Witam wszystkich, bardzo proszę o chociaż krótkie komentarze, chciałabym wiedzieć ile osób to przeczytało, jestem otwarta na wszelką konstruktywną krytykę:)
Na zewnątrz już zrobiło się
jasno, mimo to, Snape siedział przy biurku jeszcze nie ubrany. Niewiele dziś
spał, może dlatego, że święta nie napawały go taką radością jak wszystkich
innych, nie napawały go radością w ogóle. Znad biurka widać było jego nagą
klatkę piersiową tak białą, że prawie przezroczystą, szerokie barki, na które
opadały w nieładzie czarne jak sadza długie włosy i bladą szczupłą twarz z
haczykowatym długim nosem, mocno zaznaczonymi brwiami i oczami czarnymi jak węgiel
teraz lekko przymkniętymi, usta miał jak zwykle zaciśnięte w wąską kreskę. Ręce
Snapea spoczywały na lakierowanym blacie hebanowego staroświeckiego biurka, tak
że na jednej z nich widać było fragment mrocznego znaku. Jednak dłonie nie były
jak zawsze zaciśnięte w pięści. Severus miał
smukłe duże dłonie i szczupłe długie kościste palce. Z takimi warunkami
w świecie Mugoli śmiało mógłby zostać pianistą. Severus Snape nie należał do
czarujących, przesadnie ładnych mężczyzn z ujmującą osobowością i lekkim dowcipem,
ale jednego nie można mu było odmówić - męskości. Snape ze swoim posępnym
wyglądem i jeszcze bardziej posępnym sposobem bycia był niesamowicie męski, a
lata wytężonej pracy szpiega na dwóch etatach, które odcisnęły piętno na jego
twarzy, tylko dodawały mu mrocznej męskości.
Ogień w gabinecie nie palił
się wesoło w kominku, po prostu palił się i nie było w nim niczego wesołego,
przecież były święta, czas radości, spotkań z rodziną i przyjaciółmi, prezentów
i wszystkiego czego Snape szczerze nie cierpiał. Z letargu wyrwało go głośne
krakanie. Wyglądało na to, że jego pupil, w odróżnieniu od właściciela, był już
głodny. Snape wstał szybko i uchylił drzwi swojego gabinetu, a kruk z łopotem
czarnych skrzydeł wyleciał przez szparę.
- Może bym się chociaż
czegoś napił? Powiedział do ściany i stwierdził, że przecież i tak musi wyjść
dziś z lochów, wiec nie ominie go ten ohydny świąteczny gwar i zrezygnowany
poszedł się ubrać w swoje zwykle nauczycielskie szaty jedynego słusznego
koloru. Po czym stwierdził, że będzie przeciągał moment wyjścia z gabinetu tak
długo jak tylko się da i zażyczył sobie kubek kawy z dostawą do lochu. Z
zadowoleniem pociągnął spory łyk i stwierdził, że kawa była naprawdę taka jaka powinna,
mocna, czarna jak smoła i gorzka.
-Gdybym chciał
wypić syrop to zamówiłbym sobie syrop zamiast kawy, jak można dodawać coś do
czarnej mocnej kawy, jaki to ma sens? Nigdy nie rozumiał przyjemności z jaką reszta
nauczycieli delektowała się białą słodką kawą. Kawa Snapea była taka jak sam
Snape, bo kawa ma działać a nie smakować.
Nagle rozległo
się głośne pukanie do drzwi, po chwili drzwi się uchyliły i stanęła w nich Hermiona.
Mruknęła cicho i pod sufitem lochu, tuż nad głową Snapea wyrosła soczysto
zielona jemioła.
- Wesołych świąt
ponuraku. Dziewczyna przytuliła się do Severusa i spojrzała mu w oczy.
Mężczyzna położył
dłonie na jej drobnych ramionach, pocałował ją w czubek głowy i przeciągle westchnął.
Podszedł do kominka i zapatrzył się w ogień, jakby ten go jakoś szczególnie
zainteresował. Hermiona musiała przyznać, że wyglądał dziś bardziej posępnie
niż zazwyczaj.
