wtorek, 9 kwietnia 2013

XXXV Śmierdząca sypialnia

Wydaje mi się, że właśnie dotrwaliśmy razem do połowy mojego opowiadania:) Planuje jeszcze 35 rozdziałów, mam nadzieję, że dotrwam w swoim postanowieniu:) Fajnie, ze jesteście ze mną:)




Wesele w Norze było znośne. Wszyscy byli mili, uśmiechnięci, chociaż dało się wyczuć atmosferę strachu i podejrzliwości. Hermiona nie bawiła się zbyt dobrze, raz, że nie było z nią Severusa, z którym mogłaby tańczyć jak z żadnym, a dwa, że dziś właśnie mieli wyruszyć na poszukiwania horkruksów. Pojawienie się Śmierciożerców przyspieszyło tylko ich wymarsz. Trochę błąkali się po mieście, ale i Hermiona i Harry dobrze wiedzieli gdzie mają zamiar się udać. Oczywiście Ron jak zwykle nic nie wiedział i dziwił się wszystkiemu. Kiedy dotarli na Grimmuald Place  nie spodziewali się zastać tam Śmierciożerców, chociaż gdyby powiedzieli o tym Ronowi to na pewno zacząłby wypytywać skąd mają informację. Ronowi lepiej było nie mówić za dużo, miał na pewno wielkie serce, jednak dość mały móżdżek.
           Zaskoczył ich wszystkich duch Dumbledora szalejący w holu, jednak poradzili sobie z nim nadzwyczaj szybko, z panią Black było już gorzej, ale i ona czasami wychodziła gdzieś się „przewietrzyć”. Hermiona zajęła pokój na drugim piętrze, chłopcy mieszkali na pierwszym. Udało jej się zostawić ich w kuchni i pod pretekstem znalezienia czegoś bardzo mądrego w bardzo mądrej książce wyszła żeby dać znać Severusowi, że już dotarli na Grimmauld Place. Stanęła przed portretem Nigellusa Blacka i powiedziała
- Daję znać.
Postać leniwie poruszyła się w ramach i podejrzliwie łypnęła na nią wzrokiem
- Kto, komu i o czym daje znać i co to za maniery!
- Daję znać, a osoba, której daję znać będzie wiedziała o co chodzi. Nie mogę powiedzieć więcej.
Black pokręcił głową i pomruczał coś o dawnych manierach, dobrym wychowaniu i czystej krwi, po czym zniknął. Hermiona nie wiedziała, czy poszedł do swoich innych ram i przekazał to o co go prosiła, czy po prostu udał się do innych ram na drzemkę. Kiedy już zaczynała tracić nadzieję znów się pojawił.
- Nadobna panienko, proszę rzucić Silentio na przedpokój dokładnie o w pół do dwunastej, życzę miłego wieczoru.
Hermiona głęboko zdziwiona odmienionym zachowaniem Blacka spojrzała na zegarek. Do umówionej godziny było jeszcze parę godzin, a przez te parę godzin musiała omówić ważne sprawy z Harrym i Ronem i z Harrym na osobności, potem w jakiś magicznym lub niemagiczny sposób zmusić ich do pozostania w swoich pokojach chociaż na czas przejścia Severusa korytarzem i schodami na górę. Wiedziała, że znając życie Ron zje na kolację tyle, że zaraz z przejedzenia pójdzie spać. Problem stanowił więc tylko Harry, nie mogła oznajmić mu, że Severus Snape wejdzie ot tak sobie do jego domu, domu Syriusza i będzie się z nią…– na samą myśl uśmiechnęła się i złapała za głowę.

*****
Nie przewidziała jednego, mianowicie widma Dumbledora pojawiającego się w przedpokoju za każdym razem, gdy ktoś wchodził do domu. Mknęło teraz jęczące i groźne w kierunku Severusa, a on tylko podniósł różdżkę i powiedział smutnym głosem
- Przecież znamy prawdę Albusie.
Istotnie, prawdę znali tylko oni dwaj, prawdę, której Hermiona tak chciała się dowiedzieć, ale bała się pytać. Severus dał jej znak by nie czekała na niego i szybko wracała na górę. Nie chciał wciągać jej w to bardziej niż było to konieczne. Jeśli teraz ktoś by go z nią zobaczył oczywistym byłoby, że nadal są razem. Jeśli jednak nakryliby go samego mogliby tylko podejrzewać kto go tu wpuścił.
