Zanim Ginny
zdążyła w jakikolwiek sposób zareagować, Ron zbiegał już po schodach z
prędkością Błyskawicy. Wcale nie zaskoczyło go to co zobaczył przez okno,
domyślał się, że Snape nie mógł tak łatwo zostawić Hermiony. Przynajmniej on by
tak nie zrobił, nikt, kto miał trochę oleju w głowie by tak nie zrobił, a Snape
do głupich nie należał. Schody wydawały się w tej chwili Ronowi bardzo długie,
tak jakby co krok wyrastał kolejny stopień. Zastanawiał się, czy powinien
zawołać członków Zakonu, czy tylko Harrego Pottera. Wiedział, że sam na pewno
nie da sobie rady ze schwytaniem, czy tez zabiciem przeciwnika, nawet gdyby
miał Ginny po swojej stronie. Parę minut temu słyszał jak jego siostra woła
swoją przyjaciółkę, na pewno nie odmówiłaby mu pomocy, ale był jeszcze jeden
problem. Mimo, że Ginny była bardzo, jak na swój wiek, utalentowaną czarownicą
to nijak nie można było porównywać jej umiejętności do umiejętności Hermiony,
która na pewno broniłaby ukochanego całą swoją magiczną mocą. Umiejętności
magicznych Rona i Severusa nie powinno było się nawet porównywać. Schody w
końcu się skończyły i Ron wypadł na podwórze potykając się raz po raz o własne
nogi. Słyszał Ginny na schodach, czyli widziała to samo co on, czyli pomoże.
Biegł już w trzcinie z wyciągniętą przed siebie różdżką. Widział ich, całowali
się.
- Niech cię
szlag Snape! – krzyknął na powitanie i wszystko wydarzyło się błyskawicznie
- Ron, nie! –
krzyknęła Ginny wyciągając przed siebie własną różdżkę
Severus i
Hermina odkleili się od siebie na moment, spojrzeli w stronę Rona po czym znowu
na siebie
- Kocham cię.
- I ja ciebie.
Pojutrze.
- Obliviate.
W stronę Rona
poleciał snop światła. W następnej chwili w trzcinie stali tylko Hermiona,
Ginny i Ron. Wszyscy z wyciągniętymi różdżkami i tylko Ron nie wiedział dlaczego
i po co.
- Wszystko w
porządku Hermiono?- Spytała dziwnym głosem Ginny
- Taaak-
przeciągnęła słowo Hermiona
- Co się stało?
– Ron wyglądał jakby dopiero się obudził, chlapał oczami i spoglądał na
dziewczyny nieprzytomnym wzrokiem.
- Wydawało mi
się, że kogoś widziałam i chyba krzyknęłam
- I ja ją
usłyszałam, bo byłam na zewnątrz…
- I ja też
przybiegłem na pomoc – uśmiechnął się Ron głupkowato – tylko , że nic nie
pamiętam…
- Tak Ron,
przybiegłeś mi na pomoc i nie bałeś się nawet przez chwilę, przecież to mogli
być Śmierciożercy, jesteś prawdziwym bohaterem.
Po tych słowach
Ron zaczerwienił się nieco i spuchł z dumy. Nie martwiło go już dlaczego nie
pamięta wołania Hermiony, ani tego jak znalazł się za domem. Hermiona
powiedziała, że jest bohaterem, na pewno miała na myśli, że jest jej bohaterem.
Kiedy Ron napawał się swoja nobilitacją Hermiona dyskretnie zlizywała z ust
smak Severusa.
*****
- Ginny nie
drzyj się tak, bo zaraz będzie tu cały Zakon! – Hermiona próbowała
bezskutecznie uspokoić przyjaciółkę
- Dziewczyno to
jest mój brat i właśnie Snape rzucił na niego Obliviate, nie mogę być spokojna,
wiesz jak działa to zaklęcie!
- Severus jest
mistrzem! – odkrzyknęła urażona Hermiona
- Tak ale
eliksirów!- odgryzła się ruda
- Nie tylko –
wysyczała wściekła Hermiona
- Nie wątpię, że
dogadza ci w łóżku, ale mistrzem zaklęć nie jest. Ron teraz śpi, kto wie co mu
jest?!
- Ja wiem! Jest
leniwy, bo zjadł na obiad więcej niż połowa Zakonu i zejdź wreszcie z Severusa!
