Wśród śniegu i mrozu nadszedł
ostatni dzień roku. Harry i reszta jego przyjaciół już dawno zarezerwowali
sobie miejsca w hogwarckim expresie, który pierwszy raz w swojej już bardzo
długiej karierze miał posłużyć za sylwestrową salę balową. Tylko Hermiona nie
kupiła biletu na ten bal, od dawna wiedziała, że tę wyjątkową noc spędzi z
Severusem na balu wydawanym w Malfoy Mannor. Severus obiecał nie spuszczać jej
z oczu nawet na moment, ale i tak wiadomo było, że nic jej nie grozi,
przynajmniej ze strony Śmierciożerców, była bowiem ważnym ogniwem w nikczemnym
planie Lorda Voldemorta dotyczącym, jak nie trudno się domyśleć, zgładzenia
Harrego Pottera. Hermiona została przez Snapea doskonale przygotowana do
odegrania wiarygodnie swojej roli, często ich romantyczne spotkania zmieniały
się w ćwiczenia oklumencji. Granger nie przypadkiem została przydzielona do
Gryffindoru, odznaczała się szczególnie bystrym umysłem i trzeźwością myślenia,
co bardzo imponowało Severusowi. Opanowanie trudnej sztuki zamykania swego
umysły przed intruzami nie zajęło dziewczynie wiele czasu, co zaskoczyła
zarówno Severusa jak i ją samą.
- Żeby Złoty
Chłoptaś chociaż w jednej setnej opanował sztukę oklumencji tak ja ty…
Westchnął Snape i usiadł na fotelu w pokoju życzeń
- Sev, wiesz,
każdemu zostały przydzielone inne talenty, Harry jest bardzo dobrym szukającym,
do tego jest bardzo odważny i… nie dokończyła bo Snape ostro jej przerwał
- Jest bezdennie
głupi, to chyba chciałaś powiedzieć, w dodatku nie dokonał jeszcze niczego w
pojedynkę, zawsze jest otoczony szerokim gronem swoich obrońców, którzy gotowi
są zginąć za Wielkiego Harrego Pottera. Bezczelny gówniarz, który za nic ma
wszystkie zasady i nakazy, który jest ponad to, zupełnie jak jego zadufany w
sobie ojciec i reszta tej jego bandy!
- Severus,
proszę cię, przestaniesz to kiedyś przeżywać? Ile można chować urazę? Minęło ze
dwadzieścia lat, opanuj się wreszcie. Tak wiem, James wcale nie uratował ci
życia i nie było między wami nigdy żadnej szczególnej magicznej więzi. Harry
wie już o tym od trzech lat, więc może przyjmiesz to wreszcie do wiadomości.
Jak możesz w dalszym ciągu nienawidzić kogoś kogo już dawno nie ma? Irytowała
się Hermiona
- Bo ty nic nie
rozumiesz. Warknął Snape.
- Wiem jedno,
Lily, James i Syriusz już nie żyją i…
-Wiem! Snape
podniósł głos, ale szybko się zreflektował i dodał już nieco ciszej- Po prostu
czasami nie dociera do mnie ile lat już minęło.
Wstał z fotela,
podszedł do dziewczyny, ujął jej twarz w dłonie i patrząc poważnie w jej lekko
wystraszone oczy powiedział z mocą
- Nadchodzą
straszne czasy Hermiono, nawet nie wiesz jak straszne. O przeżyciu może
zadecydować jedna, czasem pozornie, błaha umiejętność. Dlatego chciałbym zacząć
cię szkolić, z latania na miotle, z zaklęć niewerbalnych, z ważenia eliksirów,
powinnaś się także podciągnąć jeśli chodzi o sprawność fizyczną, szybka
ucieczka może czasami być dużo lepszym rozwiązaniem niż bezsensowna walka przy
przeważających siłach wroga. Ciągnął Snape.
Hermiona
oniemiała ze zdumienia, nie sądziła, że Snape ma wobec niej takie plany.
- Przecież
dopóki Dumbledor jest w Hogwarcie nikomu nie stanie się krzywda, a jeśli chodzi
o zaklęcia, czy eliksiry to chyba sam wiesz, że jestem całkiem niezła. No cóż,
Harry może jednak jest nieco lepszy z zaklęć, ale…
Snape znów jej
przerwał, wyglądał na bardzo zdeterminowanego.
