niedziela, 7 października 2012

Rozdział XXV Zawiedzione nadzieje



Kiedy Hermiona wchodziła przez dziurę w portrecie do pokoju wspólnego Gryffindoru była trzecia nad ranem. Nie spodziewała się zobaczyć kogokolwiek, dlatego wielkie było jej zdziwienie, gdy jej wzrok padł na Ginny Wesley siedzącą przed kominkiem nad mapą Huncwotów.
- Ginny? Jeszcze nie śpisz?
- Hermiona - wychrypiała przeciągle zaspana rudowłosa - czekałam na ciebie, poza tym Harry zlecił mi szpiegowanie Dracona - podniosła do góry mapę Huncwotów.
- Żartujesz? Ależ on ma na tym punkcie obsesję, kompletnie tego nie rozumiem, i co? Gdzie Draco teraz jest? - spytała w nadziei, że Ginny zapomni o jej dzisiejszej wędrówce do Severusa.
- W swoim dormitorium, ale przecież nie po to tu siedziałam do trzeciej żeby mówić z tobą o Draco, nie sądzisz? - Ginny uśmiechnęła się szelmowsko
- Ekhmm, no więc o czym chciałabyś ze mną mówić? To znaczy, wiesz, zmęczona jestem i chciałabym się już położyć - Hermiona bokiem udawała się powoli w stronę dormitorium
- Nie tak szybko, nie tak szybko! Powiedz chociaż jak było?
Hermiona pokiwała przecząco głową.
- Nie powiesz? No wiesz co!? Ja ci wszystko mówię! Ale no dobra, to chociaż powiedz czy było tak jak to sobie wyobrażałaś?
- Było znacznie lepiej - Hermiona uśmiechnęła się szeroko - znacznie lepiej.
Ginny uniosła brwi i pokręciła głową z niedowierzaniem.
*****
Nazajutrz pierwsze dwie lekcje Gryfonów były lekcjami eliksirów ze ślizgonami. Hermionie przestało już przeszkadzać to, że Harry wszystko robił najlepiej dzięki podręcznikowi tajemniczego Księcia Półkrwi. Nie obeszło ją też nic a nic to , że sama nie dala rady dokończyć zadanego im na lekcji eliksiru, jej myśli kierowały się do pewnego gabinetu w lochach. Zastanawiała się czy Severus jeszcze tam jest, czy może siedzi już w pokoju nauczycielskim, a może właśnie prowadzi lekcje obrony przed czarną magią? Nie bardzo mogła uwierzyć  w to, co stało się ostatniej nocy. Należała do niego, już w pełni , miał już nie tylko jej duszę, miał jeszcze jej ciało. Bała się dzisiejszego spotkania z nim. Nie mieli dziś lekcji OPCM, ale wiedziała, że na obiedzie w Wielkiej Sali na pewno go zobaczy, albo na korytarzu, a jeśli nawet nie, to przecież spotkają się wieczorem, jak to zwykli robić, w jego gabinecie - pod pretekstem szlabanu, lub w Pokoju Życzeń, aby ćwiczyć na wszelki wypadek.
Z zamyślenia wyrwał ją Harry
- Ej Hermiono, wychodzimy. Co tak stoisz nad tym pustym kociołkiem? Lekcja się skończyła.
- Oj, zamyśliłam się Harry - powiedziała rozkojarzona Hermiona. Szybko pozbierała swoje rzeczy i ruszyli korytarzem na kolejną lekcję. Rozmawiała z Ronem i Harrym o Draconie kiedy zza rogu wyszedł Snape, dzieliła ich cala długość korytarza, ale Hermionie serce waliło tak jakby stał tuż obok niej. Wpatrywała się w jego rosnącą sylwetkę z taką intensywnością, że Ron musiał zakląć siarczyście. Severus starał się na nią nie patrzeć, patrzył gdzieś ponad nią, nie chciał żeby wszyscy widzieli spojrzenie jakim chciał ją obdarzyć. Kiedy był już bardzo blisko na moment spojrzał jej głęboko w oczy, a było to spojrzenie tak spalające, że Hermionie zrobiło się nagle bardzo gorąco i bardzo zimno za razem. Kiedy minął ją zaledwie o cal i jego szata dotknęła jej ramienia dziewczyna wypuściła ze świstem całe powietrze z płuc.