- Sev, może nie
idźmy dziś do Wielkiej Sali na bożonarodzeniową ucztę. Zaszyjmy się tu, czy
gdziekolwiek indziej, gdzie nie będą cię kuły w oczy ozdoby i te wszystkie radosne
twarze? Na co miałbyś ochotę? Spytała Hermiona
- Chciałbym się
upić do nieprzytomności. Mruknął Snape patrząc na jemiołę.
- A tak naprawdę?
- A tak
naprawdę, to rzeczywiście masz całkiem niezły pomysł, możemy zostać tu, ale czy
nie będziesz zawiedziona? Wiem, że lubisz świąteczny nastrój, ten gwar i te
zapachy, nie będzie ci tego brakowało? Samo to , że zostałaś na święta w zamku
już pewnie cię zasmuciło.
- Gadasz bez
sensu, co nieczęsto ci się zdarza. Zostałam dla ciebie, żebyś znów nie spędzał
świąt samotnie. Zostałam, bo moje miejsce jest przy tobie i mam wobec ciebie
pewien obowiązek.
- O czym ty
mówisz? Zaciekawił się Snape.
- Chcę ci
pokazać piękno świąt, tylko mi nie przeszkadzaj i pozwól mi się postarać,
zadziałać, postawiłam to sobie za punkt honoru. Wyszeptała Hermina i
przyciągnęła do siebie mężczyznę. Palcami przeczesywała jego długie czarne
włosy i patrzyła mu wyczekująco w oczy. On objął ją w talii i przycisnął mocno
do siebie. Wymruczał przeciągle
- Ty wyczarujesz
choinkę, czy ja mam to zrobić? Wydaje mi się ze tobie wyjdzie to jednak lepiej.
Zasugerował.
Hermina
pocałowała go długo i namiętnie i z mocą odpowiedziała
- Obiecuje ci ,
że nie pożałujesz, zobaczysz.
*****
Po południu loch Snapea nie
przypominał już wyglądem katakumb. Sypialnie i gabinet wprawdzie zostawili tak
jak były, ale salon zmienił się nie do poznania. W świetle tylu świec
burozielony kolor wyglądał dużo przyjemniej, a taki kolor miał dywan, kanapa i
fotele. Pod niskim sufitem rozrastała się jemioła, w kącie stała
najprawdziwsza, żywa choinka. Hermina wystroiła ją w czerwone, złote, zielone i
srebrne bombki, z łańcuchów zrezygnowała na prośbę Severusa, podobno źle mu się
kojarzyły. Piękna całemu pomieszczeniu dodawał ogień w kominku, który odbijał
się z mocą w srebrnej tarczy Slytherinu wiszącej nad kominkiem. Na prośbę
Hermiony Severus przebrał się. Nie miał już na sobie codziennych szat
nauczyciela. Założył Czarne jeansy i jasnozieloną koszulę, a żeby było jeszcze
bardziej niecodziennie, dziewczyna wyjęła mu ja ze spodni i rozpięła dwa guziki
pod szyją. Wytłumaczyła to tym, że święta to szczególny czas, więc i wyglądać
trzeba szczególnie, a że Snape zawsze był taki porządny, to teraz ma wyglądać
trochę bardziej na luzie. Sama założyła grzeczną czerwona sukienkę do kolan.
- Sev? Nie
będzie ci przeszkadzało jak włączę mugolskie kolędy?
- Niech będzie,
jeśli tak ci na tym zależy. Mruknął Snape
- A może sami
pośpiewamy, co? Spytała nieśmiało Gryfonka
Z ust Snapea
dało się słyszeć typowo ślizgońskie syknięcie
- Nie przeciągaj
struny.
- Ok. chodź,
usiądź obok mnie przy kominku, napij się ze mną grzanego wina z goździkami i
cynamonem, rozluźnij się trochę. Dziewczyna przyciągnęła go na siłę, podała mu
pękaty kubeczek z cudownie pachnącym winem i przyjrzała mu się uważnie. Dalej
wyglądał posępnie, nie spodziewała się, że nagle zacznie się cieszyć z kolęd i
choinki, ale była chyba troszkę rozczarowana. Pozostało jej tylko jedno,
porozmawiać z nim, dowiedzieć się, dlaczego tak strasznie nie lubi świąt.
- Sev, powiedz,
dlaczego tak nie lubisz świąt? Co takiego było w twoich świętach, że tak bardzo
się uprzedziłeś? Spytała bardzo pewnym tonem.
