Kiedy Hermiona
wchodziła przez dziurę w portrecie do pokoju wspólnego Gryffindoru była trzecia
nad ranem. Nie spodziewała się zobaczyć kogokolwiek, dlatego wielkie było jej
zdziwienie, gdy jej wzrok padł na Ginny Wesley siedzącą przed kominkiem nad
mapą Huncwotów.
- Ginny? Jeszcze
nie śpisz?
- Hermiona -
wychrypiała przeciągle zaspana rudowłosa - czekałam na ciebie, poza tym Harry
zlecił mi szpiegowanie Dracona - podniosła do góry mapę Huncwotów.
- Żartujesz?
Ależ on ma na tym punkcie obsesję, kompletnie tego nie rozumiem, i co? Gdzie
Draco teraz jest? - spytała w nadziei, że Ginny zapomni o jej dzisiejszej
wędrówce do Severusa.
- W swoim
dormitorium, ale przecież nie po to tu siedziałam do trzeciej żeby mówić z tobą
o Draco, nie sądzisz? - Ginny uśmiechnęła się szelmowsko
- Ekhmm, no więc
o czym chciałabyś ze mną mówić? To znaczy, wiesz, zmęczona jestem i chciałabym
się już położyć - Hermiona bokiem udawała się powoli w stronę dormitorium
- Nie tak
szybko, nie tak szybko! Powiedz chociaż jak było?
Hermiona pokiwała
przecząco głową.
- Nie powiesz?
No wiesz co!? Ja ci wszystko mówię! Ale no dobra, to chociaż powiedz czy było
tak jak to sobie wyobrażałaś?
- Było znacznie
lepiej - Hermiona uśmiechnęła się szeroko - znacznie lepiej.
Ginny uniosła
brwi i pokręciła głową z niedowierzaniem.
*****
Nazajutrz pierwsze
dwie lekcje Gryfonów były lekcjami eliksirów ze ślizgonami. Hermionie przestało
już przeszkadzać to, że Harry wszystko robił najlepiej dzięki podręcznikowi
tajemniczego Księcia Półkrwi. Nie obeszło ją też nic a nic to , że sama nie
dala rady dokończyć zadanego im na lekcji eliksiru, jej myśli kierowały się do
pewnego gabinetu w lochach. Zastanawiała się czy Severus jeszcze tam jest, czy
może siedzi już w pokoju nauczycielskim, a może właśnie prowadzi lekcje obrony
przed czarną magią? Nie bardzo mogła uwierzyć
w to, co stało się ostatniej nocy. Należała do niego, już w pełni , miał
już nie tylko jej duszę, miał jeszcze jej ciało. Bała się dzisiejszego
spotkania z nim. Nie mieli dziś lekcji OPCM, ale wiedziała, że na obiedzie w
Wielkiej Sali na pewno go zobaczy, albo na korytarzu, a jeśli nawet nie, to
przecież spotkają się wieczorem, jak to zwykli robić, w jego gabinecie - pod
pretekstem szlabanu, lub w Pokoju Życzeń, aby ćwiczyć na wszelki wypadek.
Z zamyślenia
wyrwał ją Harry
- Ej Hermiono,
wychodzimy. Co tak stoisz nad tym pustym kociołkiem? Lekcja się skończyła.
- Oj, zamyśliłam
się Harry - powiedziała rozkojarzona Hermiona. Szybko pozbierała swoje rzeczy i
ruszyli korytarzem na kolejną lekcję. Rozmawiała z Ronem i Harrym o Draconie
kiedy zza rogu wyszedł Snape, dzieliła ich cala długość korytarza, ale
Hermionie serce waliło tak jakby stał tuż obok niej. Wpatrywała się w jego
rosnącą sylwetkę z taką intensywnością, że Ron musiał zakląć siarczyście.
Severus starał się na nią nie patrzeć, patrzył gdzieś ponad nią, nie chciał
żeby wszyscy widzieli spojrzenie jakim chciał ją obdarzyć. Kiedy był już bardzo
blisko na moment spojrzał jej głęboko w oczy, a było to spojrzenie tak
spalające, że Hermionie zrobiło się nagle bardzo gorąco i bardzo zimno za razem.
