środa, 28 listopada 2012

Rozdział XXIX Nigdy

Ten rozdział pieściłam przez jakieś dwa miesiące, serio. Uważam, że jest absolutnie genialny, oczywiście jak na moje opowiadanie ;) Chyba mój ulubiony. Jest taki jaki miał być, melodramatyczny do obrzydzenia mniaaam:D A powtórzenia są celowe. Uwielbiam takiego Severusa, silny i męski, a jednocześnie taki wrażliwy ahh taki jak żaden rzeczywisty facet... Postaram się teraz dodawać rozdziały co tydzień w środy:)





Hermiona przyszła do lochów punktualnie, jak zawsze, a Severus, jak zawsze, siedział przy biurku zatopiony głęboko w swoich myślach.
- Dałabym tysiąc galeonów za twoje myśli - szepnęła
- Masz tyle? - uśmiechnął się z błyskiem w oku, ale już po chwili jego oczy znów zmatowiały - musimy porozmawiać.
- Nie mogę uwierzyć, że to już dziś - mruknęła Hermiona tak, że ledwo ją usłyszał
- Nie wiem co powiedzieć, nie wiem od czego zacząć - Snape wstał i podszedł do niej po to by mocno przytulić ją do siebie - nie lubię tej myśli, że przez jakiś czas… Na Merlina do jasnej cholery! Nienawidzę tej myśli, że będziesz ode mnie tak daleko przez tak długi czas!
- To tak jak ja kochany, ale zacznij już mówić o co chodzi, wiem, że czasu jest tak mało, że prawie go nie ma - pogłaskała jego policzek i widząc jakąś niepewność w jego oczach powiedziała - nie bój się, wszystko mi możesz powiedzieć i we wszystkim mi możesz zaufać, kocham cię bardzo, bardzo mocno.
Atmosfera zagęściła się, nie była już przyjemna. Była jakaś dziwnie mokra, w złym tego słowa znaczeniu, przesycona zgnilizną, złowroga, zwiastująca wszystko co najgorsze, ale uśmiech Snapea słyszącego słowa ‘kocham cię’ z ust Hermiony przebił nawet tę grobową atmosferę. Niestety, jednak tylko na chwilę, zaraz po tym jego twarz spoważniała. Nabrał powietrza i zaczął mówić powoli, ważąc każde słowo.
- Będą się działy rzeczy straszne i ważne, pamiętaj tylko, nie broń mnie, za nic w świecie mnie nie bron, to dla mnie bardzo ważne.
- Dobrze… jeśli o to prosisz - Hermionę zdziwiły te słowa, ale słuchała dalej
- I chce cię jeszcze prosić o coś jeszcze- opuścił głowę, zamknął oczy, przygotowywał się, do tej najważniejsze prośby - to dla mnie najważniejsze, bez tego… bez tego nie mam po co żyć…
- Co tylko zechcesz - przerwała mu dziewczyna
Nastała chwila ciszy, bardzo gęstej ciszy, Hermiona nie śmiała się odezwać, czekała, aż w końcu Snape upadł na kolana i klęcząc tak przed nią przemówił:
- Hermiono i cokolwiek się dziś stanie, dziś, czy kiedykolwiek, cokolwiek o mnie usłyszysz, nie ważne czy od kogoś znajomego czy kogoś całkiem obcego, cokolwiek by się nie stało, proszę cię, nigdy we mnie nie wątp - patrzył na nią błagalnym smutnym wzrokiem
- Nie wiem co masz na myśli, ale dobrze wiesz, że nigdy w ciebie nie zwątpię, cokolwiek by się nie wydarzyło, wiesz przecież Sev…
- Hermiono - Snape nie dawał za wygraną - cokolwiek, powtarzam cokolwiek, nawet coś potwornego, coś najpotworniejszego…- głos Snapea się załamał
- Błagam cię, Hermiono, błagam cię, nigdy we mnie nie zwątp
- Nigdy, Severusie, nigdy, obiecuje ci i przysięgam, że cokolwiek by się nie stało, nawet gdyby chodziło o cos najbardziej tragicznego w skutkach, o …- Hermiona zawahała się - nigdy w ciebie nie zwątpię, przyrzekam
- Nigdy? - powtórzył Snape
- Nigdy - powiedziała dziewczyna z taka mocą i stanowczością w głosie, że nie musiał się już więcej upewniać.
Przytuliła go do siebie bardzo mocno, wiedziała jak bał się odrzucenia, szczególnie przez nią i niemal czuła jego ból i strach.
- Wstań, wstań już Severusie, wszystko będzie w końcu dobrze, tak jak należy - uspokajała go dziewczyna - ile mamy jeszcze czasu?
- Niewiele Hermiono, niewiele - westchnął Snape
- Kiedy cię teraz zobaczę?
