pomysły? Co chcesz robić?
- Kochać się z tobą - odpowiedziała bez chwili zastanowienia i zaraz parsknęła śmiechem widząc jego zdziwioną minę - no co?
- Nie, nic, tylko zdziwiło mnie, że mówisz to tak po prostu, tak bez ogródek
- Severusie - Hermiona zamknęła mu usta dłonią - tu i teraz
Snape pokręcił głową z niedowierzaniem i uśmiechnął się, ciągle potrafiła go czymś zaskoczyć, jego, którego już nic nie miało prawa dziwić. W tej chwili znów pomyślał sobie, że może rzeczywiście nie docenia jej tak jak powinien.

niedziela, 7 października 2012

Rozdział XXV Zawiedzione nadzieje



Kiedy Hermiona wchodziła przez dziurę w portrecie do pokoju wspólnego Gryffindoru była trzecia nad ranem. Nie spodziewała się zobaczyć kogokolwiek, dlatego wielkie było jej zdziwienie, gdy jej wzrok padł na Ginny Wesley siedzącą przed kominkiem nad mapą Huncwotów.
- Ginny? Jeszcze nie śpisz?
- Hermiona - wychrypiała przeciągle zaspana rudowłosa - czekałam na ciebie, poza tym Harry zlecił mi szpiegowanie Dracona - podniosła do góry mapę Huncwotów.
- Żartujesz? Ależ on ma na tym punkcie obsesję, kompletnie tego nie rozumiem, i co? Gdzie Draco teraz jest? - spytała w nadziei, że Ginny zapomni o jej dzisiejszej wędrówce do Severusa.
- W swoim dormitorium, ale przecież nie po to tu siedziałam do trzeciej żeby mówić z tobą o Draco, nie sądzisz? - Ginny uśmiechnęła się szelmowsko
- Ekhmm, no więc o czym chciałabyś ze mną mówić? To znaczy, wiesz, zmęczona jestem i chciałabym się już położyć - Hermiona bokiem udawała się powoli w stronę dormitorium
- Nie tak szybko, nie tak szybko! Powiedz chociaż jak było?
Hermiona pokiwała przecząco głową.
- Nie powiesz? No wiesz co!? Ja ci wszystko mówię! Ale no dobra, to chociaż powiedz czy było tak jak to sobie wyobrażałaś?
- Było znacznie lepiej - Hermiona uśmiechnęła się szeroko - znacznie lepiej.
Ginny uniosła brwi i pokręciła głową z niedowierzaniem.
*****
Nazajutrz pierwsze dwie lekcje Gryfonów były lekcjami eliksirów ze ślizgonami. Hermionie przestało już przeszkadzać to, że Harry wszystko robił najlepiej dzięki podręcznikowi tajemniczego Księcia Półkrwi. Nie obeszło ją też nic a nic to , że sama nie dala rady dokończyć zadanego im na lekcji eliksiru, jej myśli kierowały się do pewnego gabinetu w lochach. Zastanawiała się czy Severus jeszcze tam jest, czy może siedzi już w pokoju nauczycielskim, a może właśnie prowadzi lekcje obrony przed czarną magią? Nie bardzo mogła uwierzyć  w to, co stało się ostatniej nocy. Należała do niego, już w pełni , miał już nie tylko jej duszę, miał jeszcze jej ciało. Bała się dzisiejszego spotkania z nim. Nie mieli dziś lekcji OPCM, ale wiedziała, że na obiedzie w Wielkiej Sali na pewno go zobaczy, albo na korytarzu, a jeśli nawet nie, to przecież spotkają się wieczorem, jak to zwykli robić, w jego gabinecie - pod pretekstem szlabanu, lub w Pokoju Życzeń, aby ćwiczyć na wszelki wypadek.
Z zamyślenia wyrwał ją Harry
- Ej Hermiono, wychodzimy. Co tak stoisz nad tym pustym kociołkiem? Lekcja się skończyła.
