bardzo mi przykro ale musze w trybie natychmiastowym zawiesic tego bloga;/ do odwolania
przepraszam
Kontynuacja bloga http://femmefatale-severusmilo.blogspot.com/ o miłości Severusa Snapea i Hermiony
środa, 26 grudnia 2012
środa, 12 grudnia 2012
XXX Noc wieży astronomicznej
Harry biegł
korytarzami ile sił w nogach. Czasu miał mało, a musiał powiadomić o wszystkim
Gwardię Dumbledora i przede wszystkim Hermionę. Zasapany wtargnął jak burza do
pokoju wspólnego, ale zastał tam tylko Rona i Nevila. Szybko wytłumaczył im, że
muszą pilnować zamku, bo dziś w nocy nie będzie w nim Dumbledora, a Draco na
pewno, jakimś tylko sobie znanym sposobem, się o tym dowie.
- Sobie znanym
sposobem? - prychnął Ron - chyba to oczywiste kto mu o tym powie
- Też tak uważam,
Nevil, jeśli możesz zawiadom Lunę i resztę, ja muszę jeszcze chwile porozmawiać
z Ronem - wysapał Harry
Kiedy tylko Nevil
zniknął za portretem Grubej Damy Harry spytał wprost
- Gdzie do
cholery jasnej jest Hermiona?!
- Do cholery
jasnej człowieku wyluzuj, to nie ja jestem jej facetem, nie? Wiec zejdź ze
mnie, przecież jej nie pilnuję - Ron posłał przyjacielowi urażone spojrzenie
- Ron! Chodzi o
bardzo ważną dla niej sprawę, zresztą, dla nas wszystkich. Snape to zdrajca!
- To wiem! - odparł
Ron, ale zawahał się przez chwilę.
Harry powtarzał to w kolko, ale dziś był inny,
zachowywał się inaczej i wydawało mu się, że musiał się dowiedzieć czegoś nowego
- Dowiedziałeś
się czegoś nowego o Snapie, tak?
- Tak Ron to
Snape…
Harry nie dokończył
zdania, bo do Pokoju Wspólnego właśnie weszła spuchnięta od płaczu Hermiona.
Kiedy usłyszała nazwisko swojego narzeczonego zbystrzała, otarła łzy i
spojrzała z nienawiścią na przyjaciół.
- Co znowu Snape,
co?! Czego tym razem od niego chcesz, jakie tym razem psy na niego powiesisz?!
- Co się stało,
dlaczego płaczesz? - spytał zaniepokojony Ron
- Hermino, mam ci
cos bardzo ważnego do powiedzenia, ale usiądź - Harry starał się mówić możliwie
najspokojniejszym w tej sytuacji głosem - usiądź, bo ta wiadomość jest naprawdę
porażająca.
- Nie będę
siadać i nie będziesz mi rozkazywać, mów co masz do powiedzenia i daj mi
spokój, dajcie mi wszyscy spokój - jeszcze raz otarła łzy, a to co umknęło
oczom Harrego nie umknęło oczom drugiego z jej przyjaciół
- To Snape wydał
moich rodziców Voldemortowi - Harry nawet nie próbował owijać w bawełnę, nie
miał na to czasu
- Bzdura, co za
bzdura, większej bzdury nie dałoby się wymyślić - Hermiona aż uśmiechnęła się
przez łzy
- To nie żadna
bzdura, to święta prawda, chcesz to spytaj dyrektora jak wróci. Dowiedziałem
się tego od Trelawney, przed chwilą, Dumbledor to potwierdził, nienawidzę
sukinsyna, policzę się z nim jak tylko będę mógł, ale teraz wyruszamy z
Dumbledorem z bardzo ważną misją, zamek zostaje bez opieki, wiec proszę was o
szczególną ostrożność, pilnujcie szczególnie Dracona - zawahał się i spojrzał
na Hermione - i Snapea.
Kiedy Harry
wybiegł z pokoju wspólnego Hermiona i Ron stali jeszcze przez jakiś czas jak
wryci. Ron nie wiedział co powiedzieć, wiedział, że Harry nienawidzi Snapea i
wiedział, że ma ku temu słuszne powody, ale nigdy nie podejrzewał Snapea o cos
aż tak podłego
- Można było się
domyślić, Snape jest gorszy niż przypuszczaliśmy, bardziej podły, przebiegły i
niebezpieczny…
- Ron, niemów
tak - prosiła błagalnym głosem Hermiona - to na pewno nie tak, to jakaś pomyłka,
musi być jakieś wytłumaczenie, ja go spytam…
- Ok. Harry
mógłby skłamać na temat Snapea, ale nie mieszałby w to kłamstwo Dumbledora i
nie powoływałby się na niego, prawda? Dobrze wiedział, że sprawdzisz taką
informację. To po pierwsze Hermino, a po drugie nie mieszałby w to swoich
rodziców, nie uważasz?
- Ron, Harry
dolał mi już kiedyś amortencji do herbaty, wierzę, że jest zdolny do
wszystkiego jeśli chodzi o Severusa, ale…
- Ale nie do
tego prawda? Wiesz dobrze, że to Harry mówi prawdę, czas chyba zwątpić w
magiczną przemianę niemal męczennika Severusa Snapea
Ronowi nie dane
było dokończyć swojego umoralniającego wywodu, bo do pokoju wpadł zdyszany
Nevil z Ginny.
- Draco zniknął!
- Na chuja
Merlina! - zaklął przerażony Ron
*****
Od informacji
Harrego na temat Snapea minęło parę godzin, a Hermiona wciąż nie mogła uwierzyć
w to co usłyszała. Zaczynała powoli rozumieć dlaczego Severus tak bardzo błagał
ją o to, by w niego nie zwątpiła, a ona mu to przyrzekła, wiec jest mu to
winna. Wiedziała, że nie szybko będzie miała okazję z nim porozmawiać, ale
przecież nie było to wcale konieczne, wierzyła narzeczonemu, nie Harremu. Odegnała
od siebie te okropne wątpliwości i wróciła z Ginny do przyglądania się Mapie
Huncwotów.
- Ginny, patrz!
- Na Merlina!
Jest Draco, a z nim Bellatrix, Greyback, o nie! Draco wprowadził do szkoły
Śmierciożerców! Trzeba wszystkich ostrzec!
- Harry miał
jednak racje… - Hermiona nie mogła uwierzyć w to co widzi
- A co ty
myślałaś? Tylko ja mu wierzyłam i proszę jakie mamy teraz efekty!
W tym samym
czasie Harry patrzył jak Snape zabija Dumbledora, nie mógł się ruszyć i nie
wiedział dlaczego. Gdyby zatrzymał Snapea… ale nie, przecież dyrektor mu tak bardzo
ufał, ręczył za niego głową i różdżką, za jego lojalność, za jago cudowną
przemianę. Dał się zwieść jak Hermiona. Biedna Hermiona, niby taka rozsądna
dziewczyna, ale nie ma co się jej dziwić, skoro nawet Dumbledora potrafił
oszukać, samego wielkiego Dumbledora, który jeszcze przed chwilą błagał go o
litość jak przyjaciela, a teraz leżał gdzieś na błoniach, jak stara kukła. W
tej samej chwili Harry odzyskał zdolność poruszania się i niewiele się
zastanawiając ruszył w pościg za Snapem. Mijal swoich przyjaciół walczących ze Śmierciożercami
i modlił się, aby Ginny nic się nie stało. Chciał go za bić, chciał zabić
Snapea, torturować go , wykrzyczeć mu wszystko w twarz, uderzać, kopać, dać
upust swojej złości. Miał okazję, właśnie mignęła mu przed oczyma jego
sylwetka, zmierzał do wyjścia razem z Draconem
*****
- Zrobiłem to,
zrobiłem - powtarzał w myślach Severus Snape - zabiłem przyjaciela, ale
przecież tego chciał, błagał mnie o to od miesięcy, sam wybrał sobie śmierć,
więc dlaczego czuję się z tym tak podle?
- Profesorze,
Potter nas goni! - powiedział Draco piskliwym trzęsącym się ze strachu
głosikiem bieluchnej fretki
- Szybciej
Draco! Poruszasz się wolniej niż babcia Nevila! - skarcił go Snape - Kurwa
Potter, jeszcze jego mi tu brakowało, jakby wszystko nie było już dość
skomplikowane.
Znaleźli się na
błoniach, mieli już niedaleko do granic Hogwartu, gdy Snape poczuł drżenie swojej
różdżki i ledwo tylko zdołał się obronić przez zaklęciem rzuconym przez Harrego
Pottera.
- Draco, biegnij
szybciej, biegnij do granic Hogwartu, zaraz cię dogonię! - Snape odwrócił się i
odparł kilka zaklęć jednocześnie myśląc o tym jakie niebezpieczeństwo grozi
teraz Hermionie - niech nikt nie wazy się jej tknąć, inaczej przetestuję na nim
wszystkie najstraszniejsze w skutkach eliksiry jakie mam w swoich zbiorach -
ale wiedział, że to przecież nic nie da, że zemsta nic nie da, że zemsta jej
nie wskrzesi jak nie wskrzesiła Lily
- Jak śmiałeś, ty
tchórzu, wracaj tchórzu! Jak śmiałeś?! - Potter był u granic ludzkiej
wytrzymalości
- Nigdy nie
nazywaj mnie tchórzem! - tego było za wiele, bohaterski Potter śmie nazywać go
tchórzem, jego, który tyle w życiu już przeżył i tyle razy naraził swe życie,
po to by go chronić!
- A jak nazwiesz
to co zrobiłeś moim rodzicom!
Snape szedł w
kierunku leżącego na ziemi Pottera i zastanawiał się jakie zaklęcie mu
zaserwować na dowidzenia, kiedy słowa Pottera zaczęły go razić z siłą po
stokroć potężniejszą od jakichkolwiek zaklęć.
- Nienawidziłeś
mojego ojca, za to, że się nad tobą znęcał i kazałeś go zabić. Nienawidziłeś
Syriusza i on też zginął. Przez ciebie Lupin wyleciał z pracy, ty doniosłeś, że
jest wilkołakiem. Ale nie spodziewałem się, że byłeś w zmowie z Glizdogonem!
Dwaj Najwięksi tchórze czarodziejskiego świata, Smarkerus i Glizdogon. Co, zaniemówiłeś Wycierusie?
Snape patrzył na
niego z niemą nienawiścią, czyżby Potter jakimś cudem dowiedział się, że to on
wydał Czarnemu Panu Jamesa i Lily?
- Ale co zrobiła
ci moja matka!? Co ona ci zrobiła, zawsze cię broniła, zawsze się za tobą
wstawiała, na pierwszą randkę z moim ojcem poszła tylko dlatego, ze obiecał się
za to od ciebie odczepić, wiesz!? - Harry wypluwał słowa z prędkością
Błyskawicy, krzyczał a Snape stał sparaliżowany, w tej chwili nie miałby siły
odeprzeć ataku, ani sam zaatakować, ale dopiero ostatnie słowa miały go
kompletnie porazić.
