środa, 26 września 2012

XXIV Skrzyżowane różdżki



- Serio? Nie kłamiesz? - pytała zszokowana Ginny - Tak ci powiedział?
- Tak, tak właśnie mi powiedział. Ginny, przezywasz to jeszcze bardziej niż ja - mruknęła Hermiona, która już zaczynała żałować, że powiedziała cokolwiek swojej przyjaciółce.
- I co ty na to? To znaczy, chodzi o to, że wiesz, no…
- Jestem przeszczęśliwa, nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, to z jednej strony, a z drugiej, jestem zdziwiona i zaniepokojona…- Hermiona zrobiła dziwna minę
- Czymże  znowu?
- No jak to czym? Ginny! Musiałam nie uważać na którejś z lekcji! Jak mogłam przegapić coś tak ważnego!? - Hermiona rzeczywiście była zaniepokojona lukami w swojej wiedzy.
- Marudzisz, wątpię, aby nauczano o tym w Hogwarcie, to się wie. Oczywiście zrozumiałym jest dla mnie, że o tym nie słyszałaś, no bo pochodzisz z mugolskiej rodziny, ale w magicznym świecie takie rzeczy się po prostu wie, jakby od zawsze, ale czekaj, czekaj, nie odpowiedziałaś mi na pytanie. - Rudowłosa dziewczyna nie dawała się zbić z tropu.
- Severus ma urodziny, za kilka dni, dotąd nie miałam pomysłu na prezent, teraz już mam, ale cicho sza! Nikt nie może się dowiedzieć! Obiecaj, obiecaj, że nikomu ani słowa, nikomu, rozumiesz? - Hermiona prawie przycisnęła Ginny do ściany
- Jasne, rozumiem, nie masz jeszcze siedemnastu lat, formalnie nie możecie jeszcze iść ze sobą do łóżka, wiem, że już niedługo masz urodziny, ale jak to z prawem bywa… Co innego ja i Harry, my oboje nie jesteśmy pełnoletni. - Zauważyła Ginny
- Dokładnie, nie chcę, żeby Severus miał przeze mnie kłopoty.
- A jesteś zdecydowana? Tak na sto procent? - Ginny nie bardzo podobał się pomysł Hermiony, ale była też bardzo zaskoczona, że dotąd jeszcze tego nie zrobili.
- Jestem Ginny, jestem, a na kogo bym miała jeszcze czekać i na co? Jest idealny - stwierdziła Hermiona i była tego bardzo pewna.
*****
W końcu nadszedł ten dzień, ten na który Hermiona tak czekała i ten, którego się tak obawiała, dziewiąty dzień stycznia, trzydzieste siódme urodziny Severusa. Kiedy schodziła do lochów schowana pod peleryną niewidką na dworze było już ciemno, padał gęsty śnieg, wszyscy uczniowie pochowali się w swoich ciepłych dormitoriach i okupowali najlepsze fotele przy kominkach. Jeszcze tylko kilka kroków dzieliło ją od tak już dobrze jej znanego suchego i na swój sposób magnetycznego „wejść”. Zdjęła pelerynę i schowała ją do kieszeni, Harry prosił by nigdy nie mówiła Snapeowi o tej pelerynie, a ona nie uważała, że to jest jakiś szczególnie istotny przedmiot, więc z czystym sumieniem mogła przyrzec Harremu, że Severus nigdy się o niej nie dowie.
- Wejść!
Hermiona weszła szybko do gabinetu i pospiesznie zamknęła za sobą drzwi, była ubrana normalnie, w zwykłe szkolne szaty. Mimo uszu puszczała rady Ginny o jedwabnych szlafroczkach i kusych atłasowych koszulkach nocnych, nawet bieliznę założyła po prostu białą, chciała być jak najbardziej sobą. Teraz kiedy już stała przed nim nie wiedziała jak zacząć, chociaż w głowie widziała ten moment setki razy. Powiedziała sobie w duchu, że musi zacząć działać zaraz po wejściu do jego gabinetu, bo jeśli rozproszy ją już na początku, to potem ciężko będzie się jej ponownie nastroić.
- Sev, mógłbyś mi dać swoją różdżkę? - zaczęła zupełnie od końca, nie tak miało być - Tylko na moment. - dodała szybko widząc zdziwioną minę mężczyzny.
Snape skinął głowa na miejsce, w którym leżała na biurku jego różdżka, dziewczyna wzięła ją i skierowała swoje kroki do salonu, obejrzała się za siebie i Severus zrozumiał, że powinien iść za nią. Przeszli przez salon do sypialni, Hermiona wyjęła z kieszeni swoją różdżkę, teraz trzymała w ręku obie.
