- Zimno – zauważyła
Hermiona zaraz po wyjściu z namiotu
- Listopad. Będzie
coraz zimniej, lada chwila może spaść śnieg – zauważył Harry
- Wczoraj była noc
duchów, dacie wiarę?! Rok temu objadaliśmy się pysznościami do nieprzytomności,
a dziś… - Ron zamilkł na chwilę – ale jak mówię, to z ust leci mi para!
Zauważyliście? Fajnie, nie? – rudzielec uśmiechnął się głupkowato i zaczął
chuchać, podczas gdy Hermiona wywróciła teatralnie oczami a Harry nieznacznie
pokręcił głową.
- Ron, to ty sobie
pochuchaj i popilnuj namiotu, a my z Harrym idziemy znaleźć coś do jedzenia i
trochę się rozejrzeć – powiedziawszy to dziewczyna oddaliła się pospiesznie w
stronę lasu, a za nią podążył rozczochrany brunet. Obojgu umknęło rozzłoszczone
spojrzenie przyjaciela.
- Nie wiem jak ty
Harry, ale ja czasami mam wrażenie, że Ron poszedł z nami tylko po to żeby było
nas więcej. Z niczym sobie nie radzi, wciąż trzeba go pilnować. Czasami czuję
się prawie jak Molly. Tak naprawdę, to czy on się jakoś do tej pory nam
przydał?
- Oj Hermiono, chyba
jesteś trochę niesprawiedliwa. Myślę, że Dumbledor wiedział, po co go z nami
wysyła. Ron jest bardzo odważny – Harry próbował bronić przyjaciela, jednak
Hermiona zbijała wszystkie jego argumenty
- Dumbledor nikogo z
tobą nie wysyłał, nie pamiętasz? Sam miałeś szukać horkruksów. Poza tym nie
wiem jak możesz mylić odwagę z głupotą.
- Marudzisz, znowu
marudzisz. Dumbledor wiedział, że o wszystkim wam mówię i myślę, że wiedział
również, że wyruszycie ze mną. A co do odwagi, to Tiara Przydziału umieściła
Rona w Gryffindorze prawie na pewno z powodu odwagi właśnie, nie uważasz? –
miał nadzieje, że udało mu się do czegoś przekonać przyjaciółkę, ale znowu się
rozczarował.
- Nie Harry, uważam, że
Tiara Przydziału umieściła Rona w Gryffindorze, bo nie miała gdzie. Do
Slytherinu się kompletnie nie nadawał, jeszcze bardziej do Ravenklawu, jest
zbyt charakterystyczny by być Puchonem, a w Gryffindorze byli wszyscy jego
przodkowie.
- Na wszystko masz
gotowa odpowiedź, Snape się czasem z tego powodu nie denerwuję?
Oboje wybuchnęli
śmiechem, który usłyszał Ron podążający za nimi przez cały czas. Nie pilnował
namiotu tak jak prosili. Musiał za nimi iść, musiał ich obserwować, coś mu
kazało, coś czego nie umiał nazwać. Jakaś dziwna siła podsyłała mu nieprzyjemne
wizje. Może by to zignorował, gdyby nie wszystkie wcześniejsze wydarzenia.
Hermiona i Harry zbyt często przebywali razem, nawet jak się gdzieś gubili to
zawsze znajdowali się razem. W nocy szeptali, na tyle cicho, że nie mógł
usłyszeć o czym, jednak na tyle głośno, że słyszał ich szepty. W kuchni, albo
przed namiotem na warcie. Ron zawsze zostawał sam kiedy przychodziła jego
nocka, jednak Hermiona nigdy nie spędzała całej nocy sama, zawsze dołączał do
niej Potter, zawsze!
- O czym tak
rozmawiacie, przyjaciele? - Ron mówił sam do siebie, gdy pod zaklęciem
kameleona skradał się za nimi – planujecie, może jak wydać mnie Śmierciożercom?
Nie, przecież nikt nie będzie chciał zwykłego i nudnego Rona Wesleya, wszyscy
polują na słynnego Harrego Pottera i jego genialną przyjaciółkę Hermione,
niedługo być może, Potter – wypluł to nazwisko, jak zwykł to robić Severus
Snape.