- Słyszałem jak
Syriusz rozmawiał z Lupinem na Grimmuald Place, ale nie sądziłem, że mogliby
mówić prawdę, Syriusz powiedział, że moja matka uważała cię przez wiele lat za
swojego najlepszego przyjaciela
- Nie prawda! -
Snape w końcu się odezwał
- Lupin
stwierdził, że była w tobie nawet zakochana, dopóki nie nazwałeś jej szlamą, ma
to dla ciebie jakiekolwiek znaczenie Snape?! No pewnie, że nie, bo była
przecież brudną szlamą, tak jak Hermiona, w waszym czystokrwistym świecie, taka
miłość nie ma żadnego znaczenia, a jednak taka jest prawda Snape, a ty kazałeś
ją zabić.
Severus Snape
nie pamiętał jak dostał się do Malfoy Mannor, kto wyciągnął go za bramy
Hogwartu i teleportował. Huczały mu w głowie słowa Harrego Pottera i wszystko
przestało mieć znaczenie, cala ta wojna, cały ten czystokrwisty czy też
szlamowaty czarodziejski świat. Teraz przekonał się jak bardzo jedno słowo
mogło zmienić życie człowieka, życie kilku ludzi. Jeśliby nie nazwałby jej
wtedy szlamą, jeśli było prawdą to co mówił Potter, a wierzył, że było, to miałby
teraz na nazwisko Snape, Harry mialby na nazwisko Snape, nie Potter, a jego
żoną byłaby Lily Evans, nie, Lily Snape. Najgorszą i najlepszą myślą było dla
niego to, że ona go kochała. Naprawdę go kochała jeśli zwierzyła się z tego
Lupinowi. Z marazmu wyrwało go dziwne uczucie, jego różdżka już nie drżała, to
znaczyło, że
- Hermionie już
nic nie grozi - westchnął i pokiwał głową do tej ciepłej myśli.
środa, 28 listopada 2012
Rozdział XXIX Nigdy
Ten rozdział pieściłam przez jakieś dwa miesiące, serio. Uważam, że jest absolutnie genialny, oczywiście jak na moje opowiadanie ;) Chyba mój ulubiony. Jest taki jaki miał być, melodramatyczny do obrzydzenia mniaaam:D A powtórzenia są celowe. Uwielbiam takiego Severusa, silny i męski, a jednocześnie taki wrażliwy ahh taki jak żaden rzeczywisty facet... Postaram się teraz dodawać rozdziały co tydzień w środy:)
Hermiona
przyszła do lochów punktualnie, jak zawsze, a Severus, jak zawsze, siedział
przy biurku zatopiony głęboko w swoich myślach.
- Dałabym tysiąc
galeonów za twoje myśli - szepnęła
- Masz tyle? -
uśmiechnął się z błyskiem w oku, ale już po chwili jego oczy znów zmatowiały -
musimy porozmawiać.
- Nie mogę
uwierzyć, że to już dziś - mruknęła Hermiona tak, że ledwo ją usłyszał
- Nie wiem co
powiedzieć, nie wiem od czego zacząć - Snape wstał i podszedł do niej po to by
mocno przytulić ją do siebie - nie lubię tej myśli, że przez jakiś czas… Na
Merlina do jasnej cholery! Nienawidzę tej myśli, że będziesz ode mnie tak
daleko przez tak długi czas!
- To tak jak ja
kochany, ale zacznij już mówić o co chodzi, wiem, że czasu jest tak mało, że
prawie go nie ma - pogłaskała jego policzek i widząc jakąś niepewność w jego
oczach powiedziała - nie bój się, wszystko mi możesz powiedzieć i we wszystkim
mi możesz zaufać, kocham cię bardzo, bardzo mocno.
Atmosfera zagęściła
się, nie była już przyjemna. Była jakaś dziwnie mokra, w złym tego słowa znaczeniu,
przesycona zgnilizną, złowroga, zwiastująca wszystko co najgorsze, ale uśmiech
Snapea słyszącego słowa ‘kocham cię’ z ust Hermiony przebił nawet tę grobową
atmosferę. Niestety, jednak tylko na chwilę, zaraz po tym jego twarz spoważniała.
Nabrał powietrza i zaczął mówić powoli, ważąc każde słowo.
- Będą się
działy rzeczy straszne i ważne, pamiętaj tylko, nie broń mnie, za nic w świecie
mnie nie bron, to dla mnie bardzo ważne.
- Dobrze… jeśli
o to prosisz - Hermionę zdziwiły te słowa, ale słuchała dalej
- I chce cię
jeszcze prosić o coś jeszcze- opuścił głowę, zamknął oczy, przygotowywał się,
do tej najważniejsze prośby - to dla mnie najważniejsze, bez tego… bez tego nie
mam po co żyć…
- Co tylko
zechcesz - przerwała mu dziewczyna
Nastała chwila
ciszy, bardzo gęstej ciszy, Hermiona nie śmiała się odezwać, czekała, aż w końcu
Snape upadł na kolana i klęcząc tak przed nią przemówił:
- Hermiono i
cokolwiek się dziś stanie, dziś, czy kiedykolwiek, cokolwiek o mnie usłyszysz,
nie ważne czy od kogoś znajomego czy kogoś całkiem obcego, cokolwiek by się nie
stało, proszę cię, nigdy we mnie nie wątp - patrzył na nią błagalnym smutnym
wzrokiem
- Nie wiem co
masz na myśli, ale dobrze wiesz, że nigdy w ciebie nie zwątpię, cokolwiek by
się nie wydarzyło, wiesz przecież Sev…
- Hermiono -
Snape nie dawał za wygraną - cokolwiek, powtarzam cokolwiek, nawet coś
potwornego, coś najpotworniejszego…- głos Snapea się załamał
- Błagam cię, Hermiono,
błagam cię, nigdy we mnie nie zwątp
- Nigdy,
Severusie, nigdy, obiecuje ci i przysięgam, że cokolwiek by się nie stało,
nawet gdyby chodziło o cos najbardziej tragicznego w skutkach, o …- Hermiona
zawahała się - nigdy w ciebie nie zwątpię, przyrzekam
- Nigdy? - powtórzył
Snape
- Nigdy -
powiedziała dziewczyna z taka mocą i stanowczością w głosie, że nie musiał się
już więcej upewniać.
Przytuliła go do
siebie bardzo mocno, wiedziała jak bał się odrzucenia, szczególnie przez nią i
niemal czuła jego ból i strach.
- Wstań, wstań
już Severusie, wszystko będzie w końcu dobrze, tak jak należy - uspokajała go
dziewczyna - ile mamy jeszcze czasu?
- Niewiele Hermiono,
niewiele - westchnął Snape
- Kiedy cię
teraz zobaczę?
- Myślę, że
niedługo, za kilka tygodni, może trochę szybciej, nie wytrzymałbym długo bez
ciebie. Myśl, że cię zobaczę będzie mnie trzymać przy życiu, wśród tych
wszystkich wrogów których musze nazywać przyjaciółmi.
Hermiona usiadła
na łóżku Snapea i wyciągnęła do niego rękę
- Chodź, usiądź
tu ze mną, chcę się jeszcze tobą nacieszyć, popatrzeć na ciebie i poczuć twoje
ciepło i chłonąć twój zapach i glos i ciebie całego.
Mężczyzna usiadł
naprzeciwko niej i wziął jej ręce w swoje
- Dłonie ci drżą
- zauważyła Hermiona - jeszcze nigdy…
- Nic mi nie
będzie, naprawdę, jeśli wciąż będziesz ze mną i nigdy we mnie…
- Nigdy
Severusie, nigdy przenigdy - ujęła jego twarz w dłonie - nigdy i wbij to sobie
do głowy i ty też we mnie nigdy nie wątp.
- Nigdy -
powiedział Snape - po czym pocałował ją, raz, potem drugi, potem już nie mogli
się od siebie oderwać. Hermiona położyła się na łóżku, Snape położył się na
niej, powoli zaczęli pozbywać się ubrań, atmosfera była mroczna i złowieszcza,
świece paliły się krótkim przerywanym płomieniem gdy połączyli się w jedno,
było dziwnie cicho, słychać było tylko ich przyspieszone oddechy. Po wszystkim
mężczyzna prawie od razu zasnął. Hermiona tuliła jego głowę do swoich nagich
piersi, głaskała go po włosach i zastanawia się co miał na myśli mówiąc o
strasznych rzeczach i o zwątpieniu w niego, zastanawiała się co ich teraz czeka,
kiedy znów będzie mogła go tak tulić, wiedziała, że musi go już obudzić, ale
Snape obudził się sam, spojrzał na nią smutnymi oczami i powiedział
- Już czas,
musze już iść, zaraz tu będą.
- Kto?
- Dowiesz się,
dowiesz się już niedługo, ale zanim jeszcze się rozstaniemy chce cię prosić o
jeszcze coś.
Wstał, założył
spodnie, wyszedł na chwilę do gabinetu. Kiedy wrócił ponownie uklęknął przed
Hermiona, która siedziała na łóżku owinięta prześcieradłem
- Sev, przyrzekłam
ci już, że nigdy w ciebie nie zwątpię, wstań, no…
- Nie utrudniaj
mi tego proszę, nigdy tego jeszcze nie robiłem i już widzę, że będą kłopoty -
mruknął nerwowo, wziął głęboki oddech, opuścił głowę, wyjął coś z kieszeni
spodni
- Hermiono, czy
jak wojna się skończy, kiedy to wszystko ustanie i zapanuje spokój, czy wtedy,
zostaniesz moją żoną? - podniósł głowę i spojrzał na nią pełnymi nadziei
czarnymi oczami.
Dziewczyna to
patrzyła na niego, to na piękny pierścionek z białego złota z okazałym
szmaragdem, zabrakło jej słów, głos uwiązł gdzieś bardzo głęboko w gardle,
wyciągnęła rękę i dotknęła jego policzka uśmiechając się najbardziej szczęśliwym
ze swoich uśmiechów
- Tak, tak,
zostanę twoją żoną Severusie, wyjdę za ciebie, wyjdę za ciebie z największą
przyjemnością i największą ochotą i oh Sev, tak bardzo się cieszę, nie
spodziewałam się jeszcze, oh jestem tak zaskoczona i tak bardzo cię kocham i
brak mi słów, my i twój mały biały domek, nasz biały domek!
- Jak na to, że
brak ci słów to trochę dużo mówisz - zaśmiał się Severus tak ładnie jak tylko
potrafił - załóż - wyciągnął bardziej pierścionek w jej kierunku
- Nie, ty mi go
włóż na palec - dziewczyna wyciągnęła rękę, mężczyzna powoli wsunął na jej serdeczny
palec pierścionek
- Barwy
Slytherinu - uśmiechnęła się
- Żebyś nie
zapomniała, że to ode mnie - palnął
- Żartujesz.
- Ale obawiam
się ze na dziś to nasze ostatnie chwile.
Snape wstał i
sięgnął po resztę ubrania, Hermiona zrobiła to samo, za chwile już ubrani,
spojrzeli na siebie jeszcze raz.