- Widzisz, ja
nie miałem świąt w ogóle, u mnie w domu nie było świąt, nigdy.
Te zaledwie
cztery miesiące razem sprawiły, że Severus zaczął opowiadać dziewczynie o tym
jak to w święta ojciec codziennie się upijał i nie trzeźwiał aż do Sylwestra, o
braku choinki, braku prezentów, o tym jak matka chodziła od okna do okna i
czekała kiedy przyjdzie jej mąż, żeby w porę schować małego Severusa w piwnicy,
przed gniewem pijanego ojca. O tym jak drażniły go opowiadania w mugolskiej
szkole na temat wyjazdów do rodziny, pieczonych pyszności i góry prezentów pod
wielką choinką. O tym jak na każdą prośbę matka odpowiadała mu „nie stać nas na
to”, a najgorsze było coroczne sprawozdanie ze świąt, które musieli pisać na
literaturze. Kiedy poszedł do Hogwartu nie musiał przynajmniej tego pisać,
chociaż ten wszechobecny gwar, śmiech i przepych świąteczny nie umiał się już
przedrzeć do jego serca.
Severus skończył
opowiadać, Hermina nalała mu kolejny kubek grzańca i wzięła za rękę.
- Teraz jest ci
troche lżej? Spytała
- Mhm niechętnie
przyznał mężczyzna
- Wiem, że to
nie będzie to samo, że już nigdy nie będziesz dzieckiem i nie będziesz potrafił
cieszyć się w ten sposób, ale cos dla ciebie mam. Zmaterializowała swój prezent
i dała zaskoczonemu Severusowi.
- Co to jest?
Spytał z niemałym zdziwieniem
- Nie otwieraj
teraz, nie zniosłabym rozczarowania w twoich oczach, otworzysz kiedy już sobie
pójdę.
- Ja też mam coś
dla ciebie. Skoro ja nie mogę teraz otworzyć swojego prezentu to tobie też nie
pozwalam. Oświadczył Snape i uśmiechnął się zgryźliwie.
Pierwszy raz
uśmiechał się w święta, Hermina poczytała to sobie za ogromny sukces, a z każdym
kubkiem grzanego wina Sev uśmiechał się coraz częściej i coraz ładniej,
rozluźniał się coraz bardziej. Hermina niemal zmusiła go do położenia głowy na
jej kolanach, opowiadała mu różne historie, on chętnie słuchał, czasami o cos
pytając. Świece paliły się coraz słabiej, ogień w kominku przygasał, nikomu nie
chciało się już w tej chwili czarować. Dziewczyna bawiła się pasmami jego
włosów, a jemu było tak dobrze, tak dobrze jak nigdy w żadne święta. Atmosfera
zrobiła się senna.
- Kocham cię.
Szepnęła Hermiona
Severus znacząco
pocałował ja w rękę i szepnął
- Ja ciebie też,
ja ciebie też.
Nie minęło wiele
czasu i spali już na kanapie przy dogasającym ogniu w kominku.
*****
Te kilka dni, które pozostały
do sylwestra minęło im na długich spacerach po Hogwarckich zaśnieżonych błoniach
po zmroku, piciu kremowego piwa w Hogsmade, rozmowach w lochach Slytherinu.
Szli właśnie do zamku z wieczornej eskapady, a raczej przedzierali się przez
zaspy śnieżne gdy nagle
- Sev, nic ci
nie jest? Żyjesz? Spytała rozbawiona Hermina
- Nie kpij
sobie. Warknął rozdrażniony
- Gdzież bym tam
śmiała, ja tak tylko z troski, wiesz przecież. Droczyła się dziewczyna
- Zapamiętaj
sobie raz na zawsze, Severus Snape nie wpada w zaspy, nigdy nie wpadł w zaspę i
nigdy nie wpadnie w zaspę. Wysyczał zjadliwie
- No co ty, no
przecież wiem, ty specjalnie w nią wskoczyłeś, dałeś susa, nie powiem, to było
dobre, ale już na pierwszy rzut oka dało się zauważyć, że udawane. Chichotała
Hermina
- Daj mi spokój.
W tej chwili Snape pociągnął ja za sobą i przez dłuższą chwilę razem leżeli w
zaspie śnieżnej. Chwilę, która została w całości przeznaczona na namiętny
pocałunek.