- Posługiwałaś
się kiedyś Imperiusem? Rzuciłas może zaklęcie crucio? Zabiłaś kogoś Avadą
Kedavrą? Umiesz uważyć miksturę podobną składem do łez feniksa? Dasz radę uciec
Dolohovowi? Wyliczał Snape.
- Niee. Wyjakała
dziewczyna wręcz przerażona tym co przed chwila usłyszała.
- Więc obiecuję
ci, że kiedy przyjdzie czas będziesz to wszystko umiała, będziesz wiedziała jak
się bronić i jak atakować, nie dasz się zabić. Powiedział z bardzo zaciętą miną
Snape, po czym przyciągnął ja do siebie i mocno przytulił. Ściskał ją bardzo
mocno, nie wiedział ile jeszcze czasu im zostało, ale jednego był pewien,
- Nie pozwolę
żeby coś ci się stało, nie pozwolę na to, obiecuję.
- Wiem, wiem
Sev. W porządku, wszystko jest w porządku, nie martw się. Ufam ci w stu
procentach, ale nie wiem czemu ściskasz mnie tak mocno. Hermiona Uśmiechnęła
się blado, a uścisk Snape nieco zelżał.
- W nowym roku
najpierw zajmiemy się eliksirami, nauczę cię ważyć te kilka najważniejszych,
takich jak łzy feniksa, uniwersalną odtrutkę na pospolitsze trucizny, antidotum
na ugryzienie wilkołaka…
- Przecież nie
ma takiego antidotum, to znaczy, wiedziałabym gdyby było, czytałam wszystkie
książki o…
- Niedawno je
opracowałem, nie wszystko jest w książkach, jak widzisz. Pracowałem nad nim od
jakiegoś czasu i kilka dni temu otrzymałem dokładnie to czego oczekiwałem.
Hermiona
patrzyła na niego z dumą i podziwem. Z dumą, bo to ona była jego ukochaną, bo
to ją wybrał, to ona jest kimś najważniejszym dla tego wspaniałego człowieka. Z
podziwem, bo ze wszystkich potęg Hermiona najbardziej ceniła potęgę umysłu, a
umysł Snapea był naprawdę potężny, w całej rozciągłości tego słowa.
- Hermiono, nie
słuchasz mnie. Powiedział Snape takim tonem jakby przyłapał ja na tym na jednej
z jego lekcji.
- Zajmowałam się
właśnie podziwianiem ciebie kochanie, a jest co podziwiać, jestem z ciebie
bardzo dumna, nawet nie wiesz jak bardzo.
Severus Snape
nie często słyszał pod swoim adresem słowa pochwały czy podziwu, prawdę mówiąc
nigdy ich nie słyszał, nie licząc pochwał od Dumbledora, ale tych Snape za
bardzo nie cenił, uważał, że były mu rzucane jak ochłapy, z litości. Nie mógł
jeszcze przywyknąć do zachwytów Hermiony toteż zrobił dziwną minę, spojrzał w
podłogę i tylko chrząknął.
- Sever nie wiem
jak możesz tak reagować. Zaczela Hermiona
- Może dlatego,
że nie jestem taki zarozumiały jak ty i nie uważam, że wszystko wiem najlepiej.
Uciął Snape
- No wiesz! Obruszyła
się dziewczyna. Poczuła się dotknięta do żywego. Już raz Snape zarzucił jej
zarozumialstwo, było to w trzeciej klasie, wtedy też poczuła się paskudnie.
- Dobra słuchaj,
nie bierz tego do siebie, tylko się droczę, no już, daj spokój, chodź tu zaraz,
no chodź. Severus próbował załagodzić sytuację i ciągnął dziewczynę do siebie
za rękaw szaty.
- A co z
zaklęciami niewybaczalnymi? Spytała go nagle.
- Najpierw
poćwiczymy na zwierzętach, a potem będziesz ćwiczyć na mnie. Oczywiście nie
pozwolę ci się zavadować. Nie przejmuj się, nic mi się nie stanie, myślę, że
kilka lekcji ci wystarczy, jesteś bardzo bystra.
Hermiona
uwielbiała być chwalona, szczególnie przez swojego mężczyznę, ale nie umiała
się teraz z tego cieszyć, bo strachem napawały ją zaklęcia niewybaczalne.
- Kochana, nie
masz się czego bać, nie będziemy przecież atakować Mugoli, mówię o kilku
ślimakach, ewentualnie druzgotkach.
