wtorek, 23 października 2012

Rozdział XXVI Niebiańska plaża



Snape wszedł do okrągłego gabinetu dyrektora i już od progu miał dziwne wrażenie, że wszystkie sprzęty podejrzliwie na niego patrzą. Chciał zacząć opowiadać o tym co działo się na zebraniu Śmierciożerców, kiedy Dumbledore uciszył go ruchem reki.
- Severusie - pretensja zabrzmiała w jego spokojnym głosie - Severusie, jak mogłeś?
Snape patrzył na niego z niemałym zdziwieniem.
- Skoro czekaliście tak długo, to mogliście poczekać jeszcze trochę, spodziewałem się po tobie większej rozwagi, rozczarowałeś mnie Severusie - Dymbledor spojrzał mu prosto oczy - był u mnie Ron Wesley, powiedział co zauważył dziś u Hermiony Granger.
Snape zacisnął dłonie w pięści aż chrupnęło.
- I co ja mam teraz z tobą zrobić? - Dumbledor podszedł do Snapea - przecież nie mogę cię wyrzucić. Na brodę Merlina!
Snape starał się nie patrzeć w oczy dyrektora, ale i tak miał wrażenie, że te oczy przewiercają go na wylot, bardzo tego nie lubił, a Dumbledor miał to niestety w swoim zwyczaju robić dość często i to nieraz bez wyraźnego, zdaniem Snapea, powodu.
- Nie sądzę, aby Ronald rozniósł tę nowinkę po całej szkole, ale myślę, że Harry i Ginny już wiedzą, a jeśli oni wiedzą, to mogą dowiedzieć się o tym rodzice Rona i Ginny, a tego bardzo bym nie chciał. Jak wiesz, są oni jakby opiekunami panny Granger w magicznym świecie i myślę, że nie spodobałoby im się, to w jaki sposób i z kim panna Granger… ehhh Severusie, Severusie, co ja mam z tobą zrobić - westchnął strapiony Dumbeldor.
- Sugerujesz mi cos? Powinienem odejść sam, zrzec się posady w Hogwarcie? Bo jeśli masz zamiar próbować przekonywać mnie do tego ażebym zostawił Hermionę, to daruj sobie to już na samym początku, szkoda twojego i mojego czasu.
Snape chciał jeszcze coś powiedzieć, był przygotowany na to, że będzie musiał opuścić Hogwart. Wcale tego nie chciał, bo Hogwart był jego jedynym prawdziwym domem jaki kiedykolwiek miał, jednak pozwolił sobie na coś, na co nie powinien i teraz wypadałoby ponieść konsekwencje swojego zachowania, ale nawet jeśli będzie musiał zamieszkać w Hogsmade i poszukać sobie innej pracy to nie żałował. Tak, Severus Snape nie żałował tego, że poddał się tak szybko tej młodej, pięknej i piekielnie inteligentnej dziewczynie.
- Jesteś szczęśliwy? - spytał go Dumbledor łagodnie
- Chyba pierwszy raz w życiu - odpowiedział mu Snape tak szybko, że aż go to zdziwiło
- A ona? A panna Granger?
- Też, uważam, że też.
Dumbledor odwrócił się od niego i spokojnym krokiem podszedł do swojego biurka, usiadł na fotelu, złączył palce w trójkąt
- Wszystko w porządku? Pytam o zebranie - dodał jakby od niechcenia beztroskim głosem
- Tak - odpowiedział Snape nieco zaskoczony nagłą zmianą tematu - wszystko idzie zgodnie z planem.
- Świetnie. Dziękuję ci Severusie, dobranoc. - Dumbledor zajął się jakąś wyjątkowo ciekawą książką i nawet nie spojrzał na zdumionego Snapea.
