niedziela, 16 września 2012

XXIII Bal sylwestrowy



- Snape! Witaj stary przyjacielu! Dobrze cię widzieć. – krzyknął Lucjusz Malfoy podchodząc do Severusa i Hermiony.
- Witaj Lucjuszu  - odparł Snape uprzejmie, ale bez większego entuzjazmu.
Za moment podeszła do nich Narcyza, była ubrana w czarną balową suknię, która przewiązana była w pasie srebrną szarfą. Wyglądała bardzo dostojnie i bardzo bogato, a szyku dodawała jej jeszcze piękna diamentowa kolia, klejnot rodziny Blacków.
- Miło was widzieć - powitała ich Narcyza i jakby dało się słyszeć pewien rodzaj wyższości w glosie gospodyni - proszę, przechodźcie dalej, serdecznie zapraszamy - mówiła ze sztucznym obłudnym uśmieszkiem.
- Teraz wiem po kim Draco jest właśnie taki - mruknęła Hermiona do Severusa, gdy weszli wgłąb sali balowej - te fałszywe uśmiechy, fałszywa uprzejmość i prawdziwe diamenty.
- Nie bądź taka surowa. My tez urządzamy dziś przecież małe przedstawienie - powiedział Snape, a kąciki jego ust nieznacznie się uniosły - a przedstawienie czas zacząć.
Snape podał Hermionie ramię i ruszyli w sam środek sali balowej, dobrze widzieli, że wiele osób im się przygląda i dobrze wiedzieli, że muszą wypaść wiarygodnie.
- Hermiono, będziesz mi musiała wybaczyć to i owo dzisiejszej nocy - powiedział Snape i złapał ją za pośladek.
- Ykhm - mruknęła dziewczyna i uśmiechnęła się z lekkim zażenowaniem - niech i tak będzie.
Severus i Hermiona dużo tańczyli, nie bardzo chciało im się siedzieć przy stoliku ze Śmierciożercami, którzy stanowili większą część gości balu noworocznego w Malfoy Mannor. Hermiona bawiła się wspaniale dopóki momentami nie docierało do niej gdzie jest, ale szybko odganiała od siebie tę myśl. Na jej twarzy malowało się wielkie szczęście, że tańczy z tym oto wspaniałym mężczyzną, że to on prowadzi ją w tańcu i to z nią rozmawia, była to część przedstawienia, ale tego akurat nie musiała udawać, no i Severus Snapetańczył naprawdę dobrze. Za to on nie mógł patrzeć na nią ze zwykłą czułością i miłością  z jaką robił to co dzień, nie byłoby to w dobrym tonie, Hermiona pochodziła z mugolskiej rodziny i sługa Czarnego Pana, tym bardziej taki, który miał wysoką pozycję w Wewnętrznego Kręgu, nie miał prawa traktować kogoś takiego jak ona poważnie, jak kogoś na stałe.
- Hermino, widziałem jakiś czas temu, że Lucjusz i Narcyza poszli na górę, zaraz powinni wracać, niech przedstawienie nabierze kolorów.
Severus złapał ją trochę niżej niż w pasie i wyprowadził z Sali balowej dbając o to, by sporo osób to zauważyło, dziewczyna chciała spytać co teraz będą robić, ale nie zdążyła, Snape pchnął ją na ścianę, przywarł do niej całym ciałem i zaczął obmacywać i całować.
- Idą, wczuj się - szepnął jej do ucha udając że w szale pożądania całuje ją po szyi.
Nie musiał długo na to czekać, w jednej chwili Hermiona wplotła palce lewej ręki w jego włosy przyciągając go do siebie jeszcze bardziej, a prawą ręką złapała go za pośladek. Kontem oka zauważyła ze Lucjusz i Narcyza są już blisko.
- Chodźmy gdzieś, teraz, wracajmy do zamku, ohh tak, nie przestawaj- szeptała mu do ucha na tyle głośno, żeby można było cos z tego usłyszeć.
- Ykhm, ykhm - Narcyza chrząknęła znacząco - nie przesadzajcie, mamy wiele wolnych sypialni w lewym skrzydle, zwykła alohomora wystarczy żeby je otworzyć. Severusie, nie poznaję cię.
- Daj im już spokój Narcyzo - przerwał jej Lucjusz - bawcie się dobrze.
