Wesele w Norze było znośne. Wszyscy byli mili, uśmiechnięci, chociaż dało
się wyczuć atmosferę strachu i podejrzliwości. Hermiona nie bawiła się zbyt
dobrze, raz, że nie było z nią Severusa, z którym mogłaby tańczyć jak z żadnym,
a dwa, że dziś właśnie mieli wyruszyć na poszukiwania horkruksów. Pojawienie
się Śmierciożerców przyspieszyło tylko ich wymarsz. Trochę błąkali się po
mieście, ale i Hermiona i Harry dobrze wiedzieli gdzie mają zamiar się udać.
Oczywiście Ron jak zwykle nic nie wiedział i dziwił się wszystkiemu. Kiedy
dotarli na Grimmuald Place nie
spodziewali się zastać tam Śmierciożerców, chociaż gdyby powiedzieli o tym
Ronowi to na pewno zacząłby wypytywać skąd mają informację. Ronowi lepiej było
nie mówić za dużo, miał na pewno wielkie serce, jednak dość mały móżdżek.
Zaskoczył ich wszystkich duch
Dumbledora szalejący w holu, jednak poradzili sobie z nim nadzwyczaj szybko, z
panią Black było już gorzej, ale i ona czasami wychodziła gdzieś się
„przewietrzyć”. Hermiona zajęła pokój na drugim piętrze, chłopcy mieszkali na
pierwszym. Udało jej się zostawić ich w kuchni i pod pretekstem znalezienia
czegoś bardzo mądrego w bardzo mądrej książce wyszła żeby dać znać Severusowi,
że już dotarli na Grimmauld Place. Stanęła przed portretem Nigellusa Blacka i
powiedziała
- Daję znać.
Postać leniwie
poruszyła się w ramach i podejrzliwie łypnęła na nią wzrokiem
- Kto, komu i o
czym daje znać i co to za maniery!
- Daję znać, a
osoba, której daję znać będzie wiedziała o co chodzi. Nie mogę powiedzieć więcej.
Black pokręcił
głową i pomruczał coś o dawnych manierach, dobrym wychowaniu i czystej krwi, po
czym zniknął. Hermiona nie wiedziała, czy poszedł do swoich innych ram i
przekazał to o co go prosiła, czy po prostu udał się do innych ram na drzemkę.
Kiedy już zaczynała tracić nadzieję znów się pojawił.
- Nadobna
panienko, proszę rzucić Silentio na przedpokój dokładnie o w pół do dwunastej,
życzę miłego wieczoru.
Hermiona głęboko
zdziwiona odmienionym zachowaniem Blacka spojrzała na zegarek. Do umówionej
godziny było jeszcze parę godzin, a przez te parę godzin musiała omówić ważne
sprawy z Harrym i Ronem i z Harrym na osobności, potem w jakiś magicznym lub
niemagiczny sposób zmusić ich do pozostania w swoich pokojach chociaż na czas
przejścia Severusa korytarzem i schodami na górę. Wiedziała, że znając życie
Ron zje na kolację tyle, że zaraz z przejedzenia pójdzie spać. Problem stanowił
więc tylko Harry, nie mogła oznajmić mu, że Severus Snape wejdzie ot tak sobie
do jego domu, domu Syriusza i będzie się z nią…– na samą myśl uśmiechnęła się i
złapała za głowę.
*****
Nie przewidziała
jednego, mianowicie widma Dumbledora pojawiającego się w przedpokoju za każdym
razem, gdy ktoś wchodził do domu. Mknęło teraz jęczące i groźne w kierunku
Severusa, a on tylko podniósł różdżkę i powiedział smutnym głosem
- Przecież znamy
prawdę Albusie.
Istotnie, prawdę
znali tylko oni dwaj, prawdę, której Hermiona tak chciała się dowiedzieć, ale
bała się pytać. Severus dał jej znak by nie czekała na niego i szybko wracała
na górę. Nie chciał wciągać jej w to bardziej niż było to konieczne. Jeśli
teraz ktoś by go z nią zobaczył oczywistym byłoby, że nadal są razem. Jeśli
jednak nakryliby go samego mogliby tylko podejrzewać kto go tu wpuścił.
