piątek, 6 września 2013

XXXIX W lesie



- Zimno – zauważyła Hermiona zaraz po wyjściu z namiotu
- Listopad. Będzie coraz zimniej, lada chwila może spaść śnieg – zauważył Harry
- Wczoraj była noc duchów, dacie wiarę?! Rok temu objadaliśmy się pysznościami do nieprzytomności, a dziś… - Ron zamilkł na chwilę – ale jak mówię, to z ust leci mi para! Zauważyliście? Fajnie, nie? – rudzielec uśmiechnął się głupkowato i zaczął chuchać, podczas gdy Hermiona wywróciła teatralnie oczami a Harry nieznacznie pokręcił głową.
- Ron, to ty sobie pochuchaj i popilnuj namiotu, a my z Harrym idziemy znaleźć coś do jedzenia i trochę się rozejrzeć – powiedziawszy to dziewczyna oddaliła się pospiesznie w stronę lasu, a za nią podążył rozczochrany brunet. Obojgu umknęło rozzłoszczone spojrzenie przyjaciela.
- Nie wiem jak ty Harry, ale ja czasami mam wrażenie, że Ron poszedł z nami tylko po to żeby było nas więcej. Z niczym sobie nie radzi, wciąż trzeba go pilnować. Czasami czuję się prawie jak Molly. Tak naprawdę, to czy on się jakoś do tej pory nam przydał?
- Oj Hermiono, chyba jesteś trochę niesprawiedliwa. Myślę, że Dumbledor wiedział, po co go z nami wysyła. Ron jest bardzo odważny – Harry próbował bronić przyjaciela, jednak Hermiona zbijała wszystkie jego argumenty
- Dumbledor nikogo z tobą nie wysyłał, nie pamiętasz? Sam miałeś szukać horkruksów. Poza tym nie wiem jak możesz mylić odwagę z głupotą.
- Marudzisz, znowu marudzisz. Dumbledor wiedział, że o wszystkim wam mówię i myślę, że wiedział również, że wyruszycie ze mną. A co do odwagi, to Tiara Przydziału umieściła Rona w Gryffindorze prawie na pewno z powodu odwagi właśnie, nie uważasz? – miał nadzieje, że udało mu się do czegoś przekonać przyjaciółkę, ale znowu się rozczarował.
- Nie Harry, uważam, że Tiara Przydziału umieściła Rona w Gryffindorze, bo nie miała gdzie. Do Slytherinu się kompletnie nie nadawał, jeszcze bardziej do Ravenklawu, jest zbyt charakterystyczny by być Puchonem, a w Gryffindorze byli wszyscy jego przodkowie.
- Na wszystko masz gotowa odpowiedź, Snape się czasem z tego powodu nie denerwuję?
Oboje wybuchnęli śmiechem, który usłyszał Ron podążający za nimi przez cały czas. Nie pilnował namiotu tak jak prosili. Musiał za nimi iść, musiał ich obserwować, coś mu kazało, coś czego nie umiał nazwać. Jakaś dziwna siła podsyłała mu nieprzyjemne wizje. Może by to zignorował, gdyby nie wszystkie wcześniejsze wydarzenia. Hermiona i Harry zbyt często przebywali razem, nawet jak się gdzieś gubili to zawsze znajdowali się razem. W nocy szeptali, na tyle cicho, że nie mógł usłyszeć o czym, jednak na tyle głośno, że słyszał ich szepty. W kuchni, albo przed namiotem na warcie. Ron zawsze zostawał sam kiedy przychodziła jego nocka, jednak Hermiona nigdy nie spędzała całej nocy sama, zawsze dołączał do niej Potter, zawsze!
- O czym tak rozmawiacie, przyjaciele? - Ron mówił sam do siebie, gdy pod zaklęciem kameleona skradał się za nimi – planujecie, może jak wydać mnie Śmierciożercom? Nie, przecież nikt nie będzie chciał zwykłego i nudnego Rona Wesleya, wszyscy polują na słynnego Harrego Pottera i jego genialną przyjaciółkę Hermione, niedługo być może, Potter – wypluł to nazwisko, jak zwykł to robić Severus Snape.
- Harry, ktoś za nami idzie, pod zaklęciem kameleona…Nie! Nie odwracaj się i udawaj, że dalej rozmawiamy.
- Bo rozmawiamy – zauważył Harry
- No tak, ale wiesz o co mi chodzi. Dziwne…- w tym momencie pomyślała, że to może być po prostu Snape, że może on na chwilę wpadł, by sprawdzić czy wszystko z nią w porządku i już chciała skierować myśli Harrego na inne tory, kiedy uświadomiła sobie, że nie rozmawiała dziś z Severusem i nie mówiła mu gdzie się teraz przenoszą. – Harry coś nie gra, czuję cos w powietrzu, coś jak…
- Też go czuję, nie pomylę tej magii z żadną inną, jest wyjątkowo paskudna. Rozdzielamy się, czy będziemy walczyć razem?
- Nie rozdzielajmy się, razem mamy większe szanse, chociaż nie wiadomo ilu ich jest. Dobrze, że Rona z nami nie ma – roześmiała się nerwowo
- Tak, całe szczęście i dobrze, że ty ze mną jesteś, muszę zapamiętać żeby nigdzie się bez ciebie nie ruszać.
- No pewnie! Całe szczęście, że nie ma tego głupiego Rona Wesleya! – Gorąca krew znów dała o sobie znać, a Ron zdjął z siebie zaklęcie i stał teraz metr od swoich przyjaciół posyłając im wściekłe spojrzenia
- Ron! Czy ty czasami myślisz?! Miałeś pilnować namiotu i medalionu! – Hermiona zrobiła minę do płaczu – ja już z tobą nie wytrzymuję, Harry weź mu coś powiedz, bo go zaraz zavaduję!
- Ron, masz na szyi horkruksa, horkruksa, za którego Sam Wiesz Kto dałby się pokroić! Wiesz jakie to nieodpowiedzialne? Takie szwendanie się po lesie… Oddaj go –Harry wykonał krok w stronę Rona, jednak ten się cofnął
- No pewnie, najlepiej dajcie półgłówkowi horkruksa, niech się cieszy z niebezpiecznej i odpowiedzialnej misji, niech siedzi przed namiotem i czeka, aż Złoty Chłopiec i Nowa Rovena się wygrzmocą w lesie i wrócą. Myślicie, że jestem aż tak głupi?! Że nie widzę, co robicie za moimi plecami?!
- Oszalał – Hermiona spojrzała na Harrego oczami pełnymi strachu i niedowierzania
- To medalion Hermiono, to on powoduje zmiany w zachowaniu Rona. Ron proszę cię, oddaj medalion, wyjątkowo źle na ciebie działa – Harry znowu zrobił krok w stronę przyjaciela, a ten znowu się cofnął
- Poradzę sobie Potter, może nie jestem idealnym objawieniem magicznego świata, ale sobie poradzę, a ty – spojrzał na Hermione – wiesz, chyba wolałem jak to był Snape…
Ron odwrócił się na pięcie i oddalił w stronę namiotu. Hermiona chciała za nim pójść, ale Harry chwycił ja za rękę i pokręcił przecząco głową – daj spokój, dopóki ma medalion to na nic, wieczorem jest moja kolej, wtedy z nim porozmawiasz.
- Nie wiem o co mu chodzi, mówi od rzeczy, wolałem kiedy to był Snape?
- Wiesz, myślę, że Ron podejrzewa nas o romans – słysząc szczery śmiech przyjaciółki również się roześmiał – no co, jestem aż taki brzydki?
- Złoty Chłopcze Magicznego Świata, Jasna Pochodnio Nadziei, Wybrańcu – Hermiona zaczęła robić teatralne miny i zbliżać do Harrego – jakże mogłabym cię nie pragnąć?
- Masz rację moja droga wielbicielko – Harry zrobił poważna minę – nie mogłabyś.
- Śnię o tobie dniami i nocami, śnię by uchwycić twe boskie spojrzenie, oh!
W momencie gdy Harry posłał Hermionie swoje boskie spojrzenie, ta udała , że mdleje, a Harry chwycił ja w pasie, by nie upadła i udał, że ją całuje. Całą scenę zobaczył Ron, który postanowił wrócić, bo doszedł do wniosku, że romans tych dwojga to chyba jednak tylko jego wymysł. Stał teraz i patrzył na przegięta w pół Hermonę i przyjaciela, trzymającego ja w pasie i całującego zapewne jej usta.
- Sześć lat razem w Hogwarcie, wspólne przygody, tyle niebezpieczeństw, tyle pokonanych trudności. Moglibyście chociaż powiedzieć mi prawdę, a nie kryć się po krzakach jak Śmierciożercy. Gryfońska odwaga – prychnął – chyba ślizgońskie zakłamanie.
Ale przyjaciele stali za daleko by go usłyszeć, a on mówił za cicho, tak cicho, że słyszał głos w swojej głowie „Zlikwiduj Pottera, a dziewczyna będzie tylko twoja. To wszystko jego wina, jeśli go unicestwisz, nic nie stanie ci na drodze do szczęścia, zlikwiduj, zlikwiduj…”
- Nie, to bzdury, jestem zmęczony – „Zabiiiij, zabiiiijsssswojego wroga, on oszukuje twojąsiossssstrę, a chcesz wiedzieć co robi z twooooojąHermioną?” – jestem zmęczony, bardzo zmęczony, to tylko medalion, oddam go Harremu wieczorem.
*****
- I wtedy z portretu odezwał się Dumbledor, myślałam, że ze wstydu się spalę, naprawdę! Oj Harry, to wcale nie jest śmieszne! – Hermiona dała przyjacielowi kuksańca w bok, aż odskoczył
- Hermiono, to jest bardzo śmieszne! Ale tylko z jednej strony, a z drugiej głęboko mu współczuję, Snape, nagi, wiesz, nie chciałbym tego oglądać, biedny Dumbledore, nawet po śmierci nie ma spokoju. Swoja drogą, chciałbym z nim porozmawiać. Wiem, że nie ma szans, żeby Snape wpuścił mnie do gabinetu… - Harry westchnął – był moim przyjacielem, wielu rzeczy nie rozumiem. Dlaczego rozmawia ze Snapem jak gdyby nigdy nic? Przecież Snape go zabił, widziałem to, wtedy na wieży!
- Harry, niepotrzebnie ci o tym wszystkim opowiadam – skrzywiła się Hermiona – chciałam opowiedzieć coś śmiesznego, żebyśmy się rozluźnili, nie pomyślałam, że zrodzi to takie pytania, a powinnam to była przewidzieć, przepraszam.
- Nic się nie stało, nie bierz sobie do głowy – Harry jak zwykle był bohaterem, jednak Hermiona dojrzała łzy w jego oczach, tęsknił za przyjacielem, z którym ona mogła porozmawiać, a on nie, impuls współczucia kazał jej go przytulić.
Kiedy Harry wtulił twarz w jej rozczochrane włosy Ron wyszedł z namiotu.
- No pięknie! Wybaczcie, że wam przeszkadzam, ale już mnie nie ma!
To była krótka rozmowa, pełna żalu i niezrozumienia ze wszystkich trzech stron. Hermiona i Harry nie mieli pojęcia o co chodzi Ronowi, Ron nie wierzył ich wyjaśnieniom. Oddał medalion i już go nie było. Hermiona chodziła po lesie i wołała go kilka godzin. Dopiero teraz zdała sobie sprawę jak Ron był ważny, że był potrzebny, że był niezastąpiony.
- Ron! Proszę cię, wróć! Przepraszam za wszystko, jesteś nam potrzebny, jesteś mi potrzebny. Nie doceniałam cię, ale to się zmieni, obiecuję. Jesteś ważnym ogniwem naszej Świętej Trójcy, jesteś tak samo ważny jak ja i Harry. Nie poradzimy sobie bez ciebie, co mam zrobić żebyś wrócił? – ale Ron jej nie słyszał, a wiele dałby żeby słyszeć jej słowa.