- Myślę, że niedługo, za kilka tygodni, może trochę szybciej, nie wytrzymałbym długo bez ciebie. Myśl, że cię zobaczę będzie mnie trzymać przy życiu, wśród tych wszystkich wrogów których musze nazywać przyjaciółmi.
Hermiona usiadła na łóżku Snapea i wyciągnęła do niego rękę
- Chodź, usiądź tu ze mną, chcę się jeszcze tobą nacieszyć, popatrzeć na ciebie i poczuć twoje ciepło i chłonąć twój zapach i glos i ciebie całego.
Mężczyzna usiadł naprzeciwko niej i wziął jej ręce w swoje
- Dłonie ci drżą - zauważyła Hermiona - jeszcze nigdy…
- Nic mi nie będzie, naprawdę, jeśli wciąż będziesz ze mną i nigdy we mnie…
- Nigdy Severusie, nigdy przenigdy - ujęła jego twarz w dłonie - nigdy i wbij to sobie do głowy i ty też we mnie nigdy nie wątp.
- Nigdy - powiedział Snape - po czym pocałował ją, raz, potem drugi, potem już nie mogli się od siebie oderwać. Hermiona położyła się na łóżku, Snape położył się na niej, powoli zaczęli pozbywać się ubrań, atmosfera była mroczna i złowieszcza, świece paliły się krótkim przerywanym płomieniem gdy połączyli się w jedno, było dziwnie cicho, słychać było tylko ich przyspieszone oddechy. Po wszystkim mężczyzna prawie od razu zasnął. Hermiona tuliła jego głowę do swoich nagich piersi, głaskała go po włosach i zastanawia się co miał na myśli mówiąc o strasznych rzeczach i o zwątpieniu w niego, zastanawiała się co ich teraz czeka, kiedy znów będzie mogła go tak tulić, wiedziała, że musi go już obudzić, ale Snape obudził się sam, spojrzał na nią smutnymi oczami i powiedział
- Już czas, musze już iść, zaraz tu będą.
- Kto?
- Dowiesz się, dowiesz się już niedługo, ale zanim jeszcze się rozstaniemy chce cię prosić o jeszcze coś.
Wstał, założył spodnie, wyszedł na chwilę do gabinetu. Kiedy wrócił ponownie uklęknął przed Hermiona, która siedziała na łóżku owinięta prześcieradłem
- Sev, przyrzekłam ci już, że nigdy w ciebie nie zwątpię, wstań, no…
- Nie utrudniaj mi tego proszę, nigdy tego jeszcze nie robiłem i już widzę, że będą kłopoty - mruknął nerwowo, wziął głęboki oddech, opuścił głowę, wyjął coś z kieszeni spodni
- Hermiono, czy jak wojna się skończy, kiedy to wszystko ustanie i zapanuje spokój, czy wtedy, zostaniesz moją żoną? - podniósł głowę i spojrzał na nią pełnymi nadziei czarnymi oczami.
Dziewczyna to patrzyła na niego, to na piękny pierścionek z białego złota z okazałym szmaragdem, zabrakło jej słów, głos uwiązł gdzieś bardzo głęboko w gardle, wyciągnęła rękę i dotknęła jego policzka uśmiechając się najbardziej szczęśliwym ze swoich uśmiechów
- Tak, tak, zostanę twoją żoną Severusie, wyjdę za ciebie, wyjdę za ciebie z największą przyjemnością i największą ochotą i oh Sev, tak bardzo się cieszę, nie spodziewałam się jeszcze, oh jestem tak zaskoczona i tak bardzo cię kocham i brak mi słów, my i twój mały biały domek, nasz biały domek!
- Jak na to, że brak ci słów to trochę dużo mówisz - zaśmiał się Severus tak ładnie jak tylko potrafił - załóż - wyciągnął bardziej pierścionek w jej kierunku
- Nie, ty mi go włóż na palec - dziewczyna wyciągnęła rękę, mężczyzna powoli wsunął na jej serdeczny palec pierścionek
- Barwy Slytherinu - uśmiechnęła się
- Żebyś nie zapomniała, że to ode mnie - palnął
- Żartujesz.
- Ale obawiam się ze na dziś to nasze ostatnie chwile.
Snape wstał i sięgnął po resztę ubrania, Hermiona zrobiła to samo, za chwile już ubrani, spojrzeli na siebie jeszcze raz.
- Nic nie mów - Hermiona miała łzy w oczach - nic nie mów, bo będzie mi jeszcze trudniej, mam bardzo złe przeczucia, tak strasznie się boję, o nas, o ciebie.
