-
Harry, pożyczyłbyś mi swojej peleryny na kilka chwil? Chciałabym rozejrzeć się
po okolicy, by porozrzucać jeszcze kilka zaklęć zwodzących – nieśmiało skłamała
Hermiona
-
Wiesz, co o tym wszystkim myślę, mogę dać ci tylko tą tarninową różdżkę, twoją
muszę mieć przy sobie na wypadek... sama wiesz...- myślał, że się nie zgodzi,
że nie będzie chciała wyruszać w ciemną noc z obcą tarninową różdżką
- W
porządku Harry, myślę, że tarninową też dam radę – uśmiechnęła się słabo.
Kiedy
pokonywała rzucone wcześniej przez siebie bariery ochronne nie było jej już do
śmiechu. Miała zamiar deportować się na hogwarckie błonia, przejść przez bramy,
dojść do zamku, potem wślizgnąć się do niego i przejść niezauważona do
kamiennego gargulca, a potem do gabinetu dyrektora, a to wszystko z tarninową różdżką,
która działała jak chciała i w ogóle się jej nie słuchała. Ale musiała go
zobaczyć, musiała z nim porozmawiać, musiała go uspokoić.
Z
cichym pyknięciem pojawiła się na błoniach Hogwartu. W dali zauważyła dwie
wiszące w powietrzu lampy to rodzeństwo
Carrow’ów pomyślała jeśli tylko oni
patrolują okolicę nie będzie trudno się obok nich przemknąć. Dotarcie pod
wrota wejściowe nie było trudne, teraz nie wiedziała ile przyjdzie jej czekać
pod nimi by móc wejść do środka. Jednak tym razem Filch okazał się wybawieniem.
Kiedy przechodziła obok niego Pani Norris miałknęła z rozdrażnieniem, ale Filch
nie zwrócił na to należytej uwagi. Hermiona szła teraz prosto do gabinetu
Snapea.
-
Hasło – usłyszała od kamiennego gargulca
-
Szlamy i mugolaki – odpowiedziała, zastanawiając się jak kamienna figura widzi
przez pelerynę niewidkę
Płynęła
już kamiennymi schodami w górę, wprost pod drzwi, zapukała.
- Kto
tam? – usłyszała znajomy głos
Nie
odpowiedziała, otworzyła drzwi i weszła do środka schowana pod peleryną
niewidką.
-
Drętwota!- Severus machnął momentalnie różdżką
-
Protego – krzyknęła może trochę za głośno
- Ty
głupia wiedźmo, jak mogłaś tu dziś przyjść?! – Severus w jednej chwili stanął
przed nią i zdjął z niej pelerynę – jesteś nieostrożna, bezmyślna, w ogóle co
ty sobie wyobrażasz!?
-
Severusie – dotknęła jego policzka – cieszę się, że znajduję cię w dobrym
zdrowiu.
Uśmiechnął
się krzywo, po czym wziął ją w ramiona i głośno nabrał powietrza.
- Czy
wiesz jak mało brakowało?! Kiedy zaczął mnie torturować i powiedział, że nie
zawahał się rzucić w ciebie morderczym zaklęciem myślałem, że rozpadam się na
kawałki!
-Sev,
za co? Za co tym razem się na tobie wyżył, przecież jesteś wierny, nie
sprawiasz mu zawodu...- Hermiona nie rozumiała praw, którymi kierował się Voldemort
- Za
to, że cię kocham – odparł – za to ze pozwoliłem ci odejść po zabiciu
Dumbledora. On przecież nie wie, ze jesteśmy razem. Myśli, że już od dawna nie
mam z tobą kontaktu, zemścił się za to, że nie dał rady cię zabić i za to, że w
ostatniej chwili zdołałaś uratować tego głupca Pottera.
- Ale
już dobrze, nie jesteś ranny? – Spytała z niepokojem – może połóż się.
Nie protestował,
kiedy zaprowadziła go do sypialni w głąb gabinetu i delikatnie pchnęła na łóżko.
Usiadła obok i zaczęła dotykać jego włosów.