niedziela, 4 sierpnia 2013

XXXVIII Siedem cruciatusów

Rozdział krótki, prawie połowę krótszy niż zwykle, ale obiecałam, więc dodaję. Wybaczcie, obiecuje się poprawić.




Obawiała się najgorszego idąc na skraj błoni i wypatrując śladu Severusa. Spodziewała się, że będzie w stanie agonalnym nawet, że nie da rady mu pomóc. Okazało się, że wszystko skończyło się na wielkim strachu. Severus Snape pojawił się za bramą w momencie gdy Hermiona ja przekroczyła. Przez moment miał nawet na tyle sił by stać na własnych nogach, chwile potem upadł rzucając na siebie zaklęcie kameleona. Nic nie powiedział, ale dziewczyna wiedziała, że jest dobrze, nawet bardzo dobrze. Wyglądało jej to na kilka cruciatusów, może jeszcze kilka klątw tnących, jakis eliksir, nic więcej. Severus był bardzo wytrzymały, byle formułka nie mogła go złamać. Była lekko wystracszona gdy mijała w lochach Carrow’ów, a oni zbyt zajęci i ograniczeni, by wyczuć w powietrzu dziwne zawirowania. Po wejściu do kwater Snapea szybko zajęła się recytowaniem uzdrawiających formuł i podawaniem określonych eliksirów. Severus stracił dużo krwi, tego była pewna. Hermiona westchnęła i wrzuciła kolejny zakrwawiony bandaż do miski, z brudną już, wodą. Mogła użyć zwykłego zaklęcia czyszczącego, ale uważała, że byłoby to brakiem szacunku. Odnajdywała coś niezwykłego w opatrywaniu ran na sposób mugolski.
- Może i byłabym dobrym magomedykiem? – mruknęła do siebie
- Mhm – odpowiedziało jej  stęknięcie Snapea
- No, czas najwyższy mój drogi żebyś się obudził, nie mogę spędzić tu całej nocy niańcząc ciebie – powiedziała rozbawionym głosem, po czym pochyliła się i pocałowała go w policzek.
- Przeklęta Granger – burknął Severus wywracając dopiero co otwartymi oczami.
Hermiona nad wyraz ucieszyła się z tego określenia. Nazywał ją tak wtedy kiedy miał dobry humor i chciał się podroczyć.
- Udało się? – spytała chcąc zdusić w sobie wreszcie to napięcie
- Mhm
- Całe szczęście. Leż, gdzie się wybierasz?
- Całe szczęście, całe szczęście – przedrzeźniał ją mężczyzna i usiłował podnieść się do pozycji siedzącej – mam nadzieje, że siedem wyjątkowo długich cruciatusów było tego warte. A te niewdzięczne szczeniaki i tak będą wycierać o mnie swoje długie podłe jęzory.
- Aż siedem? – spytała dziewczyna ze strachem w oczach i zaraz skarciła się w duchu za swoje naiwne pytanie
- Aż siedem, bycie Śmierciożercą, to nie zabawa w Gwardie Dumbledora z Najjaśniej Oświeconym Potterem i całą zgrają najbardziej irytujących półgłówków Gryffindoru – spojrzał na nią i nieoczekiwanie lekko się uśmiechnął – stanęłaś na wysokości zadania, kolejny raz.
- Dziękuję za uznanie Profesorze – Hermiona zrobiła minę cnotliwej zawstydzonej panienki, po czym posłała mu pełne satysfakcji spojrzenie.
- Swoją drogą, chyba będę musiał urządzić specjalną ceremonię przydziału, ponownego przydziału dla ciebie jednej . Nie wiem co taki umysł robi w Gryffindorze – jęknął gdy w końcu udało mu się usiąść.
- Nie dla mnie jedynej, trzeba by jeszcze ponownie przydzielić Harrego. O tak, Tiara Przydziału chciała go najpierw umieścić w Slytherinie, nie trafił tam tylko dzięki temu, że bronił się przed tym jak tylko mógł. Ale jakby co, to nic nie wiesz, powiedział mi to w sekrecie.
- Jeśli Tiara Przydziału popełniłaby aż tak poważną w skutkach pomyłkę, osobiście dopilnowałbym, aby została wyprana w jakimś wyjątkowo paskudnym eliksirze. I pomyśleć , że mogłem go mieć w swoim domu. Muszę przyznać, że miał jednak trochę oleju w głowie i ostrzegł ten zakurzony wyskubany kapelusz…
- Wypraszam sobie dyrektorze Snape! – dało się słyszeć z odległego końca gabinetu.
- Oj nie gniewaj się, dyrektor na pewno nie miał niczego złego na myśli…
- Mówię dokładnie to, co mam na myśli moja piękna narzeczono –uciął krótko Snape
- Dawno nie mówiłeś, że jestem piękna – zarumieniła się nieznacznie Gryfonka
- Ehhh – westchnął Severus niepocieszony – w tym zdaniu chciałem raczej przekazać to, że nie boję się mówić tego co myślę, ale fakt. Masz racje, dawno nie powiedziałem ci jaka jesteś piękna – przyciągnął ją do siebie i posadził sobie na kolanach – jeszcze piękniejsza z tymi podkasanymi rękawami i kilkoma rozpiętymi guzikami u koszuli i z tymi włosami niedbale związanymi w jakieś dziwne gniazdo…
- Ej! Severusie! Nie pozwalaj sobie za dużo! Pamiętaj, że rozmawiasz ze swoja wybawicielką – zrobiła obrażoną minę i prychnęła gniewnie
- W takim razie, wybawicielko moja, jak mogę ci się odwdzięczyć za twoją nieocenioną i niedocenioną jeszcze należycie pomoc? – spytał niewinnie Severus swoim wyjątkowo jedwabistym głosem.
- Jeśli czujesz się na siłach – zaczęła niepewnie dziewczyna
- Oj nawet nie masz pojęcia jak bardzo na siłach się czuję – uśmiechnął się lubieżnie
- To mógłbyś zacząć od zdjęcia mi spodni i…
Severus mruknął niewerbalne i Hermiona nie miała już spodni na sobie.
- I majtek – kontynuowała
- Mhm, mhm – z jednego z obrazów dało się słyszeć niecierpliwe chrząknięcie
- Dumbledor, nawet nie waż się teraz pozostawać w swoich ramach – warknął gniewnie Severus Snape
- Sądząc po twoim nastroju, chyba wszystko przebiegło pomyślnie, więc… pozwolę sobie na krótki spacer – powiedziawszy to zniknął z portretu
- Możesz pozwolić sobie na spacer nawet dookoła wszechświata… Co jeszcze cię uwiera moja droga uzdrowicielko ?– wymruczał przeciągle
- Wszystko Severusie, wszystko a najbardziej twoje spodnie w tym właśnie miejscu – położyła dłoń na pewnej znacznej wypukłości a Severus w mgnieniu oka znalazł się nad nią na podłodze.
- Czujesz jeszcze jakiś dyskomfort, jeszcze coś cię może uwiera? – spytał zajmując się zawzięcie jej lewą piersią
- Nie kochany i właśnie w tym problem i właśnie w tym pro! – nie danej jej było dokończyć zdania, gdyż problem właśnie przestał istnieć tak bardzo, że aż krzyknęła.

niedziela, 14 lipca 2013

XXXVII Na dywaniku

Dziekuje za wszystkie wspaniale komentarze.