- Oj, zamyśliłam się Harry - powiedziała rozkojarzona Hermiona. Szybko pozbierała swoje rzeczy i ruszyli korytarzem na kolejną lekcję. Rozmawiała z Ronem i Harrym o Draconie kiedy zza rogu wyszedł Snape, dzieliła ich cala długość korytarza, ale Hermionie serce waliło tak jakby stał tuż obok niej. Wpatrywała się w jego rosnącą sylwetkę z taką intensywnością, że Ron musiał zakląć siarczyście. Severus starał się na nią nie patrzeć, patrzył gdzieś ponad nią, nie chciał żeby wszyscy widzieli spojrzenie jakim chciał ją obdarzyć. Kiedy był już bardzo blisko na moment spojrzał jej głęboko w oczy, a było to spojrzenie tak spalające, że Hermionie zrobiło się nagle bardzo gorąco i bardzo zimno za razem. Kiedy minął ją zaledwie o cal i jego szata dotknęła jej ramienia dziewczyna wypuściła ze świstem całe powietrze z płuc.
- Jesteś nienormalna - syknął Ron - czekam z niecierpliwością kiedy ci w końcu przejdzie
- Daj mi spokój Ron - warknęła dziewczyna
- Ron ma racje - wtrącił się Harry - to już trwa zdecydowanie za długo, nie wiem co tam robicie, kiedy wymykasz się wieczorami pod moja peleryna niewidką, mogę tylko się tego domyślać…
- Harry przestań! - Ron przystanął gwałtownie - nie mów nawet takich rzeczy, chce mi się żygać kiedy o tym pomyślę - i zrobił minę sugerującą gwałtowne mdłości.
Hermiona zaśmiała się szczerze, zawsze lubiła Rona za jego pajacowanie, z nim nie można było się nudzić, był taki szczery i prawdziwy i bardzo prosty w obsłudze, nie trzeba było się niczego domyślać,  bardzo przewidywalny, gdyby jeszcze umiał zaakceptować jej związek…
- Ron, uwierz mi, ja też mam mdłości gdy wyobrażę sobie te długie kościste białe paluchy dotykające…
- Przestań! - Ron nie wytrzymał, odwrócił się na piecie i poszedł w przeciwną stronę. Nie miał zamiaru iść teraz na lekcje, był zbyt wzburzony. Myśl o tym, że ręce Snapea dotykały ciała Hermiony, że jego usta dotykały jej ust, że oni mogli już… Ron nie chciał kończyć tej myśli. To było nie do zniesienia. W swoim marzeniach zawsze widział Hermionę jako swoją dziewczynę, a potem żonę, widział ich Harrego i Ginny razem, jako rodzinę.
*****
To był bardzo długi dzień dla nich wszystkich, dlatego wieczorem z prawdziwą radością usiedli w fotelach przed kominkiem w Pokoju Wspólnym. Harry bawił się bezmyślnie zniczem i zastanawiał się, co może teraz robić Ginny skoro nie mam jej z nim, Ron skrobał cos zawzięcie na pergaminie, a Hermiona siedziała cicha i markotna i patrzyła w ogień.
- Co ci jest? - spytał w końcu Harry - cały dzień jesteś jakaś dziwna, nie myślisz o tym co robisz, nie uważasz na lekcjach, prawie nie jadłaś, o co chodzi?
- Nie, nic się nie stało, chyba się nie wyspałam - powiedziała to tak, po prostu na odczepnego
- Nie wyspałaś się? A może powiesz nam co robiłaś w nocy? - Ron splunął z pogardą do kominka
- Ron, stary, daj spokój. Hermiona nie jest jeszcze pełnoletnia, o czym ty w ogóle myślisz - Harry starał się hamować przyjaciela - przecież gdyby…
Ron nie dał Harremu dokończyć, zerwał się nagle z fotela i palcem wskazał na szatę Hermiony, która od dłuższego czasu drżała w jednym miejscu
- Nie jest pełnoletnia, tak? To powiedz jak mi wytłumaczysz to! Widzisz, czy udajesz, że jesteś ślepy? Odkąd tylko przysiedliśmy się do niej, cały czas obserwuję to miejsce, w tym miejscu schowała swoją różdżkę. Nie widzisz, że różdżka drży cały czas Harry, a może nie chcesz widzieć?
Harry spojrzał teraz w miejsce, na które wskazywał Ron. Rzeczywiście, widać było, że szata w tym miejscu lekko się porusza. Zacisnął zęby i zamknął oczy z wściekłości.