- Ciiii - Snape przytulił ją ostatni raz, zamknęli oczy, potem odnalazł jej usta i bardzo, bardzo delikatnie je pocałował, dziewczyna odsunęła się od niego, dotknęła jego twarzy i poszła w stronę drzwi, on poszedł za nią, Hermiona otworzyła drzwi i była już jedną nogą za progiem, gdy usłyszała jego głos
- Nigdy? - kolejny raz pytał Snape
Jego głos brzmiał tak bezbronnie, że w jednej chwili trzasnęła drzwiami, odwróciła się i wpadła mu w ramiona, rozpaczliwie go do siebie tuląc
- Nigdy, nigdy, kochany, nigdy, nie musisz mnie już pytać, przecież wiesz
- Kocham cię, kocham cię bardziej niż mogę to sobie uświadomić, bardziej niż jestem w stanie ci to przekazać, kocham cię do bólu, ale idź już, proszę cię idź już, bo teraz ja… bo nie będę umiał… proszę cię nic już nie mów - starał się na nią nie patrzeć
- We wszystkim co zrobisz jestem z tobą, zawsze, we wszystkim co zrobisz, bez względu na cokolwiek, pamiętaj Severusie, we wszystkim.
Hermiona wziął jego rękę i przyłożyła ją do swojej klatki piersiowej, skinęła powoli głową, łzy płynęły jej po policzkach i mogłaby przysiąc, że w jego oczach tez cos zamigotało, ale w tym momencie Snape odwrócił się od niej i pochylił nad biurkiem wpierając się na rekach
- Proszę cię - wyszeptał
Ale tej prośby nie chciała spełnić, położyła mu rękę na ramieniu i wyszeptała z bólem w głosie
- Nawet jeśli będziesz zabijać będę z tobą, jestem z tobą całą sobą.
Hermiona wyszła. W momencie gdy drzwi się za nią zamknęły Snape uderzył pięścią w biurko z taka siłą, że po chwili jego knykcie były już mocno spuchnięte.
*****
Kiedy zakładał szaty i chował pod peleryną maskę Śmierciożercy myślał tylko o tym, że się zgodziła, że najlepsze stworzenie na świecie zgodziło się zostać jego żoną, jego, okropnego, wstrętnego, splugawionego mordercy.
- Ale mimo wszystko się zgodziła - szepnął i coś przebiegło przez jego twarz, cos jakby cień uśmiechu.
Jednak im dłużej jej nie widział tym więcej miał wątpliwości. Kiedy wychodził z lochów myślał już tylko o tym jak Hermiona zareaguje na wieść o śmierci Dumbledora, przecież lubili się, dyrektor okazywał jej specjalne względy, jako przyjaciółce Harrego Pottera i towarzyszce jego przygód. Jak ona zareaguje na to, że to on, Severus, zabił Dumbledora? Czy zwątpi w niego?
- Nigdy - powiedział sam do siebie szybko odganiając przykre myśli
- Jesteś tego taki pewien? - odezwał się złośliwy głosik w jego głowie
- Muszę, nic mi innego nie pozostało - wyszeptał z bólem i uświadomił sobie, że bardzo chciałby mieć pasmo jej włosów.

środa, 21 listopada 2012

Rozdział XXVIII Always



W Weekend Severus i Hermiona byli razem przez cały czas, została w jego lochu nawet na noc z soboty na niedzielę. Właśnie spędzali ze sobą leniwy niedzielny wieczór. Zdążyli dziś poćwiczyć zaklęcia na ślimakach, pokochać się, uważyć eliksir tojadowy, znów się pokochać, przejść się do Hogsmade po piwo i bynajmniej nie było to piwo kremowe, zjeść kolację, porozmawiać o rzeczach ważnych i mniej ważnych i jeszcze raz się pokochać. Leżeli właśnie w łóżku, Hermiona bawiła się jego włosami, a on od czasu do czasu zamruczał z zadowolenia jak domowy kot.
- Severusie, zauważyłam, że spędzamy ze sobą coraz więcej czasu, nie żeby mi to przeszkadzało, ale muszę spytać, coś się za tym kryje?
- Chcę spędzać z tobą każdą wolną chwilę dopóki mogę, bo niedługo będzie to znacznie utrudnione, jednak na szczęście nie niemożliwe - dodał widząc cień przebiegający przez jej roześmiana dotąd twarz - nie chmurz się, proszę, tak nie lubię jak się smucisz czy martwisz.
- Sev, dowiem się w końcu o co chodzi?