Severus zamknął
drzwi od środka, rzucił Silentio, podszedł do Hermiony stanowczym krokiem,
rzucił ją na łóżko i jednym ruchem ściągnął jej spodnie razem z majtkami, a
drugim zdjął jej sweterek. Usta, które już otwierały się jej żeby zaprotestować
zamknął gwałtownym pocałunkiem. Po chwili wszystkie jego guziki były rozpięte i
wszystkie elementy garderoby leżały porozrzucane wokół łóżka.
- Myślałem, że
bez ciebie oszaleje – mówił dotykając jej piersi i całując szyję
- A ja myślałam,
że umrę – wymruczała wznosząc oczy do góry
- Wiedziałem o
ataku na wesele, ale dowiedziałem się zbyt późno żeby ci to powiedzieć, nie
wiedziałem gdzie zamierzaliście uciec, chodziłem po Londynie i szukałem.
- Znaleźli nas
- Wiem, a teraz
ty znalazłaś mnie, a ja ciebie.
Severus wstał
unosząc ją, ona oplotła nogami jego biodra, oparł ją o ścianę, obie jej ręce
skrzyżował na ścianie swoją jedną, gdy drugą złapał ją za biodro. Pod względem
łóżkowym byli parą idealną, zawsze wiedzieli czego chcą od siebie nawzajem i
zawsze starali się to sobie dawać. Teraz kochali się szybko, namiętnie i cicho,
w pośpiechu. Hermiona rozpaczliwie starała się zapamiętać palcami fakturę jego
skóry i włosów i jego zapach i ostrość dwudniowego zarostu na jego policzkach.
Miała później wspominać tę noc jako jedną z najpiękniejszych w swoim życiu, chociaż
za krótką.
Wstała z łóżka
naga i odwróciła się przodem do okna, ostrożnie odsłoniła firanę, mimo, że nikt
nie mógł jej zobaczyć z zewnątrz.
- Sev, ciekawa
jestem gdzie będziemy jak będzie padał śnieg.
Severus usiadł
na łóżku tuż za nią, objął ją w pasie, pocałował jej plecy w miejscu, w którym
zaczynały się już pośladki i się do nich przytulił.
- Dlaczego
przyszedł ci do głowy właśnie śnieg? – spytał nie otwierając oczu
- Wydaje mi się,
ze do zimy jeszcze bardzo daleko, może dlatego. Pamiętasz nasze pierwsze Boże
Narodzenie?
- Mhm –
wymruczał – i nigdy nie zapomnę.
Hermiona
odwróciła się do niego przodem i tym razem przytulił twarz do jej brzucha,
pogłaskała go po głowie.
- Możesz zostać
do rana?
- Raczej tak,
nikt nie powinien mnie szukać, dziś nie dzieje się nic szczególnego. Wszyscy
myślą, że jestem w domu, ewentualnie w Hogwarcie, a jeśli nie zastaną mnie tam
to zawsze przecież jest mroczny znak – skrzywił się i położył z powrotem na
łóżku.
- Jest prawie
tak jak kiedyś – uśmiechnęła się smutno Hermiona
- A kiedyś było
tak niedawno.
Położyła głowę
na jego klatce piersiowej, objął ją ramieniem, a drugą ręką znalazł jej rękę.
- Mam narzeczoną
– powiedział bardziej sam do siebie.
- A ja go nie
mam, narzeczonego. Nie umiem nazwać tego stanu kiedy cię nie ma, jest tak
jakbym już nigdy nie miała być szczęśliwa. Nie umiem spać i nie umiem oddychać
i myśleć i wszystko jest takie trudne.
- Chcesz przez
to powiedzieć, że jestem dla ciebie przeciwieństwem Dementora – uśmiechnął się
i objął ją jeszcze mocniej.
- Masz takie
zimne czarne oczy. Kocham je, kocham cię – uniosła się i pocałowała go najpierw
w jedną, potem w drugą powiekę
Do rana nie
spali, rozmawiali, przytulali się, kochali się jeszcze raz. Ranek nadszedł zbyt
szybko. Severus wyszedł pospiesznie i ostrożnie, chociaż nie spodziewał się
czujek rozstawionych przy Grimmuald Place. Mieli się kontaktować przez obraz.