Severus zamknął drzwi od środka, rzucił Silentio, podszedł do Hermiony stanowczym krokiem, rzucił ją na łóżko i jednym ruchem ściągnął jej spodnie razem z majtkami, a drugim zdjął jej sweterek. Usta, które już otwierały się jej żeby zaprotestować zamknął gwałtownym pocałunkiem. Po chwili wszystkie jego guziki były rozpięte i wszystkie elementy garderoby leżały porozrzucane wokół łóżka.
- Myślałem, że bez ciebie oszaleje – mówił dotykając jej piersi i całując szyję
- A ja myślałam, że umrę – wymruczała wznosząc oczy do góry
- Wiedziałem o ataku na wesele, ale dowiedziałem się zbyt późno żeby ci to powiedzieć, nie wiedziałem gdzie zamierzaliście uciec, chodziłem po Londynie i szukałem.
- Znaleźli nas
- Wiem, a teraz ty znalazłaś mnie, a ja ciebie.
Severus wstał unosząc ją, ona oplotła nogami jego biodra, oparł ją o ścianę, obie jej ręce skrzyżował na ścianie swoją jedną, gdy drugą złapał ją za biodro. Pod względem łóżkowym byli parą idealną, zawsze wiedzieli czego chcą od siebie nawzajem i zawsze starali się to sobie dawać. Teraz kochali się szybko, namiętnie i cicho, w pośpiechu. Hermiona rozpaczliwie starała się zapamiętać palcami fakturę jego skóry i włosów i jego zapach i ostrość dwudniowego zarostu na jego policzkach. Miała później wspominać tę noc jako jedną z najpiękniejszych w swoim życiu, chociaż za krótką.
Wstała z łóżka naga i odwróciła się przodem do okna, ostrożnie odsłoniła firanę, mimo, że nikt nie mógł jej zobaczyć z zewnątrz.
- Sev, ciekawa jestem gdzie będziemy jak będzie padał śnieg.
Severus usiadł na łóżku tuż za nią, objął ją w pasie, pocałował jej plecy w miejscu, w którym zaczynały się już pośladki i się do nich przytulił.
- Dlaczego przyszedł ci do głowy właśnie śnieg? – spytał nie otwierając oczu
- Wydaje mi się, ze do zimy jeszcze bardzo daleko, może dlatego. Pamiętasz nasze pierwsze Boże Narodzenie?
- Mhm – wymruczał – i nigdy nie zapomnę.
Hermiona odwróciła się do niego przodem i tym razem przytulił twarz do jej brzucha, pogłaskała go po głowie.
- Możesz zostać do rana?
- Raczej tak, nikt nie powinien mnie szukać, dziś nie dzieje się nic szczególnego. Wszyscy myślą, że jestem w domu, ewentualnie w Hogwarcie, a jeśli nie zastaną mnie tam to zawsze przecież jest mroczny znak – skrzywił się i położył z powrotem na łóżku.
- Jest prawie tak jak kiedyś – uśmiechnęła się smutno Hermiona
- A kiedyś było tak niedawno.
Położyła głowę na jego klatce piersiowej, objął ją ramieniem, a drugą ręką znalazł jej rękę.
- Mam narzeczoną – powiedział bardziej sam do siebie.
- A ja go nie mam, narzeczonego. Nie umiem nazwać tego stanu kiedy cię nie ma, jest tak jakbym już nigdy nie miała być szczęśliwa. Nie umiem spać i nie umiem oddychać i myśleć i wszystko jest takie trudne.
- Chcesz przez to powiedzieć, że jestem dla ciebie przeciwieństwem Dementora – uśmiechnął się i objął ją jeszcze mocniej.
