piątek, 28 czerwca 2013

XXXVI Prorok Niecodzienny

Wrócilam, chyba na dobre, mam taką nadzieje:)




-Hej Ron, gotowy na zmianę wyglądu i tożsamości? – zapytała Hermiona przy śniadaniu, jednak Ron mruknął coś tylko i wrócił do dziobania łyżką w swoim pełnym talerzu
- Ron, czy wszystko gra? Nie czujesz się przypadkiem chory? Wiesz stary, znamy się nie od dziś, a nigdy nie widziałem u ciebie pełnego talerza, on robił się pusty zanim się jeszcze zdążył napełnić, więc… - Harry próbował zażartować, ale szczerze zaniepokoił go stan talerza przyjaciela
- Nie wiem, chyba dobrze, nie chce mi się jeść – Ron podniósł nieznacznie głowę i od razu ukuło go to, że oni siedzą razem naprzeciwko niego, że siedzą razem, że zeszli razem na śniadanie i dalej siedzą razem, jak jakaś para, na te słowa skrzywił się.
- Ron, jeśli nie czujesz się dziś zbyt dobrze, może odłóżmy plan na jutro, nie chciałabym żebyś się rozszczepił, w razie gdybyśmy musieli się nagle gdzieś deportować.
Teraz poirytowanie Rona sięgnęło zenitu – A co ty myślisz, ze ja to już nic nie potrafię? Nawet się dobrze deportować i aportować w jednym kawałku?
- Daj spokój, co cię dziś ugryzło? Nie poznaję cię ostatnio. Hermino, a może to nie Ron? Może to Draco opija się eliksirem wielosokowym? – Oboje wybuchnęli  śmiechem posyłając sobie porozumiewawcze spojrzenia, co dotknęło Rona do żywego.
- No jasne, bo Panna Wiem To Wszystko i Złoty Chłopiec, Który Przeżył muszą mieć przecież jakąś rozrywkę przed jakże stresującym dniem i rozrywki najlepiej dostarczy im głupi jak but z lewej nogi Hagrida Ronald Wieprzlej.
Kiedy Ron wyszedł z kuchni Harry i Hermiona westchnęli przeciągle.
- Nie wiem Harry o co mu chodzi, naprawde, nie wiem jak z nim rozmawiać. Jeszcze na pogrzebie oferował mi przyjacielskie ramię, jeszcze w Norze był całkiem znośny, ale teraz?
- Chciałbym ci teraz powiedzieć, nie przejmuj się, ale sprawa jest całkiem poważna, jest nas troje. Tylko troje, jeśli zostanie nas dwoje to może być o jednego za mało. – Harry przeczesał włosy dłonią i westchnął jeszcze raz – Szczerze, to ja tez nie ma dziś za bardzo apetytu.
Hermiona wstała gdy zobaczyła, że Ron stoi w drzwiach i czeka już na nich. Kiedy ich oczy się spotkały, zrobiła kwaśną minę i pokiwała głową. Rudowłosy chłopak nie mógł powstrzymać się przed jakimś ciętym komentarzem i zaatakował ją gdy tylko przekroczyła próg kuchni.
- A co ty taka dziś skwaszona Hermino? Słyszałem, że gdy dziewczyna krzyczy w nocy to nie krzyczy w dzień. – Hermiona na moment znieruchomiała i zaczęła zastanawiać się nad siłą zaklęcia wyciszającego, jednak to Severus je rzucił, czyli nie mogło być mowy o jakimś błędzie, Ron kontynuował – Powiedz swojemu kochanemu Śmierciożerczykowi, żeby cię dobrze popchnął, bo ostatnio nie daje się z tobą wytrzymać.
- Świetny pomysł Ron, naprawdę, dzięki, że zwróciłeś mi na to uwagę, na pewno nie zapomnę mu o tym powiedzieć – uśmiechnęła się do niego promiennie, jakby naprawdę dziękowała za cenną radę, po czym poklepała chłopaka po plecach, co sprawiło, że kompletnie zbaraniał i spochmurniał jeszcze bardziej.
- Ok. przyjaciele, dość już tych złośliwości, zaczynamy właśnie wcielanie w życie naszego planu i nie ma już miejsca na docinki, chyba nie muszę mówić, jak poważna to sprawa. – Harry przywołał ich do porządku. Zaczęła się kolejna niebezpieczna przygoda.
*****
Severus Snape siedział nieruchomo przy biurku w swoim dyrektorskim gabinecie i głowił się co też takiego złego działo się dziś z Herminą, skoro jego różdżka od samego prawie rana drżała, a Nigellus Black za nic w świecie nie był w stanie się z nią skontaktować. Jego rozmyślenia przerwało głośne i niecierpliwe pukanie.
- Averry? Co cię tu sprowadza? – Snape był naprawdę zdziwiony widząc „przyjaciela”, jednak nie dał po sobie poznać co tak naprawdę kryło się w jego myślach. Zanim Averry podszedł do jego biurka i rzucił mu na nie Proroka Codziennego Severus pomyślał, że musi być to coś naprawdę ważnego, coś co dotyczyło Pottera, a jeśli Pottera to też…
- Granger, Wesley i oczywiście Potter włamali się dziś do Ministerstwa Magii, tu masz wydanie specjalne Proroka – Averry kiwnął głową w stronę gazety, kiedy przez moment zobaczył zdziwienie w oczach drugiego Śmierciożercy.
- Czarny Pan nie będzie zadowolony – powiedział Snape w zamyśleniu – Zginęło coś cennego? Byli w Departamencie Tajemnic?
- Nie, nie byli, ale Czarny Pan wpadł w szał, mimo, że nic nie zginęło, oprócz jakiegoś naszyjnika z szyi Umbrige, ale tym Czarny Pan raczej by się nie przejmował. Dobra Snape, musze już iść, a mam kawałek drogi przez te głupie zabezpieczenia. Chciałem tylko żebyś dowiedział się wcześniej, zanim Czarny Pan zwoła zebranie Wewnętrznego Kręgu, a podejrzewam, że niedługo to zrobi sądząc po jego reakcji na to włamanie, Bellatrix mówiła, że dawno nie widziała go aż tak wściekłego.
- Dobrze, że mi to powiedziałeś, dziękuje za egzemplarz, widzimy się zapewne na tym zebraniu, nie trać więcej czasu. – Severus wstał i zamknął drzwi za wychodzącym Averrym, po czym z szybkością błyskawicy dopadł gazety i zaczął czytać. Cały kilkustronicowy numer poświęcony był włamaniu do Ministerstwa Magii.