Najważniejsze było to, że mieli ze sobą niemal stały kontakt, że wreszcie
przestali umierać ze strachu o siebie nawzajem. Hermiona chciała zrobić kilka
rzeczy zanim ubierze się i zejdzie na dół do swoich przyjaciół. Powinna
dokładnie sprawdzić czy wszystko zabrała, na pewno jeszcze coś doczytać,
powtórzyć kilka zaklęć. Nie miała na to ani siły ani ochoty. Położyła się na
łóżku, wciąż naga, jednak było jej za zimno i przykryła się kołdrą. Pod kołdrą
było jej za gorąco więc znów się rozkryła. W końcu wstała i zaczęła przechadzać
się po pokoju, mimowolnie spoglądała przez okno, tak jakby chciała go tam zobaczyć,
jakby miała nadzieję, że go tam zobaczy. Ale Severusa nie było tam bardziej z
każdą chwilą. Znów usiadła na łóżku. Przypomniała sobie jego palce na swojej
skórze. Były idealne, idealnie precyzyjne, idealnie idealne. Jego zapach, czuła
go cały czas na swojej skórze. Teraz kiedy mieli już sposób komunikowania się
ze sobą niemal kiedy tylko zapragnęli Hermiona nie tęskniła już tak bardzo, to
pozwoliło jej się nie rozpłakać przy jego wyjściu z pokoju, bo nie pozwolił jej
zejść z nim na dół i nie pozwolił jej się pożegnać
- Nie żegnaj się
ze mną, przecież nie odchodzę na długo.
Przypomniała
sobie jego słowa i jego słaby uśmiech. Mimowolnie uśmiechnęła się i pomyślała o
swoim pierścionku zaręczynowym, który spoczywał na dnie jej bezdennej torby. Z
zamyślenia wyrwało ją pukanie do drzwi.
- Hermino!
Wstawaj, za pięć minut widzimy się w kuchni, trzeba omówić nasze włamanie do
Ministerstwa.
- Chwila Harry,
daj mi się ubrać, zaraz zejdę! – odkrzyknęła w nadziei, że sobie pójdzie,
jednak Harry jakby wiedziony przeczuciem postanowił spojrzeć na nią właśnie
teraz i zaraz, a nie za pięć minut.
- Hermiona,
otwórz, musze cię o coś zapytać, teraz, koniecznie teraz – szepnął przez szparę
pod drzwiami.
Zrezygnowana
założyła strój jednym ruchem różdżki i otworzyła mu drzwi. Wszedł do środka,
zamknął drzwi, spojrzał na nią i z paskudnym grymasem stwierdził
- Śmierdzi.
Zrobiła
najgłupszą minę jaką tylko mogła zrobić i spojrzała na niego zachęcając go tym
samym do kontynuowania
- W tym pokoju,
Hermino – Harry przewrócił oczami i sapnął zniecierpliwiony
- Ale… Czym…
wiesz, nie wiem
- Sexem –
spojrzał jej prosto w oczy – w tym pokoju śmierdzi sexem i nie wmówisz mi, że
dziś w twojej sypialni spał Ron.
Hermiona
chrząknęła coś niezrozumiałego i wlepiła wzrok w ścianę, nie było sensu się
wypierać.
- Powiedziałaś
mu o naszym planie, o włamaniu się do Ministerstwa Magii, o medalionie?
- Nie –
odpowiedziała zgodnie z prawdą – prawie nie rozmawialiśmy tej nocy, to znaczy…
- chciała się poprawić
- Nie zamierzam
cię potępiać, chociaż nie podoba mi się to, że ten bydlak nocował dziś w domu
Syriusza, jednak ja zrobiłem chyba coś gorszego – podszedł do łóżka i chciał na
nim przysiąść jednak w porę przypomniało mu się kto, prócz Hermiony, dziś na
nim spał i wzdrygnął się tylko, po czym podszedł do okna – Ginny dziś była u
mnie, dziś w nocy, wiem, że to strasznie nieodpowiedzialne, nie dałem rady.
Hermiona
podeszła do niego i poklepała go po plecach. Po chwili zamyślenia odezwała się
smutnym głosem
- Chodź, przez
okno i tak ich nie zobaczymy, są teraz bardzo daleko stąd.
- Dalej niż może
się nam to wydawać – odparł Harry.
Kiedy schodzili
do kuchni na śniadanie Ron czekał już tam na nich obrażony i naburmuszony jak
stado sklątek tylkowybuchowych. Jednak oni byli tak zatopieni w swoich myślach
i tęsknotach, że nawet tego nie zauważyli. To jeszcze bardziej utwierdziło Rona
w przekonaniu, ze coś ich łączy, coś i ta nieprzespana noc.