czwartek, 30 sierpnia 2012

XXI Święta Snapea



                  
                     Witam wszystkich, bardzo proszę o chociaż krótkie komentarze, chciałabym wiedzieć ile osób to przeczytało, jestem otwarta na wszelką konstruktywną krytykę:)


                Na zewnątrz już zrobiło się jasno, mimo to, Snape siedział przy biurku jeszcze nie ubrany. Niewiele dziś spał, może dlatego, że święta nie napawały go taką radością jak wszystkich innych, nie napawały go radością w ogóle. Znad biurka widać było jego nagą klatkę piersiową tak białą, że prawie przezroczystą, szerokie barki, na które opadały w nieładzie czarne jak sadza długie włosy i bladą szczupłą twarz z haczykowatym długim nosem, mocno zaznaczonymi brwiami i oczami czarnymi jak węgiel teraz lekko przymkniętymi, usta miał jak zwykle zaciśnięte w wąską kreskę. Ręce Snapea spoczywały na lakierowanym blacie hebanowego staroświeckiego biurka, tak że na jednej z nich widać było fragment mrocznego znaku. Jednak dłonie nie były jak zawsze zaciśnięte w pięści. Severus miał  smukłe duże dłonie i szczupłe długie kościste palce. Z takimi warunkami w świecie Mugoli śmiało mógłby zostać pianistą. Severus Snape nie należał do czarujących, przesadnie ładnych mężczyzn z ujmującą osobowością i lekkim dowcipem, ale jednego nie można mu było odmówić - męskości. Snape ze swoim posępnym wyglądem i jeszcze bardziej posępnym sposobem bycia był niesamowicie męski, a lata wytężonej pracy szpiega na dwóch etatach, które odcisnęły piętno na jego twarzy, tylko dodawały mu mrocznej męskości.
                 Ogień w gabinecie nie palił się wesoło w kominku, po prostu palił się i nie było w nim niczego wesołego, przecież były święta, czas radości, spotkań z rodziną i przyjaciółmi, prezentów i wszystkiego czego Snape szczerze nie cierpiał. Z letargu wyrwało go głośne krakanie. Wyglądało na to, że jego pupil, w odróżnieniu od właściciela, był już głodny. Snape wstał szybko i uchylił drzwi swojego gabinetu, a kruk z łopotem czarnych skrzydeł wyleciał przez szparę.
- Może bym się chociaż czegoś napił? Powiedział do ściany i stwierdził, że przecież i tak musi wyjść dziś z lochów, wiec nie ominie go ten ohydny świąteczny gwar i zrezygnowany poszedł się ubrać w swoje zwykle nauczycielskie szaty jedynego słusznego koloru. Po czym stwierdził, że będzie przeciągał moment wyjścia z gabinetu tak długo jak tylko się da i zażyczył sobie kubek kawy z dostawą do lochu. Z zadowoleniem pociągnął spory łyk i stwierdził, że kawa była naprawdę taka jaka powinna, mocna, czarna jak smoła i gorzka.
-Gdybym chciał wypić syrop to zamówiłbym sobie syrop zamiast kawy, jak można dodawać coś do czarnej mocnej kawy, jaki to ma sens? Nigdy nie rozumiał przyjemności z jaką reszta nauczycieli delektowała się białą słodką kawą. Kawa Snapea była taka jak sam Snape, bo kawa ma działać a nie smakować.
Nagle rozległo się głośne pukanie do drzwi, po chwili drzwi się uchyliły i stanęła w nich Hermiona. Mruknęła cicho i pod sufitem lochu, tuż nad głową Snapea wyrosła soczysto zielona jemioła.
- Wesołych świąt ponuraku. Dziewczyna przytuliła się do Severusa i spojrzała mu w oczy.
Mężczyzna położył dłonie na jej drobnych ramionach, pocałował ją w czubek głowy i przeciągle westchnął. Podszedł do kominka i zapatrzył się w ogień, jakby ten go jakoś szczególnie zainteresował. Hermiona musiała przyznać, że wyglądał dziś bardziej posępnie niż zazwyczaj.