Snape kiwnął głową w stronę końca korytarza na którym znajdowały się schody, wziął Hermionę za rękę i pobiegli zostawiając za sobą gospodarzy.
- Alohomora - krzyknęła Hermiona
Snape rzucił na pokój kilka zaklęć wyciszających i zakłócających i rozejrzeli się po pomieszczeniu. Sypialnia była urządzona w stylu prowansalskim. Jasna podłoga z desek, na której leżał mały, okrągły, puchaty, biały dywanik, fioletowe ściany, duże okno zasłonięte częściowo przez ciężką białą zasłonę, w rogu mała trójkątna jasna komoda ,a na środku stało duże drewniane łoże z fioletowym baldachimem.
- Usiądź, nie bój się, to łóżko cię nie pogryzie - Severus wskazał Hermionie na białą narzutę - muszę przyznać, że jesteś wspaniałą aktorką moja droga, pasowałabyś do Slytherinu.
Hermiona nieznacznie skrzywiła się na te słowa, co nie spodobało się z kolei Snapeowi, który prychnął znacząco.
- Sev, wiesz przecież, że nasze domy zwalczają się od setek lat, ale wiesz też, że odkąd jesteś mój, to mam duszę podzieloną miedzy oba domy, część jest dla Gryffindoru, a część dla Slytherinu.
Snape rozpogodził się nieco na te słowa, ale jeszcze udawał troszkę obrażonego, dziewczyna podeszła i zarzuciła mu ręce na szyję.
- Duszę mam podzielona między dwa domy, ale całe serce mam tylko dla ciebie - pocałowała go, spojrzała mu prosto w oczy i wypaliła - a skąd wiesz, że to była gra, że ja udawałam?
- Eee… no tak, no więc, a nie? - Snape wyglądał na trochę zbitego z tropu, ale nie dał po sobie poznać jak bardzo ucieszyły go słowa ukochanej.
- Nie, nie udawałam, to znaczy, trudno być całkiem sobą w otoczeniu tylu obcych ludzi, ale fala namiętności nie była udawana i Sev, dlaczego my jeszcze nigdy, dlaczego ty mnie jeszcze…nie… no wiesz o co mi chodzi?
- Nie jest to dla mnie sprawa nadrzędna Hermino, coś co mi wszystko przesłania, nie jestem Potterem, który nie wie co ma zrobić z okresem dojrzewania…
- Rozumiem - mruknęła rozczarowana Hermiona - znudziło ci się to już…
- Oszalałaś?! - przerwał jej natychmiast Snape - to się nie nudzi, Hermiono, to się nigdy nie znudzi mężczyźnie, ale mam pytanie, czy ty… czy wiesz… skrzyżowałaś już  z kimś swoją różdżkę?
- Oh Sev, no pewnie że tak! - Hermiona nie wiedziała skąd tak nagła zmiana tematu.
- Na Merlina! Z kim do cholery? - warknął
- No z Harrym…
- CO?! Z nim?! Nie! Zabiję go, zabiję go gołymi rękami!
- I z Ronem, z Nevillem nawet bardzo często, na tajnym nauczaniu obrony przed czarną magia, które prowadził Harry…
- Hermiono, chyba nie zrozumiałaś, co miałem na myśli - Snape wyraźnie się uspokoił i nawet uśmiechnął - chodzi mi o to, że podczas tego pierwszego, absolutnie pierwszego razu między czarodziejami, krzyżuje się różdżki, jeśli oczywiście uważamy, że to ta właściwa osoba. Różdżkę można skrzyżować z inną tylko raz w życiu, nazywamy to miłością różdżek, takie różdżki nigdy nie będą walczyć przeciwko sobie i są bardzo silne jeśli działają razem.
- Nie, nie krzyżowałam jeszcze nigdy z nikim różdżki w ten sposób i ja… jeszcze nigdy, no wiesz…- zarumieniła się lekko dziewczyna
- W takim razie kamień spadł mi z serca, już dawno chciałem cię o to spytać, tylko jakoś nigdy nie było okazji.
W tym momencie na niebie pojawił się mroczny znak, sypialnie zalało zielone światło i Hermiona wiedziała, że właśnie wybiła północ.
