niedziela, 4 sierpnia 2013

XXXVIII Siedem cruciatusów

Rozdział krótki, prawie połowę krótszy niż zwykle, ale obiecałam, więc dodaję. Wybaczcie, obiecuje się poprawić.




Obawiała się najgorszego idąc na skraj błoni i wypatrując śladu Severusa. Spodziewała się, że będzie w stanie agonalnym nawet, że nie da rady mu pomóc. Okazało się, że wszystko skończyło się na wielkim strachu. Severus Snape pojawił się za bramą w momencie gdy Hermiona ja przekroczyła. Przez moment miał nawet na tyle sił by stać na własnych nogach, chwile potem upadł rzucając na siebie zaklęcie kameleona. Nic nie powiedział, ale dziewczyna wiedziała, że jest dobrze, nawet bardzo dobrze. Wyglądało jej to na kilka cruciatusów, może jeszcze kilka klątw tnących, jakis eliksir, nic więcej. Severus był bardzo wytrzymały, byle formułka nie mogła go złamać. Była lekko wystracszona gdy mijała w lochach Carrow’ów, a oni zbyt zajęci i ograniczeni, by wyczuć w powietrzu dziwne zawirowania. Po wejściu do kwater Snapea szybko zajęła się recytowaniem uzdrawiających formuł i podawaniem określonych eliksirów. Severus stracił dużo krwi, tego była pewna. Hermiona westchnęła i wrzuciła kolejny zakrwawiony bandaż do miski, z brudną już, wodą. Mogła użyć zwykłego zaklęcia czyszczącego, ale uważała, że byłoby to brakiem szacunku. Odnajdywała coś niezwykłego w opatrywaniu ran na sposób mugolski.
- Może i byłabym dobrym magomedykiem? – mruknęła do siebie
- Mhm – odpowiedziało jej  stęknięcie Snapea
- No, czas najwyższy mój drogi żebyś się obudził, nie mogę spędzić tu całej nocy niańcząc ciebie – powiedziała rozbawionym głosem, po czym pochyliła się i pocałowała go w policzek.
- Przeklęta Granger – burknął Severus wywracając dopiero co otwartymi oczami.
Hermiona nad wyraz ucieszyła się z tego określenia. Nazywał ją tak wtedy kiedy miał dobry humor i chciał się podroczyć.
- Udało się? – spytała chcąc zdusić w sobie wreszcie to napięcie
- Mhm
- Całe szczęście. Leż, gdzie się wybierasz?
- Całe szczęście, całe szczęście – przedrzeźniał ją mężczyzna i usiłował podnieść się do pozycji siedzącej – mam nadzieje, że siedem wyjątkowo długich cruciatusów było tego warte. A te niewdzięczne szczeniaki i tak będą wycierać o mnie swoje długie podłe jęzory.
- Aż siedem? – spytała dziewczyna ze strachem w oczach i zaraz skarciła się w duchu za swoje naiwne pytanie
- Aż siedem, bycie Śmierciożercą, to nie zabawa w Gwardie Dumbledora z Najjaśniej Oświeconym Potterem i całą zgrają najbardziej irytujących półgłówków Gryffindoru – spojrzał na nią i nieoczekiwanie lekko się uśmiechnął – stanęłaś na wysokości zadania, kolejny raz.
- Dziękuję za uznanie Profesorze – Hermiona zrobiła minę cnotliwej zawstydzonej panienki, po czym posłała mu pełne satysfakcji spojrzenie.
- Swoją drogą, chyba będę musiał urządzić specjalną ceremonię przydziału, ponownego przydziału dla ciebie jednej . Nie wiem co taki umysł robi w Gryffindorze – jęknął gdy w końcu udało mu się usiąść.
- Nie dla mnie jedynej, trzeba by jeszcze ponownie przydzielić Harrego. O tak, Tiara Przydziału chciała go najpierw umieścić w Slytherinie, nie trafił tam tylko dzięki temu, że bronił się przed tym jak tylko mógł. Ale jakby co, to nic nie wiesz, powiedział mi to w sekrecie.
- Jeśli Tiara Przydziału popełniłaby aż tak poważną w skutkach pomyłkę, osobiście dopilnowałbym, aby została wyprana w jakimś wyjątkowo paskudnym eliksirze. I pomyśleć , że mogłem go mieć w swoim domu. Muszę przyznać, że miał jednak trochę oleju w głowie i ostrzegł ten zakurzony wyskubany kapelusz…
- Wypraszam sobie dyrektorze Snape! – dało się słyszeć z odległego końca gabinetu.
- Oj nie gniewaj się, dyrektor na pewno nie miał niczego złego na myśli…
- Mówię dokładnie to, co mam na myśli moja piękna narzeczono –uciął krótko Snape
- Dawno nie mówiłeś, że jestem piękna – zarumieniła się nieznacznie Gryfonka
- Ehhh – westchnął Severus niepocieszony – w tym zdaniu chciałem raczej przekazać to, że nie boję się mówić tego co myślę, ale fakt. Masz racje, dawno nie powiedziałem ci jaka jesteś piękna – przyciągnął ją do siebie i posadził sobie na kolanach – jeszcze piękniejsza z tymi podkasanymi rękawami i kilkoma rozpiętymi guzikami u koszuli i z tymi włosami niedbale związanymi w jakieś dziwne gniazdo…
- Ej! Severusie! Nie pozwalaj sobie za dużo! Pamiętaj, że rozmawiasz ze swoja wybawicielką – zrobiła obrażoną minę i prychnęła gniewnie
- W takim razie, wybawicielko moja, jak mogę ci się odwdzięczyć za twoją nieocenioną i niedocenioną jeszcze należycie pomoc? – spytał niewinnie Severus swoim wyjątkowo jedwabistym głosem.
- Jeśli czujesz się na siłach – zaczęła niepewnie dziewczyna
- Oj nawet nie masz pojęcia jak bardzo na siłach się czuję – uśmiechnął się lubieżnie
- To mógłbyś zacząć od zdjęcia mi spodni i…
Severus mruknął niewerbalne i Hermiona nie miała już spodni na sobie.
- I majtek – kontynuowała
- Mhm, mhm – z jednego z obrazów dało się słyszeć niecierpliwe chrząknięcie
- Dumbledor, nawet nie waż się teraz pozostawać w swoich ramach – warknął gniewnie Severus Snape
- Sądząc po twoim nastroju, chyba wszystko przebiegło pomyślnie, więc… pozwolę sobie na krótki spacer – powiedziawszy to zniknął z portretu
- Możesz pozwolić sobie na spacer nawet dookoła wszechświata… Co jeszcze cię uwiera moja droga uzdrowicielko ?– wymruczał przeciągle
- Wszystko Severusie, wszystko a najbardziej twoje spodnie w tym właśnie miejscu – położyła dłoń na pewnej znacznej wypukłości a Severus w mgnieniu oka znalazł się nad nią na podłodze.
- Czujesz jeszcze jakiś dyskomfort, jeszcze coś cię może uwiera? – spytał zajmując się zawzięcie jej lewą piersią
- Nie kochany i właśnie w tym problem i właśnie w tym pro! – nie danej jej było dokończyć zdania, gdyż problem właśnie przestał istnieć tak bardzo, że aż krzyknęła.