- Hermiono, wiemy co to znaczy, nie rob z nas idiotów - uciszył ją ruchem reki, bo właśnie próbowała się tłumaczyć - Snape jest teraz na zebraniu Śmierciożerców, prawda? Dlatego jesteś taka markotna i milcząca, dlatego nie chcesz iść do swojego dormitorium, cały czas czekasz na wiadomość od niego, że już wrócił, że możesz już iść do lochów…
- Skrzyżowaliście różdżki! - Ron nie mógł już wytrzymać - skrzyżowaliście różdżki!
- Nie będę was okłamywać, to na nic - westchnęła zrezygnowana dziewczyna, chociaż w rzeczywistości była przerażona możliwymi konsekwencjami, które mogą spotkać jej ukochanego Severusa.
- Stary zboczony cap! Niech ja go dorwę! Torturowałbym go zaklęciami Cruciatus aż do samej śmierci - Ron zaciskał pięści i patrzył z nienawiścią w ogień - jak on mógł, przecież nie jesteś jeszcze pełnoletnia!
- Ron! Błagam cię! To nie jego wina, to był mój pomysł, ja go do tego namówiłam, on nie chciał, naprawdę chciał jeszcze zaczekać, to wszystko moja wina - Hermiona rozpłakała się
- Ale można to jeszcze cofnąć prawda? - spytał z nadzieja Ron - to znaczy tego co było między tobą, a nim już się nie da, ale miłość różdżek?
- Nie Ron, nie można - wtrącił się Harry - miłość różdżek ustaje tylko w razie śmierci jednego  z kochanków.
- Jakie to obrzydliwe Hermiono, nie spodziewałem się, że kiedykolwiek ci to powiem, ale jesteś obrzydliwa, każdy byłby już lepszy, dlaczego musiałaś wybrać właśnie jego!? - Ron ruszył szybkim krokiem ku dziurze w ścianie.
- Dokąd idziesz? - krzyknęła za nim Hermiona zrywając się na równe nogi
- Przejść się! - rzucił przez ramię zbolałym głosem i już za chwile go nie było.
Hermiona opadła na fotel i westchnęła - jeśli przeze mnie cos mu się stanie, jeśli… to sobie nie wybaczę - mówiąc to nie miała na myśli Rona. Zaraz potem w szybkę zastukał dziobem duży czarny kruk, szybko wpuściła go do środka i przeczytała krótki liścik, który miał przywiązany do nóżki.
- Harry muszę lecieć, Severus właśnie wrócił z zebrania.
Nie minęło dużo czasu, a słyszała już to suche „wejść”. Snape stał obok swojego kominka, o który opierał się jedną ręką. Wyglądał dobrze, co oznaczało, że Czarny Pan był zadowolony ze swojego sługi. Hermiona podeszła do niego i przytulia się, kiedy objął ją ramionami poczuła jak się uspokaja, jego serce zaczęło bić wolniej, jego oddech stal się głębszy.
- Dlaczego najpierw chciałeś się zobaczyć ze mną a nie z dyrektorem? Coś się stało?
- Nic się nie stało, chciałem cię po prostu zobaczyć, nic więcej.
Dziewczyna chciała się już uwolnić z jego uścisku, ale on przycisnął ja do siebie jeszcze mocniej.
- Severusie, moja różdżka tłukła się dziś wieczorem w mojej kieszeni jak oszalała. Ron i Harry już wiedzą - wyszeptała Hermiona a jej głos był pełen strachu.
- Co ma być to będzie, nie przejmuj się, przecież nie muszę nauczać w Hogwarcie żeby się z tobą spotykać. Nie musze być nauczycielem żeby kontaktować się z Dumbledorem, Czarny Pan wie, że jesteśmy przyjaciółmi.
Hermiona odetchnęła z ulgą - ale wolałabym żebyś tu jednak został, chcę cię mieć najbliżej jak tylko się da.
Snape spojrzał na nią i zaczęli się całować, potem znów ją przytulił.
- Teraz muszę iść do Dumbledora, zdać mu raport, ale nie martw się, jutro zaczyna się weekend, wydaje mi się ze spędzimy go razem - uśmiechnął się.

środa, 26 września 2012

XXIV Skrzyżowane różdżki



- Serio? Nie kłamiesz? - pytała zszokowana Ginny - Tak ci powiedział?
