Kiedy Hermiona
obudziła się było już rano. Na początku nie bardzo wiedziała gdzie się
znajduje, potem odruchowo zaczęła szukać obok siebie Severusa, kiedy go nie
znalazła otworzyła oczy i wszystko trafiło do niej z siłą eksplozji.
- O nie… -
wyjęczała – to mi się nie śniło, to się zdarzyło naprawdę, to się dzieje
naprawdę, niech to szlag!
Usiadła na łóżku
i jeszcze raz spojrzała w stronę poduszki narzeczonego, dotknęła jej
delikatnie, tak jakby ta się miała za chwilę rozpaść, westchnęła ciężko i
podniosła się kręcąc głową. Jednocześnie chciała i nie chciała tu być, jednak
nie było teraz czasu na tego typu rozważania, musiała zacząć działać. Wyszła z
kwater Snapea i szybkim krokiem udała się do swojego dormitorium, jednak nikogo
tam nie zastała. Było wyjątkowo cicho, za cicho jak na tę porę dnia. Domyśliła
się, że pewnie wszyscy są teraz w Wielkiej Sali na śniadaniu, jednak nie było
to typowe śniadanie. Panowała absolutna cisza, wszyscy byli nadzwyczajnie
poważni. Nawet Ślizgoni zachowywali się wyjątkowo poprawnie. Hermina nie
chciała przeszkadzać, więc stanęła przy drzwiach i nasłuchiwała.
- Jak mogłam o
tym nie pomyśleć! – wysyczała i uderzyła się otwartą dłonią w czoło z cichym
plaśnięciem – przecież skoro ktoś umarł to trzeba urządzić uroczystości
pogrzebowe! To jest właśnie powód tej ciszy, mowa jest o pogrzebie, dlatego
nikt nie waży się pisnąć!
W odpowiedzi na
to usłyszała wściekłe prychnięcie.
- Psika! Już cię
tu nie widzę! No idź stąd! Ale to już!
Jednak Pani
Norris nigdzie się nie wybierała, a gdzie była kotka tam zaraz pojawiał się jej
właściciel.
- Co ty se
myślisz głupia dziewucho, że ona nie czuje? Że głupsza jest od ciebie? Co tu w
ogóle robisz, nie powinnaś być przypadkiem tam gdzie wszyscy? – spytał Filch z
podłym uśmieszkiem – łańcuchy, dyby, wbijanie drzazg za paznokcie, mam
nadzieje, że następny dyrektor na to zezwoli…
Hermiona nie
chciała się odzywać żeby nie zaogniać sytuacji. Każdy w zamku wiedział, że
woźny jest niesamowicie wyczulony na punkcie swojej kotki, jednak niewielu
wiedziało dlaczego. Mało osób znało prawdziwą historię Filcha i Pani Norris.
Poznali się w
Hogwarcie, od początku było widać , że Filch nie nadawał się na czarodzieja,
jednak on sam za nic w świecie nie chciał przyznać, że urodził się charłakiem.
Andromeda Norris była natomiast bardzo zdolną i obiecującą uczennicą, a że
miała również dobre serce pomagała mu jak tylko mogła pisząc za niego
wypracowania i sporządzając eliksiry, na zaklęciach i transmutacji nie mogła
już zbyt wiele zrobić. Filch został wydalony ze szkoły już po pierwszym roku,
jednak pozwolono mu zamieszać w zamku do czasu aż dorośnie i znajdzie dla
siebie odpowiednią posadę, co nie było łatwe biorąc pod uwagę niechęć
czarodziejów do wszelkiej maści odmieńców. Przyjaźń jego i Andromedy wciąż
miała się świetnie, dziewczyna nie przejmowała się tym, że Filch był jaki był.
Z czasem przyjaźń przerodziła się w coś więcej. Po ukończeniu Hogwartu
Andromeda zaczęła ubiegać się o posadę nauczyciela OPCM, nadawała się na
nauczyciela, lubiła dzieci, poza tym chciała być jak najbliżej ukochanego,
który objął niezbyt zaszczytną funkcję hogwarckiego woźnego. Młodzi nie chcieli
czekać ze ślubem zbyt długo, poza tym marzyła im się wspólna kwatera w zamku,
więc szybko ogłosili zaręczyny. Teraz pozostało tylko, albo aż, powiadomić o
nich rodziców. Filch pamiętał ten dzień jak żaden inny. Andromeda założyła
swoją najlepszą szatę, długie proste ciemne włosy związała w kucyk, nie
malowała się, jej ojciec był bardzo zasadniczy, twierdził, że porządnej
czarownicy malowanie się nie przystoi. Pod drzwiami wielkiego domu Norrisów
Andromeda spojrzała na ukochanego swoimi dużymi piwnymi oczami i powiedziała,
że wszystko będzie dobrze, jednak zaraz okazało się jak bardzo się pomyliła.