- Dowiesz się, dowiesz, ale nie każ mi mówić wszystkiego teraz, jest tak miło…
- Ale mogłoby być jeszcze milej, gdybyś mi powiedział o co chodzi - przerwała mu
- Nie będziemy się mogli oficjalnie spotykać, przez jakiś czas - zaczął mężczyzna
- Przecież teraz też spotykamy się po kryjomu, więc co będzie inaczej? - Hermiona nie bardzo rozumiała co ukochany próbuje jej przekazać
- Nikt nie będzie mógł wiedzieć o tym, że się spotkamy, nawet twoi przyjaciele, kompletnie nikt, tak będzie lepiej i dla mnie i dla ciebie - westchnął i przeczesał włosy dłonią
- To dlatego uczyłeś mnie oklumencji i legimencji…
- Dlatego też, ale są jeszcze inne powody.
- O tym tez pewnie dowiem się w swoim czasie - mruknęła niezadowolona
- Tak, obiecuje ci, że dowiesz się jako pierwsza i ostatnia, o czymś bardzo bardzo ważnym dla całego czarodziejskiego i nieczarodziejskiego świata, ale teraz, dla dobra sprawy, nie mogę cię jeszcze wtajemniczyć w to, co ma się zdarzyć, wybaczysz mi?
- Wybaczę ci, kolejny raz, a co, mam jakiś wybór? - roześmiała się
- Obawiam się że żadnego - Severus uśmiechnął się do niej bardzo ładnie
- Jesteś piękny - powiedziała Hermiona z zachwytem pochylając swoja twarz nad twarzą ukochanego - Mówiłam ci już, że jesteś piękny?
- Mówiłaś i daj już spokój, przestań - Severus starał się ukryć twarz
- Zawstydziłeś się! Ha! Nie wierze, zawstydziłeś się, oh kochany mój, teraz jesteś jeszcze piękniejszy - zachichotała  i pocałowała go w nos.
*****
- No jakem żyw to siem żem tak znerwował, że ojej! On krzyczał na dyrektora!
- O Hermino! Jak dobrze, że przyszłaś, Hagrid opowiada właśnie coś bardzo ciekawego - Harry przywołał koleżankę ruchem ręki
- Co się takiego ciekawego stało Hagridzie, ojej, tylko mi nie mów, że ukrywasz w chacie kolejnego smoka - Hermiona uśmiechnęła się na widok swoich przyjaciół, dawno nie miała okazji porozmawiać z Hagridem jak za dawnych czasów - no opowiadaj co ciekawego słychać w Zakazanym Lesie.
- A żebyś właśnie wiedziała, że w Zakazanym Lesie, ale dokładnie o czym to mowa tam była wtedy to ja nie usłyszałem, za daleko stałem a i podsłuchiwać jest przeż bardzo nie tego no - Hagrid zrobił minę jakby obrażał się za to, że ktoś mógłby go posądzić o podsłuchiwanie - ale no widziałem, że Snape krzyczał na naszego dyrektora, kłócili się o coś, bardzo rano było jeszcze, wyglądali jakby się przejść poszli, dziwne też mi miejsce na przechadzki o poranku nie sądzicie?
- Właśnie! To kolejny dowód na to, że Snape coś knuje! - Harry obstawał przy swoim jak zwykle - Co się tak patrzysz Hermiono?
- Nie wiem jak wy, ale ja tu nie widzę żadnego dowodu - zmarszczyła brwi
- No ja nic nie twierdze na pewno, co to to nie, ale to normalne chyba nie było, co? Hę? Myślę, że dobrze myślę - Hagrid zrobił bardzo uczoną minę - Jeszcze nie wiedziałem, żeby się Snape na kogoś tak wściekał, krzyczał cos, ręcami machał, cuda na kiju, mówię wam, a niech mnie.
- Ale nie usłyszałeś nic, kompletnie nic? - teraz Hermiona zainteresowała się żywo jego opowieścią - ani słowa? Nawet z ruchów ust nie mogłeś niczego odczytać? Hagridzie, zastanów się dobrze.
- Jak oni tak daleko stali, że ja nie widział ust nawet, tylko sylwetki i to mgła była, coś krzyczał, że on już nie chce tego robić, ale czego robić? Może szpiegować już nie chce, hehe, cykora pewnie ma, bo się gorąco robi coraz bardziej nie, cholibka! To pewnie o to szło - Hagrid był bardzo zadowolony, że odgadnął tak skomplikowana zagadkę.
- No wiesz co? - Hermiona była oburzona - na pewno chodziło o coś zupełnie innego.
- No na pewno, na pewno, przecież Snape to jest wzór cnót wszelakich, nie ma co - Harry zakpił sobie z jej oburzenia - na koniec pewnie dodał, że pragnie pomagać wdowom i sierotom. O! Właśnie i ja będę jego pierwszą ofiarą, to znaczy tfu! Dla mnie spełni swoja pierwszą ofiarę
- To wcale nie jest takie zabawne Harry - Dziewczyna była coraz bardziej wściekła
- No nie, masz rację, to nawet wzruszające, oh tak, chwyciło mnie to za serce, poza tym to przecież nie jest jego pierwsza ofiara spełniona z miłości do bliźnich, przecież się poświęca, co noc pewnie tak, tak, wbrew własnej woli ryzykuje życie dla nas wszystkich - Harry miał coraz większy ubaw ze zdenerwowanej koleżanki, która zdążyła już zmienić kolor na purpurowy przynajmniej dwukrotnie - Severus Snape obrońca uciśnionych i przede wszystkim Harrego Pottera, tak! On przecież gotów jest zginąć za mnie!