- Harry, ktoś za nami
idzie, pod zaklęciem kameleona…Nie! Nie odwracaj się i udawaj, że dalej
rozmawiamy.
- Bo rozmawiamy –
zauważył Harry
- No tak, ale wiesz o
co mi chodzi. Dziwne…- w tym momencie pomyślała, że to może być po prostu
Snape, że może on na chwilę wpadł, by sprawdzić czy wszystko z nią w porządku i
już chciała skierować myśli Harrego na inne tory, kiedy uświadomiła sobie, że
nie rozmawiała dziś z Severusem i nie mówiła mu gdzie się teraz przenoszą. –
Harry coś nie gra, czuję cos w powietrzu, coś jak…
- Też go czuję, nie
pomylę tej magii z żadną inną, jest wyjątkowo paskudna. Rozdzielamy się, czy
będziemy walczyć razem?
- Nie rozdzielajmy się,
razem mamy większe szanse, chociaż nie wiadomo ilu ich jest. Dobrze, że Rona z
nami nie ma – roześmiała się nerwowo
- Tak, całe szczęście i
dobrze, że ty ze mną jesteś, muszę zapamiętać żeby nigdzie się bez ciebie nie
ruszać.
- No pewnie! Całe
szczęście, że nie ma tego głupiego Rona Wesleya! – Gorąca krew znów dała o
sobie znać, a Ron zdjął z siebie zaklęcie i stał teraz metr od swoich przyjaciół
posyłając im wściekłe spojrzenia
- Ron! Czy ty czasami
myślisz?! Miałeś pilnować namiotu i medalionu! – Hermiona zrobiła minę do
płaczu – ja już z tobą nie wytrzymuję, Harry weź mu coś powiedz, bo go zaraz
zavaduję!
- Ron, masz na szyi
horkruksa, horkruksa, za którego Sam Wiesz Kto dałby się pokroić! Wiesz jakie
to nieodpowiedzialne? Takie szwendanie się po lesie… Oddaj go –Harry wykonał
krok w stronę Rona, jednak ten się cofnął
- No pewnie, najlepiej
dajcie półgłówkowi horkruksa, niech się cieszy z niebezpiecznej i
odpowiedzialnej misji, niech siedzi przed namiotem i czeka, aż Złoty Chłopiec i
Nowa Rovena się wygrzmocą w lesie i wrócą. Myślicie, że jestem aż tak głupi?!
Że nie widzę, co robicie za moimi plecami?!
- Oszalał – Hermiona
spojrzała na Harrego oczami pełnymi strachu i niedowierzania
- To medalion Hermiono,
to on powoduje zmiany w zachowaniu Rona. Ron proszę cię, oddaj medalion,
wyjątkowo źle na ciebie działa – Harry znowu zrobił krok w stronę przyjaciela,
a ten znowu się cofnął
- Poradzę sobie Potter,
może nie jestem idealnym objawieniem magicznego świata, ale sobie poradzę, a ty
– spojrzał na Hermione – wiesz, chyba wolałem jak to był Snape…
Ron odwrócił się na
pięcie i oddalił w stronę namiotu. Hermiona chciała za nim pójść, ale Harry
chwycił ja za rękę i pokręcił przecząco głową – daj spokój, dopóki ma medalion
to na nic, wieczorem jest moja kolej, wtedy z nim porozmawiasz.
- Nie wiem o co mu
chodzi, mówi od rzeczy, wolałem kiedy to był Snape?
- Wiesz, myślę, że Ron
podejrzewa nas o romans – słysząc szczery śmiech przyjaciółki również się
roześmiał – no co, jestem aż taki brzydki?
- Złoty Chłopcze
Magicznego Świata, Jasna Pochodnio Nadziei, Wybrańcu – Hermiona zaczęła robić
teatralne miny i zbliżać do Harrego – jakże mogłabym cię nie pragnąć?
- Masz rację moja droga
wielbicielko – Harry zrobił poważna minę – nie mogłabyś.
- Śnię o tobie dniami i
nocami, śnię by uchwycić twe boskie spojrzenie, oh!