Hermiona rozejrzała się po gabinecie dyrektora. Nie była tu od czasu śmierci Dumbledora i myślała, że już nigdy się tu nie znajdzie. Na początku swojej nauki w Hogwarcie, gdy Tiara Przydziału wskazała Gryffindor jako jej dom, nawet przez myśl jej nie przeszło, że kiedyś będzie kochać się z Tłustowłosym Dupkiem z Lochów w dawnym gabinecie Dumbledora, na jego biurku. Że to, co tak baśniowo się zaczęło może doczekać się strasznego końca. Że najstraszniejszą rzeczą jaka może jej się przydarzyć nie będzie spotkanie Snapea na szkolnym korytarzu po ciszy nocnej, ale codziennie-conocny strach o niego kiedy go nie ma. Ta myśl kazała jej zeskoczyć z biurka i podejść do niego. Stał odwrócony i patrzył przez okno rozmyślając o każe, która zbliżała się do niego nieuchronnie i o jej możliwych rozmiarach.
- Severusie, tak dobrze, że jesteś – szepnęła i przytuliła się do jego pleców – nie lubię kiedy cię nie ma.
W odpowiedzi Snape odwrócił się i złożył przelotny pocałunek na jej czole – możliwe, że będziesz mi dziś potrzebna – powiedział tonem, który nie wróżył niczego dobrego.
Westchnęła, wiedziała, że jeśli Severus prosi o coś, to musi być to bardzo ważne, bo ważniejsze nawet od jej bezpieczeństwa. Posłała mu pytające spojrzenie.
- Starałem się od dłuższego czasu o możliwość porozmawiania z Czarnym Panem sam na sam, nawet bez Glizdogona. Chodzi o sposób nauczania, a raczej karanie uczniów – cruciatusem – Hermiona wydała z siebie zduszony okrzyk, ale nie śmiała przerywać, więc kontynuował – nie wiem, czy zdołam przekonać go, że takie coś nie powinno mieć w szkole miejsca, ale obiecałem Albusowi, w godzinę jego śmierci, chronić uczniów za wszelką cenę i przyjdzie mi dziś te cenę zapłacić.
- Myślisz, że może wściec się aż tak?
- Myślę, że nawet jeśli uda mi się go do tego przekonać, to na pewno nie wyjdę z tego bez szwanku i nie sądzę, abym mógł sam siebie uzdrowić, a nikogo innego o pomoc prosić nie mogę. Jeśli Śmierciożercy dowiedzieliby się, o choćby chwilowym, upadku mego autorytetu natychmiast chcieliby to wykorzystać, znasz Lucjusza. Nikt nie może zauważyć nawet jednego draśnięcia a fala cruciatusów zostawi ich znacznie więcej – uśmiechnął się ponuro, ujął w dłonie jej twarz i spojrzał poważnie w oczy – nie robię tego dla siebie, wolałbym umrzeć niż narazić twoje bezpieczeństwo, robię to dla Zakonu i dla wszystkich niewinnych ludzi uwikłanych w tą bezsensowną wojnę.
Okryła jego dłonie swoimi i wspięła się na palce aby delikatnie pocałować go w usta - Zrobię wszystko o co mnie poprosisz. Nawet nie wiesz jak wspaniale mi z tym, że mogę wreszcie zrobić coś dla ciebie. O ile będę sama sobie wydawać się lepsza, wiedząc, ze w końcu i ja na coś ci się przydałam.
- Hermiono, Hermiono, moja kochana Hermiono – Severus uśmiechnął się i pokiwał głową – przydajesz mi się na co dzień, tylko nigdy ci o tym nie mówię, taki już jestem. Nadałaś mojemu życiu sens głębszy niż jesteś w stanie sobie wyobrazić i będę ci za to dziękować do końca życia – przytulił ją mocno i poczuł ukłucie gdzieś w głębi klatki piersiowej, był niemal pewny, że jego życie skończy się wraz z końcem wojny, jeśli nie wcześniej.
- Posmutniałeś nagle – westchnęła Hermiona i zaczęła delikatnie głaskać jego plecy – chciałabym żebyśmy już nigdy nie byli smutni i żebyś w końcu należał tylko do mnie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo i ja bym tego chciał. Już niedługo, nie sądzę by Czarny Pan czekał z ostateczną decyzją dłużej niż rok.
Widząc, że rozmowa spycha ich w coraz smutniejszy nastrój próbowała jakoś ratować atmosferę i przywarła do niego całym ciałem całując go mocno i namiętnie, odpowiedział jej tym samym. Stali tak chwilę, może dłużej, delektując się sobą i nieistnieniem reszty świata, aż Severus przerwał pocałunek.
- Kochaj się ze mną jeszcze raz, teraz w tej chwili, w tym samym miejscu – spojrzała na niego błagalnym wzrokiem, pod którym nie tyle kryła się ochota na sex, co chęć zatrzymania go dla siebie na choć trochę dłużej.
- Nie mogę, ale Merlin jeden wie jak bardzo chciałbym i nie jestem w stanie opisać ci słowami, bo niema takich słów, jak kocham być w tobie i czuć cię całym ciałem i nawet jeśli nie mówię ci tego co pięć minut, jak nabuzowany hormonami Gryfon, to wiedz, że bardzo cię kocham – uśmiechnął się do tego wyznania i pocałował czubek jej głowy – ale teraz chyba wypada żebyśmy się ubrali, bo postaci z portretów chciałyby, myślę, wrócić już do swoich ram.
Hermiona roześmiała się perliście i zaczerwieniła po sam czubek głowy. W ferworze emocji i zdarzeń zupełnie zapomniała o tych wszystkich byłych dyrektorach siedzących w złoconych ramach. Nie mogli się pewnie doczekać kiedy zasiądą w nich na powrót i zaczną wywód o moralności, upadku obyczajów i rozwiązłości w szkole, którą kiedyś tak sprawnie zarządzali, a która teraz chyliła się ku upadkowi i tonęła w zgniliźnie i nie chodziło tu o czarną magię.
- Wiesz, najbardziej mi wstyd przed Blackiem i Dumbledorem – zaczęła Hermiona
- Niepotrzebnie, wszystkich moich poprzedników uważam za wystarczająco taktownych, nie sądzę aby któryś został choćby minutę dłużej po tym jak posadziłem cię na biurku i stanąłem między twoimi udami całując cię jak opętany.
- Chciałabym dowiedzieć się jakiś szczegółów na temat tego co ma dziś nastąpić, wiem, jak przyjemnie jest omijać wszystko związane z tym co nieprzyjemne, ale nie uciekniemy od tego, ja od tego nie ucieknę i chyba już pora na to abym przestała zachowywać się jak trzecioroczna – skarciła się
- Nie bądź dla siebie taka surowa, miłość trwa mimo wojny, mimo wszystko, to nie nasza wina, że przyszło nam żyć akurat w tych czasach – przyciągnął ją do siebie jeszcze raz i mocno pocałował – widzisz, nic się nie stało.
- Masz rację Sev, ty zawsze masz rację, nawet jak nie chce żebyś ją miał.
- Właśnie dlatego zgodziłaś się zostać moją żoną, bo życie nie może być zbyt pięknie i każdy musi mieć swojego Śmierciożerce, który go gnębi – na te słowa oboje parsknęli śmiechem i zaśmiał się nawet Albus Dumbledor, który zdążył właśnie powrócić do swojego portretu.
- Nie bój się moje dziecko, powiem ci po kolei co masz robić, jeśli będziesz podążać za moimi wskazówkami Severus szybko wróci do formy, tak, że już jutro rano nie będzie nawet śladu bo dzisiejszych obrażeniach – kiedy Dumbledor skończył zdanie Snape złapał się z sykiem za lewe przedramię.
- Idź i postaraj się oberwać jak najsłabiej – pogłaskała go po policzku i z trudem opanowała łzy – kocham cię bardzo mocno.
- Niczego nie obiecuję, będę za godzinę, może dwie, Czarny Pan nie ma czasu do stracenia, nie będzie się nade mną pastwił w nieskończoność, ale teraz musze iść, a ty zostaniesz z Albusem – spojrzał na staruszka w okularach połowkach – Albusie, strzeż jej.
Hermiona zakryła twarz dłońmi, bo nie chciała widzieć jak wychodzi. Podskoczyła lekko usłyszawszy trzaśnięcie drzwi. Spojrzała na Dumbledora załzawionymi oczami i wyszeptała – dlaczego tak musi być?
- Moje dziecko, na świecie istnieją nieprzerwanie dobro i zło i jedno nie może do końca wyplenić drugiego, więc walka musi się toczyć, stale, nieprzerwanie, a my żyjemy w czasach, w których zło kolejny raz ma więcej do powiedzenia .
- Dlaczego Severus nie powiedział mi wszystkiego, dlaczego ty masz to zrobić dyrektorze?
- Może nie chciał marnować cennego czasu, na coś w czym mogę go zastąpić – uśmiechnął się staruszek – jak sama wiesz, szczegóły mogę zdradzić ci ja, natomiast zastąpić Severusa w tym – chrząknął znacząco, a Hermiona zaczerwieniła się kolejny raz po czubki uszu – nie mogłem.
- Jestem z niego bardzo dumna.  Kiedy go poznałam byłam zarozumiałą smarkulą, a on postrachem Gryffindoru, teraz kiedy on jest dyrektorem Hogwartu, a ja zarozumiałą pannicą…
- I ja jestem z niego dumny. Z jego przemiany, odwagi i poświęcenia i z tego, że jeszcze raz spróbował pokochać i mu się to udało – zadumał się po czym przeszedł do konkretów – kiedy przyjdziesz czas, a powiem ci o tym, udasz się pod bramy Hogwartu i będziesz tam na niego czekać ukryta pod zaklęciem kameleona. Kiedy się pojawi błyskawicznie rzucisz na niego te same zaklęcie i przetransportujesz tutaj. – widząc jej wystraszone spojrzenie wyjaśnił- nie sądzę, aby był w stanie tu dotrzeć o własnych siłach i nie sądzę, aby był w stanie użyć magii.
- Dyrektorze, myśli pan, że będzie aż tak źle?
- Tak, ale nie obawiaj się, wyjdzie z tego żywy, co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Voldemort nie ma zbyt wielu zaufanych sług w tej randze i nie jest głupi, to byłaby dla niego niepowetowana strata – uśmiechnął się ciepło chcąc dodać jej otuchy – jak niedawno byłaś małą wścibską dziewczynką, dziewczynką…
- A co potem?
- Potem użyjesz czarów, których cię zaraz nauczę i eliksirów, które ci wskażę i Severus będzie jak nowy, zobaczysz.
- Dlaczego on musi tak cierpieć… chciałabym wziąć na siebie chociaż część tego, co los mu zgotował, ale nie mogę i czasami siebie za to nienawidzę.
- Postaraj się uspokoić i zrelaksować, będziesz potrzebowała dużo siły do użycia tych zaklęć. Wszystko masz opisane w woluminie leżącym na końcu biurka, to znaczy, teraz już pod biurkiem – posłał jej rozbawione spojrzenie i wyszedł z ram zostawiając ją samą.
W woluminie prócz zaklęć i opisów ruchów różdżki były również nuty. Usiadła za biurkiem w fotelu dyrektorskim i przystąpiła do nauki. Nie były to łatwe zaklęcia, a ona nie była dostatecznie skupiona. Wciąż myliła melodie, co utwierdziło ją w przekonaniu, że na magomedyka się nie nadaje.
- Hermiono, jeśli Severus zacznie zapadać w śpiączkę…
- Lux aeterna i delikatne puknięcie różdżką w czoło, wiem, czytałam kiedyś o tym w dziale ksiąg zakazanych, mam nadzieje, że nie będzie potrzeby użycia tego zaklęcia, że obrażenia nie będą aż tak rozległe. Dyrektorze, myśli pan, że Severus przeżyje wojnę?
Postać w ramach spojrzała na nią smutno i westchnęła – chciałbym żeby tak było.
- Ale szanse są równe zeru? – wyszeptała bojąc się powiedzieć to na głos
- Nie, myślę, że Severus ma szanse przeżyć wojnę, jeśli będzie postępował rozsądnie i jeśli będzie miał przy sobie ciebie. Jeśli chcesz by przeżył idź krok w krok za nim nie zważając na jego protesty, groźby czy klątwy.
- Dziękuję dyrektorze, te słowa były mi potrzebne, czasami mam wrażenie, że on nie wierzy w szczęśliwe zakończenie.
- Idź już Hermino – przerwał Dumbledor – już czas.
Kiwnęła głową i przepełniona lękiem udała się na błonia pod zaklęciem kameleona, a Albus Dumbledor zdumiał się kolejny tym, jak dobrze i lekko potrafił kłamać jej prosto w oczy.