- Nic nie mów -
Hermiona miała łzy w oczach - nic nie mów, bo będzie mi jeszcze trudniej, mam
bardzo złe przeczucia, tak strasznie się boję, o nas, o ciebie.
- Ciiii - Snape
przytulił ją ostatni raz, zamknęli oczy, potem odnalazł jej usta i bardzo,
bardzo delikatnie je pocałował, dziewczyna odsunęła się od niego, dotknęła jego
twarzy i poszła w stronę drzwi, on poszedł za nią, Hermiona otworzyła drzwi i
była już jedną nogą za progiem, gdy usłyszała jego głos
- Nigdy? -
kolejny raz pytał Snape
Jego głos
brzmiał tak bezbronnie, że w jednej chwili trzasnęła drzwiami, odwróciła się i
wpadła mu w ramiona, rozpaczliwie go do siebie tuląc
- Nigdy, nigdy,
kochany, nigdy, nie musisz mnie już pytać, przecież wiesz
- Kocham cię,
kocham cię bardziej niż mogę to sobie uświadomić, bardziej niż jestem w stanie
ci to przekazać, kocham cię do bólu, ale idź już, proszę cię idź już, bo teraz
ja… bo nie będę umiał… proszę cię nic już nie mów - starał się na nią nie
patrzeć
- We wszystkim
co zrobisz jestem z tobą, zawsze, we wszystkim co zrobisz, bez względu na
cokolwiek, pamiętaj Severusie, we wszystkim.
Hermiona wziął
jego rękę i przyłożyła ją do swojej klatki piersiowej, skinęła powoli głową, łzy
płynęły jej po policzkach i mogłaby przysiąc, że w jego oczach tez cos
zamigotało, ale w tym momencie Snape odwrócił się od niej i pochylił nad biurkiem
wpierając się na rekach
- Proszę cię -
wyszeptał
Ale tej prośby
nie chciała spełnić, położyła mu rękę na ramieniu i wyszeptała z bólem w głosie
- Nawet jeśli
będziesz zabijać będę z tobą, jestem z tobą całą sobą.
Hermiona wyszła.
W momencie gdy drzwi się za nią zamknęły Snape uderzył pięścią w biurko z taka
siłą, że po chwili jego knykcie były już mocno spuchnięte.
*****
Kiedy zakładał
szaty i chował pod peleryną maskę Śmierciożercy myślał tylko o tym, że się
zgodziła, że najlepsze stworzenie na świecie zgodziło się zostać jego żoną,
jego, okropnego, wstrętnego, splugawionego mordercy.
- Ale mimo
wszystko się zgodziła - szepnął i coś przebiegło przez jego twarz, cos jakby
cień uśmiechu.
Jednak im dłużej
jej nie widział tym więcej miał wątpliwości. Kiedy wychodził z lochów myślał
już tylko o tym jak Hermiona zareaguje na wieść o śmierci Dumbledora, przecież
lubili się, dyrektor okazywał jej specjalne względy, jako przyjaciółce Harrego
Pottera i towarzyszce jego przygód. Jak ona zareaguje na to, że to on, Severus,
zabił Dumbledora? Czy zwątpi w niego?
- Nigdy -
powiedział sam do siebie szybko odganiając przykre myśli
- Jesteś tego
taki pewien? - odezwał się złośliwy głosik w jego głowie
- Muszę, nic mi
innego nie pozostało - wyszeptał z bólem i uświadomił sobie, że bardzo chciałby
mieć pasmo jej włosów.
środa, 21 listopada 2012
Rozdział XXVIII Always
W Weekend
Severus i Hermiona byli razem przez cały czas, została w jego lochu nawet na
noc z soboty na niedzielę. Właśnie spędzali ze sobą leniwy niedzielny wieczór.
Zdążyli dziś poćwiczyć zaklęcia na ślimakach, pokochać się, uważyć eliksir
tojadowy, znów się pokochać, przejść się do Hogsmade po piwo i bynajmniej nie
było to piwo kremowe, zjeść kolację, porozmawiać o rzeczach ważnych i mniej
ważnych i jeszcze raz się pokochać. Leżeli właśnie w łóżku, Hermiona bawiła się
jego włosami, a on od czasu do czasu zamruczał z zadowolenia jak domowy kot.
- Severusie,
zauważyłam, że spędzamy ze sobą coraz więcej czasu, nie żeby mi to
przeszkadzało, ale muszę spytać, coś się za tym kryje?
- Chcę spędzać z
tobą każdą wolną chwilę dopóki mogę, bo niedługo będzie to znacznie utrudnione,
jednak na szczęście nie niemożliwe - dodał widząc cień przebiegający przez jej
roześmiana dotąd twarz - nie chmurz się, proszę, tak nie lubię jak się smucisz
czy martwisz.
- Sev, dowiem
się w końcu o co chodzi?
- Dowiesz się,
dowiesz, ale nie każ mi mówić wszystkiego teraz, jest tak miło…
- Ale mogłoby
być jeszcze milej, gdybyś mi powiedział o co chodzi - przerwała mu
- Nie będziemy
się mogli oficjalnie spotykać, przez jakiś czas - zaczął mężczyzna
- Przecież teraz
też spotykamy się po kryjomu, więc co będzie inaczej? - Hermiona nie bardzo
rozumiała co ukochany próbuje jej przekazać
- Nikt nie
będzie mógł wiedzieć o tym, że się spotkamy, nawet twoi przyjaciele, kompletnie
nikt, tak będzie lepiej i dla mnie i dla ciebie - westchnął i przeczesał włosy
dłonią
- To dlatego
uczyłeś mnie oklumencji i legimencji…
- Dlatego też,
ale są jeszcze inne powody.
- O tym tez
pewnie dowiem się w swoim czasie - mruknęła niezadowolona
- Tak, obiecuje
ci, że dowiesz się jako pierwsza i ostatnia, o czymś bardzo bardzo ważnym dla
całego czarodziejskiego i nieczarodziejskiego świata, ale teraz, dla dobra
sprawy, nie mogę cię jeszcze wtajemniczyć w to, co ma się zdarzyć, wybaczysz
mi?
- Wybaczę ci,
kolejny raz, a co, mam jakiś wybór? - roześmiała się
- Obawiam się że
żadnego - Severus uśmiechnął się do niej bardzo ładnie
- Jesteś piękny
- powiedziała Hermiona z zachwytem pochylając swoja twarz nad twarzą ukochanego
- Mówiłam ci już, że jesteś piękny?
- Mówiłaś i daj
już spokój, przestań - Severus starał się ukryć twarz
- Zawstydziłeś
się! Ha! Nie wierze, zawstydziłeś się, oh kochany mój, teraz jesteś jeszcze
piękniejszy - zachichotała i pocałowała
go w nos.
*****
- No jakem żyw
to siem żem tak znerwował, że ojej! On krzyczał na dyrektora!
- O Hermino! Jak
dobrze, że przyszłaś, Hagrid opowiada właśnie coś bardzo ciekawego - Harry
przywołał koleżankę ruchem ręki
- Co się takiego
ciekawego stało Hagridzie, ojej, tylko mi nie mów, że ukrywasz w chacie
kolejnego smoka - Hermiona uśmiechnęła się na widok swoich przyjaciół, dawno
nie miała okazji porozmawiać z Hagridem jak za dawnych czasów - no opowiadaj co
ciekawego słychać w Zakazanym Lesie.
- A żebyś
właśnie wiedziała, że w Zakazanym Lesie, ale dokładnie o czym to mowa tam była
wtedy to ja nie usłyszałem, za daleko stałem a i podsłuchiwać jest przeż bardzo
nie tego no - Hagrid zrobił minę jakby obrażał się za to, że ktoś mógłby go
posądzić o podsłuchiwanie - ale no widziałem, że Snape krzyczał na naszego
dyrektora, kłócili się o coś, bardzo rano było jeszcze, wyglądali jakby się
przejść poszli, dziwne też mi miejsce na przechadzki o poranku nie sądzicie?
- Właśnie! To
kolejny dowód na to, że Snape coś knuje! - Harry obstawał przy swoim jak zwykle
- Co się tak patrzysz Hermiono?
- Nie wiem jak
wy, ale ja tu nie widzę żadnego dowodu - zmarszczyła brwi
- No ja nic nie
twierdze na pewno, co to to nie, ale to normalne chyba nie było, co? Hę? Myślę,
że dobrze myślę - Hagrid zrobił bardzo uczoną minę - Jeszcze nie wiedziałem,
żeby się Snape na kogoś tak wściekał, krzyczał cos, ręcami machał, cuda na kiju,
mówię wam, a niech mnie.
- Ale nie
usłyszałeś nic, kompletnie nic? - teraz Hermiona zainteresowała się żywo jego
opowieścią - ani słowa? Nawet z ruchów ust nie mogłeś niczego odczytać?
Hagridzie, zastanów się dobrze.
- Jak oni tak
daleko stali, że ja nie widział ust nawet, tylko sylwetki i to mgła była, coś
krzyczał, że on już nie chce tego robić, ale czego robić? Może szpiegować już
nie chce, hehe, cykora pewnie ma, bo się gorąco robi coraz bardziej nie,
cholibka! To pewnie o to szło - Hagrid był bardzo zadowolony, że odgadnął tak
skomplikowana zagadkę.
- No wiesz co? -
Hermiona była oburzona - na pewno chodziło o coś zupełnie innego.
- No na pewno,
na pewno, przecież Snape to jest wzór cnót wszelakich, nie ma co - Harry zakpił
sobie z jej oburzenia - na koniec pewnie dodał, że pragnie pomagać wdowom i
sierotom. O! Właśnie i ja będę jego pierwszą ofiarą, to znaczy tfu! Dla mnie
spełni swoja pierwszą ofiarę
- To wcale nie
jest takie zabawne Harry - Dziewczyna była coraz bardziej wściekła
- No nie, masz
rację, to nawet wzruszające, oh tak, chwyciło mnie to za serce, poza tym to
przecież nie jest jego pierwsza ofiara spełniona z miłości do bliźnich,
przecież się poświęca, co noc pewnie tak, tak, wbrew własnej woli ryzykuje
życie dla nas wszystkich - Harry miał coraz większy ubaw ze zdenerwowanej
koleżanki, która zdążyła już zmienić kolor na purpurowy przynajmniej dwukrotnie
- Severus Snape obrońca uciśnionych i przede wszystkim Harrego Pottera, tak! On
przecież gotów jest zginąć za mnie!
- Musiałoby być
ci bardzo głupio gdyby rzeczywiście się tak stało, co? - starała się nad sobą
panować ale było jej bardzo ciężko - nie sądziłam, że kiedykolwiek docenisz
jego pracę, ale że będziesz tak kpić? Tego się Harry po tobie nie spodziewałam
i jest mi bardzo przykro.
Hermiona
wściekła na cały świat odwróciła się na pięcie i pomaszerowała żwawym krokiem w
stronę zamku mrucząc pod nosem jakieś okropne przekleństwa pod adresem Harrego.