Kiedy minął ją zaledwie o cal i jego szata dotknęła jej ramienia dziewczyna
wypuściła ze świstem całe powietrze z płuc.
- Jesteś
nienormalna - syknął Ron - czekam z niecierpliwością kiedy ci w końcu przejdzie
- Daj mi spokój
Ron - warknęła dziewczyna
- Ron ma racje -
wtrącił się Harry - to już trwa zdecydowanie za długo, nie wiem co tam robicie,
kiedy wymykasz się wieczorami pod moja peleryna niewidką, mogę tylko się tego
domyślać…
- Harry przestań!
- Ron przystanął gwałtownie - nie mów nawet takich rzeczy, chce mi się żygać
kiedy o tym pomyślę - i zrobił minę sugerującą gwałtowne mdłości.
Hermiona zaśmiała
się szczerze, zawsze lubiła Rona za jego pajacowanie, z nim nie można było się
nudzić, był taki szczery i prawdziwy i bardzo prosty w obsłudze, nie trzeba
było się niczego domyślać, bardzo przewidywalny,
gdyby jeszcze umiał zaakceptować jej związek…
- Ron, uwierz
mi, ja też mam mdłości gdy wyobrażę sobie te długie kościste białe paluchy
dotykające…
- Przestań! - Ron
nie wytrzymał, odwrócił się na piecie i poszedł w przeciwną stronę. Nie miał
zamiaru iść teraz na lekcje, był zbyt wzburzony. Myśl o tym, że ręce Snapea
dotykały ciała Hermiony, że jego usta dotykały jej ust, że oni mogli już… Ron
nie chciał kończyć tej myśli. To było nie do zniesienia. W swoim marzeniach
zawsze widział Hermionę jako swoją dziewczynę, a potem żonę, widział ich
Harrego i Ginny razem, jako rodzinę.
*****
To był bardzo
długi dzień dla nich wszystkich, dlatego wieczorem z prawdziwą radością usiedli
w fotelach przed kominkiem w Pokoju Wspólnym. Harry bawił się bezmyślnie
zniczem i zastanawiał się, co może teraz robić Ginny skoro nie mam jej z nim,
Ron skrobał cos zawzięcie na pergaminie, a Hermiona siedziała cicha i markotna
i patrzyła w ogień.
- Co ci jest? -
spytał w końcu Harry - cały dzień jesteś jakaś dziwna, nie myślisz o tym co
robisz, nie uważasz na lekcjach, prawie nie jadłaś, o co chodzi?
- Nie, nic się
nie stało, chyba się nie wyspałam - powiedziała to tak, po prostu na odczepnego
- Nie wyspałaś
się? A może powiesz nam co robiłaś w nocy? - Ron splunął z pogardą do kominka
- Ron, stary,
daj spokój. Hermiona nie jest jeszcze pełnoletnia, o czym ty w ogóle myślisz -
Harry starał się hamować przyjaciela - przecież gdyby…
Ron nie dał
Harremu dokończyć, zerwał się nagle z fotela i palcem wskazał na szatę Hermiony,
która od dłuższego czasu drżała w jednym miejscu
- Nie jest pełnoletnia,
tak? To powiedz jak mi wytłumaczysz to! Widzisz, czy udajesz, że jesteś ślepy?
Odkąd tylko przysiedliśmy się do niej, cały czas obserwuję to miejsce, w tym
miejscu schowała swoją różdżkę. Nie widzisz, że różdżka drży cały czas Harry, a
może nie chcesz widzieć?
Harry spojrzał
teraz w miejsce, na które wskazywał Ron. Rzeczywiście, widać było, że szata w tym
miejscu lekko się porusza. Zacisnął zęby i zamknął oczy z wściekłości.
- Hermiono,
wiemy co to znaczy, nie rob z nas idiotów - uciszył ją ruchem reki, bo właśnie
próbowała się tłumaczyć - Snape jest teraz na zebraniu Śmierciożerców, prawda?
Dlatego jesteś taka markotna i milcząca, dlatego nie chcesz iść do swojego
dormitorium, cały czas czekasz na wiadomość od niego, że już wrócił, że możesz
już iść do lochów…
-
Skrzyżowaliście różdżki! - Ron nie mógł już wytrzymać - skrzyżowaliście
różdżki!