- Sev, może nie idźmy dziś do Wielkiej Sali na bożonarodzeniową ucztę. Zaszyjmy się tu, czy gdziekolwiek indziej, gdzie nie będą cię kuły w oczy ozdoby i te wszystkie radosne twarze? Na co miałbyś ochotę? Spytała Hermiona
- Chciałbym się upić do nieprzytomności. Mruknął Snape patrząc na jemiołę.
- A tak naprawdę?
- A tak naprawdę, to rzeczywiście masz całkiem niezły pomysł, możemy zostać tu, ale czy nie będziesz zawiedziona? Wiem, że lubisz świąteczny nastrój, ten gwar i te zapachy, nie będzie ci tego brakowało? Samo to , że zostałaś na święta w zamku już pewnie cię zasmuciło.
- Gadasz bez sensu, co nieczęsto ci się zdarza. Zostałam dla ciebie, żebyś znów nie spędzał świąt samotnie. Zostałam, bo moje miejsce jest przy tobie i mam wobec ciebie pewien obowiązek.
- O czym ty mówisz? Zaciekawił się Snape.
- Chcę ci pokazać piękno świąt, tylko mi nie przeszkadzaj i pozwól mi się postarać, zadziałać, postawiłam to sobie za punkt honoru. Wyszeptała Hermina i przyciągnęła do siebie mężczyznę. Palcami przeczesywała jego długie czarne włosy i patrzyła mu wyczekująco w oczy. On objął ją w talii i przycisnął mocno do siebie. Wymruczał przeciągle
- Ty wyczarujesz choinkę, czy ja mam to zrobić? Wydaje mi się ze tobie wyjdzie to jednak lepiej. Zasugerował.
Hermina pocałowała go długo i namiętnie i z mocą odpowiedziała
- Obiecuje ci , że nie pożałujesz, zobaczysz.
*****
                Po południu loch Snapea nie przypominał już wyglądem katakumb. Sypialnie i gabinet wprawdzie zostawili tak jak były, ale salon zmienił się nie do poznania. W świetle tylu świec burozielony kolor wyglądał dużo przyjemniej, a taki kolor miał dywan, kanapa i fotele. Pod niskim sufitem rozrastała się jemioła, w kącie stała najprawdziwsza, żywa choinka. Hermina wystroiła ją w czerwone, złote, zielone i srebrne bombki, z łańcuchów zrezygnowała na prośbę Severusa, podobno źle mu się kojarzyły. Piękna całemu pomieszczeniu dodawał ogień w kominku, który odbijał się z mocą w srebrnej tarczy Slytherinu wiszącej nad kominkiem. Na prośbę Hermiony Severus przebrał się. Nie miał już na sobie codziennych szat nauczyciela. Założył Czarne jeansy i jasnozieloną koszulę, a żeby było jeszcze bardziej niecodziennie, dziewczyna wyjęła mu ja ze spodni i rozpięła dwa guziki pod szyją. Wytłumaczyła to tym, że święta to szczególny czas, więc i wyglądać trzeba szczególnie, a że Snape zawsze był taki porządny, to teraz ma wyglądać trochę bardziej na luzie. Sama założyła grzeczną czerwona sukienkę do kolan.
- Sev? Nie będzie ci przeszkadzało jak włączę mugolskie kolędy?
- Niech będzie, jeśli tak ci na tym zależy. Mruknął Snape
- A może sami pośpiewamy, co? Spytała nieśmiało Gryfonka
Z ust Snapea dało się słyszeć typowo ślizgońskie syknięcie
- Nie przeciągaj struny.
- Ok. chodź, usiądź obok mnie przy kominku, napij się ze mną grzanego wina z goździkami i cynamonem, rozluźnij się trochę. Dziewczyna przyciągnęła go na siłę, podała mu pękaty kubeczek z cudownie pachnącym winem i przyjrzała mu się uważnie. Dalej wyglądał posępnie, nie spodziewała się, że nagle zacznie się cieszyć z kolęd i choinki, ale była chyba troszkę rozczarowana. Pozostało jej tylko jedno, porozmawiać z nim, dowiedzieć się, dlaczego tak strasznie nie lubi świąt.
- Sev, powiedz, dlaczego tak nie lubisz świąt? Co takiego było w twoich świętach, że tak bardzo się uprzedziłeś? Spytała bardzo pewnym tonem.
- Widzisz, ja nie miałem świąt w ogóle, u mnie w domu nie było świąt, nigdy.