- Co ona, wogle,
nie kumam nic - Hagrid kompletnie nic nie rozumiał tej dziwnej wymiany zdań
- Dalej z nim
sypia - Harry powiedział to zanim zdążył ugryźć się w język
- Co do jasnej
ciasnej!? Trzeba o tym powiedzieć Dumbledorowi, przecież… - Hagrid nie wierzył
własnym uszom
- Za późno, już
wszystko skończone, skrzyżowali różdżki - Ron pokręcił głową i splunął przed
siebie z pogardą.
*****
Było już bardzo
późno, reszta uczniów dawno smacznie spała, niektórzy nauczyciele i prefekci
patrolowali zamek i okolicę. Nie było wśród nich Severusa Snapea, który spędzał
już kolejną godzinę w gabinecie dyrektora Hogwartu. Nie mógł uwierzyć w to co
usłyszał, w to, że wszystko co robił, robił na marne, że został przez
Dumbledora oszukany i że ten okropny Harry Potter też został oszukany.
- Severusie,
jeśli robiłeś to wszystko dla niej, z miłości do niej, jeżeli twoim patronusem
jest wciąż jej patronus, to powiedz mi kim jest w tym wszystkim Hermiona
Granger!?
- Po tym
wszystkim co mi powiedziałeś śmiesz się jeszcze do mnie odzywać uniesionym
głosem?! - Snape był wściekły i rozgoryczony - robiłem wszystko żeby chronić
jej jedynego syna, nie ważnie, że miała go z Potterem, to był jej syn, za
którego oddala swoje ,życie. Ja robiłem wszystko… zrobiłbym dla niej wszystko!
Udało mi się go chronić, aż do tej pory kiedy mi mówisz, że on ma umrzeć wtedy
kiedy ty sobie tego zażyczysz! Wiesz czego ode mnie oczekujesz?!
- Severusie,
przyjacielu, gwarantuje ci, że twoje wysiłki nie pójdą na marne, ale nie mogę
ci teraz wszystkiego wyjawić, jednak chciałbym znów czegoś od ciebie, tak,
chciałbym żebyś odpowiedział mi na jedno pytanie, może będzie ich więcej.
Snape patrzył na
Dumbledora z mieszaniną odrazy i nienawiści i co chwila spoglądał na miejsce, w
którym znikła srebrna łania. Nie miał ochoty odpowiadać na żadne pytania
dyrektora, w ogóle nie miał ochoty z nim rozmawiać, ani na niego patrzeć. W
głowie huczały mu tylko słowa, które cały czas sobie powtarzał, że nigdy jej
już nie zawiedzie. Teraz okazało się, że zawiedzie ją po raz kolejny i to chyba
najbardziej jak tylko mógł zawieść.
- Severusie, a
gdybyś miał przedmiot, który pozwala wskrzeszać umarłych? - Dumbledor zrobił
dziwnie tajemnicza minę - ale nie wiedziałbyś w jakiej postaci ona wróci, czy
będzie do końca taka jaka była, do końca ludzka…
- Jaka by nie
była, byle by tylko znów była - Snape odpowiedział jednym tchem
- A Hermiona?
Wszystko to co ona ci dała? A skrzyżowane różdżki?
- Nie wiem. -
Snape zaczął mówić spokojniejszym tonem
- Czego nie
wiesz, kogo kochasz? A nie jest to takie proste?
- Lily wyszła za
mąż, urodziła mu syna…
- Ale przecież
nie chcesz mi chyba wmówić, że wskrzesiłbyś także Jamesa, a Harry nie jest już
niemowlęciem - Dumbledor drążył temat z uporem sobie właściwym.
- Mogłaby być
moją przyjaciółką - Severus sam nie wierzył w te bzdury, które teraz mówił
- Tak? Doprawdy,
jesteś tego pewien, a która z nich? - Dumbledor prawie parsknął śmiechem
- Nie wiem, daj
mi spokój, oszukałeś mnie, w okrutny sposób mnie oszukałeś!
Snape opuścił
gabinet dyrektora w humorze jeszcze bardziej podłym niż zwykł opuszczać go
zazwyczaj. Dwie sprawy nie dawały mu spokoju. Dlaczego Albus Dumbledor mówił o
przedmiocie, który ma moc wskrzeszania zmarłych? Przecież nie był głupcem, żeby
wierzyć w bajki, ale kto jeśli nie on, mógł wiedzieć, że taki przedmiot
naprawdę istnieje, a gdyby rzeczywiście istniał? No właśnie, to był drugi
problem, jeśli miałby wybór z kim chce spędzić resztę życia, to kogo by wybrał?
Na początku odpowiedź była oczywista, Lily, tylko Lily, ale teraz, kiedy emocje
już nieco opadły? Mógłby ją znowu zobaczyć, dotknąć, poczuć jej zapach, nikt
nie pachniał tak ja ona, nikt nie był taki jak ona. Tak dawno jej nie widział i
teraz jednym ruchem mógłby ja przywołać do siebie, tylko jakim kosztem?
- Przecież na
pewno nie chciałaby żyć tu, bez swojego męża - skrzywił się Snape - pobyłbym z
nią tylko chwilę, a potem mogłaby wrócić, na pewno by mogła, poza tym
umożliwiłbym jej spotkanie z synem… chyba sam siebie oszukuję, nie wiem, nic
już nie wiem. Chociaż jakbym mógł żyć bez Hermiony, mojej kochanej Hermiony? Skrzyżowaliśmy
różdżki, nie, nie mógłbym. Jedno jest pewnie wolałbym umrzeć, niż skrzywdzić
lub zawieść którąkolwiek z nich - powiedział Snape sam do siebie schodząc do
swoich lochów.
środa, 7 listopada 2012
Rozdział XXVII Rozmowy
- Harry,
powtarzam ci po raz kolejny, że Draco nie ma do wykonania żadnego niesamowitego
zadania i na pewno nie dla Voldemorta, a ty Ron przestań wreszcie syczeć na
dźwięk tego słowa! - Hermiona była już wyraźnie zirytowana przedłużającą się
rozmową o tym co robi Draco i gdzie znika Draco - Harry! Ani słowa więcej na
ten temat! Wałkujemy to już ponad dwie godziny i to kolejny raz, daj mi
spokojnie żyć!
- Ja swoje, a ty
swoje. Mówię ci, że teraz wiem przynajmniej gdzie się podziewa kiedy znika, to
już bardzo dużo, prawda?
Hermiona
westchnęła ostentacyjnie i wzniosła oczy ku niebu.
- Łazi do pokoju
życzeń, myślę, że tam coś schował, na pewno coś tam ukrył, założę się, że to
jakiś czarnomagiczny przedmiot…
- Do cholery
jasnej! Daj już wreszcie spokój, bo to zaczyna być niepokojące! - Hermiona nie
mogła już wytrzymać słuchania kolejny raz o tym samym
- Właśnie -
przerwał jej Harry z satysfakcją- sama przyznajesz, że zaczęło to być
niepokojące.
- Ale ja nie o
Draco, tylko o tym, że masz obsesję i powinieneś się leczyć!
Hermiona wstała
z fotela w pokoju wspólnym i po chwili przeszła przez dziurę w portrecie. Nie
lubiła rozmów o Draconie, dlatego, że wiedziała o całej sprawie więcej od
swoich przyjaciół i dlatego, że zawsze musiała kryć tego wstrętnego blondyna.
Rozmyślając o tym czego tak naprawdę jest w stanie dowiedzieć się Harry i jak
mógłby to wykorzystać przeciwko Severusowi dotarła do lochów. Snape siedział na
dywanie przed kominkiem, patrzył w ogień i bawił się różdżką, ucieszył się, jak
zwykle, na widok swojej kobiety. Hermiona usiadła za nim i objęła go w pasie.
- Jak ci minął
dzień? - spytała głaszcząc go po głowie
- Nic
specjalnego, nic nowego, nic ciekawego, czyli wymarzony spokój, a tobie?
- Harry kazał
śledzić Zgredkowi i Stworkowi Dracona, dowiedzieli się, że znika w Pokoju
Życzeń, teraz Harry nie daje mi spokoju, zresztą Ronowi też. Mnoży teorie
spiskowe i żąda żebyśmy przyznawali mu rację, jestem tym cholernie zmęczona -
westchnęła dziewczyna
- Potter -
westchnął Severus
- Ale nie
gadajmy o tym, nie chce mi się znów o tym myśleć, powiedz lepiej jakie masz
dziś dla mnie zadanie - Hermiona spojrzała na niego z delikatnym uśmiechem i
wyrazem żywego zainteresowania na twarzy
- Avada, moja
kochana Hermiono - Severus uśmiechnął się jakiś dziwnym nieprzeniknionym
uśmiechem - nie bój się, tylko na ślimakach - dodał widząc przerażenie w tych
kochanych ciepłych brązowych oczach.
Wstał, podszedł
do kredensu i wyciągnął małe brązowe pudełko ze ślimakami, które zaraz podał
dziewczynie.
- Myślałam, że
masz coś specjalnego, że będziemy ćwiczyć na czymś innym, może większym, no nie
wiem… - Hermiona była troszkę zawiedziona takim samym zadaniem jak tydzień temu
i jeszcze tydzień temu
- Tak, to co
powiesz na to?- Severus Snape machnął różdżką i ślimaki rozrosły się do rozmiarów
sporego kota - teraz trudniej będzie ci je zabić, widzisz je dokładniej, są
większe, no ale spróbuj.
Dziewczyna
wyciągnęła przed siebie różdżkę, zamknęła oczy i próbowała skupić się z całych
sił na zaklęciu, które jako jedyne ciągle sprawiało jej jakieś trudności.
Imperius opanowała perfekcyjnie, nawet Cruciatus wychodziło jej całkiem nieźle,
ale ilekroć próbowała użyć śmiertelnego zaklęcia, tylekroć coś było nie tak.
- Avada Kedavra
- wypowiedziała głośno i pewnie
- Kochanie, ale
nie z zamkniętymi oczami, na Merlina! - Severus zaśmiał się - patrz jak to się
robi
- Sev, nie lubię
patrzeć jak zabijasz - skrzywiła się dziewczyna widząc jak mężczyzna przymierza
się do użycia śmiertelnej klątwy
- Hermino, to
tylko ślimaki, wiesz, że w swoim życiu zabijałem nie tylko ślimaki.
- Wiem, ale…
Snape spojrzał
na ślimaka, który właśnie zostawiał oślizgły ślad na jego podłodze i próbował
wpełznąć do sypialni.
- Avada Kedavra
- zielone światło błysnęło, ślimak zwalił się na ziemię i już się nie poruszył
- Masz talent -
pochwaliła go dziewczyna
- Daj spokój, w
ogóle, co ty mówisz? Właśnie powiedziałaś, że mam talent do zabijania - Severus
był zły, naprawdę zły
- Przepraszam,
nie to miałam na myśli - podeszła do niego i próbowała się przytulić - oj Sev,
proszę cię, przecież wiesz, że nie myślę o tobie w ten sposób.
Snape westchnął
nachmurzony, ale pozwolił jej się do siebie przytulić.