- Nie będę was
okłamywać, to na nic - westchnęła zrezygnowana dziewczyna, chociaż w
rzeczywistości była przerażona możliwymi konsekwencjami, które mogą spotkać jej
ukochanego Severusa.
- Stary zboczony
cap! Niech ja go dorwę! Torturowałbym go zaklęciami Cruciatus aż do samej
śmierci - Ron zaciskał pięści i patrzył z nienawiścią w ogień - jak on mógł,
przecież nie jesteś jeszcze pełnoletnia!
- Ron! Błagam
cię! To nie jego wina, to był mój pomysł, ja go do tego namówiłam, on nie
chciał, naprawdę chciał jeszcze zaczekać, to wszystko moja wina - Hermiona
rozpłakała się
- Ale można to
jeszcze cofnąć prawda? - spytał z nadzieja Ron - to znaczy tego co było między
tobą, a nim już się nie da, ale miłość różdżek?
- Nie Ron, nie
można - wtrącił się Harry - miłość różdżek ustaje tylko w razie śmierci
jednego z kochanków.
- Jakie to
obrzydliwe Hermiono, nie spodziewałem się, że kiedykolwiek ci to powiem, ale
jesteś obrzydliwa, każdy byłby już lepszy, dlaczego musiałaś wybrać właśnie
jego!? - Ron ruszył szybkim krokiem ku dziurze w ścianie.
- Dokąd idziesz?
- krzyknęła za nim Hermiona zrywając się na równe nogi
- Przejść się! -
rzucił przez ramię zbolałym głosem i już za chwile go nie było.
Hermiona opadła
na fotel i westchnęła - jeśli przeze mnie cos mu się stanie, jeśli… to sobie nie
wybaczę - mówiąc to nie miała na myśli Rona. Zaraz potem w szybkę zastukał
dziobem duży czarny kruk, szybko wpuściła go do środka i przeczytała krótki liścik,
który miał przywiązany do nóżki.
- Harry muszę
lecieć, Severus właśnie wrócił z zebrania.
Nie minęło dużo
czasu, a słyszała już to suche „wejść”. Snape stał obok swojego kominka, o który
opierał się jedną ręką. Wyglądał dobrze, co oznaczało, że Czarny Pan był
zadowolony ze swojego sługi. Hermiona podeszła do niego i przytulia się, kiedy
objął ją ramionami poczuła jak się uspokaja, jego serce zaczęło bić wolniej,
jego oddech stal się głębszy.
- Dlaczego
najpierw chciałeś się zobaczyć ze mną a nie z dyrektorem? Coś się stało?
- Nic się nie
stało, chciałem cię po prostu zobaczyć, nic więcej.
Dziewczyna
chciała się już uwolnić z jego uścisku, ale on przycisnął ja do siebie jeszcze
mocniej.
- Severusie,
moja różdżka tłukła się dziś wieczorem w mojej kieszeni jak oszalała. Ron i
Harry już wiedzą - wyszeptała Hermiona a jej głos był pełen strachu.
- Co ma być to
będzie, nie przejmuj się, przecież nie muszę nauczać w Hogwarcie żeby się z
tobą spotykać. Nie musze być nauczycielem żeby kontaktować się z Dumbledorem,
Czarny Pan wie, że jesteśmy przyjaciółmi.
Hermiona odetchnęła
z ulgą - ale wolałabym żebyś tu jednak został, chcę cię mieć najbliżej jak
tylko się da.
Snape spojrzał
na nią i zaczęli się całować, potem znów ją przytulił.
- Teraz muszę
iść do Dumbledora, zdać mu raport, ale nie martw się, jutro zaczyna się
weekend, wydaje mi się ze spędzimy go razem - uśmiechnął się.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział!
OdpowiedzUsuńNastepny rozdzial jest w [polowie napisany, do nastepnej polowy potrzebuje weny, pewnie zaraz sie znajdzie:)
OdpowiedzUsuńJutro bedzie nastepny rozdzial, tak mnie wychwalilas ze raz dwa napisalam :) ehh tylko ze to nie motywy tylko zapozyczeni bohaterowie i caly swiat, to by juz nie przeszlo, ale jak juz skoncze pisac to tez sobie to wszystko wydrukuje, ba! Jeszcze nawet oprawie;p
OdpowiedzUsuń