piątek, 6 września 2013

XXXIX W lesie



- Zimno – zauważyła Hermiona zaraz po wyjściu z namiotu
- Listopad. Będzie coraz zimniej, lada chwila może spaść śnieg – zauważył Harry
- Wczoraj była noc duchów, dacie wiarę?! Rok temu objadaliśmy się pysznościami do nieprzytomności, a dziś… - Ron zamilkł na chwilę – ale jak mówię, to z ust leci mi para! Zauważyliście? Fajnie, nie? – rudzielec uśmiechnął się głupkowato i zaczął chuchać, podczas gdy Hermiona wywróciła teatralnie oczami a Harry nieznacznie pokręcił głową.
- Ron, to ty sobie pochuchaj i popilnuj namiotu, a my z Harrym idziemy znaleźć coś do jedzenia i trochę się rozejrzeć – powiedziawszy to dziewczyna oddaliła się pospiesznie w stronę lasu, a za nią podążył rozczochrany brunet. Obojgu umknęło rozzłoszczone spojrzenie przyjaciela.
- Nie wiem jak ty Harry, ale ja czasami mam wrażenie, że Ron poszedł z nami tylko po to żeby było nas więcej. Z niczym sobie nie radzi, wciąż trzeba go pilnować. Czasami czuję się prawie jak Molly. Tak naprawdę, to czy on się jakoś do tej pory nam przydał?
- Oj Hermiono, chyba jesteś trochę niesprawiedliwa. Myślę, że Dumbledor wiedział, po co go z nami wysyła. Ron jest bardzo odważny – Harry próbował bronić przyjaciela, jednak Hermiona zbijała wszystkie jego argumenty
- Dumbledor nikogo z tobą nie wysyłał, nie pamiętasz? Sam miałeś szukać horkruksów. Poza tym nie wiem jak możesz mylić odwagę z głupotą.
- Marudzisz, znowu marudzisz. Dumbledor wiedział, że o wszystkim wam mówię i myślę, że wiedział również, że wyruszycie ze mną. A co do odwagi, to Tiara Przydziału umieściła Rona w Gryffindorze prawie na pewno z powodu odwagi właśnie, nie uważasz? – miał nadzieje, że udało mu się do czegoś przekonać przyjaciółkę, ale znowu się rozczarował.
- Nie Harry, uważam, że Tiara Przydziału umieściła Rona w Gryffindorze, bo nie miała gdzie. Do Slytherinu się kompletnie nie nadawał, jeszcze bardziej do Ravenklawu, jest zbyt charakterystyczny by być Puchonem, a w Gryffindorze byli wszyscy jego przodkowie.
- Na wszystko masz gotowa odpowiedź, Snape się czasem z tego powodu nie denerwuję?
Oboje wybuchnęli śmiechem, który usłyszał Ron podążający za nimi przez cały czas. Nie pilnował namiotu tak jak prosili. Musiał za nimi iść, musiał ich obserwować, coś mu kazało, coś czego nie umiał nazwać. Jakaś dziwna siła podsyłała mu nieprzyjemne wizje. Może by to zignorował, gdyby nie wszystkie wcześniejsze wydarzenia. Hermiona i Harry zbyt często przebywali razem, nawet jak się gdzieś gubili to zawsze znajdowali się razem. W nocy szeptali, na tyle cicho, że nie mógł usłyszeć o czym, jednak na tyle głośno, że słyszał ich szepty. W kuchni, albo przed namiotem na warcie. Ron zawsze zostawał sam kiedy przychodziła jego nocka, jednak Hermiona nigdy nie spędzała całej nocy sama, zawsze dołączał do niej Potter, zawsze!
- O czym tak rozmawiacie, przyjaciele? - Ron mówił sam do siebie, gdy pod zaklęciem kameleona skradał się za nimi – planujecie, może jak wydać mnie Śmierciożercom? Nie, przecież nikt nie będzie chciał zwykłego i nudnego Rona Wesleya, wszyscy polują na słynnego Harrego Pottera i jego genialną przyjaciółkę Hermione, niedługo być może, Potter – wypluł to nazwisko, jak zwykł to robić Severus Snape.