- Na czwartym
roku, na OPCM Moody, a raczej Barty Crouh, pokazywał nam na pierwszej lekcji te
trzy zaklęcia na pajakach. Pamiętam jak dziś, po lekcji podszedł do mnie Harry,
z taką dziwną miną i powiedział, że teraz już wie jak zginęli jego rodzice, jak
ten pająk, szybko, cicho, bezboleśnie, dziwnie się wtedy poczułam. Mimo, że
potem opowiadał mi jak zginęła jego matka, to jednak tamta chwila wyryła mi się
w pamięci najbardziej.
- Opowiadał?
Przecież był bardzo mały, nie mógł tego pamiętać - Snape był zaciekawiony
opowieścią dziewczyny
- To prawda, ale
przypomniał sobie wszystko dzięki dementorom, zawsze gdy dementor był bardzo
blisko Harry słyszał głos swojej matki, jak błaga Voldemorta o litość dla
swojego dziecka, jak on każe jej się odsunąć, a potem słyszał już tylko krzyk
- Słyszał jej
głos - Severus szepnął na tyle cicho żeby nie mogła go usłyszeć- szczęściarz
- Co tam
mruczysz? Szczęściarz? Czemu tak twierdzisz? Sev, co ci przyszło do głowy?
- Szczęściarz,
tyle razy dementorzy prawie go mieli, a on zawsze wychodził z tego cało.
- Ah, tak,
prawda. Sev! Ten ślimak zaraz zje ci połowę twoich zapasów skrzeloziela!
Rzeczywiście,
jeden z trzech wielkich ślimaków dobierał się właśnie do szafki z ziołami,
Snape błyskawicznie machnął różdżką i po chwili schował pudełko ze ślimakami
powrotem do szafki w kredensie.
- Sev, wiesz
może coś o horkruksach? - Hermiona wypaliła tak nagle, że gdyby Snape miał
jeszcze w rękach pudełko ze ślimakami to leżałoby ono już na podłodze.
- Co też ci
przyszło do głowy? Jest tyle interesujących dziedzin wiedzy magicznej…od kiedy?
Od kiedy interesuje cię czarna magia? Hermino? - Snape był tak zdziwiony i
zaniepokojony pytaniem ukochanej, że nawet nie starał się tego ukryć - Mam
nadzieje, że to nie z mojego powodu, wiesz, też byłem kiedyś w twoim wieku i
zainteresowanie czarną magią nie wyszło mi na zdrowie.
- Nie, bo wiesz,
tak tylko się pytam, cos mi się musiało obić o uszy, a może widziałam tę nazwę
w jakiejś księdze, tej z indeksu ksiąg zakazanych - Hermiona starała się żeby
wszystko wyglądało jak najbardziej naturalnie, jednak oszukanie Severusa Snapea
graniczyło z cudem.
- Potter? Dobrze
myślę? To on szuka informacji o horkruksach? - widząc minę ukochanej tylko
splunął ze złością do kominka - jak mogłem ciebie posądzić o takie bzdury,
jasny chłopiec, dobroć tego świata, pocieszyciel strapionych, nadzieja
wiernych, Potter.
- Wiesz coś czy
nie? Szukałam wszędzie, naprawdę wszędzie, wiesz jak bardzo jestem uparta jeśli
chce osiągnąć swój cel - Hermiona nadal drążyła temat
- O tak,
widziałem to przy Avadzie - Snape lubił czasami być troszeczkę złośliwy
- Więc szukałam
wszędzie i nie znalazłam kompletnie nic. Nie wiem, do kogo mogłabym się zwrócić
z tym pytaniem jeśli nie do ciebie.
- Nie pomyślałaś
o Dumbledorze? - podsunął jej pomysł mężczyzna
- Nie, to
właśnie on zlecił Harremu to zadanie
- A Potter
oczywiście sam nie potrafi niczego osiągnąć więc od razu zwrócił się o pomoc,
cały Potter, nic w pojedynkę, zawsze otoczony wianuszkiem fanów i doradców, ale
do rzeczy - Snape odwrócił się do niej plecami i zrobił kilka kroków do przodu
- wiem niewiele, prawie tyle co nic. Horkruks to przedmiot o wyjątkowej
magicznej mocy, jest szkatułą w której chowa się część ludzkiej duszy, nie wiem
dokładnie jak horkruks powstaje, ale chyba można zaryzykować tezę, że w jakiś
szczególnie okropny sposób.
Hermiona
patrzyła na niego przerażonymi oczami i nie wiedziała co powiedzieć, po chwili
jednak odzyskała głos i zadała pytanie, które nasuwało się od razu
- Ale po co ktoś
miałby stworzyć taki horkruks, po co miałby rozszczepiać swoją duszę? Chyba,
że…
- Dokładnie, i
ja tak myślę, po to żeby nie umrzeć do końca, ale proszę cię, nie przekazuj
tego co ci powiedziałem Potterowi.
- Dlaczego? -
Dziewczyna była zdziwiona, bo przeciez ta wiedza była potrzebna właśnie
Harremu, a nie jej
- Po prostu nie
i koniec, w porządku?
- OK - zgodziła
się niechętnie - A teraz muszę już pędzić do siebie, cisza nocna i te sprawy,
wiesz, patrole
Przytuła się do
niego ciesząc się, że może czuć jego zapach, który tak bardzo uwielbiała. On z
kolei cieszył się w tej chwili miękkością jej włosów. Pocałowali się długo na
pożegnanie i Hermiona wyszła z jego gabinetu.
*****
Poranek był
rześki i mglisty, z trudem można było dostrzec dwie ciemne postacie
przechadzające się skrajem Zakazanego Lasu. Osoba w czarnych szatach była
wyraźnie wzburzona, żywo gestykulowała, natomiast osoba z długą jasną brodą
zachowywała się normalnie.
- A nie
pomyślałeś, że ja już nie chcę tego robić, że chcę mieć święty spokój, taki na
ile to możliwe, że może chcę wreszcie ułożyć sobie życie?!
- Severusie,
wiesz, że obiecałeś mi coś dawno temu - odpowiedział spokojnie Dumbledor
- Ale
okoliczności nieco się zmieniły, prawda? - nie dawał za wygraną Snape
- Okoliczności
bardzo się zmieniły, to prawda, jesteś tak blisko wykonania zadania jak nigdy
dotąd, szkoda by było zmarnować te całe lata wyrzeczeń i poświęceń, mylę się?
- Przypuśćmy, że
cię zabiję, zostanę dyrektorem Hogwartu i co? Przecież kompletnie nic mi nie
mówisz! Pomyślałeś chociaż o Hermionie? - Snape był naprawdę wściekły
- Severusie,
jeśli kocha cię tak bardzo jak powinna, to nie powinieneś się niczego obawiać -
uśmiechnął się dobrotliwie dyrektor - a jeśli chodzi o moje zaufanie, to
wpadnij dziś do mnie wieczorem, powiem ci to, co już dawno powinieneś wiedzieć.
- Przyjdę na
pewno - uciął krótko Snape i skierował swoje kroki do zamku.
wtorek, 23 października 2012
Rozdział XXVI Niebiańska plaża
Snape wszedł do
okrągłego gabinetu dyrektora i już od progu miał dziwne wrażenie, że wszystkie
sprzęty podejrzliwie na niego patrzą. Chciał zacząć opowiadać o tym co działo
się na zebraniu Śmierciożerców, kiedy Dumbledore uciszył go ruchem reki.
- Severusie -
pretensja zabrzmiała w jego spokojnym głosie - Severusie, jak mogłeś?
Snape patrzył na
niego z niemałym zdziwieniem.
- Skoro
czekaliście tak długo, to mogliście poczekać jeszcze trochę, spodziewałem się
po tobie większej rozwagi, rozczarowałeś mnie Severusie - Dymbledor spojrzał mu
prosto oczy - był u mnie Ron Wesley, powiedział co zauważył dziś u Hermiony
Granger.
Snape zacisnął
dłonie w pięści aż chrupnęło.
- I co ja mam
teraz z tobą zrobić? - Dumbledor podszedł do Snapea - przecież nie mogę cię
wyrzucić. Na brodę Merlina!
Snape starał się
nie patrzeć w oczy dyrektora, ale i tak miał wrażenie, że te oczy przewiercają
go na wylot, bardzo tego nie lubił, a Dumbledor miał to niestety w swoim
zwyczaju robić dość często i to nieraz bez wyraźnego, zdaniem Snapea, powodu.
- Nie sądzę, aby
Ronald rozniósł tę nowinkę po całej szkole, ale myślę, że Harry i Ginny już
wiedzą, a jeśli oni wiedzą, to mogą dowiedzieć się o tym rodzice Rona i Ginny,
a tego bardzo bym nie chciał. Jak wiesz, są oni jakby opiekunami panny Granger
w magicznym świecie i myślę, że nie spodobałoby im się, to w jaki sposób i z
kim panna Granger… ehhh Severusie, Severusie, co ja mam z tobą zrobić -
westchnął strapiony Dumbeldor.
- Sugerujesz mi
cos? Powinienem odejść sam, zrzec się posady w Hogwarcie? Bo jeśli masz zamiar
próbować przekonywać mnie do tego ażebym zostawił Hermionę, to daruj sobie to
już na samym początku, szkoda twojego i mojego czasu.
Snape chciał
jeszcze coś powiedzieć, był przygotowany na to, że będzie musiał opuścić
Hogwart. Wcale tego nie chciał, bo Hogwart był jego jedynym prawdziwym domem
jaki kiedykolwiek miał, jednak pozwolił sobie na coś, na co nie powinien i
teraz wypadałoby ponieść konsekwencje swojego zachowania, ale nawet jeśli
będzie musiał zamieszkać w Hogsmade i poszukać sobie innej pracy to nie
żałował. Tak, Severus Snape nie żałował tego, że poddał się tak szybko tej
młodej, pięknej i piekielnie inteligentnej dziewczynie.
- Jesteś szczęśliwy?
- spytał go Dumbledor łagodnie
- Chyba pierwszy
raz w życiu - odpowiedział mu Snape tak szybko, że aż go to zdziwiło
- A ona? A panna
Granger?
- Też, uważam, że
też.
Dumbledor odwrócił
się od niego i spokojnym krokiem podszedł do swojego biurka, usiadł na fotelu,
złączył palce w trójkąt
- Wszystko w
porządku? Pytam o zebranie - dodał jakby od niechcenia beztroskim głosem
- Tak -
odpowiedział Snape nieco zaskoczony nagłą zmianą tematu - wszystko idzie
zgodnie z planem.
- Świetnie. Dziękuję
ci Severusie, dobranoc. - Dumbledor zajął się jakąś wyjątkowo ciekawą książką i
nawet nie spojrzał na zdumionego Snapea.
*****
Reszta stycznia
minęła bardzo szybko, podobnie jak luty i marzec. Kwiecień mijał już nieco
wolniej, może dlatego, że dni były dłuższe, wiosenne, bardziej słoneczne.