- Szkoda, że nie
mogę potrenować na Śmierciożercach. Mruknęła, i w tej samej chwili zrobiło jej
się głupio, wiedziała, że Sev nie lubi o nich rozmawiac w ten sposób, wprost.
- Oh Sev, tak mi
przykro, przepraszam cię, zapomniałam się, wiesz, że nie mierzę cię tą sama
miarą. Hermiona próbowała pocieszyć ukochanego.
- Nie ma o czym
mówić. Westchnął Snape.
- Wiem, że nie
jesteś taki jak oni, kto wie, może po tym jak te całe zamieszanie wreszcie
ucichnie Dumbledor zrezygnuje z funkcji dyrektora Hogwartu i wskaże ciebie jako
swojego protegowanego?
Na te słowa
Severus pobladł jeszcze bardziej, teraz był już nie woskowy nawet, był przezroczysty.
- Kocham cię, a
teraz idź już przygotowywać się do balu, bo w końcu nie codziennie chodzisz na
bale do Malfoy Mannor. Uciął szybko Snape.
******
Snape wyglądał obłędnie w
swoich szatach Śmierciożercy, stwierdziła Hermiona gdy zobaczyła go czekającego
na nią przy głównym wyjściu z zamku. Sama miała na sobie długą dopasowaną
czerwona sukienkę z cienkiego jedwabiu, do tego dobrała złote pantofelki na
wysokim obcasie i złotą mini torebkę na cieniutkim łańcuszku. Nie miała pojęcia
jakim cudem da radę tańczyć w takich butach całą noc, ale po pierwsze chciała
dobrze wyglądać, a po drugie Severus był wysokim mężczyzną, więc buty na tak
wysokim obcasie były bardzo wskazane.
- Wyglądasz
przepięknie. Powiedział jej Snape na powitanie.
- Ty wcale nie
wyglądasz gorzej Severusie. Odparła dziewczyna.
- Raczysz
żartować. Burknął.
- Sever, czy
kiedyś dotrze do ciebie, że jesteś tak strasznie cholernie przystojny i
pociągający?
- Mam jeszcze
lustro w lochach Hermino, chodźmy już, bo się spóźnimy, a Czarny Pan nie lubi
jak ktoś się spóźnia. Snape wziął ją za rękę i wyszli na ośnieżone błonia, a po
chwili teleportowali się do ogrodów Malfoy Mannor.
- To Voldemort
będzie tam caly czas?! Krzyknęła Hermiona
- Wiem dokładnie
tyle co ty. Może być tam przez całą noc, w co raczej wątpię, a może pojawić się
tylko na moment. Przypuszczam jednak, że nie pojawi się tam wcale, a wezwie nas
po prostu na zebranie około północy.
- Zostawisz mnie
samą?
- Zostaniesz z
Draconem i Narcyzą, wszystko już ustaliłem. Ze strony Dracona nic ci nie grozi,
tym bardziej ze strony Narcyzy.
Snape zatrzymał
się i objął dziewczynę w pasie, a potem mocno przytulił, na zdziwione
spojrzenie odpowiedział
- Miłość jest
raczej obcym uczuciem dla Śmierciożerców, wyjątek stanowią Lucjusz i Narcyza.
Nikt by nie zrozumiał jak mogę kochać czarodziejkę pochodzącą z mugolskiej
rodziny, więc nie bądź obrażona, kiedy będę traktował cię inaczej niż zwykle. W
oczach Czarnego Pana jesteś moim młodym i pięknym przedmiotem pożądania, który
może się mu do czegoś przydać, niczym więcej, pamiętaj. Poinstruował ją Snape.
- Jasne.
Westchnęła Hermiona i przytuliła się do niego jeszcze bardziej.
Kiedy weszli do
środka Hermiona musiała stwierdzić, że takiego przepychu się nie spodziewała,
wnętrze dworu miało wystrój niemal pałacowy, kryształowe wielkie żyrandole,
drogocenne obrazy na ścianach, puszyste chodniki, rzeźbione krzesła i stoły,
złota zastawa, kieliszki z najcieńszego kryształu. Malfoyowie lubili otaczać
się wszystkim co było w najlepszym gatunku.
Super ;*
OdpowiedzUsuńSuper to mało powiedziane !!!
OdpowiedzUsuńInteresujące opowiadanie. Cieszę się że Hermioną i Severus są razem. Mam nadzieję że w następnym rozdziale nic się nie stanie Mionie. Przecież ona wśród śmierciożerców szlama na przyjęciu w Malfoy Manor.
OdpowiedzUsuń