- Masz takie zimne czarne oczy. Kocham je, kocham cię – uniosła się i pocałowała go najpierw w jedną, potem w drugą powiekę
Do rana nie spali, rozmawiali, przytulali się, kochali się jeszcze raz. Ranek nadszedł zbyt szybko. Severus wyszedł pospiesznie i ostrożnie, chociaż nie spodziewał się czujek rozstawionych przy Grimmuald Place. Mieli się kontaktować przez obraz. Najważniejsze było to, że mieli ze sobą niemal stały kontakt, że wreszcie przestali umierać ze strachu o siebie nawzajem. Hermiona chciała zrobić kilka rzeczy zanim ubierze się i zejdzie na dół do swoich przyjaciół. Powinna dokładnie sprawdzić czy wszystko zabrała, na pewno jeszcze coś doczytać, powtórzyć kilka zaklęć. Nie miała na to ani siły ani ochoty. Położyła się na łóżku, wciąż naga, jednak było jej za zimno i przykryła się kołdrą. Pod kołdrą było jej za gorąco więc znów się rozkryła. W końcu wstała i zaczęła przechadzać się po pokoju, mimowolnie spoglądała przez okno, tak jakby chciała go tam zobaczyć, jakby miała nadzieję, że go tam zobaczy. Ale Severusa nie było tam bardziej z każdą chwilą. Znów usiadła na łóżku. Przypomniała sobie jego palce na swojej skórze. Były idealne, idealnie precyzyjne, idealnie idealne. Jego zapach, czuła go cały czas na swojej skórze. Teraz kiedy mieli już sposób komunikowania się ze sobą niemal kiedy tylko zapragnęli Hermiona nie tęskniła już tak bardzo, to pozwoliło jej się nie rozpłakać przy jego wyjściu z pokoju, bo nie pozwolił jej zejść z nim na dół i nie pozwolił jej się pożegnać
- Nie żegnaj się ze mną, przecież nie odchodzę na długo.
Przypomniała sobie jego słowa i jego słaby uśmiech. Mimowolnie uśmiechnęła się i pomyślała o swoim pierścionku zaręczynowym, który spoczywał na dnie jej bezdennej torby. Z zamyślenia wyrwało ją pukanie do drzwi.
- Hermino! Wstawaj, za pięć minut widzimy się w kuchni, trzeba omówić nasze włamanie do Ministerstwa.
- Chwila Harry, daj mi się ubrać, zaraz zejdę! – odkrzyknęła w nadziei, że sobie pójdzie, jednak Harry jakby wiedziony przeczuciem postanowił spojrzeć na nią właśnie teraz i zaraz, a nie za pięć minut.
- Hermiona, otwórz, musze cię o coś zapytać, teraz, koniecznie teraz – szepnął przez szparę pod drzwiami.
Zrezygnowana założyła strój jednym ruchem różdżki i otworzyła mu drzwi. Wszedł do środka, zamknął drzwi, spojrzał na nią i z paskudnym grymasem stwierdził
- Śmierdzi.
Zrobiła najgłupszą minę jaką tylko mogła zrobić i spojrzała na niego zachęcając go tym samym do kontynuowania
- W tym pokoju, Hermino – Harry przewrócił oczami i sapnął zniecierpliwiony
- Ale… Czym… wiesz, nie wiem
- Sexem – spojrzał jej prosto w oczy – w tym pokoju śmierdzi sexem i nie wmówisz mi, że dziś w twojej sypialni spał Ron.
Hermiona chrząknęła coś niezrozumiałego i wlepiła wzrok w ścianę, nie było sensu się wypierać.
- Powiedziałaś mu o naszym planie, o włamaniu się do Ministerstwa Magii, o medalionie?
- Nie – odpowiedziała zgodnie z prawdą – prawie nie rozmawialiśmy tej nocy, to znaczy… - chciała się poprawić
- Nie zamierzam cię potępiać, chociaż nie podoba mi się to, że ten bydlak nocował dziś w domu Syriusza, jednak ja zrobiłem chyba coś gorszego – podszedł do łóżka i chciał na nim przysiąść jednak w porę przypomniało mu się kto, prócz Hermiony, dziś na nim spał i wzdrygnął się tylko, po czym podszedł do okna – Ginny dziś była u mnie, dziś w nocy, wiem, że to strasznie nieodpowiedzialne, nie dałem rady.
Hermiona podeszła do niego i poklepała go po plecach. Po chwili zamyślenia odezwała się smutnym głosem
- Chodź, przez okno i tak ich nie zobaczymy, są teraz bardzo daleko stąd.
- Dalej niż może się nam to wydawać – odparł Harry.
Kiedy schodzili do kuchni na śniadanie Ron czekał już tam na nich obrażony i naburmuszony jak stado sklątek tylkowybuchowych. Jednak oni byli tak zatopieni w swoich myślach i tęsknotach, że nawet tego nie zauważyli. To jeszcze bardziej utwierdziło Rona w przekonaniu, ze coś ich łączy, coś i ta nieprzespana noc.