- Tak, tak właśnie mi powiedział. Ginny, przezywasz to jeszcze bardziej niż ja - mruknęła Hermiona, która już zaczynała żałować, że powiedziała cokolwiek swojej przyjaciółce.
- I co ty na to? To znaczy, chodzi o to, że wiesz, no…
- Jestem przeszczęśliwa, nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, to z jednej strony, a z drugiej, jestem zdziwiona i zaniepokojona…- Hermiona zrobiła dziwna minę
- Czymże  znowu?
- No jak to czym? Ginny! Musiałam nie uważać na którejś z lekcji! Jak mogłam przegapić coś tak ważnego!? - Hermiona rzeczywiście była zaniepokojona lukami w swojej wiedzy.
- Marudzisz, wątpię, aby nauczano o tym w Hogwarcie, to się wie. Oczywiście zrozumiałym jest dla mnie, że o tym nie słyszałaś, no bo pochodzisz z mugolskiej rodziny, ale w magicznym świecie takie rzeczy się po prostu wie, jakby od zawsze, ale czekaj, czekaj, nie odpowiedziałaś mi na pytanie. - Rudowłosa dziewczyna nie dawała się zbić z tropu.
- Severus ma urodziny, za kilka dni, dotąd nie miałam pomysłu na prezent, teraz już mam, ale cicho sza! Nikt nie może się dowiedzieć! Obiecaj, obiecaj, że nikomu ani słowa, nikomu, rozumiesz? - Hermiona prawie przycisnęła Ginny do ściany
- Jasne, rozumiem, nie masz jeszcze siedemnastu lat, formalnie nie możecie jeszcze iść ze sobą do łóżka, wiem, że już niedługo masz urodziny, ale jak to z prawem bywa… Co innego ja i Harry, my oboje nie jesteśmy pełnoletni. - Zauważyła Ginny
- Dokładnie, nie chcę, żeby Severus miał przeze mnie kłopoty.
- A jesteś zdecydowana? Tak na sto procent? - Ginny nie bardzo podobał się pomysł Hermiony, ale była też bardzo zaskoczona, że dotąd jeszcze tego nie zrobili.
- Jestem Ginny, jestem, a na kogo bym miała jeszcze czekać i na co? Jest idealny - stwierdziła Hermiona i była tego bardzo pewna.
*****
W końcu nadszedł ten dzień, ten na który Hermiona tak czekała i ten, którego się tak obawiała, dziewiąty dzień stycznia, trzydzieste siódme urodziny Severusa. Kiedy schodziła do lochów schowana pod peleryną niewidką na dworze było już ciemno, padał gęsty śnieg, wszyscy uczniowie pochowali się w swoich ciepłych dormitoriach i okupowali najlepsze fotele przy kominkach. Jeszcze tylko kilka kroków dzieliło ją od tak już dobrze jej znanego suchego i na swój sposób magnetycznego „wejść”. Zdjęła pelerynę i schowała ją do kieszeni, Harry prosił by nigdy nie mówiła Snapeowi o tej pelerynie, a ona nie uważała, że to jest jakiś szczególnie istotny przedmiot, więc z czystym sumieniem mogła przyrzec Harremu, że Severus nigdy się o niej nie dowie.
- Wejść!
Hermiona weszła szybko do gabinetu i pospiesznie zamknęła za sobą drzwi, była ubrana normalnie, w zwykłe szkolne szaty. Mimo uszu puszczała rady Ginny o jedwabnych szlafroczkach i kusych atłasowych koszulkach nocnych, nawet bieliznę założyła po prostu białą, chciała być jak najbardziej sobą. Teraz kiedy już stała przed nim nie wiedziała jak zacząć, chociaż w głowie widziała ten moment setki razy. Powiedziała sobie w duchu, że musi zacząć działać zaraz po wejściu do jego gabinetu, bo jeśli rozproszy ją już na początku, to potem ciężko będzie się jej ponownie nastroić.
- Sev, mógłbyś mi dać swoją różdżkę? - zaczęła zupełnie od końca, nie tak miało być - Tylko na moment. - dodała szybko widząc zdziwioną minę mężczyzny.