Powoli uczniowie Hogwartu zaczęli wychodzić na błonia, spacerować wokół
jeziora, w zamku zrobiło się dość pusto i cicho. Hermiona zdała swój egzamin z
teleportacji, za co Severus obiecał zabrać ją w pewne piękne miejsce. Szli
właśnie do granic Hogwartu żeby się teleportować. Hermiona mogła tym razem
teleportować się już sama, miała licencje, zdała, cieszyła się z tego bardzo.
Jednak Severus nie chciał za nic w świecie powiedzieć jej gdzie mają się
teleportować, więc znowu była zmuszona teleportować się łącznie. Kiedy
otworzyła oczy jej oczom ukazał się taki widok, że aż pisnęła.
- Oh! Sev! Jak
tu pięknie! - dziewczyna była wprost urzeczona widokiem białej pustej plaży
- No cóż, miałem
nadzieję na właśnie taką reakcję i cieszę się, że się nie pomyliłem - Snape był
z siebie bardzo zadowolony
- Ale jak to
jest, że ta plaża jest pusta? Tak piękne miejsce powinno przyciągać swoim
pięknem rzesze turystów, przyznaj się, co wykombinowałeś?
- Hmm coś jak z
Hogwartem, Mugole widzą tylko ruiny grożące zawaleniem, my widzimy piękny
zamek, my widzimy piękną plażę, a oni brudną linię brzegową, wiesz, pełną
wodorostów i wplątanych w nie śmieci. Sprytne, prawda? Ktoś to dobrze wymyślił.
- Tak, ale
Severusie, tu jest bardzo gorąco, to nie jest Wielka Brytania, mamy kwiecień, a
tu jest co najmniej 30 stopni, gdzie my jesteśmy?
- W Afryce -
odpowiedział jej jeszcze bardziej zadowolony z siebie mężczyzna
- W Afryce? No
no… Przeszedłeś samego siebie, gdzie dokładniej?
- W Libii.
Trafiłem tu kiedyś przez przypadek, niezbyt dokładnie skupiłem się na celu
mojej teleportacji i zamiast tam gdzie powinienem trafić trafiłem właśnie tu,
to co, popływamy? - Snape zaczął się już rozbierać
- Masz dla mnie
kostium kąpielowy? -Hermiona spytała, chociaż dobrze wiedziała jaka będzie
odpowiedź
- Żartujesz? -
Snape aż się zaśmiał
- To jak mam
pływać?
- No jak to jak?
Nago! Hermiono, nie powiesz mi chyba, że się mnie wstydzisz - spojrzał na nią z
takim politowaniem, że aż zaklęła w duchu
Chcąc nie chcąc
zaczęła powoli pozbywać się ubrań. Mimo, że od jakiegoś czasu sypiali ze sobą
regularnie dziewczyna w dalszym ciągu czuła przed nim wstyd, wprawdzie tylko
odrobinkę, ale jednak. Zawsze wydawało jej się, że ma za mały biust, za duży
brzuch, cellulit, za grube uda, zbyt płaskie pośladki i tak dalej i tak dalej.
Severus widząc jej zawstydzoną minę stwierdził, że znowu myśli o jakiś
bzdurach.
- Hermino,
wydaje mi się, że masz rację
- Co?
- Coś jest z
tobą nie tak - przyglądał się jej teraz badawczo z poważną miną
- Oh, ale co? -
wystraczyła się dziewczyna - chodzi ci o ten cellulit?
- Tak, właśnie
to mam na myśli - Severus pokiwał glową
- No bo wiesz
no, zapuściłam się trochę przez zimę - Hermiona była bardzo zmieszana
- Nie wiem, jak
można mieć taki cellulit - ciągnął dalej Snape - nie możesz czegoś z nim
zrobić?
- Oh Sev, jesteś
okropny!
- Taki cellulit
na paznokciach u stóp, Hermino, byś się wstydziła - powiedział poważnie Snape
po czym widząc jej minę wybuchnął śmiechem
- Severusie! To
nie jest cellulit, to brokat! - Hermiona chciała zrobic groźną minę, ale widząc
jak Sev dusi się ze śmiechu nie mogła zrobić nic innego jak tylko się
uśmiechnąć - uwielbiam cię i te twoje paskudne poczucie humoru też
- Kochana
zapamiętaj, że dla nas nie ma czegoś takiego jak cellulit, on nie istnieje w
świecie facetów, to choroba mózgu występująca u pięknych kobiet - objął ja w
talii i spojrzał na nią z góry - uwielbiam kiedy jesteś naga i kiedy się tego
nie wstydzisz, tak jak teraz.
- Dobrze
pływasz? - Hermiona chciała zmienić temat
- Całkiem
nienajgorzej, a ty?
- Chyba też
całkiem nienajgorzej.
Hermiona
uśmiechała się, bawiła się jego włosami i patrzyła mu w oczy z taką miłością,
że aż go to bolało, wiedział, że mają coraz mniej czasu. Nie był pewien jej
reakcji, na to co miało nastąpić, czy ona to zrozumie? Czy nie przestanie w
niego wierzyć? Czy nie przestanie mu ufać i kochać go? Czy będzie bezpieczna?
- Hermino,
ćwiczysz prawda? Zaklęcia niewybaczalne, na tych ślimakach, które ci dałem? -
jego ton nagle stał się bardzo poważny
- Tak Sev,
ćwiczę, codziennie wieczorem i idzie mi całkiem nieźle, chociaż avada dalej mi
nie wychodzi tak jak powinna - skrzywiła się i spojrzała w ziemię
- Umarłbym gdyby
cos ci się stało - powiedział bardzo bardzo cicho i pocałował ją w czoło -
idziemy popływać? - dodał już normalnym głosem
Pływali, bawili
się w wodzie, biegali po plaży, Hermiona wytaplała się w piasku ku wielkiej
uciesze Severusa, który zaniósł ja potem do wody i wrzucił bez ostrzeżenia.
Wszystko było idealne, plaża, morze, pogoda, on tylko nie mógł odegnać od
siebie tych okropnych myśli, że to się już powoli kończy, ale może nie będzie
tak źle, może ona mu wybaczy? Może go zrozumie, zrozumie to wszystko co miało
niedługo nastąpić, może zna go lepiej niż mu się wydaje, może jej nie docenia,
musi jej tylko bardziej zaufać.
- Ufam ci -
powiedział to mimowolnie
- O co chodzi?
Czego mi nie mówisz? - Hermiona spoważniała - zauważyłam, że jesteś coraz
bardziej ponury…
- Zawsze jestem
ponury, ja z natury jestem ponury, przecież mnie znasz - Severus starał się
żeby wszystko wyglądało naturalnie
- Nie prawda.
Wcale nie jesteś ponury, sprawiasz tylko takie wrażenie, chcesz być taki w
oczach innych, ale ja cię znam, trochę - wzięła jego twarz w dłonie i spojrzała
na niego bardzo poważnie - wcale nie jesteś ponury, jesteś kochany i cudowny,
tylko widzę, że coś cię coraz bardziej martwi.
- To nic, przejdzie
mi, zobaczysz, to nic takiego - dobrze wiedział, że kłamie
- Sev, kłamstwo
masz opanowane do perfekcji i na prawdę nie widać, że kłamiesz, ale ja i tak
wiem, że kłamiesz, dowiem się o co chodzi?
- Tak
- Kiedy?
- W swoim
czasie.
- Nie lubię gdy
tak mówisz, ale niech będzie - wiedziała, że nawet gdyby prosiła go najlepiej
jak umie to i tak niczego by nie osiągnęła jeśli rzeczywiście nie chciał jej
teraz nic powiedzieć.
- Co zrobimy z
resztą dnia? - tym razem Snape zmienił temat - Masz jakieś pomysły? Co chcesz
robić?
- Kochać się z
tobą - odpowiedziała bez chwili zastanowienia i zaraz parsknęła śmiechem widząc
jego zdziwioną minę - no co?
- Nie, nic,
tylko zdziwiło mnie, że mówisz to tak po prostu, tak bez ogródek
- Severusie -
Hermiona zamknęła mu usta dłonią - tu i teraz
Snape pokręcił
głową z niedowierzaniem i uśmiechnął się, ciągle potrafiła go czymś zaskoczyć,
jego, którego już nic nie miało prawa dziwić. W tej chwili znów pomyślał sobie,
że może rzeczywiście nie docenia jej tak jak powinien.
niedziela, 7 października 2012
Rozdział XXV Zawiedzione nadzieje
Kiedy Hermiona
wchodziła przez dziurę w portrecie do pokoju wspólnego Gryffindoru była trzecia
nad ranem. Nie spodziewała się zobaczyć kogokolwiek, dlatego wielkie było jej
zdziwienie, gdy jej wzrok padł na Ginny Wesley siedzącą przed kominkiem nad
mapą Huncwotów.
- Ginny? Jeszcze
nie śpisz?
- Hermiona -
wychrypiała przeciągle zaspana rudowłosa - czekałam na ciebie, poza tym Harry
zlecił mi szpiegowanie Dracona - podniosła do góry mapę Huncwotów.
- Żartujesz?
Ależ on ma na tym punkcie obsesję, kompletnie tego nie rozumiem, i co? Gdzie
Draco teraz jest? - spytała w nadziei, że Ginny zapomni o jej dzisiejszej
wędrówce do Severusa.
- W swoim
dormitorium, ale przecież nie po to tu siedziałam do trzeciej żeby mówić z tobą
o Draco, nie sądzisz? - Ginny uśmiechnęła się szelmowsko
- Ekhmm, no więc
o czym chciałabyś ze mną mówić? To znaczy, wiesz, zmęczona jestem i chciałabym
się już położyć - Hermiona bokiem udawała się powoli w stronę dormitorium
- Nie tak
szybko, nie tak szybko! Powiedz chociaż jak było?
Hermiona pokiwała
przecząco głową.
- Nie powiesz?
No wiesz co!? Ja ci wszystko mówię! Ale no dobra, to chociaż powiedz czy było
tak jak to sobie wyobrażałaś?
- Było znacznie
lepiej - Hermiona uśmiechnęła się szeroko - znacznie lepiej.
Ginny uniosła
brwi i pokręciła głową z niedowierzaniem.
*****
Nazajutrz pierwsze
dwie lekcje Gryfonów były lekcjami eliksirów ze ślizgonami. Hermionie przestało
już przeszkadzać to, że Harry wszystko robił najlepiej dzięki podręcznikowi
tajemniczego Księcia Półkrwi. Nie obeszło ją też nic a nic to , że sama nie
dala rady dokończyć zadanego im na lekcji eliksiru, jej myśli kierowały się do
pewnego gabinetu w lochach. Zastanawiała się czy Severus jeszcze tam jest, czy
może siedzi już w pokoju nauczycielskim, a może właśnie prowadzi lekcje obrony
przed czarną magią? Nie bardzo mogła uwierzyć
w to, co stało się ostatniej nocy. Należała do niego, już w pełni , miał
już nie tylko jej duszę, miał jeszcze jej ciało. Bała się dzisiejszego
spotkania z nim. Nie mieli dziś lekcji OPCM, ale wiedziała, że na obiedzie w
Wielkiej Sali na pewno go zobaczy, albo na korytarzu, a jeśli nawet nie, to
przecież spotkają się wieczorem, jak to zwykli robić, w jego gabinecie - pod
pretekstem szlabanu, lub w Pokoju Życzeń, aby ćwiczyć na wszelki wypadek.