- Severusie, wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Nie mam dla ciebie prezentu, nic nie przyszło mi do głowy, zresztą już na święta miałam kłopot - zaśmiała się nerwowo - chcę ci jednak coś dać, myślę, że to jest bardzo cenne, mam nadzieje, że ty też będziesz tak uważać.
Na obu twarzach widać było jakiegoś dziwnego rodzaju napięcie, dziewczyna odwróciła się od niego, podeszła do łóżka, na moment pochyliła się nad nim, a kiedy się odsunęła Severus zobaczył na swojej szafce nocnej dwie skrzyżowane ze sobą różdżki.
- Hermino, ja nie mogę przyjąć tego prezentu, nie dziś - zaczął ostrożnie - jesteś niepełnoletnia, gdyby ktoś się dowiedział, gdyby to wyszło poza mury tej sypialni…
- Tak wiem, wydalili by cię ze szkoły, ale ja już zaraz będę pełnoletnia! - zdenerwowała się dziewczyna - przecież wiem co robię, nie jestem już dzieckiem
- Nie wydaje mi się, że wiesz co robisz. Krzyżowanie różdżek to potężna magia, nie znasz do końca jej znaczenia, czy wiesz, że będziemy ze sobą wtedy związani w magiczny sposób? Wiesz, że miłość różdżek to wielka odpowiedzialność za drugą osobę, że twoja różdżka będzie drżeć i wyrywać się do walki jeśli ja będę w niebezpieczeństwie? Wiesz, że działając razem będziemy bardzo silni tą prastarą magią, ale gdyby któreś z nas zginęło, wtedy różdżka drugiego nadaje się tylko do wyrzucenia? Wiedziałaś o tym wszystkim? Wiedziałaś o tym wszystkim kiedy decydowałaś się dać mi ten prezent?
- I co z tego?- spytała dziewczyna buntowniczo - myślisz, że o co mi chodzi? O położenie mojej różdżki na skos z twoją ot tak sobie dla hecy?
- Hermiono! Połączenie naszych różdżek jest po prostu niebezpieczne, jestem Śmierciożercą!
- OK., widzę, że nie chcesz tego, rozumiem, słowa to tylko słowa, widocznie to co mówiłeś, nie przekłada się na twoje czyny. - Hermiona zabrała swoja różdżkę z szafki nocnej i minęła Severusa bez słowa w drodze do drzwi.
Mężczyzna nie zastanawiał się długo, w salonie złapał ją za rękę i przyciągnął ja do siebie z taką siłą, że aż się od niego odbiła.
- Nigdy cię nie okłamałem. Daj! - wyszarpnął z jej ręki różdżkę i skierował się do sypialni, by położyć ja na swojej - co, rozmyśliłaś się? - uśmiechnął się drwiąco
Hermiona stała w salonie jak spetryfikowana, ale po tych słowach już po chwili była obok niego, w sypialni.
- Więc mówisz mi, że wiesz co robisz? - spytał ją po raz kolejny
- Dawno nie byłam czegoś aż tak pewna.
Snape chwycił ją mocno jedna ręka w talii i przycisnął do siebie, patrząc w jej oczy powiedział
- Nie sądziłem, że doczekam w swoim życiu takiej chwili - bardzo mocno ją pocałował.
Potem wszystko potoczyło się samo. Całowali się coraz bardziej zawzięcie, coraz namiętniej i gwałtowniej,  jakby każdy pocałunek miał być tym ostatnim, jedną ręką wciąż obejmował ją w talii gdy drugą zwinął jej włosy w kucyk. Pociągnął ją za ten kucyk do tylu i zaczął całować jej szyję, Hermiona obejmowała go i nie mogła uwierzyć we własne szczęście. Kiedy zaczął rozpinać jej bluzkę ona zaczęła robić to samo z jego szatą.
- Dlaczego tu jest tak dużo guzików? - jęknęła
- Chwila - Severus jednym wprawnych ruchem reki rozpiął swoją szatę, która opadła na podłogę, obok niej znalazła się za chwilę biała bluzka Hermiony, a Hermiona rozpinała właśnie guziki koszuli swojego ukochanego mężczyzny.
Na chwile oderwali się od siebie, dziewczyna powoli zsunęła mu z ramion czarna koszulę, dotknęła jego klatki piersiowej
- Jesteś piękny - wyszeptała, spojrzała w jego oczy, które wyrażały teraz wszystko
Wziął ja na ręce i położył na łóżko. Jego włosy muskały jej twarz gdy się nad nią nachylał, a potem całował ją, całował ją całą a ona błądziła dłońmi po jego plecach i ramionach i z całej siły wierzyła , że to będzie trwać wiecznie. Kiedy byli już całkiem nadzy Severus spytał ją jeszcze ostatni raz
- Jesteś pewna, że tego chcesz?