- Ja mam z niego
zejść?! – zjeżyła się Ginny – może ty wreszcie z niego zejdziesz, zanim
uszkodzi resztę mojej rodziny. Najpierw Sectumsempra, a teraz Obliviate. Co
będzie potem!?
- Co będzie
potem? – spytał Ron stając w drzwiach pokoju dziewczyn – Rozmawiacie o weselu?
- Muszę coś
załatwić z Harrym – mruknęła Hermiona i prześlizgnęła się drzwiach obok Rona
tak, żeby nie dotknąć go nawet milimetrem swojego ubrania.
Znalazła Harrego
w ogrodzie. Nie robił nic szczególnego, ot bawił się bezmyślnie zniczem i
planował resztę wieczoru.
- Musimy
najpierw udać się do domu Syriusza, to znaczy do twojego domu – zaczęła
ostrożnie
- Wiem –
odpowiedział spokojnie Harry i dalej bawił się zniczem – zrobimy to jutro,
najdalej pojutrze.
Hermiona posłała
mu pytające spojrzenie.
- Myślę, że tam
będziemy bezpieczni, przez jakiś czas, krótki czas. O ile jeszcze nie było tam
Snapea i innych Śmierciożerców.
- Nie –
odpowiedziała mu zanim zdążyła ugryźć się w język.
Gwałtownie
odwrócił głowę w jej kierunku i utkwił w niej swoje przenikliwe spojrzenie.
- Wiesz o tym,
prawda? Wiesz o wszystkim co się z nim dzieje.
- Nie prawda!
Nie mam pojęcia, przysięgam! Wydaje mi się, że bałby się, bo Dumbledor, on na
pewno zabezpieczył jakoś Grimmauld Place…
- Nie przysięgaj
jeśli kłamiesz – Harry wstał i odwrócił się do niej plecami – Snape nie jest
tchórzem, zrozumiałem to podczas bitwy powietrznej. Wiem, że nie czuje się
dobrze na miotle, a mimo to brał udział w bitwie i radził sobie doskonale. On
się nie boi Hermino i ty o tym wiesz. Nie można go porównać do Kingsleya czy
Moodiego albo nawet Lupina, ale nie jest tchórzem.
Teraz Hermiona
usiadła na trawie i spojrzała w rozgwieżdżone niebo. Westchnęła i położyła się
z jedną ręka pod głową.
- Wiesz czy
Snapea nie było w moim domu? Czy tylko domyślasz się tego? – Harry wciąż drążył
temat
- Nie mam
pojęcia – usłyszał w odpowiedzi
- Bo chyba nie
chcesz mi wmówić, że nie masz pojęcia co się dzieje ze Snapem. Mam oczy i
widzę, mam uszy i słyszę. Dziś tez miałem oczy i uszy i otwarte okno. Mam tylko
nadzieję, że Snape naprawdę umie rzucać Obliviate.
- Lepiej chodźmy
spać – Hermiona chciała już się podnieść kiedy Harry przyklęknął i nachylił się
nad nią.
- Chcesz mi
powiedzieć coś w sekrecie? Tak żeby nikt nie słyszał? – zaciekawiła się
Hermiona zachowaniem przyjaciela
Harry pochylił
się nad nią jeszcze bardziej. Jego włosy dotykały jej twarzy, spojrzał jej w
oczy. Było to pełne troski smutne spojrzenie najlepszego przyjaciela.
- Chcę ci
powiedzieć, że jednak ja bardziej kocham Ginny niż Snape kocha ciebie. Kocham
ją tak bardzo, że umiem ją zostawić by jej nie narażać, a Snape naraził cię
dziś na wielkie niebezpieczeństwo aportując się tak blisko Nory.
- Harry, ja go
tu wezwałam, ja do niego napisałam – odgarnęła mu za uszy pasmo włosów, które
załaskotało ją po twarzy.
- To niema
znaczenia. Jesteś dla mnie jak siostra, nie chce żeby cos złego ci się stało i
biorę cię na poszukiwania Horkrusów tylko dlatego, że bez ciebie byłoby to
niewykonalne.
- Więc jednak
zdecydowałeś się na sto procent? – uśmiechnęła się Hermiona
Harry oparł się
czołem o jej czoło – ja tez będę bardzo tęsknił za kimś kogo kocham i jestem
zmuszony zostawić.