Zostałam nominowana do Liebster Avards i Versatile Bloger przez McCain, której bardzo dziękuje:)
Tym samym muszę odpowiedziec na jej 10 pytań i ujawnić 7 faktów ze swojego życia.

1 Co skłoniło cię do stworzenia Bloga?
Nie mogłam znieść ogólnego ogromu nieszczęścia, które spadło na Severusa, więc postanowiłam go uszczęśliwić w swoim skromnym opowiadaniu.
2 Gdybyś mogła być kimś innym, kogo byś wybrała?
Chciałabym być wtedy archeologiem.
3 Ulubiona książka?
Niezmiennie od kilku lat HP części wszystkie, w szczególności III i VII i "Sto lat samotności" GG Marqueza
4 Ulubiony film?
Dom dusz, Kochanek królowej i pewnie kilka innych, które mi z głowy wyleciały
5 Gdzie wybrałabyś się gdybyś miała do wykorzystania bilet w jedną stronę, bez możliwości powrotu?
Na jakąś zabitą dechami wieś, gdzie szumią pola i lasy i latają gacusie.
6 Jakieś hobby?
Pisanie to moje hobby, lubię jeszcze śpiewać ( gdy nikogo nie ma w domu), kiedyś miałam hobby, dawno dawno temu...
7 Jaką moca chciałabyć władać?
Waham się pomiędzy słyszeniem cudzych myśli, niewidzialnością i zdolnością bardzo szybkiego porusznia się na dużych odległościach, ale chyba niewidzialnośc
8 Zwierzątko
Nie mam, a chciałabym - kota
9 Najlepszy czarny charakter
Jocker, ostatni Jocker...
10 Kim chciałabyś zostać w przyszłości
Moja przyszłość dzieje się teraz. Chciałabym w końcu zostać pracownikiem na umowę na czas nieokreślony i móc wziąć kredyt mieszkaniowy na własne M2, a w tej pracy niewiele robi,ć i mieć czas na pisanie bloga:)

7 faktów które miałam ujawnić

1 Chciałabym mieć fioletowe oczy
2 Chciałabym mieć jeszcze dłuższe wlosy
3 Moje ulubione zwierze to kot, najlepiej perski
4 Uwielbiam długowłosych, wysokich, chudych, tajemniczych facetów( grunt by bój mąż tego nie przeczytał)
5 Chciałabym napisac książkę, albo nawet i 3
6 Kocham zwiedzać, szczególnie ruiny
7 Nie cierpię bałaganu, doprowadza mnie do szału i głębokiej depresji

Blogi, które chciałabym polecic hmm na pewno to wszystkie, które tłumaczyła Magda, oraz Ratując twe życie - chyba najlepsze opowiadanie SS&HG ever! Ostrzegam , że oryginał jest po angielsku, a po polsku jest przetłumaczone zaledwie 14 rozdziałów

piątek, 28 czerwca 2013

XXXVI Prorok Niecodzienny

Wrócilam, chyba na dobre, mam taką nadzieje:)