*****
Reszta stycznia minęła bardzo szybko, podobnie jak luty i marzec. Kwiecień mijał już nieco wolniej, może dlatego, że dni były dłuższe, wiosenne, bardziej słoneczne. Powoli uczniowie Hogwartu zaczęli wychodzić na błonia, spacerować wokół jeziora, w zamku zrobiło się dość pusto i cicho. Hermiona zdała swój egzamin z teleportacji, za co Severus obiecał zabrać ją w pewne piękne miejsce. Szli właśnie do granic Hogwartu żeby się teleportować. Hermiona mogła tym razem teleportować się już sama, miała licencje, zdała, cieszyła się z tego bardzo. Jednak Severus nie chciał za nic w świecie powiedzieć jej gdzie mają się teleportować, więc znowu była zmuszona teleportować się łącznie. Kiedy otworzyła oczy jej oczom ukazał się taki widok, że aż pisnęła.
- Oh! Sev! Jak tu pięknie! - dziewczyna była wprost urzeczona widokiem białej pustej plaży
- No cóż, miałem nadzieję na właśnie taką reakcję i cieszę się, że się nie pomyliłem - Snape był z siebie bardzo zadowolony
- Ale jak to jest, że ta plaża jest pusta? Tak piękne miejsce powinno przyciągać swoim pięknem rzesze turystów, przyznaj się, co wykombinowałeś?
- Hmm coś jak z Hogwartem, Mugole widzą tylko ruiny grożące zawaleniem, my widzimy piękny zamek, my widzimy piękną plażę, a oni brudną linię brzegową, wiesz, pełną wodorostów i wplątanych w nie śmieci. Sprytne, prawda? Ktoś to dobrze wymyślił.
- Tak, ale Severusie, tu jest bardzo gorąco, to nie jest Wielka Brytania, mamy kwiecień, a tu jest co najmniej 30 stopni, gdzie my jesteśmy?
- W Afryce - odpowiedział jej jeszcze bardziej zadowolony z siebie mężczyzna
- W Afryce? No no… Przeszedłeś samego siebie, gdzie dokładniej?
- W Libii. Trafiłem tu kiedyś przez przypadek, niezbyt dokładnie skupiłem się na celu mojej teleportacji i zamiast tam gdzie powinienem trafić trafiłem właśnie tu, to co, popływamy? - Snape zaczął się już rozbierać
- Masz dla mnie kostium kąpielowy? -Hermiona spytała, chociaż dobrze wiedziała jaka będzie odpowiedź
- Żartujesz? - Snape aż się zaśmiał
- To jak mam pływać?
- No jak to jak? Nago! Hermiono, nie powiesz mi chyba, że się mnie wstydzisz - spojrzał na nią z takim politowaniem, że aż zaklęła w duchu
Chcąc nie chcąc zaczęła powoli pozbywać się ubrań. Mimo, że od jakiegoś czasu sypiali ze sobą regularnie dziewczyna w dalszym ciągu czuła przed nim wstyd, wprawdzie tylko odrobinkę, ale jednak. Zawsze wydawało jej się, że ma za mały biust, za duży brzuch, cellulit, za grube uda, zbyt płaskie pośladki i tak dalej i tak dalej. Severus widząc jej zawstydzoną minę stwierdził, że znowu myśli o jakiś bzdurach.
- Hermino, wydaje mi się, że masz rację
- Co?
- Coś jest z tobą nie tak - przyglądał się jej teraz badawczo z poważną miną
- Oh, ale co? - wystraczyła się dziewczyna - chodzi ci o ten cellulit?
- Tak, właśnie to mam na myśli - Severus pokiwał glową
- No bo wiesz no, zapuściłam się trochę przez zimę - Hermiona była bardzo zmieszana
- Nie wiem, jak można mieć taki cellulit - ciągnął dalej Snape - nie możesz czegoś z nim zrobić?
- Oh Sev, jesteś okropny!
- Taki cellulit na paznokciach u stóp, Hermino, byś się wstydziła - powiedział poważnie Snape po czym widząc jej minę wybuchnął śmiechem
- Severusie! To nie jest cellulit, to brokat! - Hermiona chciała zrobic groźną minę, ale widząc jak Sev dusi się ze śmiechu nie mogła zrobić nic innego jak tylko się uśmiechnąć - uwielbiam cię i te twoje paskudne poczucie humoru też
- Kochana zapamiętaj, że dla nas nie ma czegoś takiego jak cellulit, on nie istnieje w świecie facetów, to choroba mózgu występująca u pięknych kobiet - objął ja w talii i spojrzał na nią z góry - uwielbiam kiedy jesteś naga i kiedy się tego nie wstydzisz, tak jak teraz.