- Zaraz zostanę wezwany, zejdź na dół do Narcyzy, zajmie się tobą gdybym długo nie wracał, ale nie bój się - spojrzał w jej wystraszone oczy - pewnie wezwie nas tylko na moment i zaraz będę spowrotem.
- Sev, kocham cię - Hermiona wtuliła głowę w jego klatkę piersiową - nie lubię jak musisz tam iść.
- Też nie lubię tam być, ale muszę - objął ją ramieniem - znak mnie pali, muszę się deportować, też cię kocham, nawet nie wiesz jak bardzo, do zobaczenia wkrótce i szczęśliwego nowego roku skarbie.
Pocałował ją namiętnie i zaraz już go nie było. Hermiona westchnęła z żalem i udała się do sali balowej, w której zostały prawie same kobiety.
*****
Severus nie kłamał i za pare minut wszyscy Śmierciożercy powrócili do sali balowej, ale nie wszyscy byli, tak jak Bellatrix, w dobrych humorach. Czarny Pan był wyraźnie rozczarowany Draconem, dlatego atmosfera trochę się zagęściła, co spowodowało przedwczesny koniec balu. Severus i Hermiona szybko pożegnali się z gospodarzami i gośćmi, po czym deportowali się na hogwarckie błonia. Całą drogę do zamku szli w milczeniu. Snape nie chciał nic mówić poza swoim gabinetem w obawie, że ktoś może ich podsłuchać, a Hermiona nie miała odwagi pytać o to co działo się na zebraniu Śmierciożerców. Wiedziała ze Severus wrócił cały i zdrowy i to jej na razie wystarczało. Kiedy weszli do lochów udali się od razu do sypialni. Hermiona usiadła na łóżku, Severus nalał sobie sporą szklaneczkę ognistej, wypił ja jednym haustem, zrobił tak jeszcze raz i jeszcze raz, odstawił szklankę, usiadł obok dziewczyny, westchnął ciężko i powiedział
- Jestem bardzo zmęczony, ale nie chce mi się spać. Mogłabyś mnie przytulić?
- Oczywiście, ale co się takiego stało? - spytała Hermiona z niepokojem i przytuliła do siebie czarnowłosego mężczyznę.
- Czas się kończy, względny spokój się kończy, żyję w ciągłym napięciu, a wiem, że to dopiero początek - Snape przycisnął ja do siebie mocniej - muszę ochronić ciebie, ale kompletnie nie wiem co jeszcze mógłbym zrobić.
- Rozbierz się, to znaczy zdejmij koszulę, zrobię ci masaż.
Snape długo się nie zastanawiając wstał zdjął marynarkę, poluzował krawat i zdjął koszule przez głowę.
- Siadaj i opowiadaj, powoli i spokojnie
- Opowiem ci wszystko w swoim czasie, obiecuję, jesteś bardzo dobra w oklumencji, ale jeszcze nie teraz, już niedługo.
- Sev a jeśli miałaby być to nasza ostatnia noc, to co chciałbyś zrobić? - spytała Hermiona, tak zupełnie bez podtekstów i bardzo zdziwiła ją szybko odpowiedź
- Chciałbym skrzyżować z tobą swoją różdżkę.
- Ty… żartujesz… prawda? - Hermiona nie wierzyła w to co słyszy
- Nie, mówię poważnie, bardzo poważnie, bo widzisz, w moim życiu było wiele kobiet, ale z żadną nie chciałem skrzyżować różdżki, z żadną nie miałem ochoty pobyć bliżej, porozmawiać, lepiej poznać, no może prócz okresu kiedy byłem nastolatkiem, ale wiesz o czym mówię, więc nie będę się powtarzać. Jak widzisz, moja różdżka czekała na twoją. - Snape odwrócił twarz do masującej go Hermiony i uśmiechnął się
- Będę zaszczycona - odpowiedziała Hermiona
- Nie, to ja będę zaszczycony Hermino, jeśli zgodzisz się uczynić mi ten zaszczyt.

2 komentarze:

  1. Fajny rozdzialik. Nie wiedziałam że Severus Snape będzie chciał skrzyżować różdżkę z Hermioną. Super. Czytam dalej

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie no, kobieto!! Piszesz świetne rozdziały!!! Czytam dalej, bo nie wytrzymam...

    OdpowiedzUsuń