-
Tęskniłam – zaczęła
- Nie
powinniście udawać się do Doliny Godryka, on tylko na to czekał, w dodatku w
Wigilię Bożego Narodzenia – przerwał jej zirytowany
- Myśleliśmy,
że coś tam znajdziemy, poza tym Harry już nie mógł dłużej czekać, by odwiedzić
groby swoich rodziców i ruiny domu. Wyobraź sobie, że w centrum miasteczka jest
pomnik jego rodziców i jego – ciągnęła Hermiona
Severus
pamiętał dobrze, jak lata temu klęczał pod tym pomnikiem i modlił się o śmierć...
-
Byliśmy też w domu Harrego, zadziwiające jak dobrze się wszystko zachowało,
Harry zbierał co się da i kazał mi to chować do torebki, jednak kiedy podał mi
kilka butelek Ognistej z witryny z salonu odmówiłam – uśmiechnęła się
- Tyle lat minęło a dom jeszcze stoi – zamyślił
się Severus- siła zaklęcia była potężna skoro wysadziła dach w powietrze, a
jednak fundamenty nie zostały naruszone.
-
Myślę, ze Harry planuje zamieszkać w nim z Ginny po wojnie, po uprzednim
remoncie oczywiście – dodała – dom jest na prawdę mały, ale myślę, ze 3 pokoje
na początek im wystarczą, do tego ma spory ogród.
- Nie
wiem czy chciałbym mieszkać w takim miejscu – mruknął Snape
- Ja
też, ale nie widziałeś go wtedy. Zachowywał się jakby od zawsze tam mieszkał.
Tam jakby czas się zatrzymał, 16 lat temu. Pod wózkiem znalazł siatkę z
zakupami, które zrobiła jego mama na noc duchów, zobacz – wyciągnęła coś z
magicznej torebki i pokazała Severusowi.
To
był kalejdoskop uczuć. Hermiona, która zakrada się do Hogwartu pokazująca
ostatnie zakupy Lily. Severus usiadł, wziął siatkę do ręki i zaczął powoli wyciągać
z niej zakupy, kukurydziane dynie, ciasteczka dyniowe, cukrowe różdżki.
Wszystko takie jakby dopiero co zdjęte jej ręką ze sklepowej półki. Pamiętał
jak zajadali się takimi samymi cukrowymi różdżkami po powrocie do domu na
wakacje po pierwszym roku spędzonym w Hogwarcie.
-
Schowaj to, niech Potter chociaż tego nie je, jest już dawno po terminie – mruknął
– Wieprzlej też nie.
Hermiona
na te słowa wyraźnie posmutniała – Ron od nas odszedł...
-
Hermiono, uważaj na siebie, to nie było mądre, to że tu przyszłaś – spojrzał na
nią zmęczonym, zatroskanym wzrokiem – co do Wesleya, nie zrobił niczego czego
bym się po nim nie spodziewał.
-
Sev, wiesz ze będę, a ty uważaj na siebie, musze już iść, powiedziałam Harremu,
że idę rzucić pare dodatkowych zaklęć ochronnych wokół obozu, nie chcę żeby się
martwił i zaczął mnie szukać- podniosła się z łóżka całkowicie ignorując uwagę
Severusa na temat Rona
Severus
jednym szybkim ruchem, przyciągnął ją do siebie, tak ze znalazła się tuż pod
nim – jeszcze tylko chwila – wyszeptał zanim połączył swoje usta z jej ustami.
Całowali
się. Hermiona dotykała jego twarzy, włosów, chłonęła jego zapach, aż nagle niechętnie
przestał, uniósł się nad nią na tyle żeby mogli na siebie patrzeć – nie wiesz
ile siły woli kosztuje mnie aby teraz pozwolić ci odejść.
-
Czuję to – mruknęła z paskudnym uśmieszkiem i wyplątała się z jego objęć.
Odprowadził
ją do drzwi. Kręcił z niedowierzaniem głową, gdy na nią patrzył.
- Nie
przychodź tu więcej dopóki ci na to nie pozwolę, nie mogę cię narażać. W
odpowiednim czasie prześlę ci wiadomość, poza tym nie mamy pewności czy
wszystkie postacie w portretach rzeczywiście śpią- spojrzał na portret
Nigellusa Blacka – nie wiem już komu można ufać, zaczynam chyba popadać w
paranoję.
-
Merlin jeden wie ile bym ci chciała powiedzieć w tej chwili – wspięła się na
palce by go pocałować – myślę, że Blackowi wciąż możemy ufać.