- Dobrze pływasz? - Hermiona chciała zmienić temat
- Całkiem nienajgorzej, a ty?
- Chyba też całkiem nienajgorzej.
Hermiona uśmiechała się, bawiła się jego włosami i patrzyła mu w oczy z taką miłością, że aż go to bolało, wiedział, że mają coraz mniej czasu. Nie był pewien jej reakcji, na to co miało nastąpić, czy ona to zrozumie? Czy nie przestanie w niego wierzyć? Czy nie przestanie mu ufać i kochać go? Czy będzie bezpieczna?
- Hermino, ćwiczysz prawda? Zaklęcia niewybaczalne, na tych ślimakach, które ci dałem? - jego ton nagle stał  się bardzo poważny
- Tak Sev, ćwiczę, codziennie wieczorem i idzie mi całkiem nieźle, chociaż avada dalej mi nie wychodzi tak jak powinna - skrzywiła się i spojrzała w ziemię
- Umarłbym gdyby cos ci się stało - powiedział bardzo bardzo cicho i pocałował ją w czoło - idziemy popływać? - dodał już normalnym głosem
Pływali, bawili się w wodzie, biegali po plaży, Hermiona wytaplała się w piasku ku wielkiej uciesze Severusa, który zaniósł ja potem do wody i wrzucił bez ostrzeżenia. Wszystko było idealne, plaża, morze, pogoda, on tylko nie mógł odegnać od siebie tych okropnych myśli, że to się już powoli kończy, ale może nie będzie tak źle, może ona mu wybaczy? Może go zrozumie, zrozumie to wszystko co miało niedługo nastąpić, może zna go lepiej niż mu się wydaje, może jej nie docenia, musi jej tylko bardziej zaufać.
- Ufam ci - powiedział to mimowolnie
- O co chodzi? Czego mi nie mówisz? - Hermiona spoważniała - zauważyłam, że jesteś coraz bardziej ponury…
- Zawsze jestem ponury, ja z natury jestem ponury, przecież mnie znasz - Severus starał się żeby wszystko wyglądało naturalnie
- Nie prawda. Wcale nie jesteś ponury, sprawiasz tylko takie wrażenie, chcesz być taki w oczach innych, ale ja cię znam, trochę - wzięła jego twarz w dłonie i spojrzała na niego bardzo poważnie - wcale nie jesteś ponury, jesteś kochany i cudowny, tylko widzę, że coś cię coraz bardziej martwi.
- To nic, przejdzie mi, zobaczysz, to nic takiego - dobrze wiedział, że kłamie
- Sev, kłamstwo masz opanowane do perfekcji i na prawdę nie widać, że kłamiesz, ale ja i tak wiem, że kłamiesz, dowiem się o co chodzi?
- Tak
- Kiedy?
- W swoim czasie.
- Nie lubię gdy tak mówisz, ale niech będzie - wiedziała, że nawet gdyby prosiła go najlepiej jak umie to i tak niczego by nie osiągnęła jeśli rzeczywiście nie chciał jej teraz nic powiedzieć.
- Co zrobimy z resztą dnia? - tym razem Snape zmienił temat - Masz jakieś pomysły? Co chcesz robić?
- Kochać się z tobą - odpowiedziała bez chwili zastanowienia i zaraz parsknęła śmiechem widząc jego zdziwioną minę - no co?
- Nie, nic, tylko zdziwiło mnie, że mówisz to tak po prostu, tak bez ogródek
- Severusie - Hermiona zamknęła mu usta dłonią - tu i teraz
Snape pokręcił głową z niedowierzaniem i uśmiechnął się, ciągle potrafiła go czymś zaskoczyć, jego, którego już nic nie miało prawa dziwić. W tej chwili znów pomyślał sobie, że może rzeczywiście nie docenia jej tak jak powinien.