Ojciec, gdy dowiedział się o planach małżeńskich swojej córki wpadł w szał,
matka rozpłakała się i trzasnęła drzwiami. Andromeda była jednak nieugięta,
cały czas próbowała przekonać ojca o słuszności swojej decyzji. Pan Norris
obawiał się wnuków charłaków, ale przede wszystkim ośmieszenia wśród znajomych
i rodziny. Nie umiał znieść tego, że jego córka pokochała charłaka, który w
dodatku został woźnym. Marzył mu się zięć, którym mógłby się chwalić na
przyjęciach. Kiedy Filch odezwał się na chwilę i powiedział, że kocha Andromedę
i chce być z nią do końca życia pan Norris uśmiechnął się złowieszczo i sięgnął
za pazuchę. Kiedy wyciągnął różdżkę powiedział tylko, że właśnie umożliwia im
wspólne życie aż do śmierci, a Andromeda stanie się zaraz tym, co kocha najbardziej.
Błysnęło białe światło i zamiast Andromedy na dywanie stał kot, Filch nie
zdążył nic zrobić, pan Norris popełnił za chwilę samobójstwo. Filch mimo, że
był charłakiem wiedział, że ostatnie zaklęcie przed śmiercią jest absolutnie
nieodwołalne, wiedział, że Andromeda nigdy nie będzie już człowiekiem. Nie chcąc
sprawiać jej jeszcze większej przykrości podszedł do niej i wziął ją na ręce. W
drodze do Hogwartu mówił jej tylko, że nigdy jej nie zostawi i że zawsze będą
już razem, w Hogwarcie, tak jak planowali. To co się mu przytrafiło wywarło
ogromny wpływ na jego charakter, stał się podły i mściwy, znienawidził
czarodziejów, również za to, że nie umieli pomóc jego ukochanej. Mijały lata a
oni dalej byli razem, mimo kociego ciała Andromeda miała wciąż ludzką duszę, z
czasem nauczyli się ze sobą porozumiewać, jednak Filch nigdy nie przestał
marzyć o ratunku dla ukochanej. Hermina pamiętała jak szalał z rozpaczy gdy kotka
została spetryfikowana przez Bazyliszka, jak ścigał uczniów za robienie jej
psikusów i jak tańczył z nią na balu. Właśnie pożałowała, że zwróciła się do
Pani Norris jak do kota, jednak zaraz tłum wysypał się z Wielkiej Sali i
odnalazła wzrokiem Harrego i Rona.
- Hermiono,
gdzieś ty do cholery była? – zapytał ostrym głosem Ron – dzieją się bardzo
ważne rzeczy, dziś pogrzeb, jesteś potrzebna, a ty włóczysz się gdzieś po
błoniach czy Zakazanym Lesie!
- Cały czas
byłam w zamku jeśli już tak bardzo chcesz wiedzieć. Trzeba było mnie zawołać,
co, nie pamiętasz jak? – sięgnęła do kieszeni po fałszywego galeona
- Dajcie spokój
– mruknął Harry – chodźmy lepiej na błonia, zaraz się wszystko zacznie.
Harry poszedł
przodem, kiedy Hermiona uznała, że nie będzie w stanie niczego podsłuchać
podeszła możliwie jak najbliżej Rona i spytała szeptem
- Ron, czy mi
się wydaje, czy od Harrego czuć alkohol?
- Nie masz
pojęcia ile wczoraj wypił. Strasznie przeżywa śmierć Dumbledora i ucieczkę
Dracona i Snapea. Znasz go, nie cierpi siedzieć bezczynnie i czekać.
- Nie mogłeś go
jakoś powstrzymać? – wysyczała wściekle dziewczyna
- Żartujesz?
Chyba by mnie zavadował!
Hermiona zrobiła
zrezygnowaną minę i westchnęła cicho ze smutkiem. Cały czas, od wczorajszego
wieczoru, myślała o Severusie, ale rzadko w ten sposób, jako o mordercy
dyrektora. Ron korzystając z tego, że nie odsunęła się od niego wziął ją za
rękę i zaczął niezręcznie mówić o upływie czasu, nadziei i rychłym zwycięstwie.
Hermiona nawet przez moment go nie słuchała, myślami była daleko stąd. Nie
zabrała też swojej ręki. Nie przeszkadzało jej to, że ją trzyma a jemu najwidoczniej
pomagało, więc niech i tak będzie, było jej wszystko jedno.
- Hermiono,
Hermiono
- Oh, co mówisz,
przepraszam, zamyśliłam się – spojrzała na Rona wzrokiem na wpół śpiącej osoby
- Mówię, żebyś
zdjęła pierścionek – ścisnął jej rękę znacząco
- Ale ja nie
zamierzam… - zaczęła, jednak nie pozwolił jej dokończyć
- Mówię o
bezpieczeństwie, nie o zrywaniu zaręczyn.