Z zamyślenia
wyrwał ją Harry
- Ej Hermiono,
wychodzimy. Co tak stoisz nad tym pustym kociołkiem? Lekcja się skończyła.
- Oj, zamyśliłam
się Harry - powiedziała rozkojarzona Hermiona. Szybko pozbierała swoje rzeczy i
ruszyli korytarzem na kolejną lekcję. Rozmawiała z Ronem i Harrym o Draconie
kiedy zza rogu wyszedł Snape, dzieliła ich cala długość korytarza, ale
Hermionie serce waliło tak jakby stał tuż obok niej. Wpatrywała się w jego
rosnącą sylwetkę z taką intensywnością, że Ron musiał zakląć siarczyście.
Severus starał się na nią nie patrzeć, patrzył gdzieś ponad nią, nie chciał
żeby wszyscy widzieli spojrzenie jakim chciał ją obdarzyć. Kiedy był już bardzo
blisko na moment spojrzał jej głęboko w oczy, a było to spojrzenie tak
spalające, że Hermionie zrobiło się nagle bardzo gorąco i bardzo zimno za razem.
Kiedy minął ją zaledwie o cal i jego szata dotknęła jej ramienia dziewczyna
wypuściła ze świstem całe powietrze z płuc.
- Jesteś
nienormalna - syknął Ron - czekam z niecierpliwością kiedy ci w końcu przejdzie
- Daj mi spokój
Ron - warknęła dziewczyna
- Ron ma racje -
wtrącił się Harry - to już trwa zdecydowanie za długo, nie wiem co tam robicie,
kiedy wymykasz się wieczorami pod moja peleryna niewidką, mogę tylko się tego
domyślać…
- Harry przestań!
- Ron przystanął gwałtownie - nie mów nawet takich rzeczy, chce mi się żygać
kiedy o tym pomyślę - i zrobił minę sugerującą gwałtowne mdłości.
Hermiona zaśmiała
się szczerze, zawsze lubiła Rona za jego pajacowanie, z nim nie można było się
nudzić, był taki szczery i prawdziwy i bardzo prosty w obsłudze, nie trzeba
było się niczego domyślać, bardzo przewidywalny,
gdyby jeszcze umiał zaakceptować jej związek…
- Ron, uwierz
mi, ja też mam mdłości gdy wyobrażę sobie te długie kościste białe paluchy
dotykające…
- Przestań! - Ron
nie wytrzymał, odwrócił się na piecie i poszedł w przeciwną stronę. Nie miał
zamiaru iść teraz na lekcje, był zbyt wzburzony. Myśl o tym, że ręce Snapea
dotykały ciała Hermiony, że jego usta dotykały jej ust, że oni mogli już… Ron
nie chciał kończyć tej myśli. To było nie do zniesienia. W swoim marzeniach
zawsze widział Hermionę jako swoją dziewczynę, a potem żonę, widział ich
Harrego i Ginny razem, jako rodzinę.
*****
To był bardzo
długi dzień dla nich wszystkich, dlatego wieczorem z prawdziwą radością usiedli
w fotelach przed kominkiem w Pokoju Wspólnym. Harry bawił się bezmyślnie
zniczem i zastanawiał się, co może teraz robić Ginny skoro nie mam jej z nim,
Ron skrobał cos zawzięcie na pergaminie, a Hermiona siedziała cicha i markotna
i patrzyła w ogień.
- Co ci jest? -
spytał w końcu Harry - cały dzień jesteś jakaś dziwna, nie myślisz o tym co
robisz, nie uważasz na lekcjach, prawie nie jadłaś, o co chodzi?
- Nie, nic się
nie stało, chyba się nie wyspałam - powiedziała to tak, po prostu na odczepnego
- Nie wyspałaś
się? A może powiesz nam co robiłaś w nocy? - Ron splunął z pogardą do kominka
- Ron, stary,
daj spokój. Hermiona nie jest jeszcze pełnoletnia, o czym ty w ogóle myślisz -
Harry starał się hamować przyjaciela - przecież gdyby…
Ron nie dał
Harremu dokończyć, zerwał się nagle z fotela i palcem wskazał na szatę Hermiony,
która od dłuższego czasu drżała w jednym miejscu
- Nie jest pełnoletnia,
tak? To powiedz jak mi wytłumaczysz to! Widzisz, czy udajesz, że jesteś ślepy?
Odkąd tylko przysiedliśmy się do niej, cały czas obserwuję to miejsce, w tym
miejscu schowała swoją różdżkę. Nie widzisz, że różdżka drży cały czas Harry, a
może nie chcesz widzieć?
Harry spojrzał
teraz w miejsce, na które wskazywał Ron. Rzeczywiście, widać było, że szata w tym
miejscu lekko się porusza. Zacisnął zęby i zamknął oczy z wściekłości.
- Hermiono,
wiemy co to znaczy, nie rob z nas idiotów - uciszył ją ruchem reki, bo właśnie
próbowała się tłumaczyć - Snape jest teraz na zebraniu Śmierciożerców, prawda?
Dlatego jesteś taka markotna i milcząca, dlatego nie chcesz iść do swojego
dormitorium, cały czas czekasz na wiadomość od niego, że już wrócił, że możesz
już iść do lochów…
-
Skrzyżowaliście różdżki! - Ron nie mógł już wytrzymać - skrzyżowaliście
różdżki!
- Nie będę was
okłamywać, to na nic - westchnęła zrezygnowana dziewczyna, chociaż w
rzeczywistości była przerażona możliwymi konsekwencjami, które mogą spotkać jej
ukochanego Severusa.
- Stary zboczony
cap! Niech ja go dorwę! Torturowałbym go zaklęciami Cruciatus aż do samej
śmierci - Ron zaciskał pięści i patrzył z nienawiścią w ogień - jak on mógł,
przecież nie jesteś jeszcze pełnoletnia!
- Ron! Błagam
cię! To nie jego wina, to był mój pomysł, ja go do tego namówiłam, on nie
chciał, naprawdę chciał jeszcze zaczekać, to wszystko moja wina - Hermiona
rozpłakała się
- Ale można to
jeszcze cofnąć prawda? - spytał z nadzieja Ron - to znaczy tego co było między
tobą, a nim już się nie da, ale miłość różdżek?
- Nie Ron, nie
można - wtrącił się Harry - miłość różdżek ustaje tylko w razie śmierci
jednego z kochanków.
- Jakie to
obrzydliwe Hermiono, nie spodziewałem się, że kiedykolwiek ci to powiem, ale
jesteś obrzydliwa, każdy byłby już lepszy, dlaczego musiałaś wybrać właśnie
jego!? - Ron ruszył szybkim krokiem ku dziurze w ścianie.
- Dokąd idziesz?
- krzyknęła za nim Hermiona zrywając się na równe nogi
- Przejść się! -
rzucił przez ramię zbolałym głosem i już za chwile go nie było.
Hermiona opadła
na fotel i westchnęła - jeśli przeze mnie cos mu się stanie, jeśli… to sobie nie
wybaczę - mówiąc to nie miała na myśli Rona. Zaraz potem w szybkę zastukał
dziobem duży czarny kruk, szybko wpuściła go do środka i przeczytała krótki liścik,
który miał przywiązany do nóżki.
- Harry muszę
lecieć, Severus właśnie wrócił z zebrania.
Nie minęło dużo
czasu, a słyszała już to suche „wejść”. Snape stał obok swojego kominka, o który
opierał się jedną ręką. Wyglądał dobrze, co oznaczało, że Czarny Pan był
zadowolony ze swojego sługi. Hermiona podeszła do niego i przytulia się, kiedy
objął ją ramionami poczuła jak się uspokaja, jego serce zaczęło bić wolniej,
jego oddech stal się głębszy.
- Dlaczego
najpierw chciałeś się zobaczyć ze mną a nie z dyrektorem? Coś się stało?
- Nic się nie
stało, chciałem cię po prostu zobaczyć, nic więcej.
Dziewczyna
chciała się już uwolnić z jego uścisku, ale on przycisnął ja do siebie jeszcze
mocniej.
- Severusie,
moja różdżka tłukła się dziś wieczorem w mojej kieszeni jak oszalała. Ron i
Harry już wiedzą - wyszeptała Hermiona a jej głos był pełen strachu.
- Co ma być to
będzie, nie przejmuj się, przecież nie muszę nauczać w Hogwarcie żeby się z
tobą spotykać. Nie musze być nauczycielem żeby kontaktować się z Dumbledorem,
Czarny Pan wie, że jesteśmy przyjaciółmi.
Hermiona odetchnęła
z ulgą - ale wolałabym żebyś tu jednak został, chcę cię mieć najbliżej jak
tylko się da.
Snape spojrzał
na nią i zaczęli się całować, potem znów ją przytulił.
- Teraz muszę
iść do Dumbledora, zdać mu raport, ale nie martw się, jutro zaczyna się
weekend, wydaje mi się ze spędzimy go razem - uśmiechnął się.
środa, 26 września 2012
XXIV Skrzyżowane różdżki
- Serio? Nie
kłamiesz? - pytała zszokowana Ginny - Tak ci powiedział?
- Tak, tak
właśnie mi powiedział. Ginny, przezywasz to jeszcze bardziej niż ja - mruknęła
Hermiona, która już zaczynała żałować, że powiedziała cokolwiek swojej
przyjaciółce.
- I co ty na to?
To znaczy, chodzi o to, że wiesz, no…
- Jestem
przeszczęśliwa, nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, to z jednej strony, a z
drugiej, jestem zdziwiona i zaniepokojona…- Hermiona zrobiła dziwna minę
- Czymże znowu?
- No jak to
czym? Ginny! Musiałam nie uważać na którejś z lekcji! Jak mogłam przegapić coś
tak ważnego!? - Hermiona rzeczywiście była zaniepokojona lukami w swojej
wiedzy.
- Marudzisz,
wątpię, aby nauczano o tym w Hogwarcie, to się wie. Oczywiście zrozumiałym jest
dla mnie, że o tym nie słyszałaś, no bo pochodzisz z mugolskiej rodziny, ale w
magicznym świecie takie rzeczy się po prostu wie, jakby od zawsze, ale czekaj,
czekaj, nie odpowiedziałaś mi na pytanie. - Rudowłosa dziewczyna nie dawała się
zbić z tropu.
- Severus ma
urodziny, za kilka dni, dotąd nie miałam pomysłu na prezent, teraz już mam, ale
cicho sza! Nikt nie może się dowiedzieć! Obiecaj, obiecaj, że nikomu ani słowa,
nikomu, rozumiesz? - Hermiona prawie przycisnęła Ginny do ściany
- Jasne,
rozumiem, nie masz jeszcze siedemnastu lat, formalnie nie możecie jeszcze iść
ze sobą do łóżka, wiem, że już niedługo masz urodziny, ale jak to z prawem bywa…
Co innego ja i Harry, my oboje nie jesteśmy pełnoletni. - Zauważyła Ginny
- Dokładnie, nie
chcę, żeby Severus miał przeze mnie kłopoty.