niedziela, 7 października 2012

Rozdział XXV Zawiedzione nadzieje



Kiedy Hermiona wchodziła przez dziurę w portrecie do pokoju wspólnego Gryffindoru była trzecia nad ranem. Nie spodziewała się zobaczyć kogokolwiek, dlatego wielkie było jej zdziwienie, gdy jej wzrok padł na Ginny Wesley siedzącą przed kominkiem nad mapą Huncwotów.
- Ginny? Jeszcze nie śpisz?
- Hermiona - wychrypiała przeciągle zaspana rudowłosa - czekałam na ciebie, poza tym Harry zlecił mi szpiegowanie Dracona - podniosła do góry mapę Huncwotów.
- Żartujesz? Ależ on ma na tym punkcie obsesję, kompletnie tego nie rozumiem, i co? Gdzie Draco teraz jest? - spytała w nadziei, że Ginny zapomni o jej dzisiejszej wędrówce do Severusa.
- W swoim dormitorium, ale przecież nie po to tu siedziałam do trzeciej żeby mówić z tobą o Draco, nie sądzisz? - Ginny uśmiechnęła się szelmowsko
- Ekhmm, no więc o czym chciałabyś ze mną mówić? To znaczy, wiesz, zmęczona jestem i chciałabym się już położyć - Hermiona bokiem udawała się powoli w stronę dormitorium
- Nie tak szybko, nie tak szybko! Powiedz chociaż jak było?
Hermiona pokiwała przecząco głową.
- Nie powiesz? No wiesz co!? Ja ci wszystko mówię! Ale no dobra, to chociaż powiedz czy było tak jak to sobie wyobrażałaś?
- Było znacznie lepiej - Hermiona uśmiechnęła się szeroko - znacznie lepiej.
Ginny uniosła brwi i pokręciła głową z niedowierzaniem.
*****
Nazajutrz pierwsze dwie lekcje Gryfonów były lekcjami eliksirów ze ślizgonami. Hermionie przestało już przeszkadzać to, że Harry wszystko robił najlepiej dzięki podręcznikowi tajemniczego Księcia Półkrwi. Nie obeszło ją też nic a nic to , że sama nie dala rady dokończyć zadanego im na lekcji eliksiru, jej myśli kierowały się do pewnego gabinetu w lochach. Zastanawiała się czy Severus jeszcze tam jest, czy może siedzi już w pokoju nauczycielskim, a może właśnie prowadzi lekcje obrony przed czarną magią? Nie bardzo mogła uwierzyć  w to, co stało się ostatniej nocy. Należała do niego, już w pełni , miał już nie tylko jej duszę, miał jeszcze jej ciało. Bała się dzisiejszego spotkania z nim. Nie mieli dziś lekcji OPCM, ale wiedziała, że na obiedzie w Wielkiej Sali na pewno go zobaczy, albo na korytarzu, a jeśli nawet nie, to przecież spotkają się wieczorem, jak to zwykli robić, w jego gabinecie - pod pretekstem szlabanu, lub w Pokoju Życzeń, aby ćwiczyć na wszelki wypadek.
Z zamyślenia wyrwał ją Harry
- Ej Hermiono, wychodzimy. Co tak stoisz nad tym pustym kociołkiem? Lekcja się skończyła.
- Oj, zamyśliłam się Harry - powiedziała rozkojarzona Hermiona. Szybko pozbierała swoje rzeczy i ruszyli korytarzem na kolejną lekcję. Rozmawiała z Ronem i Harrym o Draconie kiedy zza rogu wyszedł Snape, dzieliła ich cala długość korytarza, ale Hermionie serce waliło tak jakby stał tuż obok niej. Wpatrywała się w jego rosnącą sylwetkę z taką intensywnością, że Ron musiał zakląć siarczyście. Severus starał się na nią nie patrzeć, patrzył gdzieś ponad nią, nie chciał żeby wszyscy widzieli spojrzenie jakim chciał ją obdarzyć. Kiedy był już bardzo blisko na moment spojrzał jej głęboko w oczy, a było to spojrzenie tak spalające, że Hermionie zrobiło się nagle bardzo gorąco i bardzo zimno za razem. Kiedy minął ją zaledwie o cal i jego szata dotknęła jej ramienia dziewczyna wypuściła ze świstem całe powietrze z płuc.