- Jesteś nienormalna - syknął Ron - czekam z niecierpliwością kiedy ci w końcu przejdzie
- Daj mi spokój Ron - warknęła dziewczyna
- Ron ma racje - wtrącił się Harry - to już trwa zdecydowanie za długo, nie wiem co tam robicie, kiedy wymykasz się wieczorami pod moja peleryna niewidką, mogę tylko się tego domyślać…
- Harry przestań! - Ron przystanął gwałtownie - nie mów nawet takich rzeczy, chce mi się żygać kiedy o tym pomyślę - i zrobił minę sugerującą gwałtowne mdłości.
Hermiona zaśmiała się szczerze, zawsze lubiła Rona za jego pajacowanie, z nim nie można było się nudzić, był taki szczery i prawdziwy i bardzo prosty w obsłudze, nie trzeba było się niczego domyślać,  bardzo przewidywalny, gdyby jeszcze umiał zaakceptować jej związek…
- Ron, uwierz mi, ja też mam mdłości gdy wyobrażę sobie te długie kościste białe paluchy dotykające…
- Przestań! - Ron nie wytrzymał, odwrócił się na piecie i poszedł w przeciwną stronę. Nie miał zamiaru iść teraz na lekcje, był zbyt wzburzony. Myśl o tym, że ręce Snapea dotykały ciała Hermiony, że jego usta dotykały jej ust, że oni mogli już… Ron nie chciał kończyć tej myśli. To było nie do zniesienia. W swoim marzeniach zawsze widział Hermionę jako swoją dziewczynę, a potem żonę, widział ich Harrego i Ginny razem, jako rodzinę.
*****
To był bardzo długi dzień dla nich wszystkich, dlatego wieczorem z prawdziwą radością usiedli w fotelach przed kominkiem w Pokoju Wspólnym. Harry bawił się bezmyślnie zniczem i zastanawiał się, co może teraz robić Ginny skoro nie mam jej z nim, Ron skrobał cos zawzięcie na pergaminie, a Hermiona siedziała cicha i markotna i patrzyła w ogień.
- Co ci jest? - spytał w końcu Harry - cały dzień jesteś jakaś dziwna, nie myślisz o tym co robisz, nie uważasz na lekcjach, prawie nie jadłaś, o co chodzi?
- Nie, nic się nie stało, chyba się nie wyspałam - powiedziała to tak, po prostu na odczepnego
- Nie wyspałaś się? A może powiesz nam co robiłaś w nocy? - Ron splunął z pogardą do kominka
- Ron, stary, daj spokój. Hermiona nie jest jeszcze pełnoletnia, o czym ty w ogóle myślisz - Harry starał się hamować przyjaciela - przecież gdyby…
Ron nie dał Harremu dokończyć, zerwał się nagle z fotela i palcem wskazał na szatę Hermiony, która od dłuższego czasu drżała w jednym miejscu
- Nie jest pełnoletnia, tak? To powiedz jak mi wytłumaczysz to! Widzisz, czy udajesz, że jesteś ślepy? Odkąd tylko przysiedliśmy się do niej, cały czas obserwuję to miejsce, w tym miejscu schowała swoją różdżkę. Nie widzisz, że różdżka drży cały czas Harry, a może nie chcesz widzieć?
Harry spojrzał teraz w miejsce, na które wskazywał Ron. Rzeczywiście, widać było, że szata w tym miejscu lekko się porusza. Zacisnął zęby i zamknął oczy z wściekłości.
- Hermiono, wiemy co to znaczy, nie rob z nas idiotów - uciszył ją ruchem reki, bo właśnie próbowała się tłumaczyć - Snape jest teraz na zebraniu Śmierciożerców, prawda? Dlatego jesteś taka markotna i milcząca, dlatego nie chcesz iść do swojego dormitorium, cały czas czekasz na wiadomość od niego, że już wrócił, że możesz już iść do lochów…
- Skrzyżowaliście różdżki! - Ron nie mógł już wytrzymać - skrzyżowaliście różdżki!