- Ah, o to
chodzi, myślisz, że ktoś mógłby? Wiesz o co mi chodzi – spojrzała na niego ze
strachem w oczach
- Myślę, że
potężny czarodziej jest w stanie wytropić Snapea po wibracjach jakie wydaje z
siebie przedmiot naładowany tak silnym ładunkiem emocjonalnym i jeśli
rzeczywiście miałoby miejsce takie tropienie to byłabyś w ogromnych tarapatach
jako jego narzeczona. Nikt nie uwierzyłby, że nie miałaś o niczym pojęcia,
Hermiono, Azkaban i te sprawy, rozumiesz? – spojrzał na nią z powagą wypisaną
na twarzy
- Dzięki Ron,
myślisz o wszystkim, zupełnie jak nie ty – uśmiechnęła się delikatnie –
przystańmy na chwilę, zasłoń mnie.
W chwili gdy ściągała
z palca pierścionek i zawieszała go na łańcuszku, który od zawsze nosiła na
szyi, Ron myślał o tym ile jeszcze czasu upłynie do chwili, gdy ona zapomni
całkowicie o Snapie i zwróci się w jego stronę, w ten szczególny sposób. Miłość
różdżek nie przerażała go. Miał nadzieję, na szybkie zakończenie wojny. Jeśli
Snape nie zginie w walce to aurorzy go wytropią i skażą na śmierć, wtedy magia
różdżek przestanie dziać. Hermiona będzie zmuszona kupić sobie nową różdżkę,
którą kiedyś w końcu skrzyżuje właśnie z nim. To miało sens, to było
pocieszające, a on jej oczywiście wszystko wybaczy. Snape zniknie z powierzchni
ziemi razem ze swoim panem i wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie.
- Ron – Hermina
złapała chłopaka za rękaw – odwieś się, hej!
- O co, co się
stało? – Ron sprawiał wrażenie jakby właśnie został obudzony z głębokiego snu
- Idziemy, zaraz
pogrzeb, nie możemy się przecież spóźnić, będzie mowa ministra o… - zająknęła
się, miała nadzieję, że nie usłyszy ani słowa o Severusie
- Jestem z tobą
Hermiono, czego byś tam nie usłyszała, to wiesz, że zawsze będę cię bronić –
Ron objął ją na moment ramieniem, na co posłała mu wymuszony uśmiech.
- Dzięki Ron, za
to, że przestałeś mnie oceniać i za… i w ogóle za wszystko – poklepała go po
przyjacielsku po plecach.
Na pogrzebie
usiedli wszyscy razem. Hermiona nie mogąc opanować łez wtulała się w szerokie
ramiona Rona, podobnie jak Ginny w ramiona Harrego. Każda jej myśl mknęła w
stronę Severusa. Nie bardzo czuła ciepło ciała Rona, za to on mimo sytuacji
chłonął ją jak mógł nie wiedząc kiedy znów nadarzy mu się okazja do przytulenia,
lub choćby dotknięcia jej. Kiedy oczyma wyobraźni oglądał ich wesele i gromadkę
rudych piegowatych dzieci, ona cieszyła się, że wreszcie dał sobie z nimi
spokój, że zaczął zachowywać się jak prawdziwy przyjaciel, tylko przyjaciel.
Choćby ozłocił ja całą od stóp do głów z Severusem Snapem nie miał szans, z nim
nikt nie miał szans. Nie w sercu Hermiony. Ginny spojrzała na nich na chwilę i
przecząco pokiwała głową, jednak tylko Hermina mogła to zauważyć. Wiedziała co
czuje Ron do jej przyjaciółki i wiedziała co jej przyjaciółka czuję do ich
śmiertelnego wroga. Ginny zdawała sobie sprawę z tego, o czym Ron jako facet
nie miał pojęcia. Severus był dla Hermiony tym najważniejszym i nie miała zamiaru
z niego ot tak po prostu rezygnować. Hermina była przygotowana na walkę i na
największe poświęcenie. Kiedy Ron uważał, że to już koniec Ginny wiedziała, że
dla Hermiony to dopiero początek. Bardzo chciała ochronić brata, ale nie
wiedziała jak i chyba nie było takiego sposobu.
Piękne, cudne, świetnie napisane, fajny opis histori Filcha i pani Norris, cudny po prostu, taka miłość nad wszystko <3 Podobało mi się też to o Ginny, która wie, że Hermiona mimo tego, co zrobił Sev, będzie go dalej kochać <3 To jest piękne <3<3<3<3<3
OdpowiedzUsuńDzieki dzieki:) historie Filcha i Pani Norris wymyslilam juz dawno temu, zawsze cos takiego myslalam jak na nich patrzylam:D
OdpowiedzUsuńNo w każdym razie wyczekuję następnego rozdzialiku ♥
OdpowiedzUsuńhttp://www.facebook.com/pages/Przykro-mi-pani-profesor-nie-b%C4%99d%C4%99-opowiada%C5%82-k%C5%82amstw/372995186121906
OdpowiedzUsuńPolubisz?
No to polubiłam:)
OdpowiedzUsuńDziękuję ♥
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział?
OdpowiedzUsuńHmm nastepny rozdzial moze dzis a moze we wtorek, zalezy jak sie wyrobie:)
OdpowiedzUsuń