- A jesteś
zdecydowana? Tak na sto procent? - Ginny nie bardzo podobał się pomysł
Hermiony, ale była też bardzo zaskoczona, że dotąd jeszcze tego nie zrobili.
- Jestem Ginny,
jestem, a na kogo bym miała jeszcze czekać i na co? Jest idealny - stwierdziła
Hermiona i była tego bardzo pewna.
*****
W końcu nadszedł
ten dzień, ten na który Hermiona tak czekała i ten, którego się tak obawiała,
dziewiąty dzień stycznia, trzydzieste siódme urodziny Severusa. Kiedy schodziła
do lochów schowana pod peleryną niewidką na dworze było już ciemno, padał gęsty
śnieg, wszyscy uczniowie pochowali się w swoich ciepłych dormitoriach i
okupowali najlepsze fotele przy kominkach. Jeszcze tylko kilka kroków dzieliło
ją od tak już dobrze jej znanego suchego i na swój sposób magnetycznego „wejść”.
Zdjęła pelerynę i schowała ją do kieszeni, Harry prosił by nigdy nie mówiła
Snapeowi o tej pelerynie, a ona nie uważała, że to jest jakiś szczególnie
istotny przedmiot, więc z czystym sumieniem mogła przyrzec Harremu, że Severus
nigdy się o niej nie dowie.
- Wejść!
Hermiona weszła
szybko do gabinetu i pospiesznie zamknęła za sobą drzwi, była ubrana normalnie,
w zwykłe szkolne szaty. Mimo uszu puszczała rady Ginny o jedwabnych
szlafroczkach i kusych atłasowych koszulkach nocnych, nawet bieliznę założyła
po prostu białą, chciała być jak najbardziej sobą. Teraz kiedy już stała przed
nim nie wiedziała jak zacząć, chociaż w głowie widziała ten moment setki razy.
Powiedziała sobie w duchu, że musi zacząć działać zaraz po wejściu do jego
gabinetu, bo jeśli rozproszy ją już na początku, to potem ciężko będzie się jej
ponownie nastroić.
- Sev, mógłbyś
mi dać swoją różdżkę? - zaczęła zupełnie od końca, nie tak miało być - Tylko na
moment. - dodała szybko widząc zdziwioną minę mężczyzny.
Snape skinął
głowa na miejsce, w którym leżała na biurku jego różdżka, dziewczyna wzięła ją
i skierowała swoje kroki do salonu, obejrzała się za siebie i Severus
zrozumiał, że powinien iść za nią. Przeszli przez salon do sypialni, Hermiona
wyjęła z kieszeni swoją różdżkę, teraz trzymała w ręku obie.
- Severusie,
wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Nie mam dla ciebie prezentu, nic nie
przyszło mi do głowy, zresztą już na święta miałam kłopot - zaśmiała się
nerwowo - chcę ci jednak coś dać, myślę, że to jest bardzo cenne, mam nadzieje,
że ty też będziesz tak uważać.
Na obu twarzach
widać było jakiegoś dziwnego rodzaju napięcie, dziewczyna odwróciła się od
niego, podeszła do łóżka, na moment pochyliła się nad nim, a kiedy się odsunęła
Severus zobaczył na swojej szafce nocnej dwie skrzyżowane ze sobą różdżki.
- Hermino, ja nie
mogę przyjąć tego prezentu, nie dziś - zaczął ostrożnie - jesteś
niepełnoletnia, gdyby ktoś się dowiedział, gdyby to wyszło poza mury tej
sypialni…
- Tak wiem,
wydalili by cię ze szkoły, ale ja już zaraz będę pełnoletnia! - zdenerwowała
się dziewczyna - przecież wiem co robię, nie jestem już dzieckiem
- Nie wydaje mi
się, że wiesz co robisz. Krzyżowanie różdżek to potężna magia, nie znasz do
końca jej znaczenia, czy wiesz, że będziemy ze sobą wtedy związani w magiczny
sposób? Wiesz, że miłość różdżek to wielka odpowiedzialność za drugą osobę, że
twoja różdżka będzie drżeć i wyrywać się do walki jeśli ja będę w
niebezpieczeństwie? Wiesz, że działając razem będziemy bardzo silni tą prastarą
magią, ale gdyby któreś z nas zginęło, wtedy różdżka drugiego nadaje się tylko
do wyrzucenia? Wiedziałaś o tym wszystkim? Wiedziałaś o tym wszystkim kiedy
decydowałaś się dać mi ten prezent?
- I co z tego?-
spytała dziewczyna buntowniczo - myślisz, że o co mi chodzi? O położenie mojej
różdżki na skos z twoją ot tak sobie dla hecy?
- Hermiono!
Połączenie naszych różdżek jest po prostu niebezpieczne, jestem Śmierciożercą!
- OK., widzę, że
nie chcesz tego, rozumiem, słowa to tylko słowa, widocznie to co mówiłeś, nie
przekłada się na twoje czyny. - Hermiona zabrała swoja różdżkę z szafki nocnej
i minęła Severusa bez słowa w drodze do drzwi.
Mężczyzna nie
zastanawiał się długo, w salonie złapał ją za rękę i przyciągnął ja do siebie z
taką siłą, że aż się od niego odbiła.
- Nigdy cię nie
okłamałem. Daj! - wyszarpnął z jej ręki różdżkę i skierował się do sypialni, by
położyć ja na swojej - co, rozmyśliłaś się? - uśmiechnął się drwiąco
Hermiona stała w
salonie jak spetryfikowana, ale po tych słowach już po chwili była obok niego,
w sypialni.
- Więc mówisz
mi, że wiesz co robisz? - spytał ją po raz kolejny
- Dawno nie
byłam czegoś aż tak pewna.
Snape chwycił ją
mocno jedna ręka w talii i przycisnął do siebie, patrząc w jej oczy powiedział
- Nie sądziłem,
że doczekam w swoim życiu takiej chwili - bardzo mocno ją pocałował.
Potem wszystko
potoczyło się samo. Całowali się coraz bardziej zawzięcie, coraz namiętniej i
gwałtowniej, jakby każdy pocałunek miał
być tym ostatnim, jedną ręką wciąż obejmował ją w talii gdy drugą zwinął jej włosy
w kucyk. Pociągnął ją za ten kucyk do tylu i zaczął całować jej szyję, Hermiona
obejmowała go i nie mogła uwierzyć we własne szczęście. Kiedy zaczął rozpinać
jej bluzkę ona zaczęła robić to samo z jego szatą.
- Dlaczego tu
jest tak dużo guzików? - jęknęła
- Chwila -
Severus jednym wprawnych ruchem reki rozpiął swoją szatę, która opadła na
podłogę, obok niej znalazła się za chwilę biała bluzka Hermiony, a Hermiona
rozpinała właśnie guziki koszuli swojego ukochanego mężczyzny.
Na chwile
oderwali się od siebie, dziewczyna powoli zsunęła mu z ramion czarna koszulę,
dotknęła jego klatki piersiowej
- Jesteś piękny
- wyszeptała, spojrzała w jego oczy, które wyrażały teraz wszystko
Wziął ja na ręce
i położył na łóżko. Jego włosy muskały jej twarz gdy się nad nią nachylał, a
potem całował ją, całował ją całą a ona błądziła dłońmi po jego plecach i
ramionach i z całej siły wierzyła , że to będzie trwać wiecznie. Kiedy byli już
całkiem nadzy Severus spytał ją jeszcze ostatni raz
- Jesteś pewna,
że tego chcesz?
- Kocham cię -
taka odpowiedź mu wystarczyła.
Chwile po tym
różdżki zaczęły żarzyć się jakimś dziwnym, nieziemskim blaskiem, a ich
właściciele byli ze sobą tak blisko jak nigdy dotąd, tak blisko, że bliżej już
się nie dało. Słychać było coraz szybsze oddechy.
- Nie panuje już
nad sobą, wybacz - powiedział Snape, który stawał się z każda chwilą coraz
bardziej gwałtowny
- Nic mi nie
będzie, bądź sobą - z trudem zdołała powiedzieć dziewczyna
W momencie kiedy
jęki wypełniły pokój różdżki zapłonęły płomieniem tak jasnym, że aż
oślepiającym i płonęły tak, a nie spalały się. Kiedy zgasły mężczyzna uniósł
się bardziej na przedramionach i spojrzał w jej oczy. Hermiona odgarnęła mu z
twarzy czarne długie włosy i pocałowała go delikatnie w czoło.
- Jeśli zrobiłem
cos nie tak, to wiedz, że nie chciałem - zaczął
- Byłeś idealny,
bo byłeś sobą, uwielbiam cię i wiem, że podjęłam najlepszą decyzję jaką mogłam
podjąć.
Snape położył
się teraz obok niej, wziął ja za rękę.
- Jesteś
najlepszym co mnie w życiu spotkało Hermino, kocham cię.
- Wiec tak wygląda
magia różdżek, nie mogłam zobaczyć zbyt wiele, bo było tak jasno i no wiesz,
byłam skupiona na czymś innym.
- Też nie
wiedziałem jak to wygląda, aż do dziś, boję się tylko konsekwencji miłości
naszych różdżek - Snape usiadł na łóżku tyłem do niej - nie zdziw się , kiedy
twoja różdżka będzie drżała przez parę godzin i to bardzo często, będąc w
towarzystwie Czarnego Pana jestem przecież w niebezpieczeństwie, nie chcę żebyś
zaraz wyobrażała sobie nie wiadomo co, to nie znaczy, że zaraz umrę, nie
panikuj.
- Sev, nie martw
się tym tak, dobrze? Czasami niepotrzebnie zadręczasz się różnymi bzdurami -
Hermiona usiadła za nim i objęła go
- Mam do ciebie
jedną proźbę - Snape odwrócił głowę i spojrzał w jej oczy - gdybym zginął,
proszę cię o to, żebyś to ty wzięła moja różdżkę, nie pozwól żeby przejęli ją
Śmierciożercy, żeby gdzieś zginęła wśród nich. Chodź, napijemy się wina, mamy
co świętować.
Hermiona posłusznie
wstała i starała się szybko zapomnieć o prośbie, która ją przerażała.
Oczywiście, że nie pozwoli na to by ktoś miał jego różdżkę, ale bez przesady,
przecież nie stanie się nic aż tak złego, przecież nie może.
Kiedy weszła do
salonu ogień już płonął wesoło w kominku. Snape siedział na kanapie ubrany w
same spodnie, jego koszulę miała na sobie Hermiona.
- Proszę -
wręczył jej lampkę czerwonego wina - to co, za nas?
- Za nas - uśmiechnęła
się biorąc od niego wino
Siedzieli tak
przy kominku, przytuleni, rozmawiali o różnych sprawach, ale nie poruszali już
przykrych tematów. Ich różdżki leżały dalej w na szafce w sypialni, skrzyżowane
ze sobą.
Subskrybuj:
Posty (Atom)