- Snape! Witaj
stary przyjacielu! Dobrze cię widzieć. – krzyknął Lucjusz Malfoy podchodząc do
Severusa i Hermiony.
- Witaj
Lucjuszu - odparł Snape uprzejmie, ale
bez większego entuzjazmu.
Za moment
podeszła do nich Narcyza, była ubrana w czarną balową suknię, która przewiązana
była w pasie srebrną szarfą. Wyglądała bardzo dostojnie i bardzo bogato, a
szyku dodawała jej jeszcze piękna diamentowa kolia, klejnot rodziny Blacków.
- Miło was
widzieć - powitała ich Narcyza i jakby dało się słyszeć pewien rodzaj wyższości
w glosie gospodyni - proszę, przechodźcie dalej, serdecznie zapraszamy - mówiła
ze sztucznym obłudnym uśmieszkiem.
- Teraz wiem po
kim Draco jest właśnie taki - mruknęła Hermiona do Severusa, gdy weszli wgłąb
sali balowej - te fałszywe uśmiechy, fałszywa uprzejmość i prawdziwe diamenty.
- Nie bądź taka
surowa. My tez urządzamy dziś przecież małe przedstawienie - powiedział Snape,
a kąciki jego ust nieznacznie się uniosły - a przedstawienie czas zacząć.
Snape podał
Hermionie ramię i ruszyli w sam środek sali balowej, dobrze widzieli, że wiele
osób im się przygląda i dobrze wiedzieli, że muszą wypaść wiarygodnie.
- Hermiono,
będziesz mi musiała wybaczyć to i owo dzisiejszej nocy - powiedział Snape i
złapał ją za pośladek.
- Ykhm -
mruknęła dziewczyna i uśmiechnęła się z lekkim zażenowaniem - niech i tak
będzie.
Severus i
Hermiona dużo tańczyli, nie bardzo chciało im się siedzieć przy stoliku ze
Śmierciożercami, którzy stanowili większą część gości balu noworocznego w
Malfoy Mannor. Hermiona bawiła się wspaniale dopóki momentami nie docierało do
niej gdzie jest, ale szybko odganiała od siebie tę myśl. Na jej twarzy malowało
się wielkie szczęście, że tańczy z tym oto wspaniałym mężczyzną, że to on
prowadzi ją w tańcu i to z nią rozmawia, była to część przedstawienia, ale tego
akurat nie musiała udawać, no i Severus Snapetańczył naprawdę dobrze. Za to on
nie mógł patrzeć na nią ze zwykłą czułością i miłością z jaką robił to co dzień, nie byłoby to w
dobrym tonie, Hermiona pochodziła z mugolskiej rodziny i sługa Czarnego Pana,
tym bardziej taki, który miał wysoką pozycję w Wewnętrznego Kręgu, nie miał
prawa traktować kogoś takiego jak ona poważnie, jak kogoś na stałe.
- Hermino,
widziałem jakiś czas temu, że Lucjusz i Narcyza poszli na górę, zaraz powinni wracać,
niech przedstawienie nabierze kolorów.
Severus złapał
ją trochę niżej niż w pasie i wyprowadził z Sali balowej dbając o to, by sporo
osób to zauważyło, dziewczyna chciała spytać co teraz będą robić, ale nie
zdążyła, Snape pchnął ją na ścianę, przywarł do niej całym ciałem i zaczął
obmacywać i całować.
- Idą, wczuj się
- szepnął jej do ucha udając że w szale pożądania całuje ją po szyi.
Nie musiał długo
na to czekać, w jednej chwili Hermiona wplotła palce lewej ręki w jego włosy
przyciągając go do siebie jeszcze bardziej, a prawą ręką złapała go za
pośladek. Kontem oka zauważyła ze Lucjusz i Narcyza są już blisko.
- Chodźmy
gdzieś, teraz, wracajmy do zamku, ohh tak, nie przestawaj- szeptała mu do ucha
na tyle głośno, żeby można było cos z tego usłyszeć.
- Ykhm, ykhm -
Narcyza chrząknęła znacząco - nie przesadzajcie, mamy wiele wolnych sypialni w
lewym skrzydle, zwykła alohomora wystarczy żeby je otworzyć. Severusie, nie
poznaję cię.
- Daj im już
spokój Narcyzo - przerwał jej Lucjusz - bawcie się dobrze.