Bezczelny Harry Potter, szlama Hermiona Granger i przyjaciel szlam i zdrajca krwi Ronald Wesley włamali się dziś rano do Ministerstwa Magii. Udało im się to dzięki eliksirowi wieloskokowemu zawierającemu włosy kilku ich przypadkowych ofiar, czystokrwistych porządnych czarodziei  spieszących do pracy. Plotki donoszą, że byli bardzo blisko drzwi prowadzących do Departamentu Tajemnic jednak działali w popłochu i nie udało im się zabrać stamtąd niczego. W porę zostali zauważeni przez co zmuszeni byli uciekać siecią fiuu, jednak zdając sobie sprawę z kontroli ministerstwa nad całą siecią kominkową postanowili się deportować, co miało, jak nie trudno się domyśleć, katastrofalne skutki i jedno z nich zostało w wyniku aportacji rozszczepione…

Reszta Proroka Codziennego sączyła jad w serca i uszy czytelników pisząc o tym, jaki to Harry Potter był dziecinny i głupi, a jego przyjaciele wręcz chorzy psychicznie. Tego nie chciało się Snapeowi czytać, przeglądał za to zdjęcia. Pierwsze ukazywało Hermionę, a raczej jej przemianę z innej kobiety w siebie, w tle widać było Pottera już przypominającego siebie. Drugie przedstawiało ich ucieczkę w stronę kominków, widać było tylko jej powiewające rozczochrane włosy. Trzecie ukazywało niemal moment aportacji, już w kominku. Hermiona była ciągnięta przez Pottera, sama trzymała za rękę Wesleya i miała bardzo przerażona minę kiedy znikała.
- Niech to szlag! W coś ty się znowu wpakowała, dlaczego nie powiedziałaś mi o tym głupim pomyśle?! – Severus był wściekły i żądny odpowiedzi, jednak nie mógł ich uzyskać bo Black wciąż nie był w stanie się z nią skontaktować. – Na Merlina! Jak można było być tak głupim, żeby wpaść na pomysł włamania się do Ministerstwa Magii w biały dzień! Kolejny raz mamy do czynienia z błyskotliwym i jasnym rozumem Złotego Chłopca Gryffindoru, który ma uratować świat.
- Dyrektorze – ze ściany dobiegł go głos Nigellusa Blaca, Snape szybko przeszedł przez gabinet i stanął przed portretem – ta szlama…
- Nie nazywaj jej tak przy mnie! – warknął Snape
- Ta Granger, są chyba w jakimś lesie, na pewno za miastem, powiedziała, że w nocy jeszcze się ze mną skontaktuje i że chciałaby się spotkać.
- Kto się rozszczepił? – Severus zadał to pytanie z nutką strachu w głosie, ale zanim zdążył skarcić się za to w duchu Black już odpowiedział
- Ten rudy chłopak.
- Wesley, zaśmiał się Snape szyderczo, jak mogłem posądzać o to Hermionę, albo nawet Pottera, nawet on ma nieco więcej oleju w głowie, rozszczepić mógł się tylko Wesley. Black, słuchaj mnie teraz uważnie, powiesz jej, że dokładnie o 11 w nocy ma się aportować do mojego gabinetu, dokładnie o 11 w nocy, rozumiesz? I pamiętaj, jeśli ktokolwiek…
- Oczywiście dyrektorze Snape, a jeśli komukolwiek o tym powiem, to znajdzie pan wszystkie moje podobizny i zniszczy w prastarym ogniu. Po co te groźby, jesteśmy czarodziejami czystej krwi, wystarczy myślę słowo Honoru – po czym zniknął.