- Musiałoby być ci bardzo głupio gdyby rzeczywiście się tak stało, co? - starała się nad sobą panować ale było jej bardzo ciężko - nie sądziłam, że kiedykolwiek docenisz jego pracę, ale że będziesz tak kpić? Tego się Harry po tobie nie spodziewałam i jest mi bardzo przykro.
Hermiona wściekła na cały świat odwróciła się na pięcie i pomaszerowała żwawym krokiem w stronę zamku mrucząc pod nosem jakieś okropne przekleństwa pod adresem Harrego.
- Co ona, wogle, nie kumam nic - Hagrid kompletnie nic nie rozumiał tej dziwnej wymiany zdań
- Dalej z nim sypia - Harry powiedział to zanim zdążył ugryźć się w język
- Co do jasnej ciasnej!? Trzeba o tym powiedzieć Dumbledorowi, przecież… - Hagrid nie wierzył własnym uszom
- Za późno, już wszystko skończone, skrzyżowali różdżki - Ron pokręcił głową i splunął przed siebie z pogardą.
*****
Było już bardzo późno, reszta uczniów dawno smacznie spała, niektórzy nauczyciele i prefekci patrolowali zamek i okolicę. Nie było wśród nich Severusa Snapea, który spędzał już kolejną godzinę w gabinecie dyrektora Hogwartu. Nie mógł uwierzyć w to co usłyszał, w to, że wszystko co robił, robił na marne, że został przez Dumbledora oszukany i że ten okropny Harry Potter też został oszukany.
- Severusie, jeśli robiłeś to wszystko dla niej, z miłości do niej, jeżeli twoim patronusem jest wciąż jej patronus, to powiedz mi kim jest w tym wszystkim Hermiona Granger!?
- Po tym wszystkim co mi powiedziałeś śmiesz się jeszcze do mnie odzywać uniesionym głosem?! - Snape był wściekły i rozgoryczony - robiłem wszystko żeby chronić jej jedynego syna, nie ważnie, że miała go z Potterem, to był jej syn, za którego oddala swoje ,życie. Ja robiłem wszystko… zrobiłbym dla niej wszystko! Udało mi się go chronić, aż do tej pory kiedy mi mówisz, że on ma umrzeć wtedy kiedy ty sobie tego zażyczysz! Wiesz czego ode mnie oczekujesz?!
- Severusie, przyjacielu, gwarantuje ci, że twoje wysiłki nie pójdą na marne, ale nie mogę ci teraz wszystkiego wyjawić, jednak chciałbym znów czegoś od ciebie, tak, chciałbym żebyś odpowiedział mi na jedno pytanie, może będzie ich więcej.
Snape patrzył na Dumbledora z mieszaniną odrazy i nienawiści i co chwila spoglądał na miejsce, w którym znikła srebrna łania. Nie miał ochoty odpowiadać na żadne pytania dyrektora, w ogóle nie miał ochoty z nim rozmawiać, ani na niego patrzeć. W głowie huczały mu tylko słowa, które cały czas sobie powtarzał, że nigdy jej już nie zawiedzie. Teraz okazało się, że zawiedzie ją po raz kolejny i to chyba najbardziej jak tylko mógł zawieść.
- Severusie, a gdybyś miał przedmiot, który pozwala wskrzeszać umarłych? - Dumbledor zrobił dziwnie tajemnicza minę - ale nie wiedziałbyś w jakiej postaci ona wróci, czy będzie do końca taka jaka była, do końca ludzka…
- Jaka by nie była, byle by tylko znów była - Snape odpowiedział jednym tchem
- A Hermiona? Wszystko to co ona ci dała? A skrzyżowane różdżki?
- Nie wiem. - Snape zaczął mówić spokojniejszym tonem
- Czego nie wiesz, kogo kochasz? A nie jest to takie proste?
- Lily wyszła za mąż, urodziła mu syna…
- Ale przecież nie chcesz mi chyba wmówić, że wskrzesiłbyś także Jamesa, a Harry nie jest już niemowlęciem - Dumbledor drążył temat z uporem sobie właściwym.