Snape kiwnął
głową w stronę końca korytarza na którym znajdowały się schody, wziął Hermionę
za rękę i pobiegli zostawiając za sobą gospodarzy.
- Alohomora -
krzyknęła Hermiona
Snape rzucił na
pokój kilka zaklęć wyciszających i zakłócających i rozejrzeli się po
pomieszczeniu. Sypialnia była urządzona w stylu prowansalskim. Jasna podłoga z
desek, na której leżał mały, okrągły, puchaty, biały dywanik, fioletowe ściany,
duże okno zasłonięte częściowo przez ciężką białą zasłonę, w rogu mała
trójkątna jasna komoda ,a na środku stało duże drewniane łoże z fioletowym
baldachimem.
- Usiądź, nie
bój się, to łóżko cię nie pogryzie - Severus wskazał Hermionie na białą narzutę
- muszę przyznać, że jesteś wspaniałą aktorką moja droga, pasowałabyś do
Slytherinu.
Hermiona nieznacznie
skrzywiła się na te słowa, co nie spodobało się z kolei Snapeowi, który
prychnął znacząco.
- Sev, wiesz
przecież, że nasze domy zwalczają się od setek lat, ale wiesz też, że odkąd
jesteś mój, to mam duszę podzieloną miedzy oba domy, część jest dla
Gryffindoru, a część dla Slytherinu.
Snape
rozpogodził się nieco na te słowa, ale jeszcze udawał troszkę obrażonego,
dziewczyna podeszła i zarzuciła mu ręce na szyję.
- Duszę mam
podzielona między dwa domy, ale całe serce mam tylko dla ciebie - pocałowała
go, spojrzała mu prosto w oczy i wypaliła - a skąd wiesz, że to była gra, że ja
udawałam?
- Eee… no tak,
no więc, a nie? - Snape wyglądał na trochę zbitego z tropu, ale nie dał po
sobie poznać jak bardzo ucieszyły go słowa ukochanej.
- Nie, nie
udawałam, to znaczy, trudno być całkiem sobą w otoczeniu tylu obcych ludzi, ale
fala namiętności nie była udawana i Sev, dlaczego my jeszcze nigdy, dlaczego ty
mnie jeszcze…nie… no wiesz o co mi chodzi?
- Nie jest to
dla mnie sprawa nadrzędna Hermino, coś co mi wszystko przesłania, nie jestem
Potterem, który nie wie co ma zrobić z okresem dojrzewania…
- Rozumiem -
mruknęła rozczarowana Hermiona - znudziło ci się to już…
- Oszalałaś?! -
przerwał jej natychmiast Snape - to się nie nudzi, Hermiono, to się nigdy nie
znudzi mężczyźnie, ale mam pytanie, czy ty… czy wiesz… skrzyżowałaś już z kimś swoją różdżkę?
- Oh Sev, no
pewnie że tak! - Hermiona nie wiedziała skąd tak nagła zmiana tematu.
- Na Merlina! Z
kim do cholery? - warknął
- No z Harrym…
- CO?! Z nim?!
Nie! Zabiję go, zabiję go gołymi rękami!
- I z Ronem, z
Nevillem nawet bardzo często, na tajnym nauczaniu obrony przed czarną magia,
które prowadził Harry…
- Hermiono,
chyba nie zrozumiałaś, co miałem na myśli - Snape wyraźnie się uspokoił i nawet
uśmiechnął - chodzi mi o to, że podczas tego pierwszego, absolutnie pierwszego
razu między czarodziejami, krzyżuje się różdżki, jeśli oczywiście uważamy, że
to ta właściwa osoba. Różdżkę można skrzyżować z inną tylko raz w życiu,
nazywamy to miłością różdżek, takie różdżki nigdy nie będą walczyć przeciwko
sobie i są bardzo silne jeśli działają razem.
- Nie, nie
krzyżowałam jeszcze nigdy z nikim różdżki w ten sposób i ja… jeszcze nigdy, no
wiesz…- zarumieniła się lekko dziewczyna
- W takim razie
kamień spadł mi z serca, już dawno chciałem cię o to spytać, tylko jakoś nigdy
nie było okazji.
W tym momencie
na niebie pojawił się mroczny znak, sypialnie zalało zielone światło i Hermiona
wiedziała, że właśnie wybiła północ.