-Hej Ron, gotowy na zmianę wyglądu i tożsamości? – zapytała Hermiona przy śniadaniu, jednak Ron mruknął coś tylko i wrócił do dziobania łyżką w swoim pełnym talerzu
- Ron, czy wszystko gra? Nie czujesz się przypadkiem chory? Wiesz stary, znamy się nie od dziś, a nigdy nie widziałem u ciebie pełnego talerza, on robił się pusty zanim się jeszcze zdążył napełnić, więc… - Harry próbował zażartować, ale szczerze zaniepokoił go stan talerza przyjaciela
- Nie wiem, chyba dobrze, nie chce mi się jeść – Ron podniósł nieznacznie głowę i od razu ukuło go to, że oni siedzą razem naprzeciwko niego, że siedzą razem, że zeszli razem na śniadanie i dalej siedzą razem, jak jakaś para, na te słowa skrzywił się.
- Ron, jeśli nie czujesz się dziś zbyt dobrze, może odłóżmy plan na jutro, nie chciałabym żebyś się rozszczepił, w razie gdybyśmy musieli się nagle gdzieś deportować.
Teraz poirytowanie Rona sięgnęło zenitu – A co ty myślisz, ze ja to już nic nie potrafię? Nawet się dobrze deportować i aportować w jednym kawałku?
- Daj spokój, co cię dziś ugryzło? Nie poznaję cię ostatnio. Hermino, a może to nie Ron? Może to Draco opija się eliksirem wielosokowym? – Oboje wybuchnęli  śmiechem posyłając sobie porozumiewawcze spojrzenia, co dotknęło Rona do żywego.
- No jasne, bo Panna Wiem To Wszystko i Złoty Chłopiec, Który Przeżył muszą mieć przecież jakąś rozrywkę przed jakże stresującym dniem i rozrywki najlepiej dostarczy im głupi jak but z lewej nogi Hagrida Ronald Wieprzlej.
Kiedy Ron wyszedł z kuchni Harry i Hermiona westchnęli przeciągle.
- Nie wiem Harry o co mu chodzi, naprawde, nie wiem jak z nim rozmawiać. Jeszcze na pogrzebie oferował mi przyjacielskie ramię, jeszcze w Norze był całkiem znośny, ale teraz?
- Chciałbym ci teraz powiedzieć, nie przejmuj się, ale sprawa jest całkiem poważna, jest nas troje. Tylko troje, jeśli zostanie nas dwoje to może być o jednego za mało. – Harry przeczesał włosy dłonią i westchnął jeszcze raz – Szczerze, to ja tez nie ma dziś za bardzo apetytu.
Hermiona wstała gdy zobaczyła, że Ron stoi w drzwiach i czeka już na nich. Kiedy ich oczy się spotkały, zrobiła kwaśną minę i pokiwała głową. Rudowłosy chłopak nie mógł powstrzymać się przed jakimś ciętym komentarzem i zaatakował ją gdy tylko przekroczyła próg kuchni.
- A co ty taka dziś skwaszona Hermino? Słyszałem, że gdy dziewczyna krzyczy w nocy to nie krzyczy w dzień. – Hermiona na moment znieruchomiała i zaczęła zastanawiać się nad siłą zaklęcia wyciszającego, jednak to Severus je rzucił, czyli nie mogło być mowy o jakimś błędzie, Ron kontynuował – Powiedz swojemu kochanemu Śmierciożerczykowi, żeby cię dobrze popchnął, bo ostatnio nie daje się z tobą wytrzymać.
- Świetny pomysł Ron, naprawdę, dzięki, że zwróciłeś mi na to uwagę, na pewno nie zapomnę mu o tym powiedzieć – uśmiechnęła się do niego promiennie, jakby naprawdę dziękowała za cenną radę, po czym poklepała chłopaka po plecach, co sprawiło, że kompletnie zbaraniał i spochmurniał jeszcze bardziej.
- Ok. przyjaciele, dość już tych złośliwości, zaczynamy właśnie wcielanie w życie naszego planu i nie ma już miejsca na docinki, chyba nie muszę mówić, jak poważna to sprawa. – Harry przywołał ich do porządku. Zaczęła się kolejna niebezpieczna przygoda.
*****
Severus Snape siedział nieruchomo przy biurku w swoim dyrektorskim gabinecie i głowił się co też takiego złego działo się dziś z Herminą, skoro jego różdżka od samego prawie rana drżała, a Nigellus Black za nic w świecie nie był w stanie się z nią skontaktować. Jego rozmyślenia przerwało głośne i niecierpliwe pukanie.
- Averry? Co cię tu sprowadza? – Snape był naprawdę zdziwiony widząc „przyjaciela”, jednak nie dał po sobie poznać co tak naprawdę kryło się w jego myślach. Zanim Averry podszedł do jego biurka i rzucił mu na nie Proroka Codziennego Severus pomyślał, że musi być to coś naprawdę ważnego, coś co dotyczyło Pottera, a jeśli Pottera to też…
- Granger, Wesley i oczywiście Potter włamali się dziś do Ministerstwa Magii, tu masz wydanie specjalne Proroka – Averry kiwnął głową w stronę gazety, kiedy przez moment zobaczył zdziwienie w oczach drugiego Śmierciożercy.
- Czarny Pan nie będzie zadowolony – powiedział Snape w zamyśleniu – Zginęło coś cennego? Byli w Departamencie Tajemnic?
- Nie, nie byli, ale Czarny Pan wpadł w szał, mimo, że nic nie zginęło, oprócz jakiegoś naszyjnika z szyi Umbrige, ale tym Czarny Pan raczej by się nie przejmował. Dobra Snape, musze już iść, a mam kawałek drogi przez te głupie zabezpieczenia. Chciałem tylko żebyś dowiedział się wcześniej, zanim Czarny Pan zwoła zebranie Wewnętrznego Kręgu, a podejrzewam, że niedługo to zrobi sądząc po jego reakcji na to włamanie, Bellatrix mówiła, że dawno nie widziała go aż tak wściekłego.
- Dobrze, że mi to powiedziałeś, dziękuje za egzemplarz, widzimy się zapewne na tym zebraniu, nie trać więcej czasu. – Severus wstał i zamknął drzwi za wychodzącym Averrym, po czym z szybkością błyskawicy dopadł gazety i zaczął czytać. Cały kilkustronicowy numer poświęcony był włamaniu do Ministerstwa Magii.

Bezczelny Harry Potter, szlama Hermiona Granger i przyjaciel szlam i zdrajca krwi Ronald Wesley włamali się dziś rano do Ministerstwa Magii. Udało im się to dzięki eliksirowi wieloskokowemu zawierającemu włosy kilku ich przypadkowych ofiar, czystokrwistych porządnych czarodziei  spieszących do pracy. Plotki donoszą, że byli bardzo blisko drzwi prowadzących do Departamentu Tajemnic jednak działali w popłochu i nie udało im się zabrać stamtąd niczego. W porę zostali zauważeni przez co zmuszeni byli uciekać siecią fiuu, jednak zdając sobie sprawę z kontroli ministerstwa nad całą siecią kominkową postanowili się deportować, co miało, jak nie trudno się domyśleć, katastrofalne skutki i jedno z nich zostało w wyniku aportacji rozszczepione…

Reszta Proroka Codziennego sączyła jad w serca i uszy czytelników pisząc o tym, jaki to Harry Potter był dziecinny i głupi, a jego przyjaciele wręcz chorzy psychicznie. Tego nie chciało się Snapeowi czytać, przeglądał za to zdjęcia. Pierwsze ukazywało Hermionę, a raczej jej przemianę z innej kobiety w siebie, w tle widać było Pottera już przypominającego siebie. Drugie przedstawiało ich ucieczkę w stronę kominków, widać było tylko jej powiewające rozczochrane włosy. Trzecie ukazywało niemal moment aportacji, już w kominku. Hermiona była ciągnięta przez Pottera, sama trzymała za rękę Wesleya i miała bardzo przerażona minę kiedy znikała.
- Niech to szlag! W coś ty się znowu wpakowała, dlaczego nie powiedziałaś mi o tym głupim pomyśle?! – Severus był wściekły i żądny odpowiedzi, jednak nie mógł ich uzyskać bo Black wciąż nie był w stanie się z nią skontaktować. – Na Merlina! Jak można było być tak głupim, żeby wpaść na pomysł włamania się do Ministerstwa Magii w biały dzień! Kolejny raz mamy do czynienia z błyskotliwym i jasnym rozumem Złotego Chłopca Gryffindoru, który ma uratować świat.
- Dyrektorze – ze ściany dobiegł go głos Nigellusa Blaca, Snape szybko przeszedł przez gabinet i stanął przed portretem – ta szlama…
- Nie nazywaj jej tak przy mnie! – warknął Snape
- Ta Granger, są chyba w jakimś lesie, na pewno za miastem, powiedziała, że w nocy jeszcze się ze mną skontaktuje i że chciałaby się spotkać.
- Kto się rozszczepił? – Severus zadał to pytanie z nutką strachu w głosie, ale zanim zdążył skarcić się za to w duchu Black już odpowiedział
- Ten rudy chłopak.
- Wesley, zaśmiał się Snape szyderczo, jak mogłem posądzać o to Hermionę, albo nawet Pottera, nawet on ma nieco więcej oleju w głowie, rozszczepić mógł się tylko Wesley. Black, słuchaj mnie teraz uważnie, powiesz jej, że dokładnie o 11 w nocy ma się aportować do mojego gabinetu, dokładnie o 11 w nocy, rozumiesz? I pamiętaj, jeśli ktokolwiek…
- Oczywiście dyrektorze Snape, a jeśli komukolwiek o tym powiem, to znajdzie pan wszystkie moje podobizny i zniszczy w prastarym ogniu. Po co te groźby, jesteśmy czarodziejami czystej krwi, wystarczy myślę słowo Honoru – po czym zniknął.
*****
Punktualnie o 23 słychać było w gabinecie dyrektorskim głuche pyknięcie i na środku okrągłego pomieszczenia stanęła Hermiona. Jej wzrok od razu padł na Severusa stojącego zaledwo kilka centymetrów przed nią. Był tak blisko, że wystarczyło wspiąć się na palce żeby dosięgnąć jego ust. Jednak on był szybszy, jak zwykle. Chwycił ją, podniósł do góry i pocałował, po czym przytulił i zaczął mówić szybko i z nieukrywaną złością
- Coś ty sobie myślała, co wy wszyscy myśleliście? Że włamiecie się do Departamentu Tajemnic niepostrzeżenie? Że nic takiego się nie stanie, że Czarny pan się nie dowie? Że nie jest to niebezpieczne? – Hermiona odsunęła się od niego na parenaście centymetrów, by móc na niego spojrzeć – Że nie będę się martwił, po tym co pisze dziś Prorok Codzienny?
Ujęła jego twarz w swoje dłonie i kciukami głaskała te wystające kości policzkowe, które tak bardzo lubiła całować, gdy leżeli razem w łóżku. – Sev, przepraszam, wiem, że mogłam ci powiedzieć, ale właśnie dlatego ci nie powiedziałam, żebyś się nie martwił i żebyś się nie angażował w te przedsięwzięcie, bo to by nic nie dało, tylko sprawiłoby, że umierałabym ze strachu częściej niż co sekundę – pocałowała go powoli i czuła jak powoli jego napięcie zanika, jak rozluźnia się dzięki jej pocałunkowi.
- Co się stało, że zdjąłeś wszystkie zaklęcia antyteleportacyjne zabezpieczające Hogwart? Nawet na minutę było to bardzo ryzykowne posunięcie Severusie, nie poznaję cię.
- Stałaś się ty – odpowiedział nieco zawstydzony swoją szybką i bezpośrednią odpowiedzią - Obiecaj mi, że jak będziecie szykować następny tego typu numer to mi o tym powiesz, tak żebym mógł…
- Żebyś mógł w razie czego narazić swe życie dla mnie, tak? O nie mój drogi, mogę ci obiecać, że na sto procent o niczym się nie dowiesz – przerwała mu zdenerwowana
- Twoje życie jest dla mnie zbyt cenne żeby…
- Twoje życie jest dla mnie zbyt cenne żebyś je narażał bez potrzeby, wystarczy, że jak kładę się spać, codziennie zastanawiam się w jakim jesteś teraz stanie i nie masz pojęcia jak bardzo chce być przy tobie wtedy kiedy coś idzie nie tak, żeby ci pomóc, żeby móc jakoś ci ulżyć…
- Bogowie, jak ja kocham tę kobietę – Snape pocałował ja tak że przez moment nie mogła złapać tchu, wplotła palce w jego włosy kiedy wziął ją na ręce i zaniósł po kilku maleńkich schodkach do podwyższenia, na którym stało jego biurko, posadził ja na jego krawędzi i stanął między jej rozłożonymi nogami. Jednym ruchem różdżki przeniósł wszystkie przedmioty z biurka na dywan, blat był czysty i lśniący.
- Severusie, to biurko Dumbledora – zawahała się przez moment dziewczyna
- Hermino, wiem o tym, że to biurko dyrektora, czyli jest to moje biurko – uśmiechnął się z satysfakcją Snape
- Jest wielkie.
- Tak, jak łóżko, a ty dziś byłaś bardzo, bardzo niegrzeczna, więc zasługujesz na porządną karę – to mówiąc zrzucił z siebie wierzchnią szatę
- Sev, jakie ja mam szczęście, że mogę cię kochać – Hermiona z zadowoleniem myślała o nieuchronnej karze i coraz mocniej zatapiała się w swojego kochanka, przyjaciela, mentora, narzeczonego, w swoją przyszłość.