- Harry, ktoś za nami idzie, pod zaklęciem kameleona…Nie! Nie odwracaj się i udawaj, że dalej rozmawiamy.
- Bo rozmawiamy – zauważył Harry
- No tak, ale wiesz o co mi chodzi. Dziwne…- w tym momencie pomyślała, że to może być po prostu Snape, że może on na chwilę wpadł, by sprawdzić czy wszystko z nią w porządku i już chciała skierować myśli Harrego na inne tory, kiedy uświadomiła sobie, że nie rozmawiała dziś z Severusem i nie mówiła mu gdzie się teraz przenoszą. – Harry coś nie gra, czuję cos w powietrzu, coś jak…
- Też go czuję, nie pomylę tej magii z żadną inną, jest wyjątkowo paskudna. Rozdzielamy się, czy będziemy walczyć razem?
- Nie rozdzielajmy się, razem mamy większe szanse, chociaż nie wiadomo ilu ich jest. Dobrze, że Rona z nami nie ma – roześmiała się nerwowo
- Tak, całe szczęście i dobrze, że ty ze mną jesteś, muszę zapamiętać żeby nigdzie się bez ciebie nie ruszać.
- No pewnie! Całe szczęście, że nie ma tego głupiego Rona Wesleya! – Gorąca krew znów dała o sobie znać, a Ron zdjął z siebie zaklęcie i stał teraz metr od swoich przyjaciół posyłając im wściekłe spojrzenia
- Ron! Czy ty czasami myślisz?! Miałeś pilnować namiotu i medalionu! – Hermiona zrobiła minę do płaczu – ja już z tobą nie wytrzymuję, Harry weź mu coś powiedz, bo go zaraz zavaduję!
- Ron, masz na szyi horkruksa, horkruksa, za którego Sam Wiesz Kto dałby się pokroić! Wiesz jakie to nieodpowiedzialne? Takie szwendanie się po lesie… Oddaj go –Harry wykonał krok w stronę Rona, jednak ten się cofnął
- No pewnie, najlepiej dajcie półgłówkowi horkruksa, niech się cieszy z niebezpiecznej i odpowiedzialnej misji, niech siedzi przed namiotem i czeka, aż Złoty Chłopiec i Nowa Rovena się wygrzmocą w lesie i wrócą. Myślicie, że jestem aż tak głupi?! Że nie widzę, co robicie za moimi plecami?!
- Oszalał – Hermiona spojrzała na Harrego oczami pełnymi strachu i niedowierzania
- To medalion Hermiono, to on powoduje zmiany w zachowaniu Rona. Ron proszę cię, oddaj medalion, wyjątkowo źle na ciebie działa – Harry znowu zrobił krok w stronę przyjaciela, a ten znowu się cofnął
- Poradzę sobie Potter, może nie jestem idealnym objawieniem magicznego świata, ale sobie poradzę, a ty – spojrzał na Hermione – wiesz, chyba wolałem jak to był Snape…
Ron odwrócił się na pięcie i oddalił w stronę namiotu. Hermiona chciała za nim pójść, ale Harry chwycił ja za rękę i pokręcił przecząco głową – daj spokój, dopóki ma medalion to na nic, wieczorem jest moja kolej, wtedy z nim porozmawiasz.
- Nie wiem o co mu chodzi, mówi od rzeczy, wolałem kiedy to był Snape?
- Wiesz, myślę, że Ron podejrzewa nas o romans – słysząc szczery śmiech przyjaciółki również się roześmiał – no co, jestem aż taki brzydki?
- Złoty Chłopcze Magicznego Świata, Jasna Pochodnio Nadziei, Wybrańcu – Hermiona zaczęła robić teatralne miny i zbliżać do Harrego – jakże mogłabym cię nie pragnąć?
- Masz rację moja droga wielbicielko – Harry zrobił poważna minę – nie mogłabyś.
- Śnię o tobie dniami i nocami, śnię by uchwycić twe boskie spojrzenie, oh!
