Obawiała się
najgorszego idąc na skraj błoni i wypatrując śladu Severusa. Spodziewała się,
że będzie w stanie agonalnym nawet, że nie da rady mu pomóc. Okazało się, że
wszystko skończyło się na wielkim strachu. Severus Snape pojawił się za bramą w
momencie gdy Hermiona ja przekroczyła. Przez moment miał nawet na tyle sił by
stać na własnych nogach, chwile potem upadł rzucając na siebie zaklęcie
kameleona. Nic nie powiedział, ale dziewczyna wiedziała, że jest dobrze, nawet
bardzo dobrze. Wyglądało jej to na kilka cruciatusów, może jeszcze kilka klątw
tnących, jakis eliksir, nic więcej. Severus był bardzo wytrzymały, byle
formułka nie mogła go złamać. Była lekko wystracszona gdy mijała w lochach
Carrow’ów, a oni zbyt zajęci i ograniczeni, by wyczuć w powietrzu dziwne
zawirowania. Po wejściu do kwater Snapea szybko zajęła się recytowaniem
uzdrawiających formuł i podawaniem określonych eliksirów. Severus stracił dużo
krwi, tego była pewna. Hermiona westchnęła i wrzuciła kolejny zakrwawiony
bandaż do miski, z brudną już, wodą. Mogła użyć zwykłego zaklęcia czyszczącego,
ale uważała, że byłoby to brakiem szacunku. Odnajdywała coś niezwykłego w
opatrywaniu ran na sposób mugolski.
- Może i byłabym
dobrym magomedykiem? – mruknęła do siebie
- Mhm –
odpowiedziało jej stęknięcie Snapea
- No, czas
najwyższy mój drogi żebyś się obudził, nie mogę spędzić tu całej nocy niańcząc
ciebie – powiedziała rozbawionym głosem, po czym pochyliła się i pocałowała go
w policzek.
- Przeklęta
Granger – burknął Severus wywracając dopiero co otwartymi oczami.
Hermiona nad
wyraz ucieszyła się z tego określenia. Nazywał ją tak wtedy kiedy miał dobry
humor i chciał się podroczyć.
- Udało się? –
spytała chcąc zdusić w sobie wreszcie to napięcie
- Mhm
- Całe
szczęście. Leż, gdzie się wybierasz?
- Całe
szczęście, całe szczęście – przedrzeźniał ją mężczyzna i usiłował podnieść się
do pozycji siedzącej – mam nadzieje, że siedem wyjątkowo długich cruciatusów
było tego warte. A te niewdzięczne szczeniaki i tak będą wycierać o mnie swoje
długie podłe jęzory.
- Aż siedem? –
spytała dziewczyna ze strachem w oczach i zaraz skarciła się w duchu za swoje
naiwne pytanie
- Aż siedem,
bycie Śmierciożercą, to nie zabawa w Gwardie Dumbledora z Najjaśniej Oświeconym
Potterem i całą zgrają najbardziej irytujących półgłówków Gryffindoru –
spojrzał na nią i nieoczekiwanie lekko się uśmiechnął – stanęłaś na wysokości
zadania, kolejny raz.
- Dziękuję za
uznanie Profesorze – Hermiona zrobiła minę cnotliwej zawstydzonej panienki, po
czym posłała mu pełne satysfakcji spojrzenie.
- Swoją drogą,
chyba będę musiał urządzić specjalną ceremonię przydziału, ponownego przydziału
dla ciebie jednej . Nie wiem co taki umysł robi w Gryffindorze – jęknął gdy w
końcu udało mu się usiąść.
- Nie dla mnie
jedynej, trzeba by jeszcze ponownie przydzielić Harrego. O tak, Tiara
Przydziału chciała go najpierw umieścić w Slytherinie, nie trafił tam tylko
dzięki temu, że bronił się przed tym jak tylko mógł. Ale jakby co, to nic nie
wiesz, powiedział mi to w sekrecie.
- Jeśli Tiara
Przydziału popełniłaby aż tak poważną w skutkach pomyłkę, osobiście
dopilnowałbym, aby została wyprana w jakimś wyjątkowo paskudnym eliksirze. I
pomyśleć , że mogłem go mieć w swoim domu. Muszę przyznać, że miał jednak
trochę oleju w głowie i ostrzegł ten zakurzony wyskubany kapelusz…
- Wypraszam
sobie dyrektorze Snape! – dało się słyszeć z odległego końca gabinetu.
- Oj nie gniewaj
się, dyrektor na pewno nie miał niczego złego na myśli…
- Mówię
dokładnie to, co mam na myśli moja piękna narzeczono –uciął krótko Snape
- Dawno nie
mówiłeś, że jestem piękna – zarumieniła się nieznacznie Gryfonka
- Ehhh –
westchnął Severus niepocieszony – w tym zdaniu chciałem raczej przekazać to, że
nie boję się mówić tego co myślę, ale fakt. Masz racje, dawno nie powiedziałem
ci jaka jesteś piękna – przyciągnął ją do siebie i posadził sobie na kolanach –
jeszcze piękniejsza z tymi podkasanymi rękawami i kilkoma rozpiętymi guzikami u
koszuli i z tymi włosami niedbale związanymi w jakieś dziwne gniazdo…
- Ej! Severusie!
Nie pozwalaj sobie za dużo! Pamiętaj, że rozmawiasz ze swoja wybawicielką –
zrobiła obrażoną minę i prychnęła gniewnie
- W takim razie,
wybawicielko moja, jak mogę ci się odwdzięczyć za twoją nieocenioną i
niedocenioną jeszcze należycie pomoc? – spytał niewinnie Severus swoim
wyjątkowo jedwabistym głosem.
- Jeśli czujesz
się na siłach – zaczęła niepewnie dziewczyna
- Oj nawet nie
masz pojęcia jak bardzo na siłach się czuję – uśmiechnął się lubieżnie
- To mógłbyś
zacząć od zdjęcia mi spodni i…
Severus mruknął
niewerbalne i Hermiona nie miała już spodni na sobie.
- I majtek –
kontynuowała
- Mhm, mhm – z
jednego z obrazów dało się słyszeć niecierpliwe chrząknięcie
- Dumbledor,
nawet nie waż się teraz pozostawać w swoich ramach – warknął gniewnie Severus
Snape
- Sądząc po
twoim nastroju, chyba wszystko przebiegło pomyślnie, więc… pozwolę sobie na
krótki spacer – powiedziawszy to zniknął z portretu
- Możesz
pozwolić sobie na spacer nawet dookoła wszechświata… Co jeszcze cię uwiera moja
droga uzdrowicielko ?– wymruczał przeciągle
- Wszystko
Severusie, wszystko a najbardziej twoje spodnie w tym właśnie miejscu –
położyła dłoń na pewnej znacznej wypukłości a Severus w mgnieniu oka znalazł
się nad nią na podłodze.
- Czujesz
jeszcze jakiś dyskomfort, jeszcze coś cię może uwiera? – spytał zajmując się
zawzięcie jej lewą piersią
- Nie kochany i
właśnie w tym problem i właśnie w tym pro! – nie danej jej było dokończyć
zdania, gdyż problem właśnie przestał istnieć tak bardzo, że aż krzyknęła.