- Severus wie co
robi – wyszeptała zatroskana Hermiona
- A ja mam
nadzieje, że ty wiesz co robisz – Harry pocałował ja w nos, wstał i poszedł w
stronę Nory.
Kiedy byli na
schodach tuz przy pokoju Harrego i Rona Harry odwrócił się i szepnął
- Szkoda, że
dzielę sypialnię z Ronem- zaczął – na zewnątrz może być już niebezpiecznie a
nie mamy gdzie dokończyć tego co zaczęliśmy
- Tak, racja –
odparła Hermiona
- W przeciwnym
wypadku zostałabyś ze mną?
- Do samego
rana, przecież nie wiadomo ile jeszcze zostało nam czasu. – głos jej się
załamał – smutno mi i tęsknota odbiera mi już rozum, nie umiem tak żyć.
- Ani ja, ani
ja, mogę cię przytulić?
- Oh Harry –
Hermiona zapłakała cichutko i objęła go za szyję – nie wiem kiedy będziemy
mogli być razem
- Ja też, ale na
Grimmauld Place powinniśmy mieć czas żeby pobyć trochę sami.
- Tak, idźmy
już, każde do siebie. Ginny znów może zacząć coś podejrzewać, wystarczy mi już
jedna jej dzisiejsza awantura.
- Tak – zaśmiał
się Harry, ale powiedz, czy nie miała powodu?
- Oj, o jeden
pocałunek – Hermiona zrobiła niewinną minkę
- O Obliviate –
poprawił ją Harry
Dziewczyna
przewróciła oczami i w lepszym już humorze udała się do pokoju dziewczyn. Kiedy
Harry wszedł do pokoju, który dzielił z Ronem zobaczył zwykły, codzienny
obrazek. Ron spał, czegóż miałby się więcej spodziewać?
Harry nie
spodziewał się, że Ron koniecznie chciał z nim porozmawiać jeszcze dziś,
jeszcze przed snem. W tym celu zszedł na sam dół i chciał poszukać go w
ogrodzie, wiedział, że jego przyjaciel lubił tam przesiadywać, zwłaszcza kiedy
było już ciemno. Ron widział Harrego i Hermionę, leżących na trawie, razem.
Widział jak Harry pochylał się nad nią, jak ona odgarniała mu włosy. Ron odszedł
zły, przygotował uszy dalekiego zasięgu i zaczaił się na nich w sypialni. Nie
wiedział o czym naprawdę rozmawiali. Hermiona chciała zostać z Harrym aż do
rana, gdyby nie dzielił z nim pokoju, chciała dokończyć to, co zaczęli w
ogrodzie. Mówiła, że tęskni tak bardzo, że traci już rozum, Potter tez nie
umiał tak żyć. Pytała kiedy będą razem, on mówił, że niedługo w domu Syriusza.
Potem była mowa o dzisiejszym pocałunku, który widziała Ginny i o awanturze, a
w końcu o Obliviate. Ron już widział co się stało w trzcinach, wiedział
dlaczego tak dziwnie się czuł i nic nie pamiętał. Ronowi wydawało się , że
widział już wszystko, ale tak naprawdę we wszystkim się mylił. Nie mógł
usłyszeć rozmowy przyjaciół w ogrodzie. Nie wiedział, że Hermiona chciała
zostać z Harrym aż do rana po to żeby porozmawiać o Horkruksach, Ginny i
Severusie. Mówiąc o tęsknocie miała na myśli Severusa, mówiąc o pocałunku też.
Ron nie miał pojęcia kto rzucił na niego Obliviate, ale nie podejrzewał, że był
to Severus Snape. O nic go już nie podejrzewał. Wiedział, że jego rywalem jest
teraz sam Harry Potter, Chłopiec Który Przeżył, Wybraniec. Jeśli konkurowanie
ze Snapem nie było łatwe, to konkurowanie z Harrym było nie możliwie, nie miał
szans wygrać z żywą legendą. Bardzo nie chciał iść z nimi na poszukiwania
Horkrusów, jednak musiał ich pilnować, pilnować Hermiony. Nie mógł też
zdradzić, że wie o wszystkim. Nie dziwił się jej. Snape był starszy, brzydki,
gburowaty, ale Harry był idealny. Dlaczego miałaby zamienić takiego czarodzieja
jakim był Snape właśnie na niego, beznadziejnego Rona Wesleya?