W momencie gdy Harry posłał Hermionie swoje boskie spojrzenie, ta udała , że mdleje, a Harry chwycił ja w pasie, by nie upadła i udał, że ją całuje. Całą scenę zobaczył Ron, który postanowił wrócić, bo doszedł do wniosku, że romans tych dwojga to chyba jednak tylko jego wymysł. Stał teraz i patrzył na przegięta w pół Hermonę i przyjaciela, trzymającego ja w pasie i całującego zapewne jej usta.
- Sześć lat razem w Hogwarcie, wspólne przygody, tyle niebezpieczeństw, tyle pokonanych trudności. Moglibyście chociaż powiedzieć mi prawdę, a nie kryć się po krzakach jak Śmierciożercy. Gryfońska odwaga – prychnął – chyba ślizgońskie zakłamanie.
Ale przyjaciele stali za daleko by go usłyszeć, a on mówił za cicho, tak cicho, że słyszał głos w swojej głowie „Zlikwiduj Pottera, a dziewczyna będzie tylko twoja. To wszystko jego wina, jeśli go unicestwisz, nic nie stanie ci na drodze do szczęścia, zlikwiduj, zlikwiduj…”
- Nie, to bzdury, jestem zmęczony – „Zabiiiij, zabiiiijsssswojego wroga, on oszukuje twojąsiossssstrę, a chcesz wiedzieć co robi z twooooojąHermioną?” – jestem zmęczony, bardzo zmęczony, to tylko medalion, oddam go Harremu wieczorem.
*****
- I wtedy z portretu odezwał się Dumbledor, myślałam, że ze wstydu się spalę, naprawdę! Oj Harry, to wcale nie jest śmieszne! – Hermiona dała przyjacielowi kuksańca w bok, aż odskoczył
- Hermiono, to jest bardzo śmieszne! Ale tylko z jednej strony, a z drugiej głęboko mu współczuję, Snape, nagi, wiesz, nie chciałbym tego oglądać, biedny Dumbledore, nawet po śmierci nie ma spokoju. Swoja drogą, chciałbym z nim porozmawiać. Wiem, że nie ma szans, żeby Snape wpuścił mnie do gabinetu… - Harry westchnął – był moim przyjacielem, wielu rzeczy nie rozumiem. Dlaczego rozmawia ze Snapem jak gdyby nigdy nic? Przecież Snape go zabił, widziałem to, wtedy na wieży!
- Harry, niepotrzebnie ci o tym wszystkim opowiadam – skrzywiła się Hermiona – chciałam opowiedzieć coś śmiesznego, żebyśmy się rozluźnili, nie pomyślałam, że zrodzi to takie pytania, a powinnam to była przewidzieć, przepraszam.
- Nic się nie stało, nie bierz sobie do głowy – Harry jak zwykle był bohaterem, jednak Hermiona dojrzała łzy w jego oczach, tęsknił za przyjacielem, z którym ona mogła porozmawiać, a on nie, impuls współczucia kazał jej go przytulić.
Kiedy Harry wtulił twarz w jej rozczochrane włosy Ron wyszedł z namiotu.
- No pięknie! Wybaczcie, że wam przeszkadzam, ale już mnie nie ma!
To była krótka rozmowa, pełna żalu i niezrozumienia ze wszystkich trzech stron. Hermiona i Harry nie mieli pojęcia o co chodzi Ronowi, Ron nie wierzył ich wyjaśnieniom. Oddał medalion i już go nie było. Hermiona chodziła po lesie i wołała go kilka godzin. Dopiero teraz zdała sobie sprawę jak Ron był ważny, że był potrzebny, że był niezastąpiony.
- Ron! Proszę cię, wróć! Przepraszam za wszystko, jesteś nam potrzebny, jesteś mi potrzebny. Nie doceniałam cię, ale to się zmieni, obiecuję. Jesteś ważnym ogniwem naszej Świętej Trójcy, jesteś tak samo ważny jak ja i Harry. Nie poradzimy sobie bez ciebie, co mam zrobić żebyś wrócił? – ale Ron jej nie słyszał, a wiele dałby żeby słyszeć jej słowa.