- Nie będę was okłamywać, to na nic - westchnęła zrezygnowana dziewczyna, chociaż w rzeczywistości była przerażona możliwymi konsekwencjami, które mogą spotkać jej ukochanego Severusa.
- Stary zboczony cap! Niech ja go dorwę! Torturowałbym go zaklęciami Cruciatus aż do samej śmierci - Ron zaciskał pięści i patrzył z nienawiścią w ogień - jak on mógł, przecież nie jesteś jeszcze pełnoletnia!
- Ron! Błagam cię! To nie jego wina, to był mój pomysł, ja go do tego namówiłam, on nie chciał, naprawdę chciał jeszcze zaczekać, to wszystko moja wina - Hermiona rozpłakała się
- Ale można to jeszcze cofnąć prawda? - spytał z nadzieja Ron - to znaczy tego co było między tobą, a nim już się nie da, ale miłość różdżek?
- Nie Ron, nie można - wtrącił się Harry - miłość różdżek ustaje tylko w razie śmierci jednego  z kochanków.
- Jakie to obrzydliwe Hermiono, nie spodziewałem się, że kiedykolwiek ci to powiem, ale jesteś obrzydliwa, każdy byłby już lepszy, dlaczego musiałaś wybrać właśnie jego!? - Ron ruszył szybkim krokiem ku dziurze w ścianie.
- Dokąd idziesz? - krzyknęła za nim Hermiona zrywając się na równe nogi
- Przejść się! - rzucił przez ramię zbolałym głosem i już za chwile go nie było.
Hermiona opadła na fotel i westchnęła - jeśli przeze mnie cos mu się stanie, jeśli… to sobie nie wybaczę - mówiąc to nie miała na myśli Rona. Zaraz potem w szybkę zastukał dziobem duży czarny kruk, szybko wpuściła go do środka i przeczytała krótki liścik, który miał przywiązany do nóżki.
- Harry muszę lecieć, Severus właśnie wrócił z zebrania.
Nie minęło dużo czasu, a słyszała już to suche „wejść”. Snape stał obok swojego kominka, o który opierał się jedną ręką. Wyglądał dobrze, co oznaczało, że Czarny Pan był zadowolony ze swojego sługi. Hermiona podeszła do niego i przytulia się, kiedy objął ją ramionami poczuła jak się uspokaja, jego serce zaczęło bić wolniej, jego oddech stal się głębszy.
- Dlaczego najpierw chciałeś się zobaczyć ze mną a nie z dyrektorem? Coś się stało?
- Nic się nie stało, chciałem cię po prostu zobaczyć, nic więcej.
Dziewczyna chciała się już uwolnić z jego uścisku, ale on przycisnął ja do siebie jeszcze mocniej.
- Severusie, moja różdżka tłukła się dziś wieczorem w mojej kieszeni jak oszalała. Ron i Harry już wiedzą - wyszeptała Hermiona a jej głos był pełen strachu.
- Co ma być to będzie, nie przejmuj się, przecież nie muszę nauczać w Hogwarcie żeby się z tobą spotykać. Nie musze być nauczycielem żeby kontaktować się z Dumbledorem, Czarny Pan wie, że jesteśmy przyjaciółmi.
Hermiona odetchnęła z ulgą - ale wolałabym żebyś tu jednak został, chcę cię mieć najbliżej jak tylko się da.
Snape spojrzał na nią i zaczęli się całować, potem znów ją przytulił.
- Teraz muszę iść do Dumbledora, zdać mu raport, ale nie martw się, jutro zaczyna się weekend, wydaje mi się ze spędzimy go razem - uśmiechnął się.

4 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nastepny rozdzial jest w [polowie napisany, do nastepnej polowy potrzebuje weny, pewnie zaraz sie znajdzie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jutro bedzie nastepny rozdzial, tak mnie wychwalilas ze raz dwa napisalam :) ehh tylko ze to nie motywy tylko zapozyczeni bohaterowie i caly swiat, to by juz nie przeszlo, ale jak juz skoncze pisac to tez sobie to wszystko wydrukuje, ba! Jeszcze nawet oprawie;p

    OdpowiedzUsuń