- Kocham cię - taka odpowiedź mu wystarczyła.
Chwile po tym różdżki zaczęły żarzyć się jakimś dziwnym, nieziemskim blaskiem, a ich właściciele byli ze sobą tak blisko jak nigdy dotąd, tak blisko, że bliżej już się nie dało. Słychać było coraz szybsze oddechy.
- Nie panuje już nad sobą, wybacz - powiedział Snape, który stawał się z każda chwilą coraz bardziej gwałtowny
- Nic mi nie będzie, bądź sobą - z trudem zdołała powiedzieć dziewczyna
W momencie kiedy jęki wypełniły pokój różdżki zapłonęły płomieniem tak jasnym, że aż oślepiającym i płonęły tak, a nie spalały się. Kiedy zgasły mężczyzna uniósł się bardziej na przedramionach i spojrzał w jej oczy. Hermiona odgarnęła mu z twarzy czarne długie włosy i pocałowała go delikatnie w czoło.
- Jeśli zrobiłem cos nie tak, to wiedz, że nie chciałem - zaczął
- Byłeś idealny, bo byłeś sobą, uwielbiam cię i wiem, że podjęłam najlepszą decyzję jaką mogłam podjąć.
Snape położył się teraz obok niej, wziął ja za rękę.
- Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało Hermino, kocham cię.
- Wiec tak wygląda magia różdżek, nie mogłam zobaczyć zbyt wiele, bo było tak jasno i no wiesz, byłam skupiona na czymś innym.
- Też nie wiedziałem jak to wygląda, aż do dziś, boję się tylko konsekwencji miłości naszych różdżek - Snape usiadł na łóżku tyłem do niej - nie zdziw się , kiedy twoja różdżka będzie drżała przez parę godzin i to bardzo często, będąc w towarzystwie Czarnego Pana jestem przecież w niebezpieczeństwie, nie chcę żebyś zaraz wyobrażała sobie nie wiadomo co, to nie znaczy, że zaraz umrę, nie panikuj.
- Sev, nie martw się tym tak, dobrze? Czasami niepotrzebnie zadręczasz się różnymi bzdurami - Hermiona usiadła za nim i objęła go
- Mam do ciebie jedną proźbę - Snape odwrócił głowę i spojrzał w jej oczy - gdybym zginął, proszę cię o to, żebyś to ty wzięła moja różdżkę, nie pozwól żeby przejęli ją Śmierciożercy, żeby gdzieś zginęła wśród nich. Chodź, napijemy się wina, mamy co świętować.
Hermiona posłusznie wstała i starała się szybko zapomnieć o prośbie, która ją przerażała. Oczywiście, że nie pozwoli na to by ktoś miał jego różdżkę, ale bez przesady, przecież nie stanie się nic aż tak złego, przecież nie może.
Kiedy weszła do salonu ogień już płonął wesoło w kominku. Snape siedział na kanapie ubrany w same spodnie, jego koszulę miała na sobie Hermiona.
- Proszę - wręczył jej lampkę czerwonego wina - to co, za nas?
- Za nas - uśmiechnęła się biorąc od niego wino
Siedzieli tak przy kominku, przytuleni, rozmawiali o różnych sprawach, ale nie poruszali już przykrych tematów. Ich różdżki leżały dalej w na szafce w sypialni, skrzyżowane ze sobą.

niedziela, 16 września 2012

XXIII Bal sylwestrowy



- Snape! Witaj stary przyjacielu! Dobrze cię widzieć. – krzyknął Lucjusz Malfoy podchodząc do Severusa i Hermiony.
- Witaj Lucjuszu  - odparł Snape uprzejmie, ale bez większego entuzjazmu.
Za moment podeszła do nich Narcyza, była ubrana w czarną balową suknię, która przewiązana była w pasie srebrną szarfą. Wyglądała bardzo dostojnie i bardzo bogato, a szyku dodawała jej jeszcze piękna diamentowa kolia, klejnot rodziny Blacków.
- Miło was widzieć - powitała ich Narcyza i jakby dało się słyszeć pewien rodzaj wyższości w glosie gospodyni - proszę, przechodźcie dalej, serdecznie zapraszamy - mówiła ze sztucznym obłudnym uśmieszkiem.
- Teraz wiem po kim Draco jest właśnie taki - mruknęła Hermiona do Severusa, gdy weszli wgłąb sali balowej - te fałszywe uśmiechy, fałszywa uprzejmość i prawdziwe diamenty.
- Nie bądź taka surowa. My tez urządzamy dziś przecież małe przedstawienie - powiedział Snape, a kąciki jego ust nieznacznie się uniosły - a przedstawienie czas zacząć.