- Jesteś nienormalna - syknął Ron - czekam z niecierpliwością kiedy ci w końcu przejdzie
- Daj mi spokój Ron - warknęła dziewczyna
- Ron ma racje - wtrącił się Harry - to już trwa zdecydowanie za długo, nie wiem co tam robicie, kiedy wymykasz się wieczorami pod moja peleryna niewidką, mogę tylko się tego domyślać…
- Harry przestań! - Ron przystanął gwałtownie - nie mów nawet takich rzeczy, chce mi się żygać kiedy o tym pomyślę - i zrobił minę sugerującą gwałtowne mdłości.
Hermiona zaśmiała się szczerze, zawsze lubiła Rona za jego pajacowanie, z nim nie można było się nudzić, był taki szczery i prawdziwy i bardzo prosty w obsłudze, nie trzeba było się niczego domyślać,  bardzo przewidywalny, gdyby jeszcze umiał zaakceptować jej związek…
- Ron, uwierz mi, ja też mam mdłości gdy wyobrażę sobie te długie kościste białe paluchy dotykające…
- Przestań! - Ron nie wytrzymał, odwrócił się na piecie i poszedł w przeciwną stronę. Nie miał zamiaru iść teraz na lekcje, był zbyt wzburzony. Myśl o tym, że ręce Snapea dotykały ciała Hermiony, że jego usta dotykały jej ust, że oni mogli już… Ron nie chciał kończyć tej myśli. To było nie do zniesienia. W swoim marzeniach zawsze widział Hermionę jako swoją dziewczynę, a potem żonę, widział ich Harrego i Ginny razem, jako rodzinę.
*****
To był bardzo długi dzień dla nich wszystkich, dlatego wieczorem z prawdziwą radością usiedli w fotelach przed kominkiem w Pokoju Wspólnym. Harry bawił się bezmyślnie zniczem i zastanawiał się, co może teraz robić Ginny skoro nie mam jej z nim, Ron skrobał cos zawzięcie na pergaminie, a Hermiona siedziała cicha i markotna i patrzyła w ogień.
- Co ci jest? - spytał w końcu Harry - cały dzień jesteś jakaś dziwna, nie myślisz o tym co robisz, nie uważasz na lekcjach, prawie nie jadłaś, o co chodzi?
- Nie, nic się nie stało, chyba się nie wyspałam - powiedziała to tak, po prostu na odczepnego
- Nie wyspałaś się? A może powiesz nam co robiłaś w nocy? - Ron splunął z pogardą do kominka
- Ron, stary, daj spokój. Hermiona nie jest jeszcze pełnoletnia, o czym ty w ogóle myślisz - Harry starał się hamować przyjaciela - przecież gdyby…
Ron nie dał Harremu dokończyć, zerwał się nagle z fotela i palcem wskazał na szatę Hermiony, która od dłuższego czasu drżała w jednym miejscu
- Nie jest pełnoletnia, tak? To powiedz jak mi wytłumaczysz to! Widzisz, czy udajesz, że jesteś ślepy? Odkąd tylko przysiedliśmy się do niej, cały czas obserwuję to miejsce, w tym miejscu schowała swoją różdżkę. Nie widzisz, że różdżka drży cały czas Harry, a może nie chcesz widzieć?
Harry spojrzał teraz w miejsce, na które wskazywał Ron. Rzeczywiście, widać było, że szata w tym miejscu lekko się porusza. Zacisnął zęby i zamknął oczy z wściekłości.