- Mogłaby być moją przyjaciółką - Severus sam nie wierzył w te bzdury, które teraz mówił
- Tak? Doprawdy, jesteś tego pewien, a która z nich? - Dumbledor prawie parsknął śmiechem
- Nie wiem, daj mi spokój, oszukałeś mnie, w okrutny sposób mnie oszukałeś!
Snape opuścił gabinet dyrektora w humorze jeszcze bardziej podłym niż zwykł opuszczać go zazwyczaj. Dwie sprawy nie dawały mu spokoju. Dlaczego Albus Dumbledor mówił o przedmiocie, który ma moc wskrzeszania zmarłych? Przecież nie był głupcem, żeby wierzyć w bajki, ale kto jeśli nie on, mógł wiedzieć, że taki przedmiot naprawdę istnieje, a gdyby rzeczywiście istniał? No właśnie, to był drugi problem, jeśli miałby wybór z kim chce spędzić resztę życia, to kogo by wybrał? Na początku odpowiedź była oczywista, Lily, tylko Lily, ale teraz, kiedy emocje już nieco opadły? Mógłby ją znowu zobaczyć, dotknąć, poczuć jej zapach, nikt nie pachniał tak ja ona, nikt nie był taki jak ona. Tak dawno jej nie widział i teraz jednym ruchem mógłby ja przywołać do siebie, tylko jakim kosztem?
- Przecież na pewno nie chciałaby żyć tu, bez swojego męża - skrzywił się Snape - pobyłbym z nią tylko chwilę, a potem mogłaby wrócić, na pewno by mogła, poza tym umożliwiłbym jej spotkanie z synem… chyba sam siebie oszukuję, nie wiem, nic już nie wiem. Chociaż jakbym mógł żyć bez Hermiony, mojej kochanej Hermiony? Skrzyżowaliśmy różdżki, nie, nie mógłbym. Jedno jest pewnie wolałbym umrzeć, niż skrzywdzić lub zawieść którąkolwiek z nich - powiedział Snape sam do siebie schodząc do swoich lochów.

środa, 7 listopada 2012

Rozdział XXVII Rozmowy



- Harry, powtarzam ci po raz kolejny, że Draco nie ma do wykonania żadnego niesamowitego zadania i na pewno nie dla Voldemorta, a ty Ron przestań wreszcie syczeć na dźwięk tego słowa! - Hermiona była już wyraźnie zirytowana przedłużającą się rozmową o tym co robi Draco i gdzie znika Draco - Harry! Ani słowa więcej na ten temat! Wałkujemy to już ponad dwie godziny i to kolejny raz, daj mi spokojnie żyć!
- Ja swoje, a ty swoje. Mówię ci, że teraz wiem przynajmniej gdzie się podziewa kiedy znika, to już bardzo dużo, prawda?
Hermiona westchnęła ostentacyjnie i wzniosła oczy ku niebu.
- Łazi do pokoju życzeń, myślę, że tam coś schował, na pewno coś tam ukrył, założę się, że to jakiś czarnomagiczny przedmiot…
- Do cholery jasnej! Daj już wreszcie spokój, bo to zaczyna być niepokojące! - Hermiona nie mogła już wytrzymać słuchania kolejny raz o tym samym
- Właśnie - przerwał jej Harry z satysfakcją- sama przyznajesz, że zaczęło to być niepokojące.
- Ale ja nie o Draco, tylko o tym, że masz obsesję i powinieneś się leczyć!
Hermiona wstała z fotela w pokoju wspólnym i po chwili przeszła przez dziurę w portrecie. Nie lubiła rozmów o Draconie, dlatego, że wiedziała o całej sprawie więcej od swoich przyjaciół i dlatego, że zawsze musiała kryć tego wstrętnego blondyna. Rozmyślając o tym czego tak naprawdę jest w stanie dowiedzieć się Harry i jak mógłby to wykorzystać przeciwko Severusowi dotarła do lochów. Snape siedział na dywanie przed kominkiem, patrzył w ogień i bawił się różdżką, ucieszył się, jak zwykle, na widok swojej kobiety. Hermiona usiadła za nim i objęła go w pasie.
- Jak ci minął dzień? - spytała głaszcząc go po głowie
- Nic specjalnego, nic nowego, nic ciekawego, czyli wymarzony spokój, a tobie?
- Harry kazał śledzić Zgredkowi i Stworkowi Dracona, dowiedzieli się, że znika w Pokoju Życzeń, teraz Harry nie daje mi spokoju, zresztą Ronowi też. Mnoży teorie spiskowe i żąda żebyśmy przyznawali mu rację, jestem tym cholernie zmęczona - westchnęła dziewczyna
- Potter - westchnął Severus
- Ale nie gadajmy o tym, nie chce mi się znów o tym myśleć, powiedz lepiej jakie masz dziś dla mnie zadanie - Hermiona spojrzała na niego z delikatnym uśmiechem i wyrazem żywego zainteresowania na twarzy
- Avada, moja kochana Hermiono - Severus uśmiechnął się jakiś dziwnym nieprzeniknionym uśmiechem - nie bój się, tylko na ślimakach - dodał widząc przerażenie w tych kochanych ciepłych brązowych oczach.