wtorek, 9 kwietnia 2013

XXXV Śmierdząca sypialnia

Wydaje mi się, że właśnie dotrwaliśmy razem do połowy mojego opowiadania:) Planuje jeszcze 35 rozdziałów, mam nadzieję, że dotrwam w swoim postanowieniu:) Fajnie, ze jesteście ze mną:)




Wesele w Norze było znośne. Wszyscy byli mili, uśmiechnięci, chociaż dało się wyczuć atmosferę strachu i podejrzliwości. Hermiona nie bawiła się zbyt dobrze, raz, że nie było z nią Severusa, z którym mogłaby tańczyć jak z żadnym, a dwa, że dziś właśnie mieli wyruszyć na poszukiwania horkruksów. Pojawienie się Śmierciożerców przyspieszyło tylko ich wymarsz. Trochę błąkali się po mieście, ale i Hermiona i Harry dobrze wiedzieli gdzie mają zamiar się udać. Oczywiście Ron jak zwykle nic nie wiedział i dziwił się wszystkiemu. Kiedy dotarli na Grimmuald Place  nie spodziewali się zastać tam Śmierciożerców, chociaż gdyby powiedzieli o tym Ronowi to na pewno zacząłby wypytywać skąd mają informację. Ronowi lepiej było nie mówić za dużo, miał na pewno wielkie serce, jednak dość mały móżdżek.
           Zaskoczył ich wszystkich duch Dumbledora szalejący w holu, jednak poradzili sobie z nim nadzwyczaj szybko, z panią Black było już gorzej, ale i ona czasami wychodziła gdzieś się „przewietrzyć”. Hermiona zajęła pokój na drugim piętrze, chłopcy mieszkali na pierwszym. Udało jej się zostawić ich w kuchni i pod pretekstem znalezienia czegoś bardzo mądrego w bardzo mądrej książce wyszła żeby dać znać Severusowi, że już dotarli na Grimmauld Place. Stanęła przed portretem Nigellusa Blacka i powiedziała
- Daję znać.
Postać leniwie poruszyła się w ramach i podejrzliwie łypnęła na nią wzrokiem
- Kto, komu i o czym daje znać i co to za maniery!
- Daję znać, a osoba, której daję znać będzie wiedziała o co chodzi. Nie mogę powiedzieć więcej.
Black pokręcił głową i pomruczał coś o dawnych manierach, dobrym wychowaniu i czystej krwi, po czym zniknął. Hermiona nie wiedziała, czy poszedł do swoich innych ram i przekazał to o co go prosiła, czy po prostu udał się do innych ram na drzemkę. Kiedy już zaczynała tracić nadzieję znów się pojawił.
- Nadobna panienko, proszę rzucić Silentio na przedpokój dokładnie o w pół do dwunastej, życzę miłego wieczoru.
Hermiona głęboko zdziwiona odmienionym zachowaniem Blacka spojrzała na zegarek. Do umówionej godziny było jeszcze parę godzin, a przez te parę godzin musiała omówić ważne sprawy z Harrym i Ronem i z Harrym na osobności, potem w jakiś magicznym lub niemagiczny sposób zmusić ich do pozostania w swoich pokojach chociaż na czas przejścia Severusa korytarzem i schodami na górę. Wiedziała, że znając życie Ron zje na kolację tyle, że zaraz z przejedzenia pójdzie spać. Problem stanowił więc tylko Harry, nie mogła oznajmić mu, że Severus Snape wejdzie ot tak sobie do jego domu, domu Syriusza i będzie się z nią…– na samą myśl uśmiechnęła się i złapała za głowę.