Te zaledwie cztery miesiące razem sprawiły, że Severus zaczął opowiadać dziewczynie o tym jak to w święta ojciec codziennie się upijał i nie trzeźwiał aż do Sylwestra, o braku choinki, braku prezentów, o tym jak matka chodziła od okna do okna i czekała kiedy przyjdzie jej mąż, żeby w porę schować małego Severusa w piwnicy, przed gniewem pijanego ojca. O tym jak drażniły go opowiadania w mugolskiej szkole na temat wyjazdów do rodziny, pieczonych pyszności i góry prezentów pod wielką choinką. O tym jak na każdą prośbę matka odpowiadała mu „nie stać nas na to”, a najgorsze było coroczne sprawozdanie ze świąt, które musieli pisać na literaturze. Kiedy poszedł do Hogwartu nie musiał przynajmniej tego pisać, chociaż ten wszechobecny gwar, śmiech i przepych świąteczny nie umiał się już przedrzeć do jego serca.
Severus skończył opowiadać, Hermina nalała mu kolejny kubek grzańca i wzięła za rękę.
- Teraz jest ci troche lżej? Spytała
- Mhm niechętnie przyznał mężczyzna
- Wiem, że to nie będzie to samo, że już nigdy nie będziesz dzieckiem i nie będziesz potrafił cieszyć się w ten sposób, ale cos dla ciebie mam. Zmaterializowała swój prezent i dała zaskoczonemu Severusowi.
- Co to jest? Spytał z niemałym zdziwieniem
- Nie otwieraj teraz, nie zniosłabym rozczarowania w twoich oczach, otworzysz kiedy już sobie pójdę.
- Ja też mam coś dla ciebie. Skoro ja nie mogę teraz otworzyć swojego prezentu to tobie też nie pozwalam. Oświadczył Snape i uśmiechnął się zgryźliwie.
Pierwszy raz uśmiechał się w święta, Hermina poczytała to sobie za ogromny sukces, a z każdym kubkiem grzanego wina Sev uśmiechał się coraz częściej i coraz ładniej, rozluźniał się coraz bardziej. Hermina niemal zmusiła go do położenia głowy na jej kolanach, opowiadała mu różne historie, on chętnie słuchał, czasami o cos pytając. Świece paliły się coraz słabiej, ogień w kominku przygasał, nikomu nie chciało się już w tej chwili czarować. Dziewczyna bawiła się pasmami jego włosów, a jemu było tak dobrze, tak dobrze jak nigdy w żadne święta. Atmosfera zrobiła się senna.
- Kocham cię. Szepnęła Hermiona
Severus znacząco pocałował ja w rękę i szepnął
- Ja ciebie też, ja ciebie też.
Nie minęło wiele czasu i spali już na kanapie przy dogasającym ogniu w kominku.
*****
                  Te kilka dni, które pozostały do sylwestra minęło im na długich spacerach po Hogwarckich zaśnieżonych błoniach po zmroku, piciu kremowego piwa w Hogsmade, rozmowach w lochach Slytherinu. Szli właśnie do zamku z wieczornej eskapady, a raczej przedzierali się przez zaspy śnieżne gdy nagle
- Sev, nic ci nie jest? Żyjesz? Spytała rozbawiona Hermina
- Nie kpij sobie. Warknął rozdrażniony
- Gdzież bym tam śmiała, ja tak tylko z troski, wiesz przecież. Droczyła się dziewczyna
- Zapamiętaj sobie raz na zawsze, Severus Snape nie wpada w zaspy, nigdy nie wpadł w zaspę i nigdy nie wpadnie w zaspę. Wysyczał zjadliwie
- No co ty, no przecież wiem, ty specjalnie w nią wskoczyłeś, dałeś susa, nie powiem, to było dobre, ale już na pierwszy rzut oka dało się zauważyć, że udawane. Chichotała Hermina
- Daj mi spokój. W tej chwili Snape pociągnął ja za sobą i przez dłuższą chwilę razem leżeli w zaspie śnieżnej. Chwilę, która została w całości przeznaczona na namiętny pocałunek.

1 komentarz:

  1. Znalazłam twój blog na miniopowiadaniach Gisi i nie żałuje. Zabieram się za czytanie wszyskich rozdziałów.

    OdpowiedzUsuń