Snape podał Hermionie ramię i ruszyli w sam środek sali balowej, dobrze widzieli, że wiele osób im się przygląda i dobrze wiedzieli, że muszą wypaść wiarygodnie.
- Hermiono, będziesz mi musiała wybaczyć to i owo dzisiejszej nocy - powiedział Snape i złapał ją za pośladek.
- Ykhm - mruknęła dziewczyna i uśmiechnęła się z lekkim zażenowaniem - niech i tak będzie.
Severus i Hermiona dużo tańczyli, nie bardzo chciało im się siedzieć przy stoliku ze Śmierciożercami, którzy stanowili większą część gości balu noworocznego w Malfoy Mannor. Hermiona bawiła się wspaniale dopóki momentami nie docierało do niej gdzie jest, ale szybko odganiała od siebie tę myśl. Na jej twarzy malowało się wielkie szczęście, że tańczy z tym oto wspaniałym mężczyzną, że to on prowadzi ją w tańcu i to z nią rozmawia, była to część przedstawienia, ale tego akurat nie musiała udawać, no i Severus Snapetańczył naprawdę dobrze. Za to on nie mógł patrzeć na nią ze zwykłą czułością i miłością  z jaką robił to co dzień, nie byłoby to w dobrym tonie, Hermiona pochodziła z mugolskiej rodziny i sługa Czarnego Pana, tym bardziej taki, który miał wysoką pozycję w Wewnętrznego Kręgu, nie miał prawa traktować kogoś takiego jak ona poważnie, jak kogoś na stałe.
- Hermino, widziałem jakiś czas temu, że Lucjusz i Narcyza poszli na górę, zaraz powinni wracać, niech przedstawienie nabierze kolorów.
Severus złapał ją trochę niżej niż w pasie i wyprowadził z Sali balowej dbając o to, by sporo osób to zauważyło, dziewczyna chciała spytać co teraz będą robić, ale nie zdążyła, Snape pchnął ją na ścianę, przywarł do niej całym ciałem i zaczął obmacywać i całować.
- Idą, wczuj się - szepnął jej do ucha udając że w szale pożądania całuje ją po szyi.
Nie musiał długo na to czekać, w jednej chwili Hermiona wplotła palce lewej ręki w jego włosy przyciągając go do siebie jeszcze bardziej, a prawą ręką złapała go za pośladek. Kontem oka zauważyła ze Lucjusz i Narcyza są już blisko.
- Chodźmy gdzieś, teraz, wracajmy do zamku, ohh tak, nie przestawaj- szeptała mu do ucha na tyle głośno, żeby można było cos z tego usłyszeć.
- Ykhm, ykhm - Narcyza chrząknęła znacząco - nie przesadzajcie, mamy wiele wolnych sypialni w lewym skrzydle, zwykła alohomora wystarczy żeby je otworzyć. Severusie, nie poznaję cię.
- Daj im już spokój Narcyzo - przerwał jej Lucjusz - bawcie się dobrze.
Snape kiwnął głową w stronę końca korytarza na którym znajdowały się schody, wziął Hermionę za rękę i pobiegli zostawiając za sobą gospodarzy.
- Alohomora - krzyknęła Hermiona
Snape rzucił na pokój kilka zaklęć wyciszających i zakłócających i rozejrzeli się po pomieszczeniu. Sypialnia była urządzona w stylu prowansalskim. Jasna podłoga z desek, na której leżał mały, okrągły, puchaty, biały dywanik, fioletowe ściany, duże okno zasłonięte częściowo przez ciężką białą zasłonę, w rogu mała trójkątna jasna komoda ,a na środku stało duże drewniane łoże z fioletowym baldachimem.
- Usiądź, nie bój się, to łóżko cię nie pogryzie - Severus wskazał Hermionie na białą narzutę - muszę przyznać, że jesteś wspaniałą aktorką moja droga, pasowałabyś do Slytherinu.
Hermiona nieznacznie skrzywiła się na te słowa, co nie spodobało się z kolei Snapeowi, który prychnął znacząco.
- Sev, wiesz przecież, że nasze domy zwalczają się od setek lat, ale wiesz też, że odkąd jesteś mój, to mam duszę podzieloną miedzy oba domy, część jest dla Gryffindoru, a część dla Slytherinu.
Snape rozpogodził się nieco na te słowa, ale jeszcze udawał troszkę obrażonego, dziewczyna podeszła i zarzuciła mu ręce na szyję.
- Duszę mam podzielona między dwa domy, ale całe serce mam tylko dla ciebie - pocałowała go, spojrzała mu prosto w oczy i wypaliła - a skąd wiesz, że to była gra, że ja udawałam?
- Eee… no tak, no więc, a nie? - Snape wyglądał na trochę zbitego z tropu, ale nie dał po sobie poznać jak bardzo ucieszyły go słowa ukochanej.