*****
Nie przewidziała jednego, mianowicie widma Dumbledora pojawiającego się w przedpokoju za każdym razem, gdy ktoś wchodził do domu. Mknęło teraz jęczące i groźne w kierunku Severusa, a on tylko podniósł różdżkę i powiedział smutnym głosem
- Przecież znamy prawdę Albusie.
Istotnie, prawdę znali tylko oni dwaj, prawdę, której Hermiona tak chciała się dowiedzieć, ale bała się pytać. Severus dał jej znak by nie czekała na niego i szybko wracała na górę. Nie chciał wciągać jej w to bardziej niż było to konieczne. Jeśli teraz ktoś by go z nią zobaczył oczywistym byłoby, że nadal są razem. Jeśli jednak nakryliby go samego mogliby tylko podejrzewać kto go tu wpuścił.
Severus zamknął drzwi od środka, rzucił Silentio, podszedł do Hermiony stanowczym krokiem, rzucił ją na łóżko i jednym ruchem ściągnął jej spodnie razem z majtkami, a drugim zdjął jej sweterek. Usta, które już otwierały się jej żeby zaprotestować zamknął gwałtownym pocałunkiem. Po chwili wszystkie jego guziki były rozpięte i wszystkie elementy garderoby leżały porozrzucane wokół łóżka.
- Myślałem, że bez ciebie oszaleje – mówił dotykając jej piersi i całując szyję
- A ja myślałam, że umrę – wymruczała wznosząc oczy do góry
- Wiedziałem o ataku na wesele, ale dowiedziałem się zbyt późno żeby ci to powiedzieć, nie wiedziałem gdzie zamierzaliście uciec, chodziłem po Londynie i szukałem.
- Znaleźli nas
- Wiem, a teraz ty znalazłaś mnie, a ja ciebie.
Severus wstał unosząc ją, ona oplotła nogami jego biodra, oparł ją o ścianę, obie jej ręce skrzyżował na ścianie swoją jedną, gdy drugą złapał ją za biodro. Pod względem łóżkowym byli parą idealną, zawsze wiedzieli czego chcą od siebie nawzajem i zawsze starali się to sobie dawać. Teraz kochali się szybko, namiętnie i cicho, w pośpiechu. Hermiona rozpaczliwie starała się zapamiętać palcami fakturę jego skóry i włosów i jego zapach i ostrość dwudniowego zarostu na jego policzkach. Miała później wspominać tę noc jako jedną z najpiękniejszych w swoim życiu, chociaż za krótką.
Wstała z łóżka naga i odwróciła się przodem do okna, ostrożnie odsłoniła firanę, mimo, że nikt nie mógł jej zobaczyć z zewnątrz.
- Sev, ciekawa jestem gdzie będziemy jak będzie padał śnieg.
Severus usiadł na łóżku tuż za nią, objął ją w pasie, pocałował jej plecy w miejscu, w którym zaczynały się już pośladki i się do nich przytulił.
- Dlaczego przyszedł ci do głowy właśnie śnieg? – spytał nie otwierając oczu
- Wydaje mi się, ze do zimy jeszcze bardzo daleko, może dlatego. Pamiętasz nasze pierwsze Boże Narodzenie?
- Mhm – wymruczał – i nigdy nie zapomnę.
Hermiona odwróciła się do niego przodem i tym razem przytulił twarz do jej brzucha, pogłaskała go po głowie.
- Możesz zostać do rana?
- Raczej tak, nikt nie powinien mnie szukać, dziś nie dzieje się nic szczególnego. Wszyscy myślą, że jestem w domu, ewentualnie w Hogwarcie, a jeśli nie zastaną mnie tam to zawsze przecież jest mroczny znak – skrzywił się i położył z powrotem na łóżku.
- Jest prawie tak jak kiedyś – uśmiechnęła się smutno Hermiona
- A kiedyś było tak niedawno.
Położyła głowę na jego klatce piersiowej, objął ją ramieniem, a drugą ręką znalazł jej rękę.
- Mam narzeczoną – powiedział bardziej sam do siebie.
- A ja go nie mam, narzeczonego. Nie umiem nazwać tego stanu kiedy cię nie ma, jest tak jakbym już nigdy nie miała być szczęśliwa. Nie umiem spać i nie umiem oddychać i myśleć i wszystko jest takie trudne.
- Chcesz przez to powiedzieć, że jestem dla ciebie przeciwieństwem Dementora – uśmiechnął się i objął ją jeszcze mocniej.
- Masz takie zimne czarne oczy. Kocham je, kocham cię – uniosła się i pocałowała go najpierw w jedną, potem w drugą powiekę
Do rana nie spali, rozmawiali, przytulali się, kochali się jeszcze raz. Ranek nadszedł zbyt szybko. Severus wyszedł pospiesznie i ostrożnie, chociaż nie spodziewał się czujek rozstawionych przy Grimmuald Place. Mieli się kontaktować przez obraz. Najważniejsze było to, że mieli ze sobą niemal stały kontakt, że wreszcie przestali umierać ze strachu o siebie nawzajem. Hermiona chciała zrobić kilka rzeczy zanim ubierze się i zejdzie na dół do swoich przyjaciół. Powinna dokładnie sprawdzić czy wszystko zabrała, na pewno jeszcze coś doczytać, powtórzyć kilka zaklęć. Nie miała na to ani siły ani ochoty. Położyła się na łóżku, wciąż naga, jednak było jej za zimno i przykryła się kołdrą. Pod kołdrą było jej za gorąco więc znów się rozkryła. W końcu wstała i zaczęła przechadzać się po pokoju, mimowolnie spoglądała przez okno, tak jakby chciała go tam zobaczyć, jakby miała nadzieję, że go tam zobaczy. Ale Severusa nie było tam bardziej z każdą chwilą. Znów usiadła na łóżku. Przypomniała sobie jego palce na swojej skórze. Były idealne, idealnie precyzyjne, idealnie idealne. Jego zapach, czuła go cały czas na swojej skórze. Teraz kiedy mieli już sposób komunikowania się ze sobą niemal kiedy tylko zapragnęli Hermiona nie tęskniła już tak bardzo, to pozwoliło jej się nie rozpłakać przy jego wyjściu z pokoju, bo nie pozwolił jej zejść z nim na dół i nie pozwolił jej się pożegnać
- Nie żegnaj się ze mną, przecież nie odchodzę na długo.
Przypomniała sobie jego słowa i jego słaby uśmiech. Mimowolnie uśmiechnęła się i pomyślała o swoim pierścionku zaręczynowym, który spoczywał na dnie jej bezdennej torby. Z zamyślenia wyrwało ją pukanie do drzwi.
- Hermino! Wstawaj, za pięć minut widzimy się w kuchni, trzeba omówić nasze włamanie do Ministerstwa.
- Chwila Harry, daj mi się ubrać, zaraz zejdę! – odkrzyknęła w nadziei, że sobie pójdzie, jednak Harry jakby wiedziony przeczuciem postanowił spojrzeć na nią właśnie teraz i zaraz, a nie za pięć minut.
- Hermiona, otwórz, musze cię o coś zapytać, teraz, koniecznie teraz – szepnął przez szparę pod drzwiami.
Zrezygnowana założyła strój jednym ruchem różdżki i otworzyła mu drzwi. Wszedł do środka, zamknął drzwi, spojrzał na nią i z paskudnym grymasem stwierdził
- Śmierdzi.
Zrobiła najgłupszą minę jaką tylko mogła zrobić i spojrzała na niego zachęcając go tym samym do kontynuowania
- W tym pokoju, Hermino – Harry przewrócił oczami i sapnął zniecierpliwiony
- Ale… Czym… wiesz, nie wiem
- Sexem – spojrzał jej prosto w oczy – w tym pokoju śmierdzi sexem i nie wmówisz mi, że dziś w twojej sypialni spał Ron.
Hermiona chrząknęła coś niezrozumiałego i wlepiła wzrok w ścianę, nie było sensu się wypierać.
- Powiedziałaś mu o naszym planie, o włamaniu się do Ministerstwa Magii, o medalionie?
- Nie – odpowiedziała zgodnie z prawdą – prawie nie rozmawialiśmy tej nocy, to znaczy… - chciała się poprawić
- Nie zamierzam cię potępiać, chociaż nie podoba mi się to, że ten bydlak nocował dziś w domu Syriusza, jednak ja zrobiłem chyba coś gorszego – podszedł do łóżka i chciał na nim przysiąść jednak w porę przypomniało mu się kto, prócz Hermiony, dziś na nim spał i wzdrygnął się tylko, po czym podszedł do okna – Ginny dziś była u mnie, dziś w nocy, wiem, że to strasznie nieodpowiedzialne, nie dałem rady.
Hermiona podeszła do niego i poklepała go po plecach. Po chwili zamyślenia odezwała się smutnym głosem
- Chodź, przez okno i tak ich nie zobaczymy, są teraz bardzo daleko stąd.
- Dalej niż może się nam to wydawać – odparł Harry.
Kiedy schodzili do kuchni na śniadanie Ron czekał już tam na nich obrażony i naburmuszony jak stado sklątek tylkowybuchowych. Jednak oni byli tak zatopieni w swoich myślach i tęsknotach, że nawet tego nie zauważyli. To jeszcze bardziej utwierdziło Rona w przekonaniu, ze coś ich łączy, coś i ta nieprzespana noc.