Wstał, podszedł do kredensu i wyciągnął małe brązowe pudełko ze ślimakami, które zaraz podał dziewczynie.
- Myślałam, że masz coś specjalnego, że będziemy ćwiczyć na czymś innym, może większym, no nie wiem… - Hermiona była troszkę zawiedziona takim samym zadaniem jak tydzień temu i jeszcze tydzień temu
- Tak, to co powiesz na to?- Severus Snape machnął różdżką i ślimaki rozrosły się do rozmiarów sporego kota - teraz trudniej będzie ci je zabić, widzisz je dokładniej, są większe, no ale spróbuj.
Dziewczyna wyciągnęła przed siebie różdżkę, zamknęła oczy i próbowała skupić się z całych sił na zaklęciu, które jako jedyne ciągle sprawiało jej jakieś trudności. Imperius opanowała perfekcyjnie, nawet Cruciatus wychodziło jej całkiem nieźle, ale ilekroć próbowała użyć śmiertelnego zaklęcia, tylekroć coś było nie tak.
- Avada Kedavra - wypowiedziała głośno i pewnie
- Kochanie, ale nie z zamkniętymi oczami, na Merlina! - Severus zaśmiał się - patrz jak to się robi
- Sev, nie lubię patrzeć jak zabijasz - skrzywiła się dziewczyna widząc jak mężczyzna przymierza się do użycia śmiertelnej klątwy
- Hermino, to tylko ślimaki, wiesz, że w swoim życiu zabijałem nie tylko ślimaki.
- Wiem, ale…
Snape spojrzał na ślimaka, który właśnie zostawiał oślizgły ślad na jego podłodze i próbował wpełznąć do sypialni.
- Avada Kedavra - zielone światło błysnęło, ślimak zwalił się na ziemię i już się nie poruszył
- Masz talent - pochwaliła go dziewczyna
- Daj spokój, w ogóle, co ty mówisz? Właśnie powiedziałaś, że mam talent do zabijania - Severus był zły, naprawdę zły
- Przepraszam, nie to miałam na myśli - podeszła do niego i próbowała się przytulić - oj Sev, proszę cię, przecież wiesz, że nie myślę o tobie w ten sposób.
Snape westchnął nachmurzony, ale pozwolił jej się do siebie przytulić.
- Na czwartym roku, na OPCM Moody, a raczej Barty Crouh, pokazywał nam na pierwszej lekcji te trzy zaklęcia na pajakach. Pamiętam jak dziś, po lekcji podszedł do mnie Harry, z taką dziwną miną i powiedział, że teraz już wie jak zginęli jego rodzice, jak ten pająk, szybko, cicho, bezboleśnie, dziwnie się wtedy poczułam. Mimo, że potem opowiadał mi jak zginęła jego matka, to jednak tamta chwila wyryła mi się w pamięci najbardziej.
- Opowiadał? Przecież był bardzo mały, nie mógł tego pamiętać - Snape był zaciekawiony opowieścią dziewczyny
- To prawda, ale przypomniał sobie wszystko dzięki dementorom, zawsze gdy dementor był bardzo blisko Harry słyszał głos swojej matki, jak błaga Voldemorta o litość dla swojego dziecka, jak on każe jej się odsunąć, a potem słyszał już tylko krzyk
- Słyszał jej głos - Severus szepnął na tyle cicho żeby nie mogła go usłyszeć- szczęściarz
- Co tam mruczysz? Szczęściarz? Czemu tak twierdzisz? Sev, co ci przyszło do głowy?
- Szczęściarz, tyle razy dementorzy prawie go mieli, a on zawsze wychodził z tego cało.
- Ah, tak, prawda. Sev! Ten ślimak zaraz zje ci połowę twoich zapasów skrzeloziela!
Rzeczywiście, jeden z trzech wielkich ślimaków dobierał się właśnie do szafki z ziołami, Snape błyskawicznie machnął różdżką i po chwili schował pudełko ze ślimakami powrotem do szafki w kredensie.
- Sev, wiesz może coś o horkruksach? - Hermiona wypaliła tak nagle, że gdyby Snape miał jeszcze w rękach pudełko ze ślimakami to leżałoby ono już na podłodze.
- Co też ci przyszło do głowy? Jest tyle interesujących dziedzin wiedzy magicznej…od kiedy? Od kiedy interesuje cię czarna magia? Hermino? - Snape był tak zdziwiony i zaniepokojony pytaniem ukochanej, że nawet nie starał się tego ukryć - Mam nadzieje, że to nie z mojego powodu, wiesz, też byłem kiedyś w twoim wieku i zainteresowanie czarną magią nie wyszło mi na zdrowie.