- Hermiono, wiemy co to znaczy, nie rob z nas idiotów - uciszył ją ruchem reki, bo właśnie próbowała się tłumaczyć - Snape jest teraz na zebraniu Śmierciożerców, prawda? Dlatego jesteś taka markotna i milcząca, dlatego nie chcesz iść do swojego dormitorium, cały czas czekasz na wiadomość od niego, że już wrócił, że możesz już iść do lochów…
- Skrzyżowaliście różdżki! - Ron nie mógł już wytrzymać - skrzyżowaliście różdżki!
- Nie będę was okłamywać, to na nic - westchnęła zrezygnowana dziewczyna, chociaż w rzeczywistości była przerażona możliwymi konsekwencjami, które mogą spotkać jej ukochanego Severusa.
- Stary zboczony cap! Niech ja go dorwę! Torturowałbym go zaklęciami Cruciatus aż do samej śmierci - Ron zaciskał pięści i patrzył z nienawiścią w ogień - jak on mógł, przecież nie jesteś jeszcze pełnoletnia!
- Ron! Błagam cię! To nie jego wina, to był mój pomysł, ja go do tego namówiłam, on nie chciał, naprawdę chciał jeszcze zaczekać, to wszystko moja wina - Hermiona rozpłakała się
- Ale można to jeszcze cofnąć prawda? - spytał z nadzieja Ron - to znaczy tego co było między tobą, a nim już się nie da, ale miłość różdżek?
- Nie Ron, nie można - wtrącił się Harry - miłość różdżek ustaje tylko w razie śmierci jednego  z kochanków.
- Jakie to obrzydliwe Hermiono, nie spodziewałem się, że kiedykolwiek ci to powiem, ale jesteś obrzydliwa, każdy byłby już lepszy, dlaczego musiałaś wybrać właśnie jego!? - Ron ruszył szybkim krokiem ku dziurze w ścianie.
- Dokąd idziesz? - krzyknęła za nim Hermiona zrywając się na równe nogi
- Przejść się! - rzucił przez ramię zbolałym głosem i już za chwile go nie było.
Hermiona opadła na fotel i westchnęła - jeśli przeze mnie cos mu się stanie, jeśli… to sobie nie wybaczę - mówiąc to nie miała na myśli Rona. Zaraz potem w szybkę zastukał dziobem duży czarny kruk, szybko wpuściła go do środka i przeczytała krótki liścik, który miał przywiązany do nóżki.
- Harry muszę lecieć, Severus właśnie wrócił z zebrania.
Nie minęło dużo czasu, a słyszała już to suche „wejść”. Snape stał obok swojego kominka, o który opierał się jedną ręką. Wyglądał dobrze, co oznaczało, że Czarny Pan był zadowolony ze swojego sługi. Hermiona podeszła do niego i przytulia się, kiedy objął ją ramionami poczuła jak się uspokaja, jego serce zaczęło bić wolniej, jego oddech stal się głębszy.
- Dlaczego najpierw chciałeś się zobaczyć ze mną a nie z dyrektorem? Coś się stało?
- Nic się nie stało, chciałem cię po prostu zobaczyć, nic więcej.
Dziewczyna chciała się już uwolnić z jego uścisku, ale on przycisnął ja do siebie jeszcze mocniej.
- Severusie, moja różdżka tłukła się dziś wieczorem w mojej kieszeni jak oszalała. Ron i Harry już wiedzą - wyszeptała Hermiona a jej głos był pełen strachu.
- Co ma być to będzie, nie przejmuj się, przecież nie muszę nauczać w Hogwarcie żeby się z tobą spotykać. Nie musze być nauczycielem żeby kontaktować się z Dumbledorem, Czarny Pan wie, że jesteśmy przyjaciółmi.
Hermiona odetchnęła z ulgą - ale wolałabym żebyś tu jednak został, chcę cię mieć najbliżej jak tylko się da.
Snape spojrzał na nią i zaczęli się całować, potem znów ją przytulił.
- Teraz muszę iść do Dumbledora, zdać mu raport, ale nie martw się, jutro zaczyna się weekend, wydaje mi się ze spędzimy go razem - uśmiechnął się.