piątek, 22 marca 2013

XXXIV Obliviate



Zanim Ginny zdążyła w jakikolwiek sposób zareagować, Ron zbiegał już po schodach z prędkością Błyskawicy. Wcale nie zaskoczyło go to co zobaczył przez okno, domyślał się, że Snape nie mógł tak łatwo zostawić Hermiony. Przynajmniej on by tak nie zrobił, nikt, kto miał trochę oleju w głowie by tak nie zrobił, a Snape do głupich nie należał. Schody wydawały się w tej chwili Ronowi bardzo długie, tak jakby co krok wyrastał kolejny stopień. Zastanawiał się, czy powinien zawołać członków Zakonu, czy tylko Harrego Pottera. Wiedział, że sam na pewno nie da sobie rady ze schwytaniem, czy tez zabiciem przeciwnika, nawet gdyby miał Ginny po swojej stronie. Parę minut temu słyszał jak jego siostra woła swoją przyjaciółkę, na pewno nie odmówiłaby mu pomocy, ale był jeszcze jeden problem. Mimo, że Ginny była bardzo, jak na swój wiek, utalentowaną czarownicą to nijak nie można było porównywać jej umiejętności do umiejętności Hermiony, która na pewno broniłaby ukochanego całą swoją magiczną mocą. Umiejętności magicznych Rona i Severusa nie powinno było się nawet porównywać. Schody w końcu się skończyły i Ron wypadł na podwórze potykając się raz po raz o własne nogi. Słyszał Ginny na schodach, czyli widziała to samo co on, czyli pomoże. Biegł już w trzcinie z wyciągniętą przed siebie różdżką. Widział ich, całowali się.
- Niech cię szlag Snape! – krzyknął na powitanie i wszystko wydarzyło się błyskawicznie
- Ron, nie! – krzyknęła Ginny wyciągając przed siebie własną różdżkę
Severus i Hermina odkleili się od siebie na moment, spojrzeli w stronę Rona po czym znowu na siebie
- Kocham cię.
- I ja ciebie. Pojutrze.
- Obliviate.
W stronę Rona poleciał snop światła. W następnej chwili w trzcinie stali tylko Hermiona, Ginny i Ron. Wszyscy z wyciągniętymi różdżkami i tylko Ron nie wiedział dlaczego i po co.
- Wszystko w porządku Hermiono?- Spytała dziwnym głosem Ginny
- Taaak- przeciągnęła słowo Hermiona
- Co się stało? – Ron wyglądał jakby dopiero się obudził, chlapał oczami i spoglądał na dziewczyny nieprzytomnym wzrokiem.
- Wydawało mi się, że kogoś widziałam i chyba krzyknęłam
- I ja ją usłyszałam, bo byłam na zewnątrz…
- I ja też przybiegłem na pomoc – uśmiechnął się Ron głupkowato – tylko , że nic nie pamiętam…
- Tak Ron, przybiegłeś mi na pomoc i nie bałeś się nawet przez chwilę, przecież to mogli być Śmierciożercy, jesteś prawdziwym bohaterem.
Po tych słowach Ron zaczerwienił się nieco i spuchł z dumy. Nie martwiło go już dlaczego nie pamięta wołania Hermiony, ani tego jak znalazł się za domem. Hermiona powiedziała, że jest bohaterem, na pewno miała na myśli, że jest jej bohaterem. Kiedy Ron napawał się swoja nobilitacją Hermiona dyskretnie zlizywała z ust smak Severusa.
*****
- Ginny nie drzyj się tak, bo zaraz będzie tu cały Zakon! – Hermiona próbowała bezskutecznie uspokoić przyjaciółkę
- Dziewczyno to jest mój brat i właśnie Snape rzucił na niego Obliviate, nie mogę być spokojna, wiesz jak działa to zaklęcie!
- Severus jest mistrzem! – odkrzyknęła urażona Hermiona
- Tak ale eliksirów!- odgryzła się ruda
- Nie tylko – wysyczała wściekła Hermiona
- Nie wątpię, że dogadza ci w łóżku, ale mistrzem zaklęć nie jest. Ron teraz śpi, kto wie co mu jest?!
- Ja wiem! Jest leniwy, bo zjadł na obiad więcej niż połowa Zakonu i zejdź wreszcie z Severusa!
- Ja mam z niego zejść?! – zjeżyła się Ginny – może ty wreszcie z niego zejdziesz, zanim uszkodzi resztę mojej rodziny. Najpierw Sectumsempra, a teraz Obliviate. Co będzie potem!?
- Co będzie potem? – spytał Ron stając w drzwiach pokoju dziewczyn – Rozmawiacie o weselu?
- Muszę coś załatwić z Harrym – mruknęła Hermiona i prześlizgnęła się drzwiach obok Rona tak, żeby nie dotknąć go nawet milimetrem swojego ubrania.
Znalazła Harrego w ogrodzie. Nie robił nic szczególnego, ot bawił się bezmyślnie zniczem i planował resztę wieczoru.
- Musimy najpierw udać się do domu Syriusza, to znaczy do twojego domu – zaczęła ostrożnie
- Wiem – odpowiedział spokojnie Harry i dalej bawił się zniczem – zrobimy to jutro, najdalej pojutrze.
Hermiona posłała mu pytające spojrzenie.
- Myślę, że tam będziemy bezpieczni, przez jakiś czas, krótki czas. O ile jeszcze nie było tam Snapea i innych Śmierciożerców.
- Nie – odpowiedziała mu zanim zdążyła ugryźć się w język.
Gwałtownie odwrócił głowę w jej kierunku i utkwił w niej swoje przenikliwe spojrzenie.
- Wiesz o tym, prawda? Wiesz o wszystkim co się z nim dzieje.
- Nie prawda! Nie mam pojęcia, przysięgam! Wydaje mi się, że bałby się, bo Dumbledor, on na pewno zabezpieczył jakoś Grimmauld Place…
- Nie przysięgaj jeśli kłamiesz – Harry wstał i odwrócił się do niej plecami – Snape nie jest tchórzem, zrozumiałem to podczas bitwy powietrznej. Wiem, że nie czuje się dobrze na miotle, a mimo to brał udział w bitwie i radził sobie doskonale. On się nie boi Hermino i ty o tym wiesz. Nie można go porównać do Kingsleya czy Moodiego albo nawet Lupina, ale nie jest tchórzem.
Teraz Hermiona usiadła na trawie i spojrzała w rozgwieżdżone niebo. Westchnęła i położyła się z jedną ręka pod głową.
- Wiesz czy Snapea nie było w moim domu? Czy tylko domyślasz się tego? – Harry wciąż drążył temat
- Nie mam pojęcia – usłyszał w odpowiedzi
- Bo chyba nie chcesz mi wmówić, że nie masz pojęcia co się dzieje ze Snapem. Mam oczy i widzę, mam uszy i słyszę. Dziś tez miałem oczy i uszy i otwarte okno. Mam tylko nadzieję, że Snape naprawdę umie rzucać Obliviate.
- Lepiej chodźmy spać – Hermiona chciała już się podnieść kiedy Harry przyklęknął i nachylił się nad nią.
- Chcesz mi powiedzieć coś w sekrecie? Tak żeby nikt nie słyszał? – zaciekawiła się Hermiona zachowaniem przyjaciela
Harry pochylił się nad nią jeszcze bardziej. Jego włosy dotykały jej twarzy, spojrzał jej w oczy. Było to pełne troski smutne spojrzenie najlepszego przyjaciela.
- Chcę ci powiedzieć, że jednak ja bardziej kocham Ginny niż Snape kocha ciebie. Kocham ją tak bardzo, że umiem ją zostawić by jej nie narażać, a Snape naraził cię dziś na wielkie niebezpieczeństwo aportując się tak blisko Nory.
- Harry, ja go tu wezwałam, ja do niego napisałam – odgarnęła mu za uszy pasmo włosów, które załaskotało ją po twarzy.
- To niema znaczenia. Jesteś dla mnie jak siostra, nie chce żeby cos złego ci się stało i biorę cię na poszukiwania Horkrusów tylko dlatego, że bez ciebie byłoby to niewykonalne.
- Więc jednak zdecydowałeś się na sto procent? – uśmiechnęła się Hermiona
Harry oparł się czołem o jej czoło – ja tez będę bardzo tęsknił za kimś kogo kocham i jestem zmuszony zostawić.
- Severus wie co robi – wyszeptała zatroskana Hermiona
- A ja mam nadzieje, że ty wiesz co robisz – Harry pocałował ja w nos, wstał i poszedł w stronę Nory.
Kiedy byli na schodach tuz przy pokoju Harrego i Rona Harry odwrócił się i szepnął
- Szkoda, że dzielę sypialnię z Ronem- zaczął – na zewnątrz może być już niebezpiecznie a nie mamy gdzie dokończyć tego co zaczęliśmy
- Tak, racja – odparła Hermiona
- W przeciwnym wypadku zostałabyś ze mną?
- Do samego rana, przecież nie wiadomo ile jeszcze zostało nam czasu. – głos jej się załamał – smutno mi i tęsknota odbiera mi już rozum, nie umiem tak żyć.
- Ani ja, ani ja, mogę cię przytulić?
- Oh Harry – Hermiona zapłakała cichutko i objęła go za szyję – nie wiem kiedy będziemy mogli być razem
- Ja też, ale na Grimmauld Place powinniśmy mieć czas żeby pobyć trochę sami.
- Tak, idźmy już, każde do siebie. Ginny znów może zacząć coś podejrzewać, wystarczy mi już jedna jej dzisiejsza awantura.
- Tak – zaśmiał się Harry, ale powiedz, czy nie miała powodu?
- Oj, o jeden pocałunek – Hermiona zrobiła niewinną minkę
- O Obliviate – poprawił ją Harry
Dziewczyna przewróciła oczami i w lepszym już humorze udała się do pokoju dziewczyn. Kiedy Harry wszedł do pokoju, który dzielił z Ronem zobaczył zwykły, codzienny obrazek. Ron spał, czegóż miałby się więcej spodziewać?
Harry nie spodziewał się, że Ron koniecznie chciał z nim porozmawiać jeszcze dziś, jeszcze przed snem. W tym celu zszedł na sam dół i chciał poszukać go w ogrodzie, wiedział, że jego przyjaciel lubił tam przesiadywać, zwłaszcza kiedy było już ciemno. Ron widział Harrego i Hermionę, leżących na trawie, razem. Widział jak Harry pochylał się nad nią, jak ona odgarniała mu włosy. Ron odszedł zły, przygotował uszy dalekiego zasięgu i zaczaił się na nich w sypialni. Nie wiedział o czym naprawdę rozmawiali. Hermiona chciała zostać z Harrym aż do rana, gdyby nie dzielił z nim pokoju, chciała dokończyć to, co zaczęli w ogrodzie. Mówiła, że tęskni tak bardzo, że traci już rozum, Potter tez nie umiał tak żyć. Pytała kiedy będą razem, on mówił, że niedługo w domu Syriusza. Potem była mowa o dzisiejszym pocałunku, który widziała Ginny i o awanturze, a w końcu o Obliviate. Ron już widział co się stało w trzcinach, wiedział dlaczego tak dziwnie się czuł i nic nie pamiętał. Ronowi wydawało się , że widział już wszystko, ale tak naprawdę we wszystkim się mylił. Nie mógł usłyszeć rozmowy przyjaciół w ogrodzie. Nie wiedział, że Hermiona chciała zostać z Harrym aż do rana po to żeby porozmawiać o Horkruksach, Ginny i Severusie. Mówiąc o tęsknocie miała na myśli Severusa, mówiąc o pocałunku też. Ron nie miał pojęcia kto rzucił na niego Obliviate, ale nie podejrzewał, że był to Severus Snape. O nic go już nie podejrzewał. Wiedział, że jego rywalem jest teraz sam Harry Potter, Chłopiec Który Przeżył, Wybraniec. Jeśli konkurowanie ze Snapem nie było łatwe, to konkurowanie z Harrym było nie możliwie, nie miał szans wygrać z żywą legendą. Bardzo nie chciał iść z nimi na poszukiwania Horkrusów, jednak musiał ich pilnować, pilnować Hermiony. Nie mógł też zdradzić, że wie o wszystkim. Nie dziwił się jej. Snape był starszy, brzydki, gburowaty, ale Harry był idealny. Dlaczego miałaby zamienić takiego czarodzieja jakim był Snape właśnie na niego, beznadziejnego Rona Wesleya?