W momencie gdy Harry
posłał Hermionie swoje boskie spojrzenie, ta udała , że mdleje, a Harry chwycił
ja w pasie, by nie upadła i udał, że ją całuje. Całą scenę zobaczył Ron, który
postanowił wrócić, bo doszedł do wniosku, że romans tych dwojga to chyba jednak
tylko jego wymysł. Stał teraz i patrzył na przegięta w pół Hermonę i
przyjaciela, trzymającego ja w pasie i całującego zapewne jej usta.
- Sześć lat razem w
Hogwarcie, wspólne przygody, tyle niebezpieczeństw, tyle pokonanych trudności.
Moglibyście chociaż powiedzieć mi prawdę, a nie kryć się po krzakach jak Śmierciożercy.
Gryfońska odwaga – prychnął – chyba ślizgońskie zakłamanie.
Ale przyjaciele stali
za daleko by go usłyszeć, a on mówił za cicho, tak cicho, że słyszał głos w
swojej głowie „Zlikwiduj Pottera, a dziewczyna będzie tylko twoja. To wszystko
jego wina, jeśli go unicestwisz, nic nie stanie ci na drodze do szczęścia,
zlikwiduj, zlikwiduj…”
- Nie, to bzdury, jestem
zmęczony – „Zabiiiij, zabiiiijsssswojego wroga, on oszukuje twojąsiossssstrę, a chcesz wiedzieć co robi z twooooojąHermioną?”
– jestem zmęczony, bardzo zmęczony, to tylko medalion, oddam go Harremu
wieczorem.
*****
- I wtedy z portretu
odezwał się Dumbledor, myślałam, że ze wstydu się spalę, naprawdę! Oj Harry, to
wcale nie jest śmieszne! – Hermiona dała przyjacielowi kuksańca w bok, aż
odskoczył
- Hermiono, to jest
bardzo śmieszne! Ale tylko z jednej strony, a z drugiej głęboko mu współczuję,
Snape, nagi, wiesz, nie chciałbym tego oglądać, biedny Dumbledore, nawet po
śmierci nie ma spokoju. Swoja drogą, chciałbym z nim porozmawiać. Wiem, że nie ma
szans, żeby Snape wpuścił mnie do gabinetu… - Harry westchnął – był moim
przyjacielem, wielu rzeczy nie rozumiem. Dlaczego rozmawia ze Snapem jak gdyby
nigdy nic? Przecież Snape go zabił, widziałem to, wtedy na wieży!
- Harry, niepotrzebnie
ci o tym wszystkim opowiadam – skrzywiła się Hermiona – chciałam opowiedzieć
coś śmiesznego, żebyśmy się rozluźnili, nie pomyślałam, że zrodzi to takie
pytania, a powinnam to była przewidzieć, przepraszam.
- Nic się nie stało,
nie bierz sobie do głowy – Harry jak zwykle był bohaterem, jednak Hermiona
dojrzała łzy w jego oczach, tęsknił za przyjacielem, z którym ona mogła
porozmawiać, a on nie, impuls współczucia kazał jej go przytulić.
Kiedy Harry wtulił
twarz w jej rozczochrane włosy Ron wyszedł z namiotu.
- No pięknie!
Wybaczcie, że wam przeszkadzam, ale już mnie nie ma!
To była krótka rozmowa,
pełna żalu i niezrozumienia ze wszystkich trzech stron. Hermiona i Harry nie
mieli pojęcia o co chodzi Ronowi, Ron nie wierzył ich wyjaśnieniom. Oddał
medalion i już go nie było. Hermiona chodziła po lesie i wołała go kilka
godzin. Dopiero teraz zdała sobie sprawę jak Ron był ważny, że był potrzebny,
że był niezastąpiony.
- Ron! Proszę cię,
wróć! Przepraszam za wszystko, jesteś nam potrzebny, jesteś mi potrzebny. Nie
doceniałam cię, ale to się zmieni, obiecuję. Jesteś ważnym ogniwem naszej
Świętej Trójcy, jesteś tak samo ważny jak ja i Harry. Nie poradzimy sobie bez
ciebie, co mam zrobić żebyś wrócił? – ale Ron jej nie słyszał, a wiele dałby
żeby słyszeć jej słowa.