- Nie, bo wiesz, tak tylko się pytam, cos mi się musiało obić o uszy, a może widziałam tę nazwę w jakiejś księdze, tej z indeksu ksiąg zakazanych - Hermiona starała się żeby wszystko wyglądało jak najbardziej naturalnie, jednak oszukanie Severusa Snapea graniczyło z cudem.
- Potter? Dobrze myślę? To on szuka informacji o horkruksach? - widząc minę ukochanej tylko splunął ze złością do kominka - jak mogłem ciebie posądzić o takie bzdury, jasny chłopiec, dobroć tego świata, pocieszyciel strapionych, nadzieja wiernych, Potter.
- Wiesz coś czy nie? Szukałam wszędzie, naprawdę wszędzie, wiesz jak bardzo jestem uparta jeśli chce osiągnąć swój cel - Hermiona nadal drążyła temat
- O tak, widziałem to przy Avadzie - Snape lubił czasami być troszeczkę złośliwy
- Więc szukałam wszędzie i nie znalazłam kompletnie nic. Nie wiem, do kogo mogłabym się zwrócić z tym pytaniem jeśli nie do ciebie.
- Nie pomyślałaś o Dumbledorze? - podsunął jej pomysł mężczyzna
- Nie, to właśnie on zlecił Harremu to zadanie
- A Potter oczywiście sam nie potrafi niczego osiągnąć więc od razu zwrócił się o pomoc, cały Potter, nic w pojedynkę, zawsze otoczony wianuszkiem fanów i doradców, ale do rzeczy - Snape odwrócił się do niej plecami i zrobił kilka kroków do przodu - wiem niewiele, prawie tyle co nic. Horkruks to przedmiot o wyjątkowej magicznej mocy, jest szkatułą w której chowa się część ludzkiej duszy, nie wiem dokładnie jak horkruks powstaje, ale chyba można zaryzykować tezę, że w jakiś szczególnie okropny sposób.
Hermiona patrzyła na niego przerażonymi oczami i nie wiedziała co powiedzieć, po chwili jednak odzyskała głos i zadała pytanie, które nasuwało się od razu
- Ale po co ktoś miałby stworzyć taki horkruks, po co miałby rozszczepiać swoją duszę? Chyba, że…
- Dokładnie, i ja tak myślę, po to żeby nie umrzeć do końca, ale proszę cię, nie przekazuj tego co ci powiedziałem Potterowi.
- Dlaczego? - Dziewczyna była zdziwiona, bo przeciez ta wiedza była potrzebna właśnie Harremu, a nie jej
- Po prostu nie i koniec, w porządku?
- OK - zgodziła się niechętnie - A teraz muszę już pędzić do siebie, cisza nocna i te sprawy, wiesz, patrole
Przytuła się do niego ciesząc się, że może czuć jego zapach, który tak bardzo uwielbiała. On z kolei cieszył się w tej chwili miękkością jej włosów. Pocałowali się długo na pożegnanie i Hermiona wyszła z jego gabinetu.
*****
Poranek był rześki i mglisty, z trudem można było dostrzec dwie ciemne postacie przechadzające się skrajem Zakazanego Lasu. Osoba w czarnych szatach była wyraźnie wzburzona, żywo gestykulowała, natomiast osoba z długą jasną brodą zachowywała się normalnie.
- A nie pomyślałeś, że ja już nie chcę tego robić, że chcę mieć święty spokój, taki na ile to możliwe, że może chcę wreszcie ułożyć sobie życie?!
- Severusie, wiesz, że obiecałeś mi coś dawno temu - odpowiedział spokojnie Dumbledor
- Ale okoliczności nieco się zmieniły, prawda? - nie dawał za wygraną Snape
- Okoliczności bardzo się zmieniły, to prawda, jesteś tak blisko wykonania zadania jak nigdy dotąd, szkoda by było zmarnować te całe lata wyrzeczeń i poświęceń, mylę się?
- Przypuśćmy, że cię zabiję, zostanę dyrektorem Hogwartu i co? Przecież kompletnie nic mi nie mówisz! Pomyślałeś chociaż o Hermionie? - Snape był naprawdę wściekły
- Severusie, jeśli kocha cię tak bardzo jak powinna, to nie powinieneś się niczego obawiać - uśmiechnął się dobrotliwie dyrektor - a jeśli chodzi o moje zaufanie, to wpadnij dziś do mnie wieczorem, powiem ci to, co już dawno powinieneś wiedzieć.
- Przyjdę na pewno - uciął krótko Snape i skierował swoje kroki do zamku.