Snape skinął głowa na miejsce, w którym leżała na biurku jego różdżka, dziewczyna wzięła ją i skierowała swoje kroki do salonu, obejrzała się za siebie i Severus zrozumiał, że powinien iść za nią. Przeszli przez salon do sypialni, Hermiona wyjęła z kieszeni swoją różdżkę, teraz trzymała w ręku obie.
- Severusie, wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Nie mam dla ciebie prezentu, nic nie przyszło mi do głowy, zresztą już na święta miałam kłopot - zaśmiała się nerwowo - chcę ci jednak coś dać, myślę, że to jest bardzo cenne, mam nadzieje, że ty też będziesz tak uważać.
Na obu twarzach widać było jakiegoś dziwnego rodzaju napięcie, dziewczyna odwróciła się od niego, podeszła do łóżka, na moment pochyliła się nad nim, a kiedy się odsunęła Severus zobaczył na swojej szafce nocnej dwie skrzyżowane ze sobą różdżki.
- Hermino, ja nie mogę przyjąć tego prezentu, nie dziś - zaczął ostrożnie - jesteś niepełnoletnia, gdyby ktoś się dowiedział, gdyby to wyszło poza mury tej sypialni…
- Tak wiem, wydalili by cię ze szkoły, ale ja już zaraz będę pełnoletnia! - zdenerwowała się dziewczyna - przecież wiem co robię, nie jestem już dzieckiem
- Nie wydaje mi się, że wiesz co robisz. Krzyżowanie różdżek to potężna magia, nie znasz do końca jej znaczenia, czy wiesz, że będziemy ze sobą wtedy związani w magiczny sposób? Wiesz, że miłość różdżek to wielka odpowiedzialność za drugą osobę, że twoja różdżka będzie drżeć i wyrywać się do walki jeśli ja będę w niebezpieczeństwie? Wiesz, że działając razem będziemy bardzo silni tą prastarą magią, ale gdyby któreś z nas zginęło, wtedy różdżka drugiego nadaje się tylko do wyrzucenia? Wiedziałaś o tym wszystkim? Wiedziałaś o tym wszystkim kiedy decydowałaś się dać mi ten prezent?
- I co z tego?- spytała dziewczyna buntowniczo - myślisz, że o co mi chodzi? O położenie mojej różdżki na skos z twoją ot tak sobie dla hecy?
- Hermiono! Połączenie naszych różdżek jest po prostu niebezpieczne, jestem Śmierciożercą!
- OK., widzę, że nie chcesz tego, rozumiem, słowa to tylko słowa, widocznie to co mówiłeś, nie przekłada się na twoje czyny. - Hermiona zabrała swoja różdżkę z szafki nocnej i minęła Severusa bez słowa w drodze do drzwi.
Mężczyzna nie zastanawiał się długo, w salonie złapał ją za rękę i przyciągnął ja do siebie z taką siłą, że aż się od niego odbiła.
- Nigdy cię nie okłamałem. Daj! - wyszarpnął z jej ręki różdżkę i skierował się do sypialni, by położyć ja na swojej - co, rozmyśliłaś się? - uśmiechnął się drwiąco
Hermiona stała w salonie jak spetryfikowana, ale po tych słowach już po chwili była obok niego, w sypialni.
- Więc mówisz mi, że wiesz co robisz? - spytał ją po raz kolejny
- Dawno nie byłam czegoś aż tak pewna.
Snape chwycił ją mocno jedna ręka w talii i przycisnął do siebie, patrząc w jej oczy powiedział
- Nie sądziłem, że doczekam w swoim życiu takiej chwili - bardzo mocno ją pocałował.
Potem wszystko potoczyło się samo. Całowali się coraz bardziej zawzięcie, coraz namiętniej i gwałtowniej,  jakby każdy pocałunek miał być tym ostatnim, jedną ręką wciąż obejmował ją w talii gdy drugą zwinął jej włosy w kucyk. Pociągnął ją za ten kucyk do tylu i zaczął całować jej szyję, Hermiona obejmowała go i nie mogła uwierzyć we własne szczęście. Kiedy zaczął rozpinać jej bluzkę ona zaczęła robić to samo z jego szatą.