Objął
ją delikatnie i tak samo delikatnie pocałował. Zacisnął powieki, by odpędzić od
siebie natrętną myśl czy to nie ostatni raz.
-
Zmarzniesz, mamy zimę, nie masz czegoś cieplejszego w tej swojej przepastnej
torebce – uśmiechnął się słabo.
-
Wiesz, Harry kazał mi wsadzić to do torebki – zaczęła grzebiąc w niej różdżką –
Accio sweter!
Chwyciła
w dłoń puchaty pasiasty sweter i wyciągnęła z torebki. Severus patrzył jak
dziewczyna opatula się nim szczelnie, zapina guziki i zawiązuje dzianinowy
pasek. Ciemno zielone pasy na tle delikatnej bieli
- Lily, zapnij się, chłodno dziś, już się ściemnia
– nie pozwolił, by nawet dotknęła guzików, podszedł o krok bliżej i zaczął je
powoli zapinać jeden po drugim, aż dotarł na sam dół. Sięgnął po pasek siłą
rzeczy obejmując ją przez chwile w pasie. Spojrzał na nią, a ona uśmiechnęła
sie delikatnie i skierowała wzrok na czubki ich butów. Podniósł jej podbródek.
- Jutro SUMY, musze już iść, chcę jeszcze
coś powtórzyć – mówiąc to odsunęła się krok do tyłu.
Nie pozwolił jej na to, podszedł bliżej, objął
ją w pasie i zaczął powoli przybliżać swoją twarz do jej twarzy, dając jej czas
na wycofanie się z sytuacji, ale ona nie wycofała się, podniosła wzrok, jej oczy
były takie piękne, ten sweter tak pasował do jej ciemnorudych włosów
- Nie broń się – jego głos był tak
przepełniony emocjami, że przypominał charkot.
Świat zaczął mu wirować. Przez chwilę bał
się, że może nie trafić swymi ustami do jej ust, ale już po chwili poczuł jej
ciepłe usta na swoich. Nigdy nie czul się tak szczęśliwy jak dziś na błoniach, dzień
przed Sumami. Może jutro, już jutro Evans będzie jego, zaprosi ją do Hogsmead
na piwo kremowe.
- Do
zobaczenia, kocham cię, pięknie w nim wyglądasz – powiedział trochę zbyt mokrym
głosem wracając do świata rzeczywistego
- I ja
ciebie kocham Severusie, do zobaczenia, to sweter matki Harrego
- Ach
tak – mruknął, a ona wiedziała, że poznał go od razu i wiedziała, że w końcu
kiedyś będą musieli się z tym zmierzyć i nie miała na myśli swetra.
Dotknęła jeszcze raz jego policzka, zarzuciła
na siebie pelerynę i wyszła z gabinetu.
Severus
ku jej wielkiemu zdumieniu podążył za nią aż na błonia. Gdy mijali Carrowów rzucił
tylko, ze chciał osobiście spatrolować tereny zamku. Odprowadził ją aż do granic
pola antyaportacyjnego. Przez moment spojrzał w miejscu, w którym miał nadzieje
były jej oczy i nie pomylił się. Złapała jego spojrzenie, uśmiechnęła i deportowała
z cichym pyknięciem.
-
Tylko ciebie kocham – dodał kiedy wiedział, że nie mogła go już usłyszeć – nie
ważne w czyim swetrze.
-
Hermiono, gdzie tak długo byłaś, martwiłem się – Harry zerwał się na równe nogi
-
Spokojnie chciałam powiększyć tarczę ochronną najbardziej jak się da, to wszystko,
a ta różdżka sam wiesz... Ron nie wrócił? – spytała z nadzieją w głosie
Harry
pokręcił przecząco głową.
- To
już dużo czasu, nie ma go już z nami ze dwa tygodnie – powiedziała chyba
bardziej do siebie niż do niego – brakuje mi go, to dziwne, ale zawsze potrafił
mnie rozśmieszyć i teraz kiedy boję się tak bardzo, że nawet przeraża mnie mój
własny oddech przydałoby mi się trochę jego głupkowatego poczucia humoru.
-
Wiem co czujesz i wiem, że wróci, nie wiem jak – złapał pytające spojrzenie
Hermiony – ale na pewno wróci. Idź się prześpij, ja obejmę wartę.