*****
Punktualnie o 23 słychać było w gabinecie dyrektorskim głuche pyknięcie i na środku okrągłego pomieszczenia stanęła Hermiona. Jej wzrok od razu padł na Severusa stojącego zaledwo kilka centymetrów przed nią. Był tak blisko, że wystarczyło wspiąć się na palce żeby dosięgnąć jego ust. Jednak on był szybszy, jak zwykle. Chwycił ją, podniósł do góry i pocałował, po czym przytulił i zaczął mówić szybko i z nieukrywaną złością
- Coś ty sobie myślała, co wy wszyscy myśleliście? Że włamiecie się do Departamentu Tajemnic niepostrzeżenie? Że nic takiego się nie stanie, że Czarny pan się nie dowie? Że nie jest to niebezpieczne? – Hermiona odsunęła się od niego na parenaście centymetrów, by móc na niego spojrzeć – Że nie będę się martwił, po tym co pisze dziś Prorok Codzienny?
Ujęła jego twarz w swoje dłonie i kciukami głaskała te wystające kości policzkowe, które tak bardzo lubiła całować, gdy leżeli razem w łóżku. – Sev, przepraszam, wiem, że mogłam ci powiedzieć, ale właśnie dlatego ci nie powiedziałam, żebyś się nie martwił i żebyś się nie angażował w te przedsięwzięcie, bo to by nic nie dało, tylko sprawiłoby, że umierałabym ze strachu częściej niż co sekundę – pocałowała go powoli i czuła jak powoli jego napięcie zanika, jak rozluźnia się dzięki jej pocałunkowi.
- Co się stało, że zdjąłeś wszystkie zaklęcia antyteleportacyjne zabezpieczające Hogwart? Nawet na minutę było to bardzo ryzykowne posunięcie Severusie, nie poznaję cię.
- Stałaś się ty – odpowiedział nieco zawstydzony swoją szybką i bezpośrednią odpowiedzią - Obiecaj mi, że jak będziecie szykować następny tego typu numer to mi o tym powiesz, tak żebym mógł…
- Żebyś mógł w razie czego narazić swe życie dla mnie, tak? O nie mój drogi, mogę ci obiecać, że na sto procent o niczym się nie dowiesz – przerwała mu zdenerwowana
- Twoje życie jest dla mnie zbyt cenne żeby…
- Twoje życie jest dla mnie zbyt cenne żebyś je narażał bez potrzeby, wystarczy, że jak kładę się spać, codziennie zastanawiam się w jakim jesteś teraz stanie i nie masz pojęcia jak bardzo chce być przy tobie wtedy kiedy coś idzie nie tak, żeby ci pomóc, żeby móc jakoś ci ulżyć…
- Bogowie, jak ja kocham tę kobietę – Snape pocałował ja tak że przez moment nie mogła złapać tchu, wplotła palce w jego włosy kiedy wziął ją na ręce i zaniósł po kilku maleńkich schodkach do podwyższenia, na którym stało jego biurko, posadził ja na jego krawędzi i stanął między jej rozłożonymi nogami. Jednym ruchem różdżki przeniósł wszystkie przedmioty z biurka na dywan, blat był czysty i lśniący.
- Severusie, to biurko Dumbledora – zawahała się przez moment dziewczyna
- Hermino, wiem o tym, że to biurko dyrektora, czyli jest to moje biurko – uśmiechnął się z satysfakcją Snape
- Jest wielkie.
- Tak, jak łóżko, a ty dziś byłaś bardzo, bardzo niegrzeczna, więc zasługujesz na porządną karę – to mówiąc zrzucił z siebie wierzchnią szatę
- Sev, jakie ja mam szczęście, że mogę cię kochać – Hermiona z zadowoleniem myślała o nieuchronnej karze i coraz mocniej zatapiała się w swojego kochanka, przyjaciela, mentora, narzeczonego, w swoją przyszłość.