- Zaraz zostanę
wezwany, zejdź na dół do Narcyzy, zajmie się tobą gdybym długo nie wracał, ale
nie bój się - spojrzał w jej wystraszone oczy - pewnie wezwie nas tylko na
moment i zaraz będę spowrotem.
- Sev, kocham
cię - Hermiona wtuliła głowę w jego klatkę piersiową - nie lubię jak musisz tam
iść.
- Też nie lubię
tam być, ale muszę - objął ją ramieniem - znak mnie pali, muszę się deportować,
też cię kocham, nawet nie wiesz jak bardzo, do zobaczenia wkrótce i
szczęśliwego nowego roku skarbie.
Pocałował ją
namiętnie i zaraz już go nie było. Hermiona westchnęła z żalem i udała się do
sali balowej, w której zostały prawie same kobiety.
*****
Severus nie
kłamał i za pare minut wszyscy Śmierciożercy powrócili do sali balowej, ale nie
wszyscy byli, tak jak Bellatrix, w dobrych humorach. Czarny Pan był wyraźnie
rozczarowany Draconem, dlatego atmosfera trochę się zagęściła, co spowodowało
przedwczesny koniec balu. Severus i Hermiona szybko pożegnali się z
gospodarzami i gośćmi, po czym deportowali się na hogwarckie błonia. Całą drogę
do zamku szli w milczeniu. Snape nie chciał nic mówić poza swoim gabinetem w
obawie, że ktoś może ich podsłuchać, a Hermiona nie miała odwagi pytać o to co
działo się na zebraniu Śmierciożerców. Wiedziała ze Severus wrócił cały i zdrowy
i to jej na razie wystarczało. Kiedy weszli do lochów udali się od razu do
sypialni. Hermiona usiadła na łóżku, Severus nalał sobie sporą szklaneczkę
ognistej, wypił ja jednym haustem, zrobił tak jeszcze raz i jeszcze raz,
odstawił szklankę, usiadł obok dziewczyny, westchnął ciężko i powiedział
- Jestem bardzo
zmęczony, ale nie chce mi się spać. Mogłabyś mnie przytulić?
- Oczywiście,
ale co się takiego stało? - spytała Hermiona z niepokojem i przytuliła do
siebie czarnowłosego mężczyznę.
- Czas się kończy,
względny spokój się kończy, żyję w ciągłym napięciu, a wiem, że to dopiero
początek - Snape przycisnął ja do siebie mocniej - muszę ochronić ciebie, ale
kompletnie nie wiem co jeszcze mógłbym zrobić.
- Rozbierz się,
to znaczy zdejmij koszulę, zrobię ci masaż.
Snape długo się
nie zastanawiając wstał zdjął marynarkę, poluzował krawat i zdjął koszule przez
głowę.
- Siadaj i
opowiadaj, powoli i spokojnie
- Opowiem ci
wszystko w swoim czasie, obiecuję, jesteś bardzo dobra w oklumencji, ale
jeszcze nie teraz, już niedługo.
- Sev a jeśli
miałaby być to nasza ostatnia noc, to co chciałbyś zrobić? - spytała Hermiona,
tak zupełnie bez podtekstów i bardzo zdziwiła ją szybko odpowiedź
- Chciałbym
skrzyżować z tobą swoją różdżkę.
- Ty… żartujesz…
prawda? - Hermiona nie wierzyła w to co słyszy
- Nie, mówię
poważnie, bardzo poważnie, bo widzisz, w moim życiu było wiele kobiet, ale z
żadną nie chciałem skrzyżować różdżki, z żadną nie miałem ochoty pobyć bliżej,
porozmawiać, lepiej poznać, no może prócz okresu kiedy byłem nastolatkiem, ale
wiesz o czym mówię, więc nie będę się powtarzać. Jak widzisz, moja różdżka
czekała na twoją. - Snape odwrócił twarz do masującej go Hermiony i uśmiechnął
się
- Będę
zaszczycona - odpowiedziała Hermiona
- Nie, to ja
będę zaszczycony Hermino, jeśli zgodzisz się uczynić mi ten zaszczyt.
Fajny rozdzialik. Nie wiedziałam że Severus Snape będzie chciał skrzyżować różdżkę z Hermioną. Super. Czytam dalej
OdpowiedzUsuńNie no, kobieto!! Piszesz świetne rozdziały!!! Czytam dalej, bo nie wytrzymam...
OdpowiedzUsuń