- Dlaczego tu jest tak dużo guzików? - jęknęła
- Chwila - Severus jednym wprawnych ruchem reki rozpiął swoją szatę, która opadła na podłogę, obok niej znalazła się za chwilę biała bluzka Hermiony, a Hermiona rozpinała właśnie guziki koszuli swojego ukochanego mężczyzny.
Na chwile oderwali się od siebie, dziewczyna powoli zsunęła mu z ramion czarna koszulę, dotknęła jego klatki piersiowej
- Jesteś piękny - wyszeptała, spojrzała w jego oczy, które wyrażały teraz wszystko
Wziął ja na ręce i położył na łóżko. Jego włosy muskały jej twarz gdy się nad nią nachylał, a potem całował ją, całował ją całą a ona błądziła dłońmi po jego plecach i ramionach i z całej siły wierzyła , że to będzie trwać wiecznie. Kiedy byli już całkiem nadzy Severus spytał ją jeszcze ostatni raz
- Jesteś pewna, że tego chcesz?
- Kocham cię - taka odpowiedź mu wystarczyła.
Chwile po tym różdżki zaczęły żarzyć się jakimś dziwnym, nieziemskim blaskiem, a ich właściciele byli ze sobą tak blisko jak nigdy dotąd, tak blisko, że bliżej już się nie dało. Słychać było coraz szybsze oddechy.
- Nie panuje już nad sobą, wybacz - powiedział Snape, który stawał się z każda chwilą coraz bardziej gwałtowny
- Nic mi nie będzie, bądź sobą - z trudem zdołała powiedzieć dziewczyna
W momencie kiedy jęki wypełniły pokój różdżki zapłonęły płomieniem tak jasnym, że aż oślepiającym i płonęły tak, a nie spalały się. Kiedy zgasły mężczyzna uniósł się bardziej na przedramionach i spojrzał w jej oczy. Hermiona odgarnęła mu z twarzy czarne długie włosy i pocałowała go delikatnie w czoło.
- Jeśli zrobiłem cos nie tak, to wiedz, że nie chciałem - zaczął
- Byłeś idealny, bo byłeś sobą, uwielbiam cię i wiem, że podjęłam najlepszą decyzję jaką mogłam podjąć.
Snape położył się teraz obok niej, wziął ja za rękę.
- Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało Hermino, kocham cię.
- Wiec tak wygląda magia różdżek, nie mogłam zobaczyć zbyt wiele, bo było tak jasno i no wiesz, byłam skupiona na czymś innym.
- Też nie wiedziałem jak to wygląda, aż do dziś, boję się tylko konsekwencji miłości naszych różdżek - Snape usiadł na łóżku tyłem do niej - nie zdziw się , kiedy twoja różdżka będzie drżała przez parę godzin i to bardzo często, będąc w towarzystwie Czarnego Pana jestem przecież w niebezpieczeństwie, nie chcę żebyś zaraz wyobrażała sobie nie wiadomo co, to nie znaczy, że zaraz umrę, nie panikuj.
- Sev, nie martw się tym tak, dobrze? Czasami niepotrzebnie zadręczasz się różnymi bzdurami - Hermiona usiadła za nim i objęła go
- Mam do ciebie jedną proźbę - Snape odwrócił głowę i spojrzał w jej oczy - gdybym zginął, proszę cię o to, żebyś to ty wzięła moja różdżkę, nie pozwól żeby przejęli ją Śmierciożercy, żeby gdzieś zginęła wśród nich. Chodź, napijemy się wina, mamy co świętować.
Hermiona posłusznie wstała i starała się szybko zapomnieć o prośbie, która ją przerażała. Oczywiście, że nie pozwoli na to by ktoś miał jego różdżkę, ale bez przesady, przecież nie stanie się nic aż tak złego, przecież nie może.
Kiedy weszła do salonu ogień już płonął wesoło w kominku. Snape siedział na kanapie ubrany w same spodnie, jego koszulę miała na sobie Hermiona.
- Proszę - wręczył jej lampkę czerwonego wina - to co, za nas?
- Za nas - uśmiechnęła się biorąc od niego wino
Siedzieli tak przy kominku, przytuleni, rozmawiali o różnych sprawach, ale nie poruszali już przykrych tematów. Ich różdżki leżały dalej w na szafce w sypialni, skrzyżowane ze sobą.