- Nie, nie udawałam, to znaczy, trudno być całkiem sobą w otoczeniu tylu obcych ludzi, ale fala namiętności nie była udawana i Sev, dlaczego my jeszcze nigdy, dlaczego ty mnie jeszcze…nie… no wiesz o co mi chodzi?
- Nie jest to dla mnie sprawa nadrzędna Hermino, coś co mi wszystko przesłania, nie jestem Potterem, który nie wie co ma zrobić z okresem dojrzewania…
- Rozumiem - mruknęła rozczarowana Hermiona - znudziło ci się to już…
- Oszalałaś?! - przerwał jej natychmiast Snape - to się nie nudzi, Hermiono, to się nigdy nie znudzi mężczyźnie, ale mam pytanie, czy ty… czy wiesz… skrzyżowałaś już  z kimś swoją różdżkę?
- Oh Sev, no pewnie że tak! - Hermiona nie wiedziała skąd tak nagła zmiana tematu.
- Na Merlina! Z kim do cholery? - warknął
- No z Harrym…
- CO?! Z nim?! Nie! Zabiję go, zabiję go gołymi rękami!
- I z Ronem, z Nevillem nawet bardzo często, na tajnym nauczaniu obrony przed czarną magia, które prowadził Harry…
- Hermiono, chyba nie zrozumiałaś, co miałem na myśli - Snape wyraźnie się uspokoił i nawet uśmiechnął - chodzi mi o to, że podczas tego pierwszego, absolutnie pierwszego razu między czarodziejami, krzyżuje się różdżki, jeśli oczywiście uważamy, że to ta właściwa osoba. Różdżkę można skrzyżować z inną tylko raz w życiu, nazywamy to miłością różdżek, takie różdżki nigdy nie będą walczyć przeciwko sobie i są bardzo silne jeśli działają razem.
- Nie, nie krzyżowałam jeszcze nigdy z nikim różdżki w ten sposób i ja… jeszcze nigdy, no wiesz…- zarumieniła się lekko dziewczyna
- W takim razie kamień spadł mi z serca, już dawno chciałem cię o to spytać, tylko jakoś nigdy nie było okazji.
W tym momencie na niebie pojawił się mroczny znak, sypialnie zalało zielone światło i Hermiona wiedziała, że właśnie wybiła północ.
- Zaraz zostanę wezwany, zejdź na dół do Narcyzy, zajmie się tobą gdybym długo nie wracał, ale nie bój się - spojrzał w jej wystraszone oczy - pewnie wezwie nas tylko na moment i zaraz będę spowrotem.
- Sev, kocham cię - Hermiona wtuliła głowę w jego klatkę piersiową - nie lubię jak musisz tam iść.
- Też nie lubię tam być, ale muszę - objął ją ramieniem - znak mnie pali, muszę się deportować, też cię kocham, nawet nie wiesz jak bardzo, do zobaczenia wkrótce i szczęśliwego nowego roku skarbie.
Pocałował ją namiętnie i zaraz już go nie było. Hermiona westchnęła z żalem i udała się do sali balowej, w której zostały prawie same kobiety.
*****
Severus nie kłamał i za pare minut wszyscy Śmierciożercy powrócili do sali balowej, ale nie wszyscy byli, tak jak Bellatrix, w dobrych humorach. Czarny Pan był wyraźnie rozczarowany Draconem, dlatego atmosfera trochę się zagęściła, co spowodowało przedwczesny koniec balu. Severus i Hermiona szybko pożegnali się z gospodarzami i gośćmi, po czym deportowali się na hogwarckie błonia. Całą drogę do zamku szli w milczeniu. Snape nie chciał nic mówić poza swoim gabinetem w obawie, że ktoś może ich podsłuchać, a Hermiona nie miała odwagi pytać o to co działo się na zebraniu Śmierciożerców. Wiedziała ze Severus wrócił cały i zdrowy i to jej na razie wystarczało. Kiedy weszli do lochów udali się od razu do sypialni. Hermiona usiadła na łóżku, Severus nalał sobie sporą szklaneczkę ognistej, wypił ja jednym haustem, zrobił tak jeszcze raz i jeszcze raz, odstawił szklankę, usiadł obok dziewczyny, westchnął ciężko i powiedział
- Jestem bardzo zmęczony, ale nie chce mi się spać. Mogłabyś mnie przytulić?
- Oczywiście, ale co się takiego stało? - spytała Hermiona z niepokojem i przytuliła do siebie czarnowłosego mężczyznę.
- Czas się kończy, względny spokój się kończy, żyję w ciągłym napięciu, a wiem, że to dopiero początek - Snape przycisnął ja do siebie mocniej - muszę ochronić ciebie, ale kompletnie nie wiem co jeszcze mógłbym zrobić.
- Rozbierz się, to znaczy zdejmij koszulę, zrobię ci masaż.
Snape długo się nie zastanawiając wstał zdjął marynarkę, poluzował krawat i zdjął koszule przez głowę.
- Siadaj i opowiadaj, powoli i spokojnie
- Opowiem ci wszystko w swoim czasie, obiecuję, jesteś bardzo dobra w oklumencji, ale jeszcze nie teraz, już niedługo.
- Sev a jeśli miałaby być to nasza ostatnia noc, to co chciałbyś zrobić? - spytała Hermiona, tak zupełnie bez podtekstów i bardzo zdziwiła ją szybko odpowiedź
- Chciałbym skrzyżować z tobą swoją różdżkę.
- Ty… żartujesz… prawda? - Hermiona nie wierzyła w to co słyszy
- Nie, mówię poważnie, bardzo poważnie, bo widzisz, w moim życiu było wiele kobiet, ale z żadną nie chciałem skrzyżować różdżki, z żadną nie miałem ochoty pobyć bliżej, porozmawiać, lepiej poznać, no może prócz okresu kiedy byłem nastolatkiem, ale wiesz o czym mówię, więc nie będę się powtarzać. Jak widzisz, moja różdżka czekała na twoją. - Snape odwrócił twarz do masującej go Hermiony i uśmiechnął się
- Będę zaszczycona - odpowiedziała Hermiona
- Nie, to ja będę zaszczycony Hermino, jeśli zgodzisz się uczynić mi ten zaszczyt.

sobota, 8 września 2012

XXII Dzień balu



                 Wśród śniegu i mrozu nadszedł ostatni dzień roku. Harry i reszta jego przyjaciół już dawno zarezerwowali sobie miejsca w hogwarckim expresie, który pierwszy raz w swojej już bardzo długiej karierze miał posłużyć za sylwestrową salę balową. Tylko Hermiona nie kupiła biletu na ten bal, od dawna wiedziała, że tę wyjątkową noc spędzi z Severusem na balu wydawanym w Malfoy Mannor. Severus obiecał nie spuszczać jej z oczu nawet na moment, ale i tak wiadomo było, że nic jej nie grozi, przynajmniej ze strony Śmierciożerców, była bowiem ważnym ogniwem w nikczemnym planie Lorda Voldemorta dotyczącym, jak nie trudno się domyśleć, zgładzenia Harrego Pottera. Hermiona została przez Snapea doskonale przygotowana do odegrania wiarygodnie swojej roli, często ich romantyczne spotkania zmieniały się w ćwiczenia oklumencji. Granger nie przypadkiem została przydzielona do Gryffindoru, odznaczała się szczególnie bystrym umysłem i trzeźwością myślenia, co bardzo imponowało Severusowi. Opanowanie trudnej sztuki zamykania swego umysły przed intruzami nie zajęło dziewczynie wiele czasu, co zaskoczyła zarówno Severusa jak i ją samą.
- Żeby Złoty Chłoptaś chociaż w jednej setnej opanował sztukę oklumencji tak ja ty… Westchnął Snape i usiadł na fotelu w pokoju życzeń
- Sev, wiesz, każdemu zostały przydzielone inne talenty, Harry jest bardzo dobrym szukającym, do tego jest bardzo odważny i… nie dokończyła bo Snape ostro jej przerwał
- Jest bezdennie głupi, to chyba chciałaś powiedzieć, w dodatku nie dokonał jeszcze niczego w pojedynkę, zawsze jest otoczony szerokim gronem swoich obrońców, którzy gotowi są zginąć za Wielkiego Harrego Pottera. Bezczelny gówniarz, który za nic ma wszystkie zasady i nakazy, który jest ponad to, zupełnie jak jego zadufany w sobie ojciec i reszta tej jego bandy!
- Severus, proszę cię, przestaniesz to kiedyś przeżywać? Ile można chować urazę? Minęło ze dwadzieścia lat, opanuj się wreszcie. Tak wiem, James wcale nie uratował ci życia i nie było między wami nigdy żadnej szczególnej magicznej więzi. Harry wie już o tym od trzech lat, więc może przyjmiesz to wreszcie do wiadomości. Jak możesz w dalszym ciągu nienawidzić kogoś kogo już dawno nie ma? Irytowała się Hermiona
- Bo ty nic nie rozumiesz. Warknął Snape.
- Wiem jedno, Lily, James i Syriusz już nie żyją i…
-Wiem! Snape podniósł głos, ale szybko się zreflektował i dodał już nieco ciszej- Po prostu czasami nie dociera do mnie ile lat już minęło.
Wstał z fotela, podszedł do dziewczyny, ujął jej twarz w dłonie i patrząc poważnie w jej lekko wystraszone oczy powiedział z mocą
- Nadchodzą straszne czasy Hermiono, nawet nie wiesz jak straszne. O przeżyciu może zadecydować jedna, czasem pozornie, błaha umiejętność. Dlatego chciałbym zacząć cię szkolić, z latania na miotle, z zaklęć niewerbalnych, z ważenia eliksirów, powinnaś się także podciągnąć jeśli chodzi o sprawność fizyczną, szybka ucieczka może czasami być dużo lepszym rozwiązaniem niż bezsensowna walka przy przeważających siłach wroga. Ciągnął Snape.
Hermiona oniemiała ze zdumienia, nie sądziła, że Snape ma wobec niej takie plany.
- Przecież dopóki Dumbledor jest w Hogwarcie nikomu nie stanie się krzywda, a jeśli chodzi o zaklęcia, czy eliksiry to chyba sam wiesz, że jestem całkiem niezła. No cóż, Harry może jednak jest nieco lepszy z zaklęć, ale…
Snape znów jej przerwał, wyglądał na bardzo zdeterminowanego.
- Posługiwałaś się kiedyś Imperiusem? Rzuciłas może zaklęcie crucio? Zabiłaś kogoś Avadą Kedavrą? Umiesz uważyć miksturę podobną składem do łez feniksa? Dasz radę uciec Dolohovowi? Wyliczał Snape.
- Niee. Wyjakała dziewczyna wręcz przerażona tym co przed chwila usłyszała.
- Więc obiecuję ci, że kiedy przyjdzie czas będziesz to wszystko umiała, będziesz wiedziała jak się bronić i jak atakować, nie dasz się zabić. Powiedział z bardzo zaciętą miną Snape, po czym przyciągnął ja do siebie i mocno przytulił. Ściskał ją bardzo mocno, nie wiedział ile jeszcze czasu im zostało, ale jednego był pewien,
- Nie pozwolę żeby coś ci się stało, nie pozwolę na to, obiecuję.
- Wiem, wiem Sev. W porządku, wszystko jest w porządku, nie martw się. Ufam ci w stu procentach, ale nie wiem czemu ściskasz mnie tak mocno. Hermiona Uśmiechnęła się blado, a uścisk Snape nieco zelżał.
- W nowym roku najpierw zajmiemy się eliksirami, nauczę cię ważyć te kilka najważniejszych, takich jak łzy feniksa, uniwersalną odtrutkę na pospolitsze trucizny, antidotum na ugryzienie wilkołaka…
- Przecież nie ma takiego antidotum, to znaczy, wiedziałabym gdyby było, czytałam wszystkie książki o…
- Niedawno je opracowałem, nie wszystko jest w książkach, jak widzisz. Pracowałem nad nim od jakiegoś czasu i kilka dni temu otrzymałem dokładnie to czego oczekiwałem.
Hermiona patrzyła na niego z dumą i podziwem. Z dumą, bo to ona była jego ukochaną, bo to ją wybrał, to ona jest kimś najważniejszym dla tego wspaniałego człowieka. Z podziwem, bo ze wszystkich potęg Hermiona najbardziej ceniła potęgę umysłu, a umysł Snapea był naprawdę potężny, w całej rozciągłości tego słowa.
- Hermiono, nie słuchasz mnie. Powiedział Snape takim tonem jakby przyłapał ja na tym na jednej z jego lekcji.
- Zajmowałam się właśnie podziwianiem ciebie kochanie, a jest co podziwiać, jestem z ciebie bardzo dumna, nawet nie wiesz jak bardzo.
Severus Snape nie często słyszał pod swoim adresem słowa pochwały czy podziwu, prawdę mówiąc nigdy ich nie słyszał, nie licząc pochwał od Dumbledora, ale tych Snape za bardzo nie cenił, uważał, że były mu rzucane jak ochłapy, z litości. Nie mógł jeszcze przywyknąć do zachwytów Hermiony toteż zrobił dziwną minę, spojrzał w podłogę i tylko chrząknął.
- Sever nie wiem jak możesz tak reagować. Zaczela Hermiona
- Może dlatego, że nie jestem taki zarozumiały jak ty i nie uważam, że wszystko wiem najlepiej. Uciął Snape
- No wiesz! Obruszyła się dziewczyna. Poczuła się dotknięta do żywego. Już raz Snape zarzucił jej zarozumialstwo, było to w trzeciej klasie, wtedy też poczuła się paskudnie.
- Dobra słuchaj, nie bierz tego do siebie, tylko się droczę, no już, daj spokój, chodź tu zaraz, no chodź. Severus próbował załagodzić sytuację i ciągnął dziewczynę do siebie za rękaw szaty.
- A co z zaklęciami niewybaczalnymi? Spytała go nagle.
- Najpierw poćwiczymy na zwierzętach, a potem będziesz ćwiczyć na mnie. Oczywiście nie pozwolę ci się zavadować. Nie przejmuj się, nic mi się nie stanie, myślę, że kilka lekcji ci wystarczy, jesteś bardzo bystra.
Hermiona uwielbiała być chwalona, szczególnie przez swojego mężczyznę, ale nie umiała się teraz z tego cieszyć, bo strachem napawały ją zaklęcia niewybaczalne.
- Kochana, nie masz się czego bać, nie będziemy przecież atakować Mugoli, mówię o kilku ślimakach, ewentualnie druzgotkach.
- Szkoda, że nie mogę potrenować na Śmierciożercach. Mruknęła, i w tej samej chwili zrobiło jej się głupio, wiedziała, że Sev nie lubi o nich rozmawiac w ten sposób, wprost.
- Oh Sev, tak mi przykro, przepraszam cię, zapomniałam się, wiesz, że nie mierzę cię tą sama miarą. Hermiona próbowała pocieszyć ukochanego.
- Nie ma o czym mówić. Westchnął Snape.
- Wiem, że nie jesteś taki jak oni, kto wie, może po tym jak te całe zamieszanie wreszcie ucichnie Dumbledor zrezygnuje z funkcji dyrektora Hogwartu i wskaże ciebie jako swojego protegowanego?
Na te słowa Severus pobladł jeszcze bardziej, teraz był już nie woskowy nawet, był przezroczysty.
- Kocham cię, a teraz idź już przygotowywać się do balu, bo w końcu nie codziennie chodzisz na bale do Malfoy Mannor. Uciął szybko Snape.
******
                Snape wyglądał obłędnie w swoich szatach Śmierciożercy, stwierdziła Hermiona gdy zobaczyła go czekającego na nią przy głównym wyjściu z zamku. Sama miała na sobie długą dopasowaną czerwona sukienkę z cienkiego jedwabiu, do tego dobrała złote pantofelki na wysokim obcasie i złotą mini torebkę na cieniutkim łańcuszku. Nie miała pojęcia jakim cudem da radę tańczyć w takich butach całą noc, ale po pierwsze chciała dobrze wyglądać, a po drugie Severus był wysokim mężczyzną, więc buty na tak wysokim obcasie były bardzo wskazane.
- Wyglądasz przepięknie. Powiedział jej Snape na powitanie.
- Ty wcale nie wyglądasz gorzej Severusie. Odparła dziewczyna.
- Raczysz żartować. Burknął.
- Sever, czy kiedyś dotrze do ciebie, że jesteś tak strasznie cholernie przystojny i pociągający?
- Mam jeszcze lustro w lochach Hermino, chodźmy już, bo się spóźnimy, a Czarny Pan nie lubi jak ktoś się spóźnia. Snape wziął ją za rękę i wyszli na ośnieżone błonia, a po chwili teleportowali się do ogrodów Malfoy Mannor.
- To Voldemort będzie tam caly czas?! Krzyknęła Hermiona
- Wiem dokładnie tyle co ty. Może być tam przez całą noc, w co raczej wątpię, a może pojawić się tylko na moment. Przypuszczam jednak, że nie pojawi się tam wcale, a wezwie nas po prostu na zebranie około północy.
- Zostawisz mnie samą?
- Zostaniesz z Draconem i Narcyzą, wszystko już ustaliłem. Ze strony Dracona nic ci nie grozi, tym bardziej ze strony Narcyzy.
Snape zatrzymał się i objął dziewczynę w pasie, a potem mocno przytulił, na zdziwione spojrzenie odpowiedział
- Miłość jest raczej obcym uczuciem dla Śmierciożerców, wyjątek stanowią Lucjusz i Narcyza. Nikt by nie zrozumiał jak mogę kochać czarodziejkę pochodzącą z mugolskiej rodziny, więc nie bądź obrażona, kiedy będę traktował cię inaczej niż zwykle. W oczach Czarnego Pana jesteś moim młodym i pięknym przedmiotem pożądania, który może się mu do czegoś przydać, niczym więcej, pamiętaj. Poinstruował ją Snape.
- Jasne. Westchnęła Hermiona i przytuliła się do niego jeszcze bardziej.
Kiedy weszli do środka Hermiona musiała stwierdzić, że takiego przepychu się nie spodziewała, wnętrze dworu miało wystrój niemal pałacowy, kryształowe wielkie żyrandole, drogocenne obrazy na ścianach, puszyste chodniki, rzeźbione krzesła i stoły, złota zastawa, kieliszki z najcieńszego kryształu. Malfoyowie lubili otaczać